DRUKUJ
 
Jolanta Tęcza-Ćwierz
Warto iść pod prąd
Źródło
 


Znamy ją świetnie z ekranu i sceny. Szczyt popularności przyniosła jej rola Hanki w serialu „M jak miłość”. Jaka jest Małgorzata Kożuchowska, gdy gasną światła kamer? Czytelnikom „Źródła” opowiada o budowaniu rodzinnych więzi, życiu wiarą i wspomnieniach z dzieciństwa, w rozmowie z Jolantą Tęczą-Ćwierz.

Jest Pani bardzo zajętą osobą, trudno było umówić się z Panią na rozmowę. Jak w tej codziennej gonitwie buduje Pani rodzinne więzi? Co w tym pomaga?

Największym bogactwem, które pomaga mi w życiu codziennym, jest to, co wyniosłam z domu: wartości i wzorce, obserwacja tego, jak żyli i zachowywali się moi rodzice. Czym człowiek za młodu nasiąka, to potem przenosi w swoje dorosłe życie, oczywiście jeśli widzi, że to było dobre. Jeśli pamięta swoją młodość i dzieciństwo jako czas szczęśliwy, to chce, aby jego dorosłe życie wyglądało podobnie. Ze mną jest tak samo. Moje życie różni się oczywiście od życia moich rodziców, chociaż oboje pracowali i często nie było ich w domu. Moja mama pracowała w szkole. Przynosiła często klasówki czy dziennik do domu, jednak zawsze znajdowała chwilę, by pomóc nam w odrabianiu lekcji czy przepytać nas z zadanego materiału. Natomiast sobota i niedziela to były dni, które poświęcało się rodzinie bez reszty. Razem z mamą i siostrami piekłam ciasta, gotowałam, chodziłam na działkę, na spacery. Z tatą często jeździłam na rowerze do lasu, na grzyby. Mój mąż od początku wiedział, że moja praca jest dla mnie sposobem na życie. Mój zawód jest bardzo absorbujący i wymagający. Bartek zaakceptował to, podejmując decyzję o wspólnym życiu ze mną. To jest mądrość, ale też pewna barwa miłości. Przecież chodzi o to, aby dać kochanej osobie wolność i możliwość rozwijania swoich pasji, zainteresowań, siebie. Ja również taką wolność i możliwość rozwoju daję swojemu mężowi.

Z domu rodzinnego wyniosła Pani także silną, głęboką wiarę.

Tak. Wiara daje mi niezwykłą siłę i jest stałym punktem odniesienia właściwie w każdej sferze życia. Zdarzały mi się momenty trudne, różne wahania, problemy, kiedy zawiodłam się na innych ludziach, kiedy moje plany, marzenia rozsypały się jak domek z kart. Wiedziałam wtedy, że jedyną wartością, która jest niezmienna w moim życiu, jest wiara, zaufanie Bogu i taka pewność, że On jest ponad tym wszystkim, że jest jak skała. Kiedy cię inni opuszczą, zawiodą, nie znajdą czasu, odwrócą się od ciebie, to On jest tym jedynym, który zawsze stoi przy tobie, zawsze na Niego możesz liczyć. Człowiek może być samotny wśród ludzi, ale nigdy nie jest samotny w swojej relacji ze Stwórcą. To jest dla mnie niezwykła siła. Wiara daje mi też odwagę do bycia wiernym sobie, czasem wbrew temu wszystkiemu, co się dzieje dookoła, wbrew utartym i popularnym poglądom czy trendom. Daje poczucie, że nie jestem jak chorągiewka na wietrze, że mam opokę, która pozwala mi trwać. To ogromna siła. Wiara pomaga mi w podejmowaniu decyzji zawodowych, w zabraniu głosu w życiu publicznym. Choć trudno mi mówić o takich osobistych przeżyciach i doświadczeniach, wiem, że są ludzie, którzy tego potrzebują, których to wzmacnia.

Niewiele osób, zwłaszcza w show-biznesie, potrafi mówić w tak otwarty sposób o wierze w Boga. Nie ma Pani poczucia, jakby czasem płynęła pod prąd?

Czasem mam takie poczucie, ale jakoś mi to nie przeszkadza. To wynika z pewności, że to, co robię, jest słuszne, zgodne z moim sumieniem. A to jest dla mnie najważniejsze. Mody się zmieniają, trendy się zmieniają, ludzie są koniunkturalni, często słabi, ale nie moją rolą jest to oceniać. Będę kiedyś rozliczona z tego, jak ja żyłam, co mówiłam i robiłam. I staram się żyć tak, aby ten końcowy rachunek był dla mnie najlepszy. Bywam krytykowana za swoją otwartość, zwłaszcza w Internecie, przez ludzi, którzy mnie nie znają. Mam poczucie, że środowisko, w którym żyję na co dzień, aktorzy, koledzy, z którymi pracuję w teatrze czy na planach seriali, myślą i czują tak jak ja. Nie każdy ma potrzebę, żeby dzielić się swoimi poglądami, wiarą, czymś tak osobistym. I trudno mieć o to pretensje.

Zostawiają to dla siebie, mówiąc, że to jest ich prywatność i że nie mają potrzeby tego ujawniać. Moja otwartość wynika być może ze świadomości ewangelizacji. Bardzo ważną osobą jest dla mnie Jan Paweł II. Jest dla mnie wzorem, który staram się naśladować w moim codziennym życiu. Niezwykle podobała mi się jego odwaga, którą wykazywał zwłaszcza w tak trudnych czasach, w jakich przypadał jego pontyfikat. Był także niezwykle otwarty na wszystkich, niezależnie od wyznawanej religii, światopoglądu, koloru skóry, szerokości geograficznej. Często mówił o ekumenizmie. Każdy z nas ma jakieś swoje zadanie. Ja także mam i staram się je wypełniać. Nie myślę też, abym musiała z jakiegoś powodu udawać kogoś innego niż jestem, nawet jeśli to by się komuś bardziej podobało lub miałabym z tego większe korzyści. Dla mnie największą korzyścią jest spokój sumienia i to, by żyć w zgodzie z tym, co się naprawdę myśli i czuje, w zgodzie z samym sobą.

 
strona: 1 2