To jest taki paradoks modlitwy, adoracji, bycia i trwania przy Jezusie i dla Niego. Po pierwsze dając wtedy siebie, jeszcze więcej otrzymujemy. Bóg oczyszcza nasze serca, umacnia je, by bardziej być dla innych. A więc adorując, i słuchając Jezusa zmienia się nasze patrzenie na świat, na rzeczywistość. Zaczynamy patrzeć tak jak On. Tak klarownie i przejrzyście, a jednocześnie z miłością i miłosierdziem wobec drugiego człowieka.
Wszyscy mamy charyzmaty. Otrzymaliśmy je wraz z chrztem. W Dokumentach z Malines czytamy: Bez Ducha i jego charyzmatów nie ma Kościoła. Jeśli Duch i Jego charyzmaty należą do Kościoła, należą również do natury życia chrześcijańskiego, w jego wspólnotowym i indywidualnym wymiarze. Wielość charyzmatów w ciele Chrystusa leży u podstaw Kościoła i oznacza, że nie istnieje chrześcijanin bez charyzmatów.