DRUKUJ
 
Ks. Mariusz Pohl
Umartwienie czy radość nadziei?
Przewodnik Katolicki
 


Przez całe wieki okres Adwentu był traktowany jako czas pokuty, albo raczej jako tzw. czas zakazany. Tradycja ta wywodziła się ze starożytności chrześcijańskiej, kiedy to Boże Narodzenie nie było świętowane tak uroczyście jak dziś.
 
Główną uroczystością upamiętniającą Wcielenie było święto Epifanii, czyli Objawienia Pańskiego, później stopniowo przekształcone i spłycone do określenia „święto Trzech Króli”. Natomiast w Adwencie bardziej akcentowano powtórne przyjście Chrystusa, czyli tzw. koniec świata. A na tę straszną chwilę, dzień sądu, trzeba było się dobrze przygotować przez umartwienie, pokutę i post, aby jakoś zjednać przychylność surowego Sędziego. I stąd charakter pokutny Adwentu, który przez podobieństwo z Wielkim Postem liczył sobie wtedy również 40 dni. Tradycja ta szerzyła się głównie w Galii, a potem Germanii.
 
Przygotowanie
 
Z czasem zaczęła jednak przeważać druga tradycja, związana z Rzymem, w której akcentowano bardziej liturgiczne przeżywanie Adwentu jako przygotowania do świąt Bożego Narodzenia. Przygotowanie to miało charakter radosny, tęskny i wyczekujący, a kończyło się uroczystym świętowaniem Narodzenia Pana.
 
W wiekach średnich obie te tradycje się złączyły i odtąd, aż po dziś dzień, mimo zmian w kościelnych przepisach, są obecne w przeżywaniu Adwentu. Z jednej strony w świadomości wiernych obecne są pokuta i post, zakaz hucznych zabaw, ścisły post w Wigilię; jest też fioletowy kolor szat i pomijanie Gloria w liturgii; z drugiej strony – pełna nadziei symbolika światła (świece na wieńcu adwentowym, lampiony na Roratach), radosny i tęskny śpiew Akatystu i Godzinek, przygotowywanie prezentów i świątecznych wypieków na Wigilię i święta.
 
W polskiej tradycji elementy te są żywo obecne, tworząc niepowtarzalny klimat oczekiwania na Boże Narodzenie. Ale jak pisaliśmy przed tygodniem: klimat ten łatwo zafałszować i sprowadzić na błędne tory niepohamowanej konsumpcji albo też surowego potępienia i gorszenia się każdym przejawem adwentowej radości. Dlatego warto podjąć wysiłek rewizji i krytycznego przemyślenia, jak powinniśmy rozumieć i przeżywać Adwent, co jest w nim dla nas najważniejsze, czego się spodziewamy i na co możemy liczyć.
 
Trudne dziedzictwo
 
Dają się zauważyć dwie przeciwstawne tendencje. Młodzi przestają rozumieć i przeżywać w sposób religijny już nie tylko Adwent, ale także Wielki Post, święta i całe życie. Wychowani na reklamie, telewizji, grach komputerowych i dyskotekach, nie rozumieją sensu Mszy Świętej, sakramentów, nawet przykazań. W dodatku starsze pokolenie – rodzice, babcie, ale także księża, nauczyciele, katecheci – nie bardzo wiedzą, jak im to całe dziedzictwo przekazać.
 
W reakcji na tę obojętność młodych, pokolenie naszych babć chciałoby przeżywać Adwent niczym drugi Wielki Post. Gdyby się dało, zabroniłoby dzieciom oglądania telewizji, młodzieży zakazałoby słuchania muzyki, a dorosłym sytego jedzenia. O „andrzejkach” czy „osiemnastce” nawet by słuchać nie chciało. Największym świętokradztwem było dla tych ludzi stwierdzenie faktu, że prawo kanoniczne nie nakazuje już postu w Wigilię. Potraktowali to jako świętokradczy zamach na świętą tradycję wigilijną. Z równym oburzeniem przyjęli do wiadomości, że czwarte przykazanie kościelne w nowym brzmieniu nie zakazuje zabaw w okresie Adwentu. W ich mniemaniu prawo powinno być bardziej surowe i przy pomocy ścisłych przepisów, nakazów i zakazów wymusić odpowiedni sposób postępowania.
 
Prawo i duch
 
Tymczasem pewnych praktyk, a zwłaszcza postaw religijnych, nie da się wymóc, a tym bardziej wyegzekwować, przy pomocy prawa. Prawo może jedynie wskazać pewien kierunek i formę praktyk duchowych, ale one same powinny się rodzić z wewnętrznej potrzeby ludzkiego ducha, z głębokiego przekonania, że ma to sens i wynika z tego dla nas jakiś pożytek. Już Jezus walczył z bezdusznym stosowaniem rytualnych przepisów i zwyczajów Starego Testamentu, jeśli nie wynikały one i nie były zgodne z obiektywną wartością życia religijnego.
 
Człowiek powinien wiedzieć, jaki jest cel i sens tego, co robi, co i w jaki sposób chce osiągnąć, do czego ma zmierzać. Dotyczy to także Adwentu. Powinien to być dla nas czas wyciszenia, skupienia, przygotowania i lepszej modlitwy, czas dobrych decyzji. Byłoby dobrze wsłuchać się w treść i przesłanie czytań codziennej adwentowej liturgii: w słowa Izajasza, Jana Chrzciciela i Jezusa. Dlatego tak pożyteczny jest udział w codziennych Roratach, gdyż pozwala systematycznie i całościowo zgłębić naukę słowa Bożego.
 
Bardzo pożyteczne byłoby też zachowanie odpowiednich proporcji, znaczenia i wagi różnych praktyk. Gorszy nas możliwość zabawy w Adwencie, a oswoiliśmy się i pogodziliśmy z piątkowymi dyskotekami. Tymczasem według ścisłych przepisów prawa kanonicznego właśnie piątki całego roku są dniami pokuty i umartwienia. I jeśli powinniśmy walczyć o wierność jakimś praktykom, to lepiej skierować swoją troskę i argumenty właśnie na zachowywanie piątkowej powściągliwości i w pokarmach, i w rozrywce, niż na krytykowanie młodzieży za andrzejkową zabawę.
 
*
 
A tak najpoważniej: nie można poprzestawać tylko na samych zakazach i przepisach prawa. O wiele ważniejsze jest widzieć, rozumieć i akceptować ich głębszy sens. Sensem i celem umartwienia – czy to piątkowego, czy wielkopostnego, czy adwentowego, jest wyciszenie się i refleksja, po co i dla kogo Syn Boży stał się człowiekiem; jaki wzór życia nam pozostawił, czego nas uczy i czego teraz od nas oczekuje. To my sami potrzebujemy tej wiedzy, gdyż tylko ona może zagwarantować nam spotkanie z Jezusem, a potem udane i szczęśliwe życie.
 
 
ks. Mariusz Pohl
Przewodnik Katolicki 49/2011
cykl: Adwentowe pokusy i pułapki, cz. 1
 
fot. Kate Williams | Unsplash (cc)