DRUKUJ
 
Monika Białkowska
Adwent. Sztuka czekania
Przewodnik Katolicki
 


Możemy uznać, że Roraty są dla nas normalne. Możemy uznać, że o rekolekcjach czy spowiedzi też nikomu przypominać nie trzeba. Czy z Adwentu da się wycisnąć jeszcze więcej? Jaki znaleźć sposób na jego przeżycie?
 
Wyobraź sobie, że jesteś w ciąży. Tak, to może być trudne, ale spróbuj to sobie wyobrazić. Nawet, jeśli jesteś mężczyzną. Nawet, jeśli jesteś siostrą zakonną albo księdzem. Oto słyszysz wiadomość, że rośnie w tobie nowe życie. Boisz się? Uśmiechasz niepewnie? Wzruszasz ramionami? Cokolwiek pomyślałeś, to i tak już się dzieje. Nie masz odwrotu. Nie możesz się wycofać, zrezygnować, stchórzyć i powiedzieć, że może przełożysz to na później, jak będziesz bardziej gotowy. Nowe życie już w tobie jest, a czas biegnie nieubłaganie. Możesz teraz tylko zmierzyć się z tym wyzwaniem, cokolwiek cię czeka. Podejmujesz je?
 
Tylko to
 
Fakt, że urodzi się dziecko, nie jest czymś, co może stać się tematem pobocznym. Ani przez chwilę o tym nie zapomnisz. Do myśli o ciąży w końcu się przyzwyczaisz. Może przestaniesz się wzruszać. Może przyjdzie zmęczenie. Ale nie zapomnisz. Będzie nowe dziecko, ono już jest, w każdej chwili! Każde spotkanie, każdy posiłek, każda najmniejsza nawet aktywność odbywać się będzie w tym kontekście. Odstawiasz papierosy. Na alkohol nawet nie spojrzysz. Zastanawiasz się, czy babcie nie miały racji, odradzając farbowanie włosów, więc na wszelki wypadek rezygnujesz nawet z tego. Każde wyrzeczenie jesteś w stanie podjąć, żeby tylko dziecko było bezpieczne.
 
A Jezus? Czy wszystko, co robisz, jest skupione na tym, że On się narodzi? Czy ani przez moment o tym nie zapominasz? Jesteś gotów do wyrzeczeń, byleby tylko nie zaszkodzić przeżywaniu pierwszego z Nim spotkania?
 
Zacznij chodzić na Roraty. Włącz w samochodzie płytę z adwentowymi pieśniami. Może to dobry czas, żeby przestać robić zakupy w niedzielę? Żadne postanowienia adwentowe nie są pozbawione sensu: jeśli wiesz, że ich celem jest piękniejsze spotkanie, już niedługo!
 
Niepewność
 
Kiedy czekasz na dziecko, jest w tobie niepewność. Właściwie nie wiesz, co się zmieni. Nawet, jeśli czekasz na piąte czy szóste dziecko wiesz, że każde zaskakuje cię inaczej. Wiesz, że nie jesteś w stanie nad tym zapanować – że to dziecko będzie dyktować warunki.
 
A Jezus? Dasz Mu się poprowadzić? Pozwolisz Mu zrobić z twoim życiem, co zechce, nawet jeśli zrobi to inaczej, niż sobie wymyślisz? Nawet, jeśli to pięćdziesiąty Adwent w twoim życiu?
 
Posłuchaj Go. Jego serce bije w tobie. I poznawaj Go już teraz. Wystarczy, że codziennie na pięć minut otworzysz Pismo Święte i poczytasz.
 
Radość
 
Jest i radość. Wyobrażasz już sobie tego dzieciaka: jak bierzesz go na ręce, jak się do ciebie uśmiecha, jak robi pierwszy krok, jak idziecie razem na spacer. Nie znasz go jeszcze, ale wiesz, że życie z nim będzie lepsze i ciekawsze. Mówisz do niego. Opowiadasz o swoich radościach i o tym, co go czeka na świecie. Idziesz ulicą i uśmiechasz się do siebie, bo nawet, jeśli nikt tego nie widzi, ty wiesz, że nosisz w sobie Tajemnicę.
 
A Jezus? Wyobrażasz sobie, że jest tuż obok, że pokazujesz Mu z radością swoje życie: nie po to, żeby cię sądził, ale żeby się z Nim podzielić wszystkim, co masz?
 
Rozmawiaj z Nim. Nie rano i wieczorem, ale w każdej chwili, kiedy coś przeżywasz. Opowiadaj mu o tym, co widzisz pięknego. Opowiadaj o tym, co cię męczy. I za każdym razem mów, jak małemu dziecku: że to wszystko nie ma znaczenia, bo i tak Go kochasz.
 
Porządek
 
Dziecko oznacza zmiany. Trzeba przygotować mu miejsce, kupić łóżeczko i wanienkę, przemeblować pokój, kupić milion drobnych i niezbędnych rzeczy. Potem jeszcze posprzątać, żeby kurzu nie było. I wszystkie niebezpieczne przedmioty zabezpieczyć, bo przecież wiadomo, że rośnie tak szybko, że potem możemy nie zdążyć. Wszystko musi być gotowe.
 
A Jezus? Czekając na Boże Narodzenie, robisz wielkie zakupy i porządki? Spieszysz się, żeby zrobić przedtem zaległy od lat remont kuchni albo kupujesz nową kuchenkę? To nie musi być złe – jeśli pamiętasz, że to nie na  remont czy kuchenkę czekasz. Że wszystko, co kupisz, ma służyć temu, żebyś był lepszy. Może się wtedy okaże, że kupisz mniej, bo to bez sensu?
 
Zrób porządny rachunek sumienia. Choćbyś miał przewertować kilkadziesiąt rachunków sumienia. Choćbyś miał godzinę klęczeć przed Najświętszy Sakramentem. A potem idź do spowiedzi. To najważniejszy porządek, który trzeba zrobić na Jego przywitanie. 
 
Niecierpliwość
 
Najpierw to niecierpliwość pełna entuzjazmu. Patrzysz na zdjęcia USG, słuchasz bicia jego serca i nie możesz się do czekać. Chcesz wziąć je na ręce. Chcesz zobaczyć, do kogo jest podobne, jakie ma oczy, jaki nos. Potem to niecierpliwość zmęczona. Jesteś zmęczona, ciężka, opuchnięta, poruszasz się z coraz większym trudem i nie możesz na siebie patrzeć w lustrze. Chcesz, żeby to się już wreszcie skończyło. Żeby już był kolejny etap, bo ileż można czekać?
 
A Jezus? Czujesz tę ociężałość, ten stan, kiedy jesteś przytłoczony codziennymi obowiązkami? Kiedy myślisz, że kiedyś potrafiłeś się modlić i z ufnością i entuzjazmem, a dzisiaj jakoś tak trudniej? Czujesz, że bardzo potrzebujesz, żeby coś cię z tego powszedniego marazmu wyrwało?
 
Zrób sobie święto z czekania, takie preludium wielkiego święta. Zapal adwentowy wieniec. Odliczaj dni adwentowym kalendarzem, nawet jeśli już dawno nie jesteś dzieckiem.
 
Bez pośpiechu
 
Rozsądek zwycięża nad zmęczeniem. Tak naprawdę wcale nie chcesz, żeby urodziło się wcześnie. Drżysz na każdy najmniejszy skurcz, bo wiesz, że każdy dzień pod Twoim sercem zwiększa szanse na jego przeżycie. Rozumiesz, że dopóki nie przyjdzie właściwy czas, lepsze jest czekanie niż spotkanie.
 
A Jezus? Nie przyspieszasz Jego narodzenia? Nie za wcześnie chcesz poczuć „klimat świąt”? Poczekaj. Doświadczaj czasu. Nie włączaj kolęd. Nie jedz pierników. Nie ubieraj choinki. I dom niech czeka zdobiony adwentowym fioletem, a nie kolorowymi światełkami. Niech świętowanie wybrzmi w pełni, kiedy przyjdzie jego właściwy czas.
 
Drugi człowiek

Nie chcesz być sama. Szukasz innych, którzy też czekają na swoje dziecko. Piszesz na forach w internecie albo przynajmniej je czytasz. Sięgasz po książki. Słuchasz rad mam, babć i koleżanek, które już mają swoje dzieci. To ci daje poczucie bezpieczeństwa, pozwala oswoić lęk przed nieznanym, daje praktyczną wiedzę, która już za chwilę ci się przyda.
 
A Jezus?

Nawet Maryja, gdy na Niego czekała, poszła do Elżbiety. Idź do drugiego człowieka. Idź do tego, który ci powie, co dalej, żeby nie zmarnować Boga, który przyjdzie w Twoje życie. Idź na rekolekcje, na dzień skupienia. I idź do człowieka, który cię potrzebuje. Nie przegap kogoś, kto pozornie otoczony jest tłumem znajomych, a święta zamierza spędzić sam nad talerzem kapusty. Nie czekaj. Szukaj ludzi, z nimi jest łatwiej!
 
Monika Białkowska
Przewodnik Katolicki 48/2017