logo
Wtorek, 23 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Ilony, Jerzego, Wojciecha – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Ks. Mariusz Pohl
Chodźcie i zobaczcie
Mateusz.pl
 


Dotrzeć do głębi prawdy

Św. Jan w swojej Ewangelii często posługuje się pewnymi symbolicznymi obrazami. Są one bardzo zwięzłe i proste, ale niezwykle bogate w treść. Gdy uda się przedrzeć przez wierzchnią warstwę „fabularną”, można dotrzeć do głębi prawdy objawionej przez nam Boga. Ale nie jest to zadanie łatwe: zwłaszcza dziś, gdy podatność człowieka na takie obrazowe, symboliczne treści bezwzględnie wykorzystała reklama, nadużywając i niszcząc naszą wrażliwość swoją nachalnością i przyziemnością. Zdobądźmy się jednak wspólnie na odrobinę analitycznego wysiłku, by wniknąć w głąb Ewangelii.

Pierwsi apostołowie poszli za Jezusem, kierując się świadectwem Jana Chrzciciela. Jan musiał niejednokrotnie mówić swoim uczniom o Mesjaszu – Baranku Bożym. Gdy teraz usłyszeli o przechodzącym obok Jezusie: oto On – natychmiast wykorzystali okazję i poszli za Nim. Było to trochę ryzykowne: przecież w ten sposób opuszczali swego dotychczasowego mistrza, by bez żadnej protekcji, rekomendacji ani gwarancji pójść do kogoś obcego. Ale im wystarczyło jedno słowo Jana, a Jan pogodził się z ich odejściem, bo przecież utracił ich dla Mesjasza.

Jezus przechodzi blisko nas

Jakże często dzisiaj Jezus przechodzi blisko nas, jak często mamy różne okazje, by się z Nim osobiście spotkać, a jednak brakuje nam tej odwagi i gotowości ryzyka, by pójść za Nim, by coś w swym życiu zmienić. Brakuje nam też zaufania do tych, którzy mówią o Jezusie. Dziś rolę św. Jana Chrzciciela, który wskazał i świadczył o Jezusie, pełni Kościół. Jego świadectwo jest w całej pełni wiarygodne i prawdziwe, ale jakby trochę mało przekonujące. Cóż, Kościół będzie pewnie musiał się trochę zastanowić, w czym jest za mało podobny do Jana Chrzciciela, ale to już inny temat.
 
Dalej wypadki potoczyły się z zadziwiającą prostotą, spokojem i zwyczajnością. Jezus ich zauważył, choć już wcześniej wszystko o nich wiedział, i spytał: Czego szukacie? Co jest waszym pragnieniem, celem w życiu? Och, jak bardzo by się przydało, by ktoś nam dzisiaj postawił takie pytania! Wszyscy przecież za czymś gonimy, gorączkowo zabiegamy o różne względy, latamy wręcz to za jednym, to za drugim, a tak rzadko wiemy, o co nam właściwie w życiu chodzi i czemu, lub komu, chcemy to życie poświęcić. Dlatego tyle w nas niepokoju i rozpaczy, bo nie widzimy celu i kierunku, który dałby nam nadzieję i poczucie, że życia nie marnujemy.

Odpowiedź uczniów była także prosta i zwyczajna: chcielibyśmy wiedzieć, gdzie mieszkasz. Bardzo skromny początek, jak na Kościół. Wielkie dzieła na ogół mają skromny początek. Bo wielkie dzieła nie zależą od człowieka, lecz od Boga, który wybiera sobie pokornych współpracowników. Nie robią oni szumu i zamieszania wokół swojej osoby, lecz cicho i wytrwale pracują na rzecz celu, który im przyświeca. Zapewne miejsce pobytu Jezusa było równie zwyczajne i skromne, jak całe to wydarzenie, ale w tym, co uczniowie tam zobaczyli, musiała być obecna jakaś prawda i autentyzm, skoro dali się jej porwać. Od tego momentu zaczęli zdobywać ludzi dla Jezusa.

Znaleźliśmy Mesjasza!
 
Robili to w sposób niezwykle prosty. Mówili: znaleźliśmy Mesjasza! Chodź i zobacz, przekonaj się sam! Tylko tyle. Nie używali żadnych nadzwyczajnych argumentów, nie czynili obietnic, nie kreślili żadnych planów ani atrakcyjnych wizji, lecz tylko przyprowadzali uczniów do Jezusa. Resztę zostawiali Jemu. To była nadzwyczaj dobra i skuteczna metoda: pozostawić wszystko Jezusowi! Przecież Kościół to Jego dzieło, to Jego „interes”, więc komu będzie bardziej zależało, na powodzeniu i sukcesie? A z drugiej strony, któż lepiej potrafi zatroszczyć się o „ruch” w tym interesie, jak nie Jezus?
 
Ile razy Kościół się tą metodą posługiwał, tyle razy nie narzekał na brak wiernych. Kiedy zaś zbyt postawił na swój autorytet, na przywiązanie, na ziemskie wpływy, na władzę, koniunkturę itp. – tyle razy wpadał w tarapaty. Lekcja zawarta w tej ewangelii jest aktualna po dziś dzień. Warto ją sobie dobrze przyswoić.
 
ks. Mariusz Pohl
 
Zobacz także
Marcin Gałka SJ
Ze spotkania z objawiającym się Bogiem w Biblii nikt nie wychodzi nieobdarowany. Różne są jednak owoce obcowania ze słowem Bożym. Czasem po takiej lekturze Pisma Świętego rodzi się okrzyk radości, podobnie jak w sercach uczniów idących do Emaus: Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał? (Łk 24, 32). 
 
Dorota Korwin-Piotrowska
Samotność jest jak cisza – może zmierzać do ludzi albo od ludzi. Z samotnością, jak z ciszą, czasem trudno się pogodzić, a czasem nie można się bez niej obejść. Poza tym samotność, niczym cisza właśnie, może być po prostu niezauważalnym tłem – jako część egzystencji i zarazem forma komunikacji z samym sobą i światem. Jednak może być także wyróżniającą się na tle codzienności figurą, znakiem domagającym się rozpoznania – gdy zaczyna być dostrzegalna, doskwiera, burzy relacje. Samotność nie ma jednego, obiektywnego wymiaru, bywa warunkiem, ale i zagrożeniem duchowego zdrowia. 
 
Zdzisław J. Kijas OFMConv
Jest szczególnym rysem jego świętości. Czyni jego przesłanie niezwykle aktualnym i potrzebnym. Stanowi model i wzór dla duchownych: osób zakonnych i kapłanów. W okresie kryzysu ojcostwa Święty Pio – pełen ojcowskiej miłości – ukazuje jego duchową wartość ojcostwa i jednocześnie obfite owoce.  
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS