DRUKUJ
 
Ks. Aleksander Radecki
My w sprawie chrztu naszego dziecka...
Magazyn Salwator
 



 
 Tak się zwykle rozpoczyna rozmowa w kancelarii parafialnej z rodzicami małych kandydatów do Chrztu Świętego.
 

Czy wiecie, o co prosicie?
 
Niestety, coraz częściej owe dialogi wiernych z duszpasterzami ujawniają, że świadomość tego, co kryje się za sakramentalnymi znakami tego pierwszego i zasadniczego sakramentu, jest mizerna. Oto przykład pytań, na jakie oczekiwałbym odpowiedzi:
 
- Dlaczego chcecie chrzcić dziecko, które przecież jeszcze niczego nie rozumie?
- Po co potrzebny jest człowiekowi chrzest -  co mu daje?
- Co to jest i skąd się wziął grzech pierworodny?
- Czym jest łaska uświęcająca?
- Co kryje w sobie ten pierwszy sakrament wtajemniczenia chrześcijańskiego?
- Jakie zadania będą czekały od dnia chrztu dziecka jego rodziców i chrzestnych?
- Co to znaczy: wychować po katolicku potomstwo - na czym ma polegać ten proces?
 
Nie chodzi mi tutaj jedynie o egzamin intelektualny rodziców czy chrzestnych, choć dziś trudno sobie wyobrazić katolików nie znających podstaw własnej wiary. Przecież do zobowiązań płynących z tego sakramentu Kościół będzie się przez swoich księży i katechetów nieustannie odwoływał, podejmując wychowanie religijne dzieci i młodzieży. Czy jednak można podjąć się czegoś, czego się nie rozumie lub nie akceptuje? Życie pokazuje, że można - człowiek i tutaj dysponuje wolnością.
 

Świadectwo niekonsekwencji
 
Tę niekonsekwencję widać często od razu, od pierwszej rozmowy, gdy się okazuje, że:
 
- rodzice dziecka nie zawarli sami sakramentalnego związku małżeńskiego, choć z punktu widzenia prawnego nie mają żadnych przeszkód;
- dziecko ma już sporo miesięcy (a nawet lat), choć wiara nakazywałaby chrzcić je jak najprędzej;
- imię dziecka nie ma nic wspólnego z wezwaniami Litanii do Wszystkich Świętych, a dziwactwa rodziców w tej materii są przeogromne;
- chrzestni wybierani są na zasadzie doboru towarzyskiego, grzecznościowego, a nie pod kątem ich zdolności do wypełnienia konkretnych funkcji (pomoc w wychowaniu religijnym, czyli świadectwo własnego życia religijnego oraz - w razie potrzeby - przejęcie wszelkich trosk związanych z wychowaniem dziecka);
- udział (raczej: brak udziału) w liturgii sakramentu, co świadczy o braku żywej wiary zebranych, którzy ograniczą się do zrobienia filmu wideo, a następnie wręczenia stosownego prezentu i skorzystania z wystawnej uczty.
 
Konsekwencją jest samotność dziecka w formacji chrześcijańskiej, gdyż brak fundamentów, zbudowanych w Kościele domowym, jest praktycznie nie do zastąpienia czy naprawienia nawet przez najwytrawniejszych katechetów. Taki właśnie katolik z metryki bardzo łatwo przepada na różnych etapach swego życia wiary, gdyż od najmłodszych lat rozumie, że chrześcijaństwo jest jedynie pewną teorią, zwyczajem, folklorem.
 

Szansy
 
Tymczasem Chrzest dziecka, a wcześniej jego oczekiwanie i narodziny, stanowią wspaniałą okazję do odbudowania własnej przyjaźni z Bogiem! Bywa, że na konferencjach (katechezach) przedchrzcielnych i z racji Spowiedzi Świętej przed udzieleniem tego sakramentu, rodzice i chrzestni odnajdują - zagubiony czasem zaraz na początku małżeńskiego życia - szlak Bożej prawdy, a przyjęta szczerym sercem łaska dokonuje w nich cudów nawrócenia. Dlatego nikogo nie warto skreślać i osądzać, choć wymagania muszą być postawione jasno.
 
Droga do wiary żywej wiedzie poprzez prawdziwe nawrócenie, pokorę (czyli życie w prawdzie) i wydobycie na światło dnia swojej dobrej woli.
 

 
 
strona: 1 2