logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Ks. Marek Starowieyski
Baśnie czy teologia w obrazach?
List
 


Baśnie czy teologia w obrazach?

Czytelnik żywotów świętych, szczególnie starożytnych i średniowiecznych, spotyka się z dziesiątkami, a nawet z tysiącami cudów. Czyta je z niedowierzaniem właściwym sceptykowi naszego wieku, traktując je z przymrużeniem oka jako pewnego rodzaju skansen religijny. Nie wierzy, że mogły się one przydarzyć, ani, tym bardziej, że zaistniały. Obydwie wątpliwości stwierdzenia są naiwne i to z zupełnie różnych powodów.

Cuda i sceptycy

Czy naprawdę nie mogły się one przydarzyć? Mogły, przynajmniej w wielkiej liczbie przypadków. Nasz sceptyk bowiem z irracjonalnym oporem nie przyjmuje do wiadomości, że w czasach współczesnych mają miejsce cuda, najbardziej fantastyczne: temu, kto nie wierzy, polecam jakikolwiek życiorys libańskiego świętego Gabriela Charbel czy św. Ojca Pio. Cuda te są potwierdzone przez setki świadków współczesnych, którzy je widzieli lub ich doznali, co można wyczytać z akt ostatnio beatyfikowanych i kanonizowanych błogosławionych i świętych, a zostały gruntownie sprawdzone przez wścibskich do granic przyzwoitości lekarzy Kongregacji do Spraw Świętych. Ale o nich z zażenowaniem milczy prasa, także katolicka, z obawy, by nie zostać posądzonym o niepostępowość, naiwność, staroświeckość, fundamentalizm, itd.- że użyję tego współczesnego dziennikarsko-teologicznego bełkotu.

Tak nastawiony sceptyk wie, że cudów nie ma i być nie może. Zabiera się więc do lektury życiorysów świętych z uczuciem, z jakim oglądamy prymitywne świątki, nie bez wzruszenia wspominając swoje dziecinne modlitwy do aniołka czy św. Mikołaja.
Ale współczesny sceptyk ma jeszcze jeden poważny brak: jest realistą i nie tylko rozumie, ale i nie chce rozumieć języka symbolu, który przez lata był korzeniem i spoiwem świata myśli europejskiej (i czy tylko?). Symbol bywał dla ludzi ówczesnych bardziej realny niż otaczający świat materialny i stanowił jego osnowę, był kluczem do jego rozumienia. Alegoria, symbolika powraca stopniowo, choć bardzo wolno do świata wyposzczonego latami tak zwanej naukowości i racjonalizmu, które, mimo początkowych zasług, zwolna wyjałowiły myśl europejską.

To powiedziawszy można przystąpić do sprawy cudów.

Cuda, opisane w życiorysach świętych, były możliwe, choć ich weryfikacja historyczna jest obecnie bardzo trudna, o ile w ogóle możliwa. Nie traktujmy jednak ówczesnych ludzi jako naiwnych przygłupów, którzy nic nie rozumieli i w swej naiwności we wszystko wierzyli. Cuda spotykały się z sprzeciwem ówczesnych sceptyków, przekonywały lub nie (podobnie jak dziś) i były w jakiś sposób weryfikowane przez ich odbiorców, choć dziś ta weryfikacja często nam się wymyka. Co innego, że były epoki, które szczególnie pasjonowały się cudami, ale czy i dzisiaj tak nie jest?
A więc po pierwsze, cuda miały miejsce, nie można ich wykluczyć, choć bardzo trudno zweryfikować, które z "cudownych" wydarzeń były nimi naprawdę.

Ale cuda miały jeszcze inne znaczenie, symboliczne. Istniał bowiem specyficzny język cudów, którego trzeba się nauczyć, bo bez nauczenia się go teksty hagiograficzne stają się martwe.
Symboli jest wiele. Na przykład liczby, często używane w Biblii zazwyczaj wyrażają nie to, co my w nich widzimy. My widzimy w nich ilość. Ale jeśli Apokalipsa Janowa mówi o 144 000 opieczętowanych, to nie znaczy to bynajmniej, że ma ich być tylko tyle, a nie 144 001 lub 143999, ale że liczba zbawionych, czyli opieczętowanych jest ogromna. Dochodzi tu jeszcze znaczenie kombinacji świętej liczby dwanaście.

Podobnie rzecz ma się z cudami.

Czytamy w życiorysach Ojców pustyni o zwierzętach, które były im poddane, jak lew świętemu starcu Gerazimowi, dowiadujemy się o mnichu, który na rozkaz swojego mistrza podlewał tak długo suchą gałąź na pustyni, aż zakwitła. Baśnie? Nie, po prostu twierdzenia teologiczne wypowiedziane poprzez obrazy. Spalona pustynia to symbol jałowości mocy szatana, na którą wychodzą mnisi, aby go tam pokonać. I oto królestwo szatana staje się, na skutek ich działalności, nowym rajem (neos paradeisos), gdzie podobnie jak w raju, opisanym w Księdze Rodzaju, cała przyroda jest posłuszna człowiekowi. Ten nowy świat na pustyni zapoczątkowała świętość mnichów. Kij, który zakwitł jest paradoksalnym symbolem siły, pokory i posłuszeństwa, tak jak ewangeliczny obraz wiary, która przenosi z miejsca na miejsce góry (tu nie mogę się powstrzymać, by nie zachęcić Czytelników do lektury złośliwej satyry B. Marshala "Cud Ojca Malachiasza" i zobaczenia, co wynikło z dosłownego zrozumienia tego wiersza Ewangelii!).

Są jeszcze inne sposoby odczytania opisów hagiograficznych. Znajdujemy np. opis świętego, który nosi odzież z wełny wielbłądziej i je miód dziki - znaczy to: jest podobny do Jana Chrzciciela. Kruki przynoszą mu chleb - jest nowym Eliaszem. Podobnie odczytujemy cuda dokonywane przez świętego a modelowane na opisach cudów Chrystusa - one mówią, że święty ten był tak ściśle związany z Chrystusem, że czynił cuda podobne do cudów swojego Mistrza. A więc często kluczem do zrozumienia tych cudownych wydarzeń jest po prostu Biblia.

Posiadamy liczne słowniki symboli liczb, rzeczy, atrybutów świętych. Jak bardzo potrzebny byłby słownik symboliki sytuacji teologicznych.
Pozostaje jeszcze sens historyczny cudów. Mówią nam bardzo wiele nie tylko o mentalności tamtych ludzi, ale i o wydarzeniach historycznych. Weźmy przykład mnichów. Ich żywoty często opisują cudowne uzdrowienia przez nich  dokonywane. Tu akurat mamy możność konfrontacji z innymi źródłami pisanymi i materialnymi. Zachowało się mnóstwo opowiadań na temat uzdrowień dokonanych przez mnichów, o ich szpitalach, leprozoriach, o zorganizowanych przez nich opieki lekarskiej. Kto wchodził na św. Krzyż od Słupi przechodził koło polany o nazwie Apteka. Jest ona świadectwem plantacji ziół leczniczych mnichów benedyktyńskich. Opis mnóstwa uzdrowień dokonywanych przez mnichów (niekoniecznie rzeczywistych cudów) jest odbiciem tej ich gorliwej działalności lekarskiej.
Cuda rozmnożenia chleba, rozmnażania jedzenia, spotykane w żywotach świętych, to nie tylko echo ewangelicznego rozmnożenia chleba, ale wskazanie na tę rzeczywistość, którą widzimy i dzisiaj w dziełach wielkich świętych współczesnych: św. Jana Bosko, Józefa Cottolendo czy bł. Alojzego Orione, którzy budowali nic nie posiadając i utrzymywali (i utrzymują) ogromne zakłady zdawszy się wyłącznie na Opatrzność. I dziś można więc nakarmić tysiące ludzi kilkoma chlebami i rybkami...

Oczywiście, istnieją również niemądre życiorysy świętych (mogę, niestety, przytoczyć ich sporą liczbę), których autorzy lubują się w opowiadaniu cudów, coraz fantastyczniejszych, (co ma być wabikiem dla czytelnika) i swoją głupotą przypominają niektóre ze współczesnych filmów o różnej maści supermenach.
Ale te dobre, piękne życiorysy świętych są lekturą dla inteligentnych, którzy mogą je czytać, ponieważ znają ich język. Co może zrobić niemądre odczytywanie języka obrazu, poetyckiego, symbolu niech świadczy spór o interpretację pierwszych trzech rozdziałów Księgi Rodzaju, wspaniałych i mądrych pełnych poezji hymnów - traktatów o świecie i człowieku, które na siłę odczytywano w kluczu przyrodniczym. Było to winą nie tylko przyrodników różnego autoramentu, którzy zabrali się do takiej interpretacji Księgi Rodzaju, ale i teologów, którzy dali się w to wciągnąć.

Utwory hagiograficzne trzeba czytać w tym języku i w tym kluczu, w jakim je pisali ich twórcy, szukać tylko tego, co oni chcieli powiedzieć, a nie przez nasze okulary i nasz sposób widzenia. I dopiero żywoty mnichów, "Złota Legenda" i inne dawne teksty o świętych, przepełnione cudownością zaczną do nas przemawiać mądrym językiem wiary.

Ks. Marek Starowieyski

 
Zobacz także
Louis Couëtte
„Mój mały Gerardzie, kto ci dał ten chleb?" – pyta mama Benedetta. „Taki mały chłopczyk!" – odpowiada jej Gerard. To już trzeci dzień z rzędu, jak mały chłopiec, który nie mówi, jak się nazywa, daje Gerardowi wyśmienity biały chleb. I trwa to przez miesiące. Jest rok 1733. Kiedy Gerard będzie miał 20 lat powie jednej z sióstr, że tym małym chłopcem był Jezus...
 
Louis Couëtte
Bezpłodność kojarzy się z problemem braku potomstwa, ale duchowo jest to problem bardzo obszerny. Tkwi w nim pytanie o owocność naszego życia. Jest to jeden z czynników pozornie niezwiązanych z płodnością biologiczną małżeństwa, jednak jest to pewien przejaw współczesnej kultury, w której człowiek nie wierzy, że jego życie ma jakiś głębszy sens...

Z ojcem Mirosławem Pilśniakiem OP, doradcą ruchu formacji dialogu małżeńskiego Spotkania Małżeńskie, członkiem Stowarzyszenia Mediatorów Rodzinnych w Warszawie oraz prezesem fundacji Sto Pociech rozmawia Jadwiga Knie-Górna
 
Krzysztof Pilch
Ostatnie rekolekcje Papieża bardzo szybko wydały owoce; jego śmierć wzbudziła smutek, ale również nadzieję i wiarę. Miliony ludzi pośrednio lub bezpośrednio wzięły udział w pogrzebie Ojca Świętego. To wtedy stacje telewizyjne całego świata pokazały pielgrzymów z transparentami Santo subito. Wyrażały one przekonanie, że Jan Paweł II przez całe życie szedł prostą drogą do nieba i tam też trafił po śmierci.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS