logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Grzegorz Mielniczuk, Dorota Mazur
(Nie)codzienna wierności miłości
materiał własny
 


Czym taka tematyka była spowodowana?
 
Zazwyczaj ludzie z dużych miast są przebojowi: tam byli, tamto widzieli, jeszcze co innego zrobili… Łatwiej jest się wówczas przebić i zmierzyć ze światem. Studenci z mniejszych miejscowości cenią dom, rodzinę i tam często wracają, więc to wyjście do świata i ruszenie pod wiatr jest trudniejsze.
 
Jaki był owoc tego obozu?
 
Powstały wspólnoty stypendystów w czternastu miastach akademickich, a ich podstawą było postawienie na czele wspólnoty kogoś z naszych stypendystów. Szefem świeckim stawał się człowiek scalający i organizujący wspólnotę, ale dzieje się to wszystko przy wsparciu koordynatora – duszpasterza, który z kolei zajmuje się kształtowaniem duchowości studentów. Taka wspólnota ze swoim szefem podejmuje różne działania: dni skupienia, spotkania z ciekawymi ludźmi, Dzień Papieski… Także pozytywną stroną wspólnot jest integracja i poznawanie siebie.
 
Tegoroczny obóz Bądź dla! jest więc wielowymiarową kontynuacją?
 
Jeśli było Idź!, to warto ukazać po co i dokąd zmierzać. W naszym założeniu i patrzeniu na formację jest taka myśl, że w okresie studiów ważne jest poznawanie siebie, tego kim się jest, ale jeszcze większe kształtowanie serca następuje kiedy ludzie młodzi zaczynają być dla kogoś, zaczynają służyć innym czy podejmować wszelakie odpowiedzialności za różnych ludzi. Taka pomoc i oddawanie swojego czasu niesamowicie rozwija wewnętrznie właśnie w tym wieku. To dawanie siebie innym nie jest oczywiście takie proste, bo nie chodzi tylko o to by iść i komuś pomóc od święta, ale warto ukształtować w sobie postawę, cechę, cnotę bycia dla, która jest najpierw mocno oparta na odkryciu miłości Boga do każdego, a następnie popychającej nas do takiego a nie innego działania. Dopiero posiadanie tej Bożej Miłości w sobie może być siłą do dawania siebie innym.
 
Jaką drogą należy iść, by być dla innych?
 
Przyjęliśmy taką pięciostopniową drogę, pozwalającą odkryć w sobie pokłady Bożej łaski. Pod nią ułożyliśmy program tegorocznego obozu: Bądź uczniem (jestem świadkiem namaszczonym przez Boga, jestem uzdolniony – tak jak apostołowie, do bycia dla innych) – Bądź świadkiem (świadczę, promieniuję swoim życiem, moją miłością i radością życia, afirmuję życie) – Bądź razem (będąc dla innych, jestem z innymi ludźmi, to jest pewnego rodzaju fundament) – Bądź dla (będąc z innymi, staję się dla nich, jestem obok, ale dopóki nie umiem być obok, nie umiem współodczuwać, współprzeżywać) - Bądź wierny (bycie dla innych to nie fajerwerki, to nie święto, ale trud codzienności). Te pięć razy bądź ukazuje taką ścieżkę bycia dla innych.
 
Bycie dla innych zatem to nie tylko konkret?
 
Bycie dla innych musi wpierw narodzić się w moim sercu. Miłość przed jej ofiarowaniem musi być we mnie. Muszę ją sam wpierw doświadczać. Bycie dla nie jest jednak czymś abstrakcyjnym, ale to bardzo konkretny przekaz: kwiat, słowa: jesteś wspaniały, kocham, dziękuję, także czyny czy postawa: podtrzymanie drugiego człowieka, gdy upada; podniesienie kogoś, kto upadł; nakarmienie głodnego. Jeśli nie ma takiego konkretu, nie ma miłości dla innych.
 
A trud codzienności…?
 
Bycie dla innych to także pewnego rodzaju strata. Taka jest już zasada, że jak chcesz coś dobrego zrobić, to musisz za to zapłacić. Bycie dla innych jest więc trudne i wymagające.
W pierwszej chwili rodzi się więc chęć ucieczki: dobra, zrobię coś, ale zaraz biorę nogi za pas i mam spokój. Bycie dla innych to jednak nie oklaski, ale trud. Bycie dla jest miłością, kiedy jest trwaniem, jest wiernością danej postawie otwartości na drugiego człowieka.
 
Co dla Ojca było trudnością w Fundacyjnej rzeczywistości?
 
Ilość. Ktokolwiek był duszpasterzem wie, że duszpasterstwo to tak naprawdę spotkanie twarzą w twarz, wejście w serce, dotknięcie drugiego człowieka. To jest możliwe, gdy ma się do czynienia z niewielką grupką, dwudziestoma, trzydziestoma osobami. Kiedy chodzi o kilkaset osób, nagle ma się wrażenie, że nie ma bliskości i trzeba się pilnować, aby nie zapomnieć o tym, że obok mnie nie stoi masa, ale konkretny człowiek. Kolejnym trudem jest organizacja. Aby zorganizować taki obóz jak nasz studencki, to ma się do załatwienia tysiąc spraw na minutę. Ma się wówczas dylemat, czy jest się bardziej menadżerem czy duszpasterzem... Pojawia się jednak jeszcze jeden problem, tym razem już bardziej osobisty, dotyczący charakteru. Jestem człowiekiem chętnym do poznawania świata. Niewiele brakuje mi, by wziąć łódkę i popędzić na koniec świata. Ze stypendystami jest jednak tak, że nie wszyscy popierają tę ochoczość poznawania nowych lądów. Wielu z nich nawet boi się tych nowych wyzwań, jakie przed nimi stawiam i niejednokrotnie, nawet niewerbalnie, dają mi do zrozumienia: Spokojnie Ojcze, zwolniej trochę…. Uczą mnie więc takiego pójścia krok w krok z nimi, bok nich, towarzyszenia im…
 
Co jest w tym wszystkim dla Ojca odkrywcze?
 
Spotkanie drugiego człowieka jest dla mnie wielkim przeżyciem. Odkrywania różnorakich osobowości. Stypendyści są wspaniali. Pozytywnie emanują sobą, więc po spotkaniu z nimi zawsze wracam naładowany.
 
Dziękuję za rozmowę.
 
 
Zobacz także
Jan Grzegorczyk
Nie przeszkadza mi i nie wstydzę się przyznawać, że piszę książki opatrywane etykietą „katolickie”, ale uważam, że jest w tym jakieś nieporozumienie. Pisarzem katolickim mógłby być na przykład św. Franciszek z Asyżu, czyli ktoś, kto swoim życiem uwiarygadnia to, o czym pisze. Natomiast ja jestem jaki jestem i nie chciałbym, żeby moje kulawe życie było kojarzone z prawdami, które wypowiadam w książkach...
 
Jan Grzegorczyk
2 kwietnia 2007 roku, po zakończeniu fazy diecezjalnej procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II, cała dokumentacja została przekazana Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych i w tej chwili znajdujemy się na etapie kongregacyjnym. Polega on na studium merytorycznym całego zgromadzonego materiału a konkretnie chodzi o pisanie tzw. Positio...
 
ks. Henryk Zieliński
Przyszłość chrześcijaństwa w Europie stoi dzisiaj pod znakiem zapytania. Chrześcijańska Europa nieraz stawała na historycznym zakręcie, ale obecna próba może być groźniejsza od doświadczeń związanych z inwazjami islamu, bolszewizmu czy nazizmu. Zawsze bowiem łatwiej opierać się temu, co zagraża z zewnątrz, niż zmagać się z własnymi słabościami. A tym razem zagrożenia tkwią głównie w nas...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS