DRUKUJ
 
ks. Tomasz Sadłowski SDS
Nie zasłużyliśmy na te święta
Nasza Parafia
 



Tylko w tym człowieku, który podejmuje trud życia według zasad Ewangelii, trwa na codziennej modlitwie, podnosi się z każdego upadku w sakramencie spowiedzi i przyjmuje Jezusa w Eucharystii "jako swój chleb codzienny, codziennie wypełnia się tajemnica Bożego Narodzenia, cud Słowa Bożego, które staje się ciałem" (św. Edyta Stein)

Tanie wzruszenia

Nie zasłużyliśmy na te święta, niczego się nie nauczyliśmy... Może warto dziś choć na chwilę powrócić do Ewangelii - Dobrej Nowiny, która tak naprawdę stanowi bezlitosne potępienie naszego Bożego Narodzenia, nadętego rutyną i pokazem dla innych. Bożego Narodzenia wypchanego lukrowaną poezją, bogatego w różnokolorowe świecidełka i tanie wzruszenia. To jest rzeczywiście niewygodna Ewangelia. Raz w roku pozwalamy sobie na luksus uznania siebie za ludzi dobrych, raz w roku dajemy upust naszej religijności by zapewnić siebie, że jesteśmy ludźmi przyzwoitymi. Raz w oku pozwalamy sobie na luksus uznania siebie za ludzi dobrych. I niczego się nie nauczyliśmy...
Już od początku listopada dało się słyszeć – w sklepach, w telewizji czy też w radiu – dźwięk kolędy... czy to już ten czas? BOŻE NARODZENIE?? Nie przeżyliśmy jeszcze pierwszej niedzieli adwentu, a tu już pokazują Mikołaja, który z worem słodyczy i innych artykułów spożywczych ukazuje się naszym oczom. Mikołaja, który w sumie ze świętym nie ma nic wspólnego...

Pozostać jedynie na powierzchni

Boże Narodzenie... Ewangelia kieruje nasz wzrok ku pasterzom. W zasadzie to oni jako jedyni usłyszeli głos i ujrzeli Dziecię. Pobożni ludzie i faryzeusze patrzyli na nich krzywo. I jedyną reakcją owych sprawiedliwych mieszkańców Betlejem było zdziwienie. Nic się nie zmieniło, nic się nie dokonało, Bóg się narodził, a oni się dziwili, jak zapisze Ewangelista - pozostali jedynie na powierzchni. I na tym zakończyło się dla nich Boże Narodzenie. Właściwie poza pasterzami nikt nie zauważył, a przynajmniej nie wziął na serio faktu narodzenia Chrystusa. Dla mieszkańców Betlejem i pobliskiej Jerozolimy był to zwykły, szary dzień pracy, może tylko bardziej hałaśliwy i gwarny ze względu na wielką rzeszę przybyszów, którzy przybyli na spis ludności.

Bóg przyszedł nie w porę

Czy to nie jest przykre, czy to nie jest bolesne?! Bóg przyszedł nie w porę. Większość żyła nadal tak, jakby nic się nie stało. Na dworach władców troszczono się o dobre stosunki z Rzymem i rozprawiano o polityce. Zacheusze skrzętnie liczyli swój grosz. Magdaleny nadal
wyznawały filozofiię chwili i mówiły, że im też coś się od życia należy. A Herod z obawy przed Nowo Narodzonym bezkarnie mordował niemowlęta. Każdy jakoś inaczej wyobrażał sobie to Narodzenie Boga.
Tymczasem Jezus przychodzi w ciszy betlejemskiej szopy: nie wybiera drogi dyplomatycznej, nie powiadamia wielkich, nie uprzedza bogatych, nie daje znać kapłanom, pomija hierarchię, nie zwołuje konferencji prasowej.

Ze słomą i sianem

Kto ma oczy - ten Go zobaczy, tymczasem człowiek XXI wieku nie wyciągnął wniosków z tego historycznego wydarzenia. A wydawać by się mogło, że jest taki inteligentny. Kolejne Boże Narodzenie, a świat tak jak wczoraj w swojej istocie się nie zmienił. Zapatrzony w swoje interesy, doczesne kalkulacje, pozycję społeczną, podąża śladami swych niechlubnych poprzedników. Nadal "świat Go nie poznaje i swoi Go nie przyjmują", pozostawiając jedynie stajnię swojego serca. I jak pokorny musi być Bóg, skoro godzi się na takie warunki, skoro jest gotowy narodzić się nie w wysprzątanej komnacie, ale tam, gdzie
znajdują się nieczystości wymieszane ze słomą i sianem... Wszystko, co stłumiliśmy, zaległo w głębi tej stajni, psując się w ukryciu.
Właśnie tam, gdzie leży całe nasze zło pragnie narodzić się Bóg. Nie możemy zaproponować Mu czystej izby, lecz tylko brudną stajnię naszego serca, spowitą złem i grzechem. Jest to dla nas przykre, ale ten obraz uwalania nas od złudzeń, że zasłużyliśmy na narodziny Boga.

On pragnie się w nas narodzić tylko dlatego, ze nas KOCHA - nie dlatego, że my moglibyśmy Mu coś okazać. To miałem na myśli mówiąc, że nie zasłużyliśmy na te święta.

Stajnia napełniona blaskiem

Ale stajnia, dzięki narodzinom Jezusa, została napełniona blaskiem, ciepłym i  łagodnym  światłem, które nie oświetla bezwzględnie całego pomieszczenia, lecz pozostawia je takim, jakie jest. W bliskości Bożego Dzieciątka wszystko w człowieku – brud i poniżenie, to, co rozdeptane i wzgardzone – otrzymuje nowy wygląd i zostaje przemienione. To jest pocieszający obraz stajni. Chaos i ciemności Twojego serca zostaną przemienione w Bożym Narodzeniu!
Boże Narodzenie nie może zakończyć się następnego dnia. Pod symbolem żłóbka, w blaskach choinkowych lampek, przy śpiewie kolęd zechciej spotkać Jezusa, który przychodzi do Ciebie i nie chce być tylko gościem. Może dlatego nie wybrał gospody, w której pozostaje
się jedynie przez jakiś czas. Chce zamieszkać w Twoim sercu na stałe. I nie chce być tylko Dzieciątkiem, chce rosnąć. I jako odwieczne Słowo Boga nie chce milczeć. Chce teraz mówić do Ciebie. Zacznij Go słuchać - już od dziś...

Dziś Bóg rodzi się w Twoim sercu. On rodzi się każdego dnia.

ks. Tomasz Sadłowski SDS