logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Ks. Mariusz Pohl
”Dziś spełniły się te słowa...”
Mateusz.pl
 


Traktować słowa Ewangelii z powagą
 
Po raz kolejny dostrzegamy – tym razem już w pierwszym zdaniu Ewangelii – jak wielką troskę o wiarygodność i dbałość o udokumentowaniu faktów ukazuje św. Łukasz w swoich pismach. Przekazuje on swoją Ewangelię konkretnemu adresatowi – Teofilowi. Trudno więc podejrzewać, aby chciał ryzykować przekazanie fałszu i narazić się bezpośrednio na zarzut kłamstwa. Powołuje się jeszcze dodatkowo na naocznych świadków i na swoich poprzedników, którzy próbowali już pewne rzeczy spisywać. Wydarzenia te można było wtedy łatwo sprawdzić i zweryfikować, gdyż dokonały się w sposób jawny, publicznie, w dużej społeczności. Dlatego też i Łukasz, mimo, że nie należał do grona Apostołów, mógł dotrzeć do bezpośrednich uczestników, wszystkiego sie dowiedzieć, uporządkować fakty i przekazać je w jasnej, logicznej relacji.
 
Ten cel, który sobie Łukasz postawił – „przekonać Teofila o całkowitej pewności nauk, których mu uprzednio udzielono”, przyświecał Ewangeliście przez cały czas pisania Ewangelii. Stąd wynika kunsztowna kompozycja, przejrzystość, dbałość o szczegóły i wierna narracja, spisana na podstawie relacji naocznych świadków. Jest bardzo ważne, abyśmy sobie dobrze zdali z tego sprawę, ponieważ pozwoli nam to potraktować słowa Ewangelii z całą powagą i wiarą, jako prawdę, a nie jako zamierzchły mit czy fikcyjną opowieść.

Oficjalna inauguracja zbawczej działalności
 
Jezus z Nazaretu, bohater Łukaszowej Ewangelli, jest postacią historyczną, wszystkie przytoczone przez Łukasza wydarzenia, łącznie ze Zmartwychwstaniem, wydarzyły się rzeczywiście, a prawda, która kryje się w komentarzach, symbolach i faktach, ma charakter objawiony. Właśnie takie wnioski możemy wysnuć już z pierwszego zdania Ewangelii.
 
Zaraz potem czytamy opis pierwszego publicznego przedstawienia się Jezusa jako Mesjasza. Ta oficjalna inauguracja zbawczej działalności Jezusa miała miejsce w Jego rodzinnym mieście, Nazarecie. Poprzedziły ją liczne cuda, znaki i nauki, z których Jezus zdążył zasłynąć w całej okolicy. Na pewno budziło to sensację, podziw i ciekawość ludzi. W tym kontekście prezentacja i samookreślenie się Jezusa miało przeogromne znaczenie. Było to wyznanie wielkiej wagi, bo pochodziło z ust samego Jezusa. To, co wtedy powiedział, miało zasadnicze znaczenie dla całej Jego misji, określało wiarygodnie Jego intencje, cel i pomagało zrozumieć Jego postępowanie.
 
Oczywiście, nauczeni przykładem wielu samozwańców i oszustów, doświadczeni wieloma pustosłownymi kampaniami reklamowymi, mamy prawo, a nawet obowiązek sprawdzenia wiarygodności wyznania Jezusa. Przecież każdy mógł coś takiego o sobie powiedzieć. Owszem, tak. Ale nie każdy mógł potem potwierdzić swoje słowa całym życiem, naukami, czynami, konsekwencją, a przede wszystkim śmiercią i Zmartwychwstaniem. To pierwsze wyznanie musimy odczytać w kontekście całego życia Jezusa, a także życia Kościoła, zwłaszcza w pierwszym okresie działalności.

Co powiedział o sobie Jezus?
 
A właściwie co takiego ważnego powiedział o sobie Jezus? Otóż powołał się na proroctwo Izajasza, zapowiadające działalność Mesjasza. Był to właściwie cały program „mesjańskiej kadencji” Jezusa: działanie mocą Ducha Świętego; wypełnienie posłannictwa Ojca; solidarność z najmniejszymi, ubogimi, prześladowanymi, zniewolonymi; obdarowanie łaską Bożą. Zauważmy, że Jezus nie czynił niczego dla siebie ani w swoim własnym imieniu: powołał się na starożytne proroctwo, ukazał swoją zależność od Ducha Świętego i więź z Ojcem. Nie był więc samozwańcem lecz posłusznym wykonawcą odwiecznie zamierzonej i przygotowanej misji. I otwarcie o tym powiedział. Kto chce, może te słowa i obietnice przyjąć. Chyba warto zaryzykować?
 
ks. Mariusz Pohl
 
Didgeman Church  
Pixabay (cc) 
 
Zobacz także
Marek Piotrowski
Spotkałem się z następującym argumentem za odrzuceniem ksiąg deutrokanonicznych ST: "Sprawę rozstrzyga sam Pan Jezus, gdy mówi: "Oto dlatego Ja posyłam do was proroków i mędrców, i uczonych w Piśmie, a z nich niektórych będziecie zabijać i krzyżować, innych znowu będziecie biczować w waszych synagogach i przepędzać z miasta do miasta, aby obciążała was cała sprawiedliwa krew przelana na ziemi - od krwi sprawiedliwego Abla aż do krwi Zachariasza, syna Barachiaszowego, którego zabiliście między świątynią a ołtarzem" - Mat. 23:34-36. Morderstwo dokonane na Ablu opisane jest w 1 Mojżeszowej 4:6-8, a śmierć Zachariasza - w 2 Księdze Kronik 24:20-21, która jest ostatnią księgą kanonu hebrajskiego. Jezus nie mówi nic np. o Machabeuszach." Czy ten argument ma wartość merytoryczną, czy jest to jakaś pułapka?
 
Monika Białkowska

Źle to wyglądało, bardzo źle. Orędzie o Bożym Miłosierdziu pojawiło się w kontekście, który stawiał pod znakiem zapytania całą jego wiarygodność. Trudno się nawet dziwić Kościołowi, że powiedział objawieniom s. Faustyny „nie”. A jednak Miłosierdzie zwyciężyło. Była zakonnicą, miała błogosławionego spowiednika, a w kościele w Płocku otrzymała pierwsze objawienie o Bożym Miłosierdziu. Brzmi znajomo?

 
Joanna Ślusarska

Wszystkie uczucia są potrzebne i dobre. Jako naturalne impulsy mają swoje funkcje podstawowe – przetrwanie i kształtowanie dojrzałej osobowości. Na przykład lęk pierwotnie chroni przed niebezpieczeństwem. Dzięki złości odczuwamy impuls do obrony siebie i bliskich w sytuacji ataku, niesprawiedliwości lub krzywdy. Wstyd ma na celu ochronę naszej intymności. Poczucie winy natomiast pozwala dojrzeć do wzięcia odpowiedzialności za własne błędy.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS