BÓG, KTÓRY BRUDZI SOBIE RĘCE
Łaska to słowo, którego używamy, by określić sposoby, za pomocą których Bóg pozwala ludziom przezwyciężyć to, co ich dzieli, i przywrócić bliskość. I Jezus pokazał nam tę łaskę, dotykając trędowatego.
Dotknięcie kogoś jest znakiem intymności. Jest często delikatne, współczujące To most nie tylko między ręką a ramieniem, ale także między sercem a sercem. Dotykamy ludzi, którzy nas obchodzą. Dotykamy tych, których lubimy. Dotykamy łudzi, by w trudnych chwilach utwierdzić ich w tym, że ktoś się o nich troszczy. Kiedy nasza przyjaciółka odbiera o północy telefon z tragiczną wiadomością i przybiega do nas po pociechę, to co robimy? Dajemy jej ramię, by się wypłakała, prawda? Nie udzielamy jej przemyślnych odpowiedzi na jej pytania o niesprawiedliwość życia. Nie mówimy jej, że „rozumiemy przez co przechodzi”.
Robimy jedną prostą rzecz. Korzystamy z mocy dotyku. Obejmujemy ją ramieniem, kiedy nam się wypłakuje, tak że – nawet jeśli nie dociera do niej nic innego – wie przynajmniej, że ktoś się o nią troszczy.
Jezus nie zachowywał dystansu wobec pogmatwanego świata, do którego wszedł, kiedy opuścił złote niebiańskie ulice dla brudnych wiosek Bliskiego Wschodu, wypełnionych do granic biednymi i rozżalonymi, uchodźcami i odrzuconymi. Jezus nie bawił się swoją niezmierzoną chwałą – raczej poświęcił siebie całkowicie temu, aby sprawić, że poniżeni poczuli, iż są dla Boga ważni.
„(...) nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi i rozmyślnie wyciągnął ręce i dotykał tych, których społeczeństwo odrzuciło” (Flp 2,6-7). I to prawda, że dla Jezusa ludźmi szanowanymi byli często ci brudni. Jezusa nie odpychał widok trędowatych, prostytutek i poborców podatkowych. To religijne elity, posiadające polityczną władzę, bogaci i potężni budzili Jego niechęć.
Dla faryzeuszy nie ma dobrego wytłumaczenia – to strażnicy prawdy, ale dawno temu przehandlowali miłość prawdy dla miłości władzy. Jezus spodziewał się, że ci, których społeczeństwo uznaje za „grzeszników”, żyj jak „grzesznicy”, ale musiał być mocno rozczarowany, że ci, którzy studiują Torę, są ślepi na swoją własną pychę i poczucie własnej prawości.
Potrzebowali oni Bożej łaski tak samo, jak grzesznicy, których chcieli kamienować.
Jezus nie dbał o to, by zaimponować ważnym ludziom. Był zbyt zajęty troską o ludzi zwyczajnych i nie potrzebował przyjaciół o wysokiej pozycji, by zmienić świat. I rzeczywiście, w końcu, ci na wysokich stołkach zamordowali Go, i czyniąc to, mimowolnie i bezwiednie, zbawili świat.
Co zdumiewające, łaska Jezusa jest dostatecznie delikatna i mocna, by zapewnić przebaczenie – nawet im.