DRUKUJ
 
Alina Petrowa-Wasilewicz
Tętni życie na cmentarzach
Idziemy
 


Pompa funebris – tak w dobie staropolskiej określano uroczystości pogrzebowe. Pogrzeb był najważniejszą prezentacją zmarłego – jego dorobku i zasług, świadczył o pozycji społecznej, wpływach i bogactwie.
 
Ceremonia musiała być wystawna i zapadająca w pamięć, wszak był to ostatni akord, podsumowujący życie. Później należało zamawiać Msze święte, zatroszczyć się o nagrobek, nawiedzać kościół lub cmentarz. 
 
Dziś nie ma już „hucznych” pogrzebów, ale zmarli są mocno obecni w powszechnej świadomości Polaków. – Pielęgnowanie pamięci o nich jest polską specyfiką – mówi dyrektor Cmentarza Rakowickiego w Krakowie ks. Stanisław Basista. Jego zdaniem z tego powodu ludzie, którzy umierają daleko od kraju, chcą być tu pochowani. – Czują, że pamięć o nich będzie tu żywsza – wyjaśnia.
 
Spotykamy się 1 listopada
 
Pierwszego listopada – w święto Wszystkich Świętych – wszystkie cmentarze w Polsce się zaludniają. – Przychodzą tłumy, każdy musi tu być tego dnia, nie sposób przecisnąć się alejkami – mówi ks. Basista.
 
Istnieje zwyczaj, że najbliżsi przyjeżdżają kilka dni przed świętami uporządkować groby, tak aby we Wszystkich Świętych i Zaduszki mogli tylko wziąć udział we Mszy św., zapalić znicze, ustawić kwiaty i niewielkie wieńce, pomodlić się nad grobami członków rodziny, a także obejść mogiły wybitnych Polaków, czy tych, którzy polegli w walce o wolność.
 
Tysiące zniczy zapalają mieszkańcy stolicy pod pomnikiem pomordowanych w czasie Powstania Warszawskiego cywilnych mieszkańców Woli, mauzoleum na Powązkach z prochami pomordowanych ofiar obozów niemieckich w czasie II wojny światowej. Niemal przy każdym cmentarzu w Polsce są wydzielone kwatery lub pomniki pamięci – począwszy od powstańców styczniowych poprzez uczestników walk o niepodległą Polskę, ofiary I i II wojny światowej. Na Powązkach pod koniec lat 80. powstało Sanktuarium Poległych i Pomordowanych na Wschodzie – symboliczne miejsce pamięci.
 
– Przodkowie łączą ludzi – mówi ks. Basista. Opowiada, że nawiedzenie grobów 1 listopada jest pierwszym punktem rodzinnego spotkania. Rodziny modlą się na Mszy św., a potem idą na wspólny obiad. Nieraz spotykają się tylko w tym dniu – mówi duchowny.
 
Spotkanie przy grobach to także okazja do przekazania pamięci rodowej i zbiorowej. To w tych dniach starsi opowiadają młodszym historie rodzinne, wspominają krewnych, których pamiętają lub o których słyszeli od dziadków, rodziców i innych krewnych. To dzień wspominania ludzi, którzy zginęli w Katyniu, Auschwitz, Powstaniu Warszawskim, którzy mają jedynie symboliczne groby. Cmentarz to ważne miejsce przekazu rodzinnej i narodowej pamięci.
 
– To miasto w mieście – mówi o Cmentarzu Rakowickim ks. Basista. – Są tu wszyscy – od wielkich do najmniej-szych.
 
Pomożemy Ci w godnym pochówku
 
Jak w każdym mieście, tak i na cmentarzu widoczne są hierarchie, różnice w zasługach i statusie majątkowym. Sposób upamiętnienia zmarłego zależy od zasobności rodziny, o resztę troszczą się liczne firmy pogrzebowe.
 
„Pomożemy Ci w godnym pochówku”, „Zakład czynny 24 h na dobę”, „Pełen zestaw usług” – tak biura pogrzebowe reklamują swoje usługi. Jest o co zabiegać – co roku w Polsce umiera 380-400 tys. osób. Rynek usług szacowany jest na 151-155 mln złotych rocznie. Pracownicy zakładów biorą na siebie wszelkie obowiązki – od zabrania ciała zmarłego z dowolnego miejsca, przechowania go, po organizację uroczystości – pomoc w doborze trumny lub urny, wiązanek, wieńców i stroików, w wypełnieniu dokumentów, związanych z refundacją pogrzebu przez ZUS w wysokości 4 tys. złotych, organizacji stypy. Można zamówić specjalną oprawę muzyczną, nawet orkiestrę. Msza św. pogrzebowa odprawiana jest w kościele parafialnych lub przycmentarnym, o ile pogrzeb jest religijny.
 
Jeżeli rodzina nie dysponuje grobem rodzinnym, musi wykupić miejsce na cmentarzu. Ceny zależą od tego, czy grób jest pojedynczy, podwójny, czy potrójny, ziemny czy murowany. Przeciętna cena pojedynczego w Polsce to 2 tys. zł. na 20 lat. Jeśli rodzina nie wniesie dodatkowej opłaty, po 20 latach taki grób jest likwidowany. Na Cmentarzu Północnym w Warszawie grób ziemny kosztuje 2250 zł, ale są kwatery, w których ceny sięgają 7,1 tys. zł. – Jeszcze są miejsca na cmentarzu, ale się kończą – informuje urzędniczka z Sali Obsługi Interesantów. W Radomiu na cmentarzu przy ul. Limanowskiego miejsce kosztuje ok. 5 tys.
 
Niezwykle trudno jest dostać miejsce na tak prestiżowych cmentarzach, jak warszawskie Powązki czy Rakowicki w Krakowie. Ks. Marek Gałęziewski, dyrektor Powązek potwierdza, że jedna z najstarszych, założona w 1790 r., nekropolii w kraju, jest już praktycznie zamknięta. Tylko osoby, które mają groby rodzinne i ludzie szczególnie zasłużeni dla kraju, mogą tu spocząć. Jednak są miejsca w kolumbarium, więc jeśli ktoś akceptuje taką formę pochówku, może być pochowany na Powązkach.
 
Ks. Basista informuje, że miejsca na Rakowickim są i są one przydzielane mieszkańcom Krakowa przez Zarząd Cmentarza.
 
Kolejnym etapem upamiętnienia zmarłego jest zamówienie nagrobka. Najbardziej cenione są granitowe, gdyż są najtrwalsze. Ale są marmurowe, z piaskowca, lastriko. Ceny granitowego, pojedynczego pomnika, już od 1599 zł, ale przeciętna to kwota 2,9 do 6,5 tys. zł. Najdroższe są z granitu typu „czarny Szwed” – od „9 do 13 tys. w górę”, jak informuje na stronie jedna z firm kamieniarskich. Pozostawienie po sobie trwałej pamiątki tak jak w przeszłości wymaga sporo pieniędzy.
 
Projekty nagrobków były od wieków ważną gałęzią małych form architektonicznych i rzeźbiarskich. Na starych cmentarzach można robić przegląd stylów – klasycyzmu, secesji, eklektyzmu, neogotyku. Nagrobki świadczą o modach i upodobaniach fundatorów, wiele z nich jest wybitnymi dziełami sztuki, tak jak rodziny Felterów z rzeźbą Karola Hukana, Janiny Gałowej z pracą Józefa Gosławskiego w Krakowie czy Krzysztofa Kieślowskiego na Powązkach, autorstwa Krzysztofa Bednarskiego. Dzieła sztuki sąsiadują nieraz z byle jakimi nagrobkami, które po stu latach pokrywają się patyną i także mają swój urok. Gorzej ze współczesną produkcją – nie wiadomo, czy w ciągu lat wypięknieją.
 
Coraz popularniejsza kremacja
 
Brak miejsc na cmentarzach jest coraz większym problemem w dużych aglomeracjach miejskich. Dlatego zarząd Cmentarza Północnego już kilkakrotnie organizował prezentacje, które miały wyjaśnić, na czym polega kremacja zwłok i pochówek prochów w urnach. I właśnie brakiem miejsca należy prawdopodobnie tłumaczyć wzrastającą popularność kremacji.
 
Ten trend dostrzegły osoby, które widzą w nim szansę na biznes. „Założenie krematorium to dobra inwestycja na przyszłość. Podejrzewam, że za kilka lat będzie naprawdę sporo osób korzystało z tego rodzaju usług pogrzebowych” – napisał ktoś na jednym z forów internetowych.
 
Znakiem czasu jest fakt, że na zabytkowych cmentarzach powstają kolumbaria. W Radomiu na nekropolii przy ul. Limanowskiego otwarto kolumbarium z 240 niszami. Dyrektor cmentarza ks. Piotr Zamaria potwierdza, że coraz więcej osób decyduje się na kremację zwłok, choć wciąż przeważają tradycyjne pochówki. Jego zdaniem ten wzrost można tłumaczyć tym, że odchodzi pokolenie, któremu spopielenie kojarzy się z obozami koncentracyjnymi. – Młodzi nie mają takich obciążeń – podkreśla. Duchowny nieraz słyszy wyjaśnienie od ludzi, pragnących już za życia uregulować problem swojego pochówku, że nie zainwestują w tradycyjny grób, gdyż nie mają rodziny, która będzie go nawiedzać.
 
Przez wiele lat przeważała też opinia, że Kościół patrzy nieprzychylnie na spopielanie ciał. Obecnie zaleca tradycyjne pochówki, ale kremację toleruje – wyjaśnia ks. Zamaria.
 
Powód wzrastającego zainteresowania jest też z pewnością ekonomiczny – koszt pochówku po kremacji wynosi od 4,1 do 4,3 tys. zł, czyli niemal w całości pokryje go ubezpieczenie z ZUS. Tymczasem tradycyjny pogrzeb kosztu-je od 10 do 16 tys. zł.
 
Duma i prestiż
 
Nie jest obojętne, gdzie spocznie się po śmierci. Rodziny, ale też przyszli „lokatorzy”, zabiegają o godne miejsce swojego wiecznego spoczynku. W XIX-wiecznej Warszawie ludzie zamożni chowani byli przede wszystkim na Powązkach, choć było jeszcze kilka cmentarzy po tej stronie Wisły. „Powązki są jedyne w swoim rodzaju. Jest tu niepowtarzalny klimat” – mówi ks. Gałęziewski. I dobre towarzystwo – można dodać, gdyż tu spoczywają takie osobistości jak Władysław St. Reymont, Maria Dąbrowska, Bolesław Leśmian i Bolesław Prus, Stanisław Moniuszko, Jan Kiepura. Artyści, naukowcy, politycy, społecznicy, przedsiębiorcy, duchowni i zakonnice, przedstawiciele bogatego mieszczaństwa.
 
Gdy ktoś chowany był na Cmentarzy Bródnowskim, świadczyło to raczej o skromnej pozycji i możliwościach materialnych. Ale priorytety się zmieniają. Dziś Bródno obok Cmentarza Północnego, jest jedną z największych nekropolii w Europie (115 ha), a ludzie cenią nastrój licznych alejek i pomników, sięgających końca XIX w. Historycy zaś zwracają uwagę, że podejście mieszkańców stolicy do tej nekropolii zmieniło się, gdy spoczęli tu tak znani ludzie, jak abp Aleksander Kakowski, Roman Dmowski, Mieczysław Fogg.
 
Na Cmentarzu Rakowickim spoczywa Jan Matejko, Juliusz i Wojciech Kossakowie, Brat Albert, rodzina Jana Pawła II. Są tu groby rodzin, od pokoleń związanych z Krakowem, np. Zollów, którzy byli prawnikami i nauczycielami akademickimi. – Są tu wszyscy, reprezentacja narodu od największych do najmniejszych – mówi ks. Basista. – To nasza skarbnica narodowa – dodaje.
 
O tę i dziesiątki innych tego typu skarbnic narodowych troszczą się co roku setki tysięcy osób, ofiarowując datki na re-nowację historycznych nagrobków. – Tylko tutaj przetrwała dawna Warszawa – mawiał o Powązkach Jerzy Waldorff. Od lat 70., gdy muzykolog, publicysta i społecznik zainicjował powstanie Społecznego Komitetu Opieki nad Zabytkami Starych Powązek, w całej Polsce na starych nekropoliach we Wszystkich Świętych i Zaduszki przeprowadzane są kwesty na ratowanie popadających w ruinę pomników. Na warszawskich Powązkach około 400 osób – aktorów, naukowców, polityków, przez wiele godzin niezależnie od aury, zbiera pieniądze do puszek. Ks. Zamaria z Radomia szacuje, że w kwestę włącza się około tysiąca osób – od znanych osobistości po uczniów z liceum i harcerzy. A sumy, które są przekazywane na remont i renowację nagrobków są znaczne – w 2011 r. mieszkańcy Krakowa ofiarowali na ten cel 85 tys. zł. Rok później w Kielcach przekazano 65 tys. zł, w Radomiu 34 tys., w Przemyślu 26 tys., w Sandomierzu 14,5 tys. Polacy pamiętają także o historycznych nekropoliach, które po II wojnie światowej zostały na dzisiejszym terytorium Związku Sowieckiego. Co roku odbywają się zbiórki na Cmentarz Łyczakowski we Lwowie i wileńską Rossę. W ubiegłym roku w Poznaniu, w trwającej od lat akcji „Poznaniacy – Rossie” przekazano 41 tys. zł. A ofiarodawcami nie są wyłącznie osoby, które z tamtych terenów zostały wygnane, ale też osoby, pragnące zachować ślady polskości na ziemiach, gdzie żyli i umierali Polacy.
 
Ekumenizm na cmentarzu
 
Nekropolie odzwierciedlają również zmianę relacji między Kościołami chrześcijańskimi. Na prawosławnym cmentarzu na warszawskiej Woli przy cerkwi św. Jana Klimaka od lat 70. chowa się katolików. Nekropolia, która powstała na przełomie lat 30. i 40. XIX w. była chętnie nawiedzana jeszcze w okresie międzywojnia, gdyż mieszkań-cy stolicy doceniali piękny parkowy charakter cmentarza. Znajdują się tu groby carskich urzędników, pierwszy gubernator Warszawy gen. Nikita Pankratiew i bardzo popularny prezydent Sokrat Starynkiewicz, który przeprowadził wiele prac modernizacyjnych w mieście.
 
Cmentarz, który odzwierciedlał strukturę rosyjskiego społeczeństwa, gdyż miał swoje oddziały – dla generałów, członków sztabu i kupców, emerytowanych żołnierzy i mniej zamożnych mieszczan, ma od czterech dekad charakter ekumeniczny. – Jest kwatera małżeństw mieszanych, gdy jedno z małżonków należało do Cerkwi prawosławnej, ale też członków innych Kościołów – informuje Mirosław Kuprianowicz z Zarządu Cmentarza. – Przeważają katolicy, co naturalne, są też jeszcze wolne kwatery. Warunek jest jeden – pochówki muszą być wyłącznie chrześcijańskie.
 
Od 30 lat duszpasterze prawosławnej parafii i sąsiadującego z cerkwią kościoła św. Wawrzyńca organizują ekumeniczną procesję na cmentarzu. Katolicy i prawosławni modlą się przy grobach, łączy ich pamięć o zmarłych.
 
Wirtualny grób, realny ból
 
Mocno tkwiącą w Polakach potrzebę czczenia pamięci zmarłych zaspakajają wirtualne cmentarze. „W nas, Polakach, istnieje potrzeba odwiedzania grobów, spotkania rodzin, które dawno się nie widziały” – wyznaje jedna z użytkowniczek portalu. Dlatego około tysiąca osób w ciągu czterech lat założyło groby swych bliskich na wirtualnym cmentarzu. Aby tak się stało, należy wpłacić 25 zł. Jeśli zależy im na grobach VIP-owskich, czyli specjalnym projekcie na życzenie, trzeba przeznaczyć 300 zł. Na wirtualnym grobie można zapalić wirtualny znicz i złożyć wirtualne kwiaty – za 30 dni ich obecności płaci się 9, za 180 – 20, a za wieczną dekorację grobu – 50 zł.
 
To namiastka odwiedzin cmentarza, korzystają z niej także osoby, przebywające za granicą – wyjaśniają internauci. – Liczy się pamięć.

Życie tętni na cmentarzu
 
Ks. Zamaria opowiada o wielkim przywiązaniu radomszczan do grobów rodzinnych. To ważny element ich identyfikacji, a także nobilitacja. duchowny zaobserwował wzrost zainteresowania grobami, wiele osób przychodzi żeby uregulować sprawy własności. Naprawiają je, porządkują, widać ogromną troskę o mogiły. 
 
Duchowny dostrzega ogromne przywiązanie mieszkańców do najstarszej nekropolii w mieście, ale też zainteresowanie pasjonatów historii. Rok temu otwarto na cmentarzu ścieżkę edukacyjną „Znani i nieznani Radomianie”. Turyści i młodzież zwiedzają zabytki jednego z najstarszych w Polsce cmentarzy. Zaś starszym osobom dojazd do mogił najbliższych umożliwia ryksiarz, co jest możliwe, gdyż 80 proc. alejek wyłożonych jest kostką.
 
„Ojczyzna to ziemia i groby” – to zdanie, wypowiedziane przez kard. Wyszyńskiego tkwi w pamięci wielu dyrektorów cmentarzy.
 
Ale groby przodków przyciągają ludzi z wielu powodów. Ks. Basista zaobserwował, że coraz więcej ludzi przychodzi tu, żeby spędzić wolny czas. Jedzą na cmentarzu, uprawiają jogging, jeżdżą alejkami na rowerze, spacerują, odpoczywają, wsłuchują się w śpiew ptaków. – Jest im tu po prostu dobrze, dlatego chcą też być tu pochowani. Czują, że tu pamięć o nich będzie żywsza – mówi duchowny.
 
Alina Petrowa-Wasilewicz 
Idziemy