DRUKUJ
 
Na jasnogórskim odcinku szlaku św. Jakuba: Częstochowa - Lubsza
 


Nadeszła zima i deszczowe, a obecnie śnieżne dni skłoniły mnie do sięgnięcia po zdjęcia i wspomnienia z minionej wiosny i lata. W czerwcu 2016 r. postanowiliśmy z kolegą przejechać rowerami otwarty w 2014 roku jasnogórski odcinek szlaku św. Jakuba, który biegnie z centrum Częstochowy do Sączowa, skąd dalej można się udać w kierunku Piekar Śląskich i Góry św. Anny. Naszą drogę rozpoczynamy na placu Biegańskiego, gdzie znajduje się kościół św. Jakuba oraz figura patrona świątyni ustawiona tam w roku 2010. 
 
Jadąc Al. Najświętszej Maryi Panny w kierunku Jasnej Góry nie trzeba wypatrywać oznakowania, gdyż kierunek wyznacza strzelista wieża klasztoru. Mimo to przydałoby się w centrum miasta solidniejsze, estetyczne, stylowe i bardziej rzucające się w oczy oznakowanie drogi św. Jakuba niż tylko naklejki na słupach. Uświadomiłoby to każdemu, kto przemierza Aleje, że Częstochowa dołączyła do miast, które znajdują się na słynnej pielgrzymiej trasie. Być może władze naszego miasta pomyślą kiedyś i o tym. 
 
OSTATNIE ZWYCIĘSTWO 
 
Korzystając z pięknej pogody i sporego zapasu czasu postanawiamy odwiedzić kościół św. Andrzeja Ap. i Barbary, zwany przez częstochowian potocznie kościołem św. Barbary. Miejsce to od dawna chętnie jest odwiedzane przez pielgrzymów z racji znajdującej się tam kaplicy ze źródłem, o czym wspominał w opisie z roku 1860 śląski pisarz, nauczyciel i działacz społeczny Józef Lompa: Obok kościoła św. Barbary stoi ośmiokątna gustownie wystawiona kaplica na tem miejscu, gdzie (…) zdrój dla obmycia znieważonego przez husytów świętego obrazu wypłynął. (…) Pośrodku niej znajduje się studnia najwyborniejszą wodę wydająca, którą pielgrzymi nie tylko piją, ale też i za kaplicą twarze swoje umywają (…). 
 
Sporo osób słyszało od przewodników o profanacji Cudownego Obrazu w okresie wojen husyckich. To właśnie tu, na południowym skłonie jasnogórskiego wzgórza, miał on być odnaleziony po napadzie rabunkowym w niedzielę wielkanocną 1430 r. Ale z miejscem tym wiąże się także inna historia, którą ilustruje stare malowidło wystawione do oglądania w Bastionie św. Rocha na terenie sanktuarium. W maju 1809 r. załoga twierdzy pod dowództwem mjr Kajetana Stuarta odniosła tu ostatnie w historii Jasnej Góry zwycięstwo militarne. Oddziały austriackie, które stacjonowały przy zabudowaniach kościoła i szykowały się do ataku na klasztor, zostały rozbite przez załogę jasnogórską, która wyszła z twierdzy i stoczyła z nimi bitwę. W zażartych walkach w okolicy budynków nowicjatu zginęło lub zostało rannych wielu żołnierzy przeciwnika (wg. H. Bochenka „Twierdza Jasna Góra” ok. 200). 
 
SKARB TEJ ZIEMI 
 
Opuszczamy śródmieście Częstochowy i udajemy się przez podmiejskie dzielnice ku granicy miasta. Początkowo mamy trudności z odnalezieniem drogi, ponieważ mapka nie wymienia z nazwy ulic, którymi pielgrzymi mają przemierzać Częstochowę. Niebawem odnajdujemy jednak charakterystyczną żółtą strzałkę i skręcamy w ul. Kawodrzańską, która prowadzi nas na południe w rejony dawnego poligonu. Po pewnym czasie spokojna, podmiejska ulica ustępuje gruntowej drodze. Okolica pozwala zapomnieć, że jesteśmy jeszcze na terenie miasta. Jedziemy polną drogą tuż obok terenów dawnej strzelnicy, wokół nie widać żadnych zabudowań, jedynie bujna zieleń zaczynającego się lata. Ulicą Wilgową wjeżdżamy na tereny, gdzie kiedyś intensywnie eksploatowano rudę żelaza. Świadkami górniczej działalności są zabudowania pokopalniane i liczne hałdy, które dzięki znacznej wysokości urozmaicają krajobraz, jak choćby mijana przez nas hałda dawnej kopalni „Barbara”. Z czasem zazieleniły się i porosły drzewami i przez to nie przypominają stereotypowego, dymiącego zwałowiska. Stąd też wielu pielgrzymów i turystów, którzy z jasnogórskiej wieży podziwiają panoramę Częstochowy, pyta o te dziwne, porozrzucane po płaskiej okolicy pagórki. Tereny te mają też swoje walory przyrodnicze, o czym wspomina w książce „Rezerwaty przyrody ziemi częstochowskiej” nieżyjący prof. J. Hereźniak. O górnictwie rud żelaza w okolicach Częstochowy wspominają już pochodzące z XIV wieku dokumenty śląskiego księcia Władysława II Opolskiego. 
 
Do końca XIX wieku wydobywano rudę stosując metody z zamierzchłych czasów, co czyniło pracę ciężką i niebezpieczną. Rozwój górnictwa przyniósł XX wiek i odzyskanie przez Polskę niepodległości w 1918 roku. Po siedmiu dekadach intensywnej eksploatacji złóż, w latach 1982 i 1983 zamknięto ostatnie kopalnie. Ulicami Lakową, Busolową i Leśną dojeżdżamy do granic miasta. Po około 10 minutach jazdy na wysokości siłowni wiatrowej docieramy do osady Pałysz, która stanowi obecnie część miejscowości Konopiska. 
 
Tu możemy zobaczyć kolejny przykład górniczej przeszłości regionu. W budynku dawnej kopalnianej parowozowni siedzibę swą znalazł w latach siedemdziesiątych XX w. zakład produkcyjny „Kuźnia Pałysz” (www.palysz.pl). Zatrzymujemy się na chwilę, chcąc zrobić kilka zdjęć. Nasze zaciekawienie budzi dochodzący z budynku zakładu regularny huk i stukot; nie widać, ale słychać, że praca wre. Zamieniamy kilka słów z pracownikami, którzy chętnie wyjaśniają nam, czym się zajmują i co produkują. Mamy też okazję oglądać trzy budzące podziw przykłady metaloplastyki, między innymi replikę żelaznego tronu z amerykańskiego serialu fantasy „Gra o tron”. 
 
KU DAWNEJ GRANICY 
 
Opuszczamy zakład i po skręcie w drogę wojewódzką 907 dojeżdżamy do centrum wsi Konopiska, gdzie znajduje się neogotycki kościół św. Walentego. Krótko po nas, na plac kościelny przychodzi grupa pielgrzymkowa ze Sławięcic (część Kędzierzyna-Koźla), która ma tu zaplanowany postój – czas na indywidualną modlitwę, posiłek i odpoczynek. Koniec czerwca i początek lipca to okres, kiedy licznie przybywają na Jasną Górę pielgrzymi z Górnego Śląska, z diecezji katowickiej, gliwickiej i opolskiej. Tereny gminy Konopiska mają historyczne powiązania z częstochowskim sanktuarium, gdyż w XVI wieku wieś stała się własnością zakonu paulinów z klasztoru jasnogórskiego. Obecny kościół zbudowano na początku XX wieku na placu ofiarowanym przez Towarzystwo Akcyjne Bernarda Hantke, które było wówczas właścicielem majątku Konopiska. Sam Bernard Ludwik Hantke pozostał w pamięci częstochowian jako budowniczy huty żelaza w Częstochowie, niegdyś jednego z największych tego typu zakładów w Polsce. 
 
Po krótkim odpoczynku i uzupełnieniu zapasów ruszamy dalej w drogę ku przepastnym lasom, które rozciągają się w dolinie Liswarty, wzdłuż historycznej granicy Małopolski i Górnego Śląska. Za zalewem w Pająku odbijamy z drogi wojewódzkiej 904 w prawo i na słupie energetycznym odnajdujemy kumulację oznakowań, w tym „naszą” żółtą strzałkę. Niebawem okaże się, że będziemy jej wypatrywać w lesie, zastanawiając się, czy obraliśmy właściwy kierunek. Skręcamy w lewo i żegnamy asfaltową nawierzchnię. 200 metrów jazdy pod górę, mijamy ostatnie zabudowania i … pierwszy raz zsiadamy. Piaszczysta droga nie pozwoli nam swobodnie jechać. Na szczęście piachy się kończą, wjeżdżamy w cień sosnowych zagajników. Wyjeżdżamy ponownie na asfalt i drogą wojewódzką 908 docieramy do kościoła Najświętszego Serca Pana Jezusa w Rększowicach. 
 
Świątynia jest malowniczo położona wśród łagodnych wzniesień Progu Herbskiego i pełni funkcję lokalnego sanktuarium Krzyża Świętego. Po krótkiej przerwie ruszamy dalej i zwiększamy tempo, aby pożegnać ruchliwą drogę 908. Dojeżdżamy do wsi Hutki, skręcamy w prawo i już zupełnie bez towarzystwa pędzących samochodów docieramy do końca asfaltowej drogi, końca miejscowości … no i teraz zaczyna się to, na co czekaliśmy. Przed nami ściana lasu i rozglądanie się za oznakowaniem. To gdzieś tu, ukryta w lasach, przebiegała granica księstwa opolskiego i ziemi krakowskiej, w XIX wieku Cesarstwa Niemieckiego i Rosyjskiego (Królestwa Polskiego – kongresowego). Jak przed wiekami, tak i teraz jest to granica Śląska i Małopolski, powiatu lublinieckiego i częstochowskiego. Skręcamy w lewo i zanurzamy się w przyjemny cień lasu. 
 
ŚLĄSK JEST PIĘKNY 
 
Dlaczego ten śródtytuł? Większość Polaków Śląsk kojarzy mimowolnie jedynie z obszarem Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego – terenu silnie zurbanizowanego i uprzemysłowionego, chociaż i tam można odnaleźć zaskakującą różnorodność krajobrazu. W okresie II Rzeczpospolitej pisarz Gustaw Morcinek i geograf Stanisław Berezowski wymyślili podział ówczesnego województwa śląskiego na trzy części: Śląsk Zielony, obejmujący południowe tereny województwa (między innymi Śląsk Cieszyński i lasy Puszczy Pszczyńskiej), Śląsk Czarny w środkowej części województwa i Śląsk Biały na północnym krańcu Wyżyny Śląskiej. O ile pierwsze dwie nazwy mogą czytelnikom wydawać się proste do skojarzenia z lasami (zieleń) i górnictwem węgla kamiennego (czerń), to trzecie określenie może nastręczyć nieco trudności. Chodzi tu mianowicie o jasne gleby bielicowe i rędzinowe, które powstały na podłożu wapieni i dolomitów. My naszą krótką podróż odbywamy właśnie po terenach Białego Śląska, którego granice wyznacza obszar powiatu lublinieckiego. 
 
W przedwojennym tekście z roku 1929 „o osobliwościach i zabytkach przyrody” powyższego regionu czytamy: „Powiat lubliniecki, nie posiadający rozwiniętego przemysłu, ma jeszcze duże lasy, a w nich wiele grubych i starych drzew. Żyją tu jeszcze liczne zwierzęta, gdzie indziej na Śląsku bardzo rzadkie.(…) Interesującą roślinność posiada część środkowo-wschodnia powiatu t. j. okolice Lubszy i Woźnik, jest to również najpiękniejsza część powiatu pod względem krajobrazu. (…) Część północno-środkowa ma jeszcze dużo głazów narzutowych, które jednak powoli znikają”. (www.koszecindawniej.blogspot.com) 
 
Szlak prowadzi nas na południe, czasami mamy wątpliwości, czy jeszcze na nim jesteśmy, ale postanawiamy jechać tak czy owak cały czas przed siebie w obranym uprzednio kierunku. Od czasu do czasu obecność żółtej strzałki na drzewie rozwiewa nasze wątpliwości. Mijamy gęste lasy mieszane z bujnymi zaroślami, śródleśne polany i przecinki oraz widne lasy sosnowe. W niektórych miejscach pokonujemy niewielkie zabagnienia bez zsiadania z naszych pojazdów – pytanie, co byłoby po obfitszych deszczach? Mniej więcej w połowie drogi do wsi Niwy zaliczamy krótki spacer. Nasz szlak jest już na tyle zarośnięty, że zsiadamy z rowerów, przepychając je powoli przez bujną zieleń. Tu i ówdzie niewielkie wykroty spowalniają naszą marszrutę. Nareszcie wyjeżdżamy na szutrową drogę i komfort jazdy poprawia się diametralnie. Dojeżdżamy do zagubionej wśród lasów wsi Niwy, którą sporo osób upodobało sobie jako miejsce letniego wypoczynku, co widać po zabudowie. 
 
W Niwach chwila na szukanie szlaku z pomocą dość dokładnej mapy „Okolice Częstochowy – powiat lubliniecki” wydawnictwa Studio Plan z Wrocławia i przed sąsiednią wsią Okrąglik zjeżdżamy z asfaltu w gęsty las. Tu chwilami powtarza się sytuacja opisana powyżej, przy czym kolega ubrany w krótszy strój zaczyna chemiczną walkę z komarami. Po pewnym czasie wyjeżdżamy na dobrą, utwardzoną drogę i powoli opuszczamy lasy pogranicza. Przed nami otwierają się spore przestrzenie. Kamienista droga pnie się nieco pod górę, następnie przechodzi w polną, nieustannie zmuszając nas do wysiłku. Po obu stronach rozciągają się pola oraz z wolna wyłania się czubek owianej legendami Góry Grojec. Tu zachęcam czytelników do lektury obecnej w internecie publikacji pana Bernarda Szczecha (www.lubsza.org) „W kręgu górnośląskich podań i legend. Biały Śląsk. Miasto i gmina Woźniki”. Góra Grojec (365 m npm.), która jest doskonale widoczna z jasnogórskiej wieży (jak i również z okien mieszkania autora tej relacji), prezentuje się nam w pełnej krasie. Dojechawszy do Babienicy postanawiamy na krótko opuścić szlak św. Jakuba, aby zwiedzić dwa obiekty w miejscowości Piasek. 
 
Pierwszym z nich jest kościół ewangelicko-augsburski Opatrzności Bożej, który został zbudowany w XVIII wieku dla wyznających luteranizm osadników z Niemiec. Kościół jest obecnie używany raz na dwa tygodnie jako filiał częstochowskiej parafii ewangelickiej. Następnie udajemy się do budynku dawnej szkoły z roku 1922, w którym obecnie swą siedzibę ma hotel i restauracja „Za miastem”. Trudno byłoby się domyślić patrząc na obecny wygląd obiektu jego dawnego przeznaczenia. Po krótkim odpoczynku jedziemy z powrotem na szlak podziwiając po drodze panoramę rezerwatu Góra Grojec. 
 
Przed nami ostatni odcinek. Ruszamy z Babienicy do Lubszy wspinając się polną drogą na rozległy grzbiet. Nasz trud wynagrodzą piękne i dalekie widoki, między innymi północnych fragmentów Wyżyny Częstochowskiej, jak choćby wzniesień na terenie rezerwatu Sokole Góry. Przed nami wyłania się wieża kościoła św. Jakuba w Lubszy. Jej cebulasty hełm przypomina mi kształty wież wiejskich kościołów w Bawarii. Przy szacownej lubszeckiej świątyni, którą zbudowano ponad 500 lat temu, kończymy naszą podróż jasnogórskim odcinkiem szlaku św. Jakuba. Chętnie pojechalibyśmy dalej w kierunku Sączowa, ale pora dnia i rozsądek nakazują wracać do domu. Po drodze trudno pominąć nam pałac w Czarnym Lesie, którego obecny kształt nadała mu przebudowa w XX wieku zlecona przez ówczesnego właściciela Kazimierza Niegolewskiego. W pałacu przebywał między innymi Wojciech Korfanty, dyktator III Powstania Śląskiego. Dziś to elegancki hotel otoczony pięknym parkiem i stawami. Do Częstochowy udajemy się przez Siedlec Duży, Siedlec Mały, Jastrząb, Kamienicę Polską, Zawodzie, Korwinów i Słowik. 
 
Czas przejazdu 
(z uwzględnieniem przerw na zwiedzanie i robienie zdjęć): 
09:00 – Plac Biegańskiego (Częstochowa) 
09:30 – Stradom (Częstochowa) 
09:50 – Dźbów (Częstochowa) 
10:20 – Kuźnia Pałysz 
10:50 – Konopiska 
11:30 – Rększowice 
11:50 – Hutki 
12:15 – Niwy - Okrąglik 
13:00 – Babienica 
13:15 – Piasek (kościół) 
13:50 – Piasek (pałacyk) 
14:25 – Babienica 
14:45 – Lubsza 
16:00 – Czarny Las 
 
Przemysław Jaskurzyński 
Jasnogórskie Centrum Informacji

www.jasnagora.com