DRUKUJ
 
o. Wojciech Jędrzejewski OP
Spotkania
Mateusz.pl
 


Zobaczmy, jak Ewangelia przedstawia spotkanie wyzwalającego Bożego miłosierdzia z konkretnymi osobami.

Doświadczenie niegodności


Gdy przestał mówić, rzekł do Szymona: „Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów”. A Szymon odpowiedział: „Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili. Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci”. Skoro to uczynili, zagarnęli tak wielkie mnóstwo ryb, że sieci ich zaczynały się rwać. Skinęli wiec na wspólników w drugiej łodzi, żeby im przyszli z pomocą. Ci podpłynęli; i napełnili obie łodzie, tak że się prawie zanurzały. Widząc to Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny”. I jego bowiem, i wszystkich jego towarzyszy w zdumienie wprawił połów ryb, jakiego dokonali; jak również Jakuba i Jana, synów Zebedeusza, którzy byli wspólnikami Szymona. Lecz Jezus rzekł do Szymona: „Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił”. I przyciągnąwszy łodzie do brzegu, zostawili wszystko i poszli za Nim (Łk 5, 4-11).


Piotr na początku swej drogi u boku Mistrza widzi cud Jezusa, cud ewidentny dla niego, świadczący o mocy i niezwykłości Pana. Dla rybaka połów mnóstwa ryb po frustrującej, bezowocnej całonocnej pracy jest mocnym znakiem. Jednocześnie Piotr dostrzega swoją grzeszność. Cud rzuca go do nóg Pana, świadomość grzeszności nie pozwala widzieć możliwości pozostania w Jego bliskości („Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny”).

To jest przypowieść o modlitwie, którą powinniśmy zanosić do Jezusa w chwilach wewnętrznego dysonansu: jeszcze słyszymy dźwięk Bożej melodii, jej piękna a jednocześnie wdziera się w to brzmienie fałszywy ton naszego grzechu. Czujemy zapach, woń Chrystusa, który kocha, okazuje swoją moc, interweniuje w oczywisty sposób, a zarazem czujemy smród naszej niewierności, niestałości, rozchwiania. Zetknięcie świętości i grzeszności.

Dramatyczna modlitwa u stóp Jezusa. Czuję się niegodny, ale przypadam Mu do nóg. Nie wolno ci wtedy odejść. Diabeł zrobi wszystko, żeby cię do tego nakłonić. To jest kawał drania. Powie: „Nie wygłupiaj się, kochanienieńki! Kogo z siebie robisz?”

Pan zechce cię przekonać, że jesteś przez Niego powołany jako wybrany uczeń. Przecież jeżeli pozwala ci doświadczać cudów, chce w ten sposób rozbudzić twoją wiarę i pociągnąć za sobą. Z takiej modlitwy masz wyjść poza rozdźwięk między świętym a grzesznym. Masz porzucić porównanie. Masz odkryć, że Święty powołuje ciebie, grzesznika, abyś poszedł za Nim i był na Jego służbie.

Doświadczenie skruchy serca i zaufania


Jeden z faryzeuszów zaprosił Go do siebie na posiłek. Wszedł więc do domu faryzeusza i zajął miejsce za stołem. A oto kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne, dowiedziawszy się, że jest gościem w domu faryzeusza, przyniosła flakonik alabastrowy olejku, i stanąwszy z tyłu u nóg Jego, płacząc, zaczęła łzami oblewać Jego nogi i włosami swej głowy je wycierać. Potem całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem.

Widząc to faryzeusz, który Go zaprosił, mówił sam do siebie: „Gdyby On był prorokiem, wiedziałby, co za jedna i jaka jest ta kobieta, która się Go dotyka, że jest grzesznicą”. Na to Jezus rzekł do niego: „Szymonie, mam ci coś powiedzieć’. On rzekł: „Powiedz, Nauczycielu!” „Pewien wierzyciel miał dwóch dłużników. Jeden winien mu był pięćset denarów, a drugi pięćdziesiąt. Gdy nie mieli z czego oddać, darował obydwom. Który więc z nich będzie go bardziej miłował?” Szymon odpowiedział: „Sądzę, że ten, któremu więcej darował”. On mu rzekł: „Słusznie osądziłeś”.

Potem zwrócił się do kobiety i rzekł Szymonowi: „Widzisz tę kobietę? Wszedłem do twego domu, a nie podałeś Mi wody do nóg; ona zaś łzami oblała Mi stopy i swymi włosami je otarła. Nie dałeś Mi pocałunku; a ona, odkąd wszedłem, nie przestaje całować nóg moich. Głowy nie namaściłeś Mi oliwą; ona zaś olejkiem namaściła moje nogi. Dlatego powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje”. Do niej zaś rzekł: „Twoje grzechy są odpuszczone” (Łk 7, 36-48).


Dla kobiety z Ewangelii, która łzami oblewa stopy Mistrza, nie liczą się ludzkie względy. Jedynie pragnienie, aby ocalić swoje życie w Jezusie. Ona przychodzi do domu faryzeusza, gdzie są goście z tych sfer, które obdarzały ją największą pogardą. Jej determinacja jest tak ogromna, że potrafi to wszystko zawiesić, zapomnieć.

Kobieta nie mówi nic. Istotą tego spotkania z miłosiernym Jezusem jest zawierzenie Jego odnawiającej miłości. Przeżywa swą bezradność u stóp Jezusa i zarazem zaufanie Jego mocy.

Drogocenny olejek oznacza jej życie powierzone Jezusowi. Wylane serce na Niego samego. Poprzednie naczynie, w którym był olejek, zostało rozbite. Kobieta doświadczyła swojej kruchości, doświadczyła, że jest glinianym naczyniem, niezdolnym utrzymać drogocennej zawartości. Przelewa siebie w Jezusa, aby w Nim znaleźć bezpieczeństwo i schronienie. Oddaje Mu swoje życie.

W świetle przedstawionej sceny można powiedzieć, że istotą spowiedzi jest powierzenie swojego zranionego serca Zbawicielowi. On, jako jedyny, może ocalić moje życie. Wyzwolić mnie od zagrożenia, od zniszczenia. „Nie złamie trzciny nadłamanej, nie zagasi knotka o nikłym płomyku” (Iz 42, 3).

Doświadczenie rozdarcia


Potem wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A [był tam] pewien człowiek, imieniem Zacheusz, zwierzchnik celników i bardzo bogaty. Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, kto to jest, ale nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić. Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: „Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu”. Zszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy, widząc to, szemrali: „Do grzesznika poszedł w gościnę”. Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: „Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie”. Na to Jezus rzekł do niego: „Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło” (Łk 19, 1-10).


Zacheusz jest człowiekiem rozdartym: z jednej strony pragnie zmiany, nawrócenia, porzucenia grzechu, równocześnie jednak jest przekonany, że to nie może się zdarzyć.

Chce żyć inaczej. Jezus pojawia się jako światło w mroku, jako ostatnia deska ratunku. Celnik wie, że Mistrz z Nazaretu jest kimś, kto zmienia ludzkie życie, podnosi z upadku, uzdrawia serca. Dlatego bardzo chce Go zobaczyć. Z drugiej strony popatrzenie na Jezusa jest w mniemaniu Zacheusza wszystkim, co może uczynić. Słyszy bowiem w sobie głos: „To niemożliwe, żeby cokolwiek się stało”. Bohater z Jerycha ma świadomość, jak kolosalnie wiele w jego życiu musiałoby ulec przeobrażeniu, gdyby podjął łaskę Pana. Ogrom tej perspektywy wydaje się nie do ogarnięcia. Celnik – to grzech dwadzieścia cztery godziny na dobę; to jego utrzymanie, zawód. Wszystkie mosty łączące go niegdyś z rodakami są spalone: skrzywdzeni ludzie, zszargana reputacja. Nawrócenie nie polega w jego wypadku na porzuceniu jakieś jednej słabości, niegodziwości. Wiąże się z absolutną rewolucją. Trudno mu dopuścić myśl, że jest to realne.

Niesiony pragnieniem włazi na drzewo, aby choć zobaczyć Mistrza, gdy będzie przechodził obok. Wtedy staje się cud. Jezus ściąga celnika na ziemię i wprasza się do jego domu. Idzie do komory celnej zbudowanej z grzechu, zdrady, zdzierstwa. Dom Zacheusza – całe jego dotychczasowe życie wypełnia światło Bożego miłosierdzia. „Zbawienie staje się udziałem tego domu”.

Wojciech Jędrzejewski OP