DRUKUJ
 
Dariusz Piórkowski SJ
Wy dajcie im jeść. Ale jak?
Mateusz.pl
 


Niewygodne obrazy 
 
Świat obiegają szokujące zdjęcia ludzi dziesiątkowanych kolejną plagą głodu we wschodniej Afryce. Przyznam, że należę do tych osób, które czują się zakłopotane i nie mają zbyt jasnego pojęcia, co wobec tego począć. To wielce niewygodne obrazy, jak z innej bajki, lub bardziej z horroru, z innego wymiaru, odległego od naszej rozpieszczonej i pławiącej się w morzu nadmiaru Europie. To widok nieestetyczny, wyzywający, psujący dobry humor, nieprzystający do naszego sytego, nabrzmiałego od komercji i opuchniętego od konsumpcji świata. Chodzące kościotrupy powleczone skórą, z nadętymi od głodu brzuchami i wybałuszonymi oczami jakoś za bardzo mi kontrastują z uśmiechniętymi paniami i panami z kolorowych reklam, zachwalających wdziękami swych ciał zbytki w galeriach handlowych i na ulicznych bilboardach.
 
Wszystko to sprawia, że odwracam głowę, by nie spoglądać na tych nieszczęśników. Wprawdzie zrazu ogarnia mnie współczucie, ale już po chwili jak zimny pot oblewa mnie dziwna bezradność, niepokój, niesmak. I żeby tego było jeszcze za mało, zaledwie przy próbie chwilowej refleksji trwającej jak błysk flesza, dopada mnie także poczucie winy, równie przykra i świerzbiąca przypadłość, której chcę się natychmiast pozbyć. Bo w sumie nie wiem, czy powinienem sobie teraz odjąć czegoś od ust, a może za dużo wydaję, a może zacząć jeść chleb z margaryną, zapomnieć o mięsie, nie mówiąc już o porcji lodów.

Szukanie usprawiedliwień
 
Na szczęście głowy nie mam od parady. Rozum przeszkolony do udziału w tego typu akcjach rychło śpieszy z pomocą, by ugasić ten chwilowy wewnętrzny pożar. Daj sobie spokój, przecież nie odpowiadasz za to, że jakieś oszalałe grupy, bojówki i religijni fanatycy blokują konwoje z żywnością i pogrążają własnych obywateli w coraz większej nędzy. Nie masz wpływu na nierówności społeczne w świecie. Nie zasypiesz otchłani między bogatymi a biednymi. Nie zatrzymasz wyzysku ubogich przez możnych tego świata. Ludzie nie głodują z powodu braku żywności, tylko na skutek jej niewłaściwej dystrybucji. Nie pojedziesz przecież do Afryki, by rozdawać mąkę i mleko w proszku. Po co będziesz się ograniczał, skoro ktoś inny skonsumuje za ciebie dwakroć więcej lub wyrzuci na śmietnik, mając i tak wszystko w nosie.
 
I tak prawie się uspokoiłem. Regulator sumienia przyciszony. Dyskomfort moralny zniwelowany. Od razu ulżyło. A tak przy okazji, to po co w ogóle zaglądać na te zdjęcia. Ale tego wołania nie da się we wnętrzu całkowicie zagłuszyć. Można tylko kliknąć na inną stronę, udawać, że mnie to nie dotyczy. Obwiniać Murzynów za ich biedę, co zdarza się często pośród internautów. Nie będę podawał przykładów, bo aż wstyd.

Wy dajcie im jeść...
 
Otwieram jednak Pismo Święte i czytam Ewangelię przeznaczoną na niedzielę. I szczęka mi opada. Słyszę słowa Jezusa, skierowane do apostołów mających zatroszczyć się o zgłodniałych słuchaczy: „Wy dajcie im jeść”. „Nie mamy nic, prócz pięciu chlebów i dwóch rybek” – powiadają zaskoczeni uczniowie. Po tym kolejnym kuble zimnej wody, oczywiście szybko się otrząsam jak kura zmoczona deszczem i od razu przechodzę do sensu metaforycznego. Przecież studiowałem teologię i wiem, jak należy czytać Pismo św. Tutaj chodzi o zapowiedź Eucharystii, a ostatecznie to i tak Jezus rozmnożył te chleby i ryby.
 
A jednak ktoś, czyli uczniowie, musieli je tam przynieść, nie spadły z nieba ot tak po prostu. „Nie mamy nic prócz”. Ciekawe, że w oczach ludzkich te pięć chlebów to prawie „nic”. W oczach Bożych bardzo wiele. Podobnie jak apostołowie wzruszam ramionami, bo co ja biedny mogę tutaj zdziałać? Od razu chciałbym nakarmić wszystkich, zrewolucjonizować świat, a to niemożliwe, bo siły ograniczone.

Moje drobne „nic”
 
Ale Słowo Boże nie zostawia mnie w spokoju. Wierci dziurę w brzuchu. Zastanawiam się więc jeszcze raz, jakiego „nic” mógłbym udzielić umierającym dzieciom w Somalii? Jak to „nic” miałoby do nich dotrzeć? Owszem, mogę przy najbliższej okazji wpłacić nieco pieniędzy na PAH lub dać na akcję Caritas. I zrobię to. A może tutaj jednak chodzi o jeszcze coś innego? Może niekoniecznie jedynie o ludzi z Afryki? Może moje drobne „nic”, w powiązaniu z Bożą wszechmocą, ma się przysłużyć tym, z którymi żyję, nie tylko oczekującym na chleb? Może te niepokojące obrazy są jak greckie tragedie, które mają wstrząsnąć, przebudzić i pouczyć, by nie zapomnieć, że też jestem człowiekiem w potrzebie, że i mnie może kiedyś czegoś poważnie zabraknąć? Nie tylko słodkiej bułeczki na śniadanko. Może chronią mnie przed tym, by moje serce nie zamieniło się w kamień, przybrany, by zasłonić jego nagość, w najelegantsze i arcymądre wymówki?
 
Muszę się jeszcze gruntowniej zamyślić nad swoim „nic”. By się zbyt łatwo nie rozgrzeszać.
 
 
Dariusz Piórkowski SJ