logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Andrzej Ahnert
Bohaterzy codzienności
wstań
 


Z chorymi współpracuję od 2000 roku, kiedy zostałem kapelanem szpitalnym. W naszym szpitalu jest oddział hematologiczny. Ludzie po przeszczepach są tacy sami jak my, a jednak inni. Inaczej patrzą na trudności dnia codziennego. Dla nich takie problemy jak zepsuty samochód czy spóźniony pociąg nie mają większego znaczenia. Dziękuję Panu Bogu za każdego pacjenta po przeszczepie, którego spotkałem na swej kapłańskiej drodze. Każdy z nich jest darem Najwyższego.

Zatrzymaj się
 
To, co kiedyś było bardzo ważne, zajmuje już inne miejsce gdzieś z tyłu. Piosenkarz Bogusław Mec w jednym z wywiadów powiedział: „(…) gdzie tak biegniesz. Zatrzymaj się i zastanów”.
 
W trakcie przeszczepu młoda dziewczyna zadeklarowała, że jeśli wszystko się uda, to wstąpi do klasztoru. Po pewnym czasie spotkałem ją i stwierdziła, że jest bardzo szczęśliwa. Najpierw cieszyła się po przeszczepie z kwiatów i drzew. Leżąc w pokoju, nie miała na nic siły. Po otrzymanym życiu widziała na nowo piękny świat. Teraz służy w klasztorze, pomagając dzieciom niepełnosprawnym. Od nowa realizuje się po przeszczepie.

Klucz do życia

Od ludzi po przeszczepach uczę się wiary, zaufania Panu Bogu oraz nadziei na lepsze jutro. Dzięki nim wiem, jak ważna jest miłość do Boga i do drugiego człowieka oraz cierpliwość i wytrwałość. Uczę się też od nich, że należy cieszyć się każdą chwilą życia i inaczej patrzeć na problemy dnia codziennego. Oni mają to coś, co nazywają kluczem do życia, który otwiera każde drzwi. Z kolei ich jakże często trudne i bolesne doświadczenia ciężkiej choroby niejednokrotnie udowodniły, że wiara w Boga, nadzieja zrodzona w sercach oraz głęboka modlitwa były, są i pozostaną dla nich największym przyjacielem życia.
 
I właśnie przebywając z tymi ludźmi, uczę się wciąż od nowa miłości już nie tylko do bliźniego, ale i do Boga. Dzięki Jego miłosiernemu sercu i nieogarnionej łasce, a także poprzez obserwowanie ludzi po przeszczepach i dostrzeganie, jak doskonale radzą sobie z trudnościami dnia codziennego, cierpieniem i różnego rodzaju bolączkami, jestem pełen podziwu dla ich miłości do najwyższego Stwórcy, hartu ducha i pędu życia. Można ich porównać do ziarenka wrzuconego w glebę, które zanim wyda piękny owoc, musi wpierw zapuścić korzenie i zakiełkować. A to wszystko dzieje się pod ziemią i jest niewidoczne dla ludzkiego oka. Dopiero po pewnym czasie, po przebiciu się przez hałdy ziemi nasionko wydostaje się na powierzchnię i tym samym zachwyca ludzkie serca. Analogicznie jest z ludźmi po przeszczepie: najpierw muszą pokonać samych siebie (chorobę), czyli moment zasiewu, następnie poddać się długotrwałemu i niejednokrotnie bolesnemu leczeniu (przebijanie się przez ziemię), aż wreszcie następuje moment opuszczenia kliniki i powrotu do „normalnego życia” (wzrastanie niczym kwiat otwierający na wiosnę swoje pąki, aby radować się narodzinami nowego świata).
 
Nienormalnie normalni
 
No właśnie – i tu pojawia się pytanie: Czy to życie jest faktycznie normalne? Z moich bacznych obserwacji, długotrwałych i wielogodzinnych rozmów z ludźmi po przeszczepie wysnuwam wniosek, że to nowe życie nie jest normalne! Wręcz przeciwnie, ci ludzie nigdy już nie będą „normalni”. Dlaczego? Bowiem są nadzwyczajni, wyjątkowi w swoim rodzaju, po prostu niepowtarzalni. Choroba i doświadczenia życiowe sprawiają, że stają się oni zupełnie nowymi ludźmi, od których wiele się można nauczyć, jeśli tylko się chce. A ja się uczę każdego dnia, podczas każdej rozmowy.
 
Doskonałym przykładem jest Kasia, którą poznałem w 2007 roku, kiedy to widząc cień człowieka, zastanawiałem się, jak potoczą się jej dalsze losy i czy jeśli dobry Bóg zawezwie ją do siebie, to kiedy się to stanie. Gdy ją widziałem, wiele pytań przychodziło mi do głowy, ale szczerze mówiąc, nigdy nie przeszło mi nawet przez myśl, że ta tak drobna i skryta istota ma w sobie tyle miłości do Boga i tak wiele jeszcze w życiu osiągnie.
 
Ostatnio gdy z nią rozmawiałem, w listopadzie 2012 roku, byłem pod wrażeniem, bo prawie wcale się nie zmieniła, wciąż drobna ciałem, ale majestatyczna duszą i sercem. Jest pełna życia i ciekawa świata. Tak wiele osiągnęła, pomimo że miało jej już nie być – tak osądzili lekarze w 2006 roku.
 
Nowa rodzina
 
Dzięki tym wszystkim latom przebywania z ludźmi po przeszczepie jestem bogatszy o nowe doświadczenia, nowe i owocne przyjaźnie – albowiem pomimo że są to ludzie z różnych stron świata, staramy się ze sobą kontaktować. W końcu tworzymy wyjątkową rodzinę – z serca, duszy i ciała – którą Bóg błogosławi.
 
Zatem nie pozostaje nam nic innego, jak tylko uczyć się i brać przykład z takich właśnie osób, jak śp. Bogusław Mec, śp. Agata Mróz, Kasia czy też wielu innych równie wspaniałych ludzi, którzy z własnej choroby uczynili błogosławieństwo

ks. Andrzej Ahnert

 
Zobacz także
ks. Marek Wójtowicz SJ
W liście apostolskim Jana Pawła II Salvifici doloris z 1984 r. jest rozdział zatytułowany Ewangelia cierpienia, w którym czytamy: Człowiek nie odnajduje sensu swego cierpienia na swoim ludzkim poziomie, ale na poziomie cierpienia Chrystusa. Równocześnie jednak z tego Chrystusowego poziomu ów zbawczy sens cierpienia „zstępuje na poziom człowieka” i staje się poniekąd wyrazem jego własnej odpowiedzi. 
 
o. Jerzy Zieliński OCD
W spotkaniu z cierpieniem człowiek zadaje dużo pytań. Są najtrudniejsze, a na trudne pytania nie ma łatwych odpowiedzi, często są nawet niemożliwe. Milczenie spowija przede wszystkim to najważniejsze pytanie: Dlaczego Bóg dopuścił cierpienie? Jest przecież wszechmocny. Wszelkie formy niedoskonałości, każdy fizyczny, moralny czy psychiczny ból przestałyby istnieć, gdyby tylko wypowiedział jedno: Chcę…, jedno: Niech się stanie… 
 
ks. Krzysztof Porosło
Kwestią sporną jest samo rozumienie szczęścia, gdyż słowo to – podobnie jak i słowo miłość – ma w świecie tysiące znaczeń, a może nawet i więcej, bo coraz częściej się słyszy, że każdy szczęście rozumie na swój własny, mniej lub bardziej szczęśliwy sposób. Zatem o jakim szczęściu będę pisał, kiedy spróbuję wskazać siedem (liczba doskonała, oznaczająca pełnię, harmonię i tym samym szczęście) kroków do jego osiągnięcia?
 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS