logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Tomáš Halík
Chrześcijanie – sól Europy?
Więź
 


Ale właściwie co powstaje w przestrzeni dawnego dwubiegunowego systemu świata i na gruzach totalitarnych systemów, które przez dziesiątki lat moralnie korumpowały swoich obywateli?

Globalna arena staje się miejscem mobilizacji ponadnarodowych niepaństwowych aktorów – znajdziemy tam nowe socjalne ruchy, zabiegające o prawa człowieka, ochronę naturalnej przestrzeni życia albo o „globalizację z ludzką twarzą”, a dalej – dziś coraz częściej – najróżniejsze ruchy protestacyjne, a także ponadnarodowe, połączone ze sobą, organizacje kryminalne i terrorystyczne. Globalny rynek jest także miejscem nieprzejrzystych ekonomicznych transakcji i korupcji. Polityczna rola niepaństwowych organizacji i obywatelskiej sieci rośnie proporcjonalnie wraz z kryzysem klasycznej demokracji. Polityka traci swą wiarygodność nie tylko z winy stale objawiających się korupcyjnych skandali polityków czy poprzez swoje bliskie związki z biznesem. Istotne decyzje nie są podejmowane w organizacjach, w których ludzie są demokratycznie wybierani, ale w przez nikogo niewybieranych ponadnarodowych korporacjach ekonomicznych. Małe grupy, zwłaszcza młodych ludzi („pokolenie Facebooka”), są dzisiaj w stanie błyskawicznie zorganizować masowe, czasami nawet o światowym zasięgu wspólnotowe akcje. Są one dużo bardziej elastyczne niż ociężałe demokratyczne instytucje, takie jak partie czy parlament. Dzisiaj trudno odgadnąć, jakie owoce przyniosą te alternatywne siły na scenie politycznej. W świecie arabskim na przykład oczywiście przyczyniły się do upadku reżimów, które nie były elastyczne; ale już nie potrafiły wyraźnie wesprzeć wprowadzenia demokratycznej alternatywy. Podobnie jak ciężko by było doszukać się w światowych protestach młodych skierowanych przeciwko współczesnemu kapitalizmowi realnej propozycji rozwiązania obecnego kryzysu.

Dotychczasowe, klasyczne postacie demokracji funkcjonowały w ramach państw narodowych. Lecz znaczenie państw narodowych szybko upada w konsekwencji tego, że polityka znalazła się w jarzmie ekonomii i niedającego się zatrzymać procesu globalizacji ekonomicznej, wyraźnie wyprzedzającego proces politycznej integracji.

Dla zobrazowania podam jedno z następstw przeżywanej dziś w Europie unii. Jeśli Europa miałaby stawić czoła kryzysowi ekonomicznemu, powinna się bardziej zjednoczyć ekonomicznie, lecz także politycznie – a okazuje się, że do tego zjednoczenia wiele narodów europejskich nie jest przygotowanych kulturowo, moralnie i ze strony psychologicznej. Ta sytuacja przypomina mi opowieść z czasów kolonizacji Ameryki. Indianie, którzy byli przewożeni ze starych do nowych miejsc zamieszkania, żądali chwili na odpoczynek, na przerwę i mówili wtedy: „Nasze ciała są już prawie w tych nowych miejscach osiedlenia, ale nasze dusze są stale w tych starych wioskach. Musimy poczekać na nasze dusze”. Jednak my nie możemy tylko pasywnie czekać, lecz trzeba podejmować wiele ważnych kroków.

Dawać duszę czy troszczyć się o duszę?

Zjednoczona Europa zakłada istnienie europejskiego demos – lecz wytworzenie takiej wspólnoty nie może się odbyć tylko środkami administracyjnymi ani nie powstanie ona jako mechaniczna „nadbudowa” procesu ekonomicznego. Elementy takie jak wspólna waluta oczywiście w znaczący psychologiczny sposób pomagają procesowi zjednoczenia, ale same w sobie nie wystarczą. Europa nie jest w podstawowym znaczeniu pojęciem geograficznym, lecz kulturowym. Integracja europejska nie może pozostać na poziomie polityczno-administracyjnym. Trzeba wytworzyć duchową przestrzeń, w której naturalna różnorodność prowadzić będzie do wzajemnego poszanowania, komunikacji i kompatybilności, a nie do zniwelowania czy niszczycielskich konfliktów. Potrzebne są nowe moralne wizje dla Europy, nowe źródła duchowej i moralnej inspiracji.

W poprzednich latach wielokrotnie krytykowałem hasło ulubione w wielu kręgach katolickich: „dać Europie duszę”. Rozumiem, że było wypowiadane w dobrej wierze. Ale takie sformułowanie wydawało mi się jednak obraźliwe dla całego bogactwa europejskiej kultury (czyż Europa jest bez ducha?), jak również naiwne i aroganckie (kto ma możliwość i prawo „dawać duszę”?). Jeśli ktoś mówi „duszę”, a ma na myśli ideologię – czyli religię zamienioną w doktrynę polityczną – proponuje kamień zamiast chleba. Nie dziwię się więc reakcji europejskich liberałów na wysiłki konserwatywnych chrześcijan, inspirowanych w sposób oczywisty amerykańską religijną prawicą, starających się ogłosić „kulturową walkę” przeciwko europejskiemu liberalizmowi i stawiać Unii Europejskiej za wzór ideał „chrześcijańskiej Europy”, wytworzony przez nostalgiczny sen późnego romantyzmu.

Tędy naprawdę droga nie prowadzi. Kościół był zawsze globalnym graczem w europejskiej przestrzeni, ale dziś nie można nie dostrzegać rzeczywistości, że Kościół już tutaj nie jest graczem ani jedynym, ani najsilniejszym. Potrzeba pokory i odwagi prowadzącej ku prawdzie. Kościół nie może zachowywać się jak lobbystyczna organizacja między wieloma innymi podobnymi. Kościół raczej miałby upodabniać się do tego, co było wielkim darem w Europie w średniowieczu – do uniwersytetu. Uniwersytet był wspólnotą – życia, nauki i modlitwy – gdzie prawda była poszukiwana w medytacji, w wolnej dyskusji, ważna była formuła: contemplata allis tradere. W taki sposób Kościół miałby być szkołą, w której poszukuje się odpowiedzi na skomplikowane pytania naszych czasów. To poszukiwanie zakłada wspólnotę szacunku i wzajemnego wsłuchania się w tych, którzy są poza widzialnymi granicami Kościoła. Miałaby to być nie tylko szkoła idei, ale też szkoła życiowych postaw i cnót.
 
Zobacz także
Kajetan Rajski
„Rok Wiary, Rok Wiary, Rok Wiary…” – słyszeliśmy ten termin w przeciągu ostatniego roku setki, jeśli nie tysiące razy. Odmieniany przez wszystkie przypadki, analizowany w wielu książkach i artykułach, rozpracowywany w trakcie homilii i kazań. Dla wielu – niestety – pozostał w sferze czysto oficjalnej. Jak Kościół poradził sobie z obchodami tego Roku? Co było w nim rzeczywiście ważne?
 
 
ks. Jacek Stefański
Stojąc przed płonącym krzewem, Mojżesz usłyszał, że Pan pragnie go posłać znów do Egiptu. Według Bożego planu najpierw miał się udać do faraona, aby zażądać wypuszczenia Izraelitów na wolność. Następnie miał wyprowadzić naród wybrany z Egiptu w drodze do ziemi obiecanej. Jednak Mojżesz nie chciał podjąć tych zadań. Stwierdził, że jako osoba mało znacząca nie nadawał się do takiej misji... 
 
Wacław Oszajca SJ

Wspólnym mianownikiem dla skrajnych klerykałów, antyklerykałów, postklerykałów, postantyklerykałów i post-post-jednych, drugich i trzecich jest zawężenie horyzontu ludzkiego życia do doczesności. Oczywiście, chcąc jaśniej przedstawić tę kwestię, przerysowuję. W poezji, w ogóle w sztuce, taki zabieg nie powinien dziwić. Kogo zatem należy się bać? Mówiąc najkrócej, siebie samego. Trzeba się bać, żeby nie być duchem, jak mówi poetka. A jeśli już się tak przeduchowimy, to znaczy po sklerykalizowaniu oderwiemy od ziemskiego padołu, dobrze będzie, jeśli ktoś sprawi, że znowu zaczniemy „wywoływać żywych”.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS