DRUKUJ
 
Dariusz Piórkowski SJ
Grzesznik usprawiedliwiony
Mateusz.pl
 


Ojcze, przebacz im

Gdy przyszli na miejsce, zwane „Czaszką”, ukrzyżowali tam Jego i złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej Jego stronie. Lecz Jezus mówił: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23, 33-34)
 
Pomimo zbrukania grzechem człowiek dalej jest człowiekiem, bo Bóg nie odwraca się nigdy od niego. Nigdy nie jest tylko cudzołożnikiem, alkoholikiem, narkomanem, złodziejem, oszustem. I to nastawienie Boga jest najgłębszym fundamentem każdego powrotu do Niego.
 
Łukasz w swojej ewangelii w sposób szczególny ukazuje Boże miłosierdzie i litość nad ludzką biedą. Mateusz i Zacheusz – celnicy, przypowieść o Ojcu miłosiernym, pełne miłości spojrzenie na Piotra tuż po zaparciu się. I tak jest do samego końca. Na krzyżu Jezus najpełniej objawia miłosierdzie Boga względem grzeszników. Już mocniejszego dowodu przedstawić się nie da. Być przybitym do krzyża i przebaczać. W tym trudnym momencie Jezus zwraca się do Ojca z tajemniczą modlitwą.
 
Syn wie, że Ojciec cierpi, widząc Go przybitego do krzyża. Ojciec patrzy też na sprawców tego zdarzenia. Pomyślmy, któryż z rodziców mógłby ze spokojem przyglądać się takiemu cierpieniu swego dziecka?

Nie wiedzą, co czynią
 
Jezus prosi Ojca, aby wybaczył ludziom. Ale to nie wszystko. Równocześnie usprawiedliwia wszystkich, którzy Go krzywdzą. „Nie wiedzą, co czynią“. Usprawiedliwić oznacza wytłumaczyć kogoś, ocalić istniejące w nim dobro, wykazać, że ktoś jest w błędzie, nie ma złej woli. Jezus mówi: „Oni nie poznali Mnie w pełni“. Gdyby pojęli, kim rzeczywiście jest Jezus, „nie ukrzyżowaliby Pana chwały“– jak mówi św. Paweł (Por. 1 Kor 2,9). Podobnie św. Piotr, usprawiedliwia Żydów, mówiąc o śmierci Jezusa: „Teraz wiem bracia, że działaliście w nieświadomości“ (Dz 3, 17).
 
Z drugiej strony Jezus wyznaje: „Syn Człowieczy będzie wydany w ręce grzeszników“ (Mk 14, 41). Jeśli zgrzeszyli, to chyba wiedzieli co robią. Nie można zgrzeszyć, jeśli się działa nieświadomie. Te dziwne słowa Jezusa i apostołów, wydają się zwalniać wszystkich z odpowiedzialności. Nie. Jezus nie neguje grzechu i winy. Raczej ukazuje, że sam człowiek jest tutaj ofiarą złego, ale nie jest samym złem.
 
Jezus zginął na krzyżu, nie dlatego, że był złoczyńcą, ale że był samym dobrem. To jest coś niesłychanego. Czyste dobro nie jest mile widziane wśród ludzi. Drażni, bo zmusza do przemiany. Widok czyjegoś zła nas uspokaja. Zawsze mogą być gorsi ode mnie, więc po cóż się zmieniać. Ewangeliści piszą, że arcykapłani wydali Jezusa z zawiści, tłum z bezmyślności, Piłat ze strachu przed utratą władzy i obojętności. Jak można coś takiego usprawiedliwiać?

Bóg nie przestaje ufać
 
Ponieważ nawet mimo odrzucania Boga przez człowieka, i to w tak okrutny sposób, Bóg nie przestaje mu ufać i wierzyć w niego. Miłosierna modlitwa Jezusa jest znakiem tego, że w oczach Bożych żaden człowiek nigdy nie traci swojej wielkiej godności i wybrania, chociaż sam może ją oszpecić. To właśnie „miłosierdzie Boga“ – jak pisze Jan Paweł II – „wydobywa dobro spod wszelkich nawarstwień zła, które jest w świecie i człowieku“. Każdy grzech przysypuje w nas drogocenną perłę. Bóg ją niestrudzenie w nas odkopuje. Co to za perła?
 
W księdze Pieśni nad Pieśniami Bóg mówi do oblubienicy, czyli także do duszy każdego człowieka: „Powstań, przyjaciółko ma, piękna ma, i pójdź! Gołąbko ma, [ukryta] w zagłębieniach skały, w szczelinach przepaści, ukaż mi swą twarz, daj mi usłyszeć swój głos! Bo słodki jest głos twój i twarz pełna wdzięku” (Pnp 2, 13b -14). Oblubienica sądzi inaczej, że jest brzydka, ma zmarszczki na twarzy. Ukrywa się przed Bogiem wśród skał. Wstydzi się siebie samej. A Bóg widzi w niej piękno, czyli w każdym z nas. U proroka Izajasza słyszymy inne wyznanie Boga: „Drogi jesteś w moich oczach, nabrałeś wartości i Ja cię miłuję“ (Iz 43, 4). Tak na nas patrzy Bóg. Zawsze. Przed grzechem, po grzechu. Tak patrzy Jezus na tych, którzy stoją wokół krzyża i szydzą z Niego. I mówi: „Biedni ludzie, nie wiedzą, kim tak naprawdę są. Nie wiedzą, do czego ich powołałem“. Św. Teresa z Avila pisze: „Wielki to wstyd, że z własnej winy nie znamy samych siebie. Jakie skarby mieszczą się w naszej duszy i jak wysoka jest jej cena, i kim jest Ten, co w niej mieszka, nad tym rzadko kiedy się zastanawiamy. Co więcej, w sercu ludzkim lśni „źródło i słońce jaśniejące, obecne zawsze w pośrodku duszy, chociażby grzechem śmiertelnym zmazanej i nigdy nie traci ono boskiej jasności swojej”. Bo miłość Boga jest silniejsza niż grzech.
 
Kiedy do Jezusa przyprowadzono kobietę pochwyconą na cudzołóstwie, Jezus mówi do niej: „Kobieto, gdzież oni są? Nikt Cię nie potępił? I ja ciebie nie potępiam“ (Por.J 8, 10-11). Zauważmy, nie mówi: „Grzesznico, cudzołożnico“, lecz „kobieto“. Pomimo zbrukania grzechem człowiek dalej jest człowiekiem, bo Bóg nie odwraca się nigdy od niego. Nigdy nie jest tylko cudzołożnikiem, alkoholikiem, narkomanem, złodziejem, oszustem. I to nastawienie Boga jest najgłębszym fundamentem każdego powrotu do Niego, każdej spowiedzi, ciągłego przebaczania, także podczas mszy św. i po przyjęciu komunii św. Bóg oczyszcza nas z grzechów powszednich. Bo wie, że nie jesteśmy grzechem.

Bądźcie miłosierni
 
Jaką naukę możemy z tego wyciągnąć dla naszego codziennego życia? Jezus mówi „Bądźcie miłosierni, jak miłosierny jest Ojciec Wasz niebieski” (Łk 6, 36). Dzisiejsza modlitwa Jezusa z krzyża i to, co się za nią kryje, znajduje odwierciedlenie nawet w sądzie. Najpierw zakłada się czyjąś niewinność, nawet jeśli się go podejrzewa o przestępstwo. Winę trzeba udowodnić. Może są okoliczności łagodzące. Może ktoś działał ze strachu, pod przymusem. Może był szantażowany, albo uczynił coś z niewiedzy.
 
Po drugie, jeśli Jezus usprawiedliwia i my winniśmy być skłonni do tego, żeby – jak uczy św. Ignacy Loyola – raczej ocalać zdanie bliźniego niż go potępiać, zakładać w drugiej osobie dobrą wolę, mieć wzgląd na jej słabość, ograniczenia, okoliczności zewnętrzne, a nie przekreślać jej pochopnie. A jeżeli nie da się uratować czyjegoś zdania, to trzeba się pytać, jak ta druga osoba je rozumie itd. To bardzo ważna zasada w codziennym życiu. Jeśli chcemy rozwiązywać pomyślnie różne konflikty, które dzieją się w naszych domach, wspólnotach parafialnych czy zakonnych, winniśmy odwoływać się do tej zasady. Nie zawsze w człowieku działa sama złośliwość, uprzedzenie czy zła wola. Nie zawsze drugi człowiek ma względem nas najgorsze zamiary i intencje. Rzadko ktoś chce nas dręczyć. Często jest to splot bezradności, słabości, ale też wad i nabytych zranień.

Podczas powstających konfliktów, chociażby w domu, warto się pytać, czy ta druga osoba nie jest aby przemęczona, może czegoś nie wie, może nie radzi sobie sama z sobą, może zaszło jakieś nieporozumienie. Może czegoś oczekuje ode mnie, a ja ją odrzucam. Zanim wydamy zbyt szybkie sądy i oskarżenia, zanim zamilkniemy ze złości czy się na kogoś obrazimy, warto doszukiwać się w drugim okruchów dobra. Właśnie dlatego, że ono mieszka w każdym człowieku. W najgłębszym sensie zbliża nas do siebie dobro, którego jesteśmy odbiciem. I na tym trzeba budować relacje. Nawet jeśli musimy się zmagać z naszymi wadami i uciążliwymi przyzwyczajeniami.

Jeśli chcemy unikać kłótni i obrażania się, to jedynym środkiem zapobiegawczym jest wyrozumiałość i miłosierdzie, które nie pognębia człowieka, ale stara się go zrozumieć, wysłuchać, umocnić, pomóc mu powstać. I pierwszym krokiem do tego jest rozmowa – komunikacja. Jezus w trakcie całej swojej działalności traktował każdego poważnie. Nawet tych, którzy przychodzili do Niego, aby Go zwieść, wystawić na próbę. Słuchał, reagował, starał się zrozumieć. Tylko tak można przemieniać świat na lepszy. W ostatnich chwilach, często na łożu śmierci, ludzie mówią bliskim to, co najważniejsze. Niektórzy dopiero wtedy zdobywają się na odwagę, aby im powiedzieć, co tak naprawdę jest w ich sercu. Modlitwa Chrystusa na krzyżu to Jego ostatnia nauka. Prośmy Go w tym czasie o siłę do bycia miłosiernymi w codziennym życiu.
 
Dariusz Piórkowski SJ
 
fot. Unsplash Hands 
Pixabay (cc)