logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Dominik Jarczewski OP
Co to będzie za Dziecię?
Miesięcznik W drodze
 


To, że pasterze jako pierwsi dowiadują się o narodzinach Zbawiciela, oznacza, że Jezus przychodzi w sposób szczególny właśnie do takich ludzi. Do tych najsłabszych, kalekich, do tych, którzy wcale nie należą do najpobożniejszych. Z siostrą Judytą Pudełko PDDM rozmawia Dominik Jarczewski OP
 
Prologiem historii Jezusa jest dobrze znana scena zwiastowania. Czym wyróżniła się Maryja, że anioł przyszedł akurat do niej?
 
Niewiele o niej wiemy. Skoro była zaręczona z Józefem i przygotowywała się do zamążpójścia, mogła mieć, zgodnie z panującym wtedy zwyczajem, 12–13 lat. Pozornie niczym się nie wyróżnia spośród innych dziewcząt mieszkających w Nazarecie. Ciekawe jest też to, że Nazaret wcześniej w ogóle nie pojawia się na kartach Biblii.
 
Nawet przez jakiś czas powątpiewano w jego historyczne istnienie…
 
To prawda. Dopiero szczegółowe badania archeologiczne, przeprowadzone w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku, wykazały istnienie osady na tym terenie w czasach Jezusa. Dotąd poza świadectwem ewangelistów nie mieliśmy innych dowodów. Ewangelista pokazuje w ten sposób, że Pan Bóg przychodzi do bardzo zwyczajnych ludzi. Wiąże się z osobami, które nie wydają się niczym wyróżniać. Pozory jednak mylą – anioł nazywa tę niepozorną dziewczynę kecharitomene
 
Pełną łaski…
 
Czyli osobą, na którą ta łaska została wylana w sposób niezwykły i jedyny w swoim rodzaju, czego skutki trwają cały czas. Już ten tytuł wskazuje, że Maryja nie jest taką zwyczajną dziewczyną.
 
Jej reakcja na słowa anioła sugeruje, że nie jest świadoma swojej niezwykłości.
 
Zupełnie nie ma o tym pojęcia. Jest bardzo skromna. Uważa siebie za osobę mało znaczącą i wszystko, co się dzieje w jej życiu, przypisuje Bogu. O tym, że w szczególny sposób została wybrana i obdarowana przez Boga, mówią nam inne osoby: Józef, Elżbieta, która nazywa ją „matką Pana”, pasterze, mędrcy, w końcu starzec Symeon. Wszystkie te elementy będą się układały w życiu Maryi w swoistą mozaikę i będą pokazywały, że to, co się zaczęło w Nazarecie, to, co usłyszała z ust anioła, jest prawdą i że rzeczywiście została zaproszona do niezwykłej misji.

To bardzo ważne dla naszego przeżywania wiary. Czasem chcielibyśmy otrzymać taki jeden, wyraźny znak i na nim wszystko zbudować. Tymczasem przykład Maryi pokazuje, że owszem, jest ten pierwszy impuls, ale potem zostaje on potwierdzony całą konfiguracją znaków, które dopiero razem utwierdzają ją w wierze.
 
Maryja stanowi wzór dla całego Kościoła. Jej „tak” jest furtką na początku wędrówki wiary. Co ważne, tę wiarę Maryja też musiała pogłębiać. Choć była bez grzechu, niepokalanie poczęta, musiała nieustannie wzrastać w swojej wierze. Tym bardziej że to, czego doświadczyła, było jedyne w swoim rodzaju. Do tej pory bowiem nigdy wcześniej nie zdarzyła się tak niezwykła ingerencja Boga w historię Zbawienia.

To niesamowicie radosne spotkanie, ale anioł odchodzi, a Maryja zostaje w ciąży, bez męża – niewesoła sytuacja…
 
Możemy zadać pytanie, dlaczego Pan Bóg tak to dziwnie sobie wymyślił. Chociaż Maryja jeszcze ostatecznie nie mieszkała ze swoim mężem, to była już zaręczona, czyli przynależała prawnie do przyszłego męża.
 
Mogła go już zatem zdradzić…
 
Mogła. W okresie rocznego przygotowania, między zaręczynami i zaślubinami, każda ze stron była do czegoś zobowiązana. Mężczyzna powinien w tym czasie zbudować dom albo zasadzić winnicę. Udowadniał w ten sposób rodzinie panny młodej, że może być dobrym mężem i ojcem. Natomiast narzeczona musiała w tym okresie bezwzględnie zachować dziewictwo – aż do momentu przeprowadzki do domu pana młodego. A Maryja była jeszcze przed taką przeprowadzką.
 
Pyta anioła: Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?
 
To pytanie można interpretować na dwa sposoby. Ojcowie Kościoła (szczególnie św. Augustyn) tłumaczyli, że Maryja chciała w swoim życiu zachować dziewictwo. Jest to o tyle problematyczne wyjaśnienie, że w czasach Maryi dziewictwo nie było ideałem. Ideałem było macierzyństwo i stąd też taka myśl mogła się wydawać dziwna. Jednak trzeba też wziąć pod uwagę, że Maryja była w sposób niezwykły obdarowana przez Boga i więź z Nim przeżywała w sposób o wiele głębszy niż inne izraelskie dziewczęta. Była wypełniona łaską Bożą, stąd mogła myśleć o tym, by całe swoje życie poświęcić Panu Bogu.
 
Istnieje też druga odpowiedź. Maryja zadaje sobie pytanie: Jak ja teraz pocznę dziecko, skoro jestem właśnie w tym czasie, kiedy absolutnie nie mogę tego zrobić? Skąd się to dziecko weźmie? Ja i mój narzeczony dopiero przygotowujemy się do małżeństwa. Jak Pan Bóg zadziała w tej sytuacji? Czy On przekroczy te wszystkie prawa, którymi ja, jako wierna Izraelitka, jestem związana? Tu jest właśnie ta niezwykła otwartość Maryi – stawia pytania, uczy się współpracy z Bogiem.
 
Józef, człowiek sprawiedliwy, postanawia postąpić honorowo i oddalić Maryję. Na czym to miało polegać?
 
Małżeństwo było kontraktem prawnym zawieranym zazwyczaj między rodzicami panny młodej i pana młodego. W pewnym momencie ciąża Maryi wyszła na jaw i Józef, który ją kochał, nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć. I tu znów mamy dwie możliwości. Maryja mogła wtajemniczyć Józefa w rzeczywistość Bożego planu i on mógł się zwyczajnie przerazić. No bo kto czuje się na siłach, by zostać przybranym ojcem Syna Bożego? Dlatego Józef postanowił się wycofać, czyli anulować kontrakt małżeński. Istnieje też druga możliwość, że Maryja nic nie powiedziała Józefowi, a on przypuszczał, że wybrała sobie innego mężczyznę. Oddalenie Maryi w takiej sytuacji byłoby czynem więcej niż honorowym. W mentalności semickiej, jeśli narzeczona czy żona zdradzała, traktowano to jako wielką plamę na honorze mężczyzny. Józef wybrał dobro Maryi. Oddalenie znaczyłoby tyle, co powiedzenie: Bądź szczęśliwa z tym, którego kochasz i którego dziecko nosisz. Chciał jej ofiarować wolność wyboru, ale na szczęście w tym momencie zainterweniował Pan Bóg, wskazując mu właściwą drogę.
 
1 2 3  następna
Zobacz także
rozmawa z o. Andrzejem Kamińskim
Na pewno istnieją trzy poziomy, na których może się rozwijać powołanie. Pierwszy – przemienia do świętości. Drugi wiąże się z wyborem stanu, a na trzecim poziomie rozwijamy nasze talenty. Nie powinniśmy patrzeć na powołanie jak na predestynację: mogę robić tylko to, a inne rzeczy nie. Powołanie to spotkanie z Bogiem...
 
Marek Kita

Pytany, co prowadzi do absolutnej i ostatecznej pełni życia, Chrystus zaprasza do osobistego rozpoznania, co jest sednem przekazu Pism. Zaprasza do dialogu głębi serca z głębią Miłości (por. Ps 42,8), której Duch wykracza daleko poza literę mówiących o niej Ksiąg (por. 2 Kor 3,6). Skoro zgodnie ze starohebrajską metaforą pozostajemy obiektem życzliwej troski Boga, „owcami Jego pastwiska” (por. Ps 100,3), to drzemie w nas zdolność do wychwycenia Bożych natchnień: „owce idą za Nim, bo znają Jego głos” (J 10,4). 

 
o. Albert Wach OCD

Upomnienie braterskie jest jednym z najtrudniejszych zadań ucznia Chrystusa. Być może nawet — jeśli wierzyć świętym — jest zadaniem najtrudniejszym. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus powiedziała wprost: „Co mnie najwięcej kosztuje, to zwracanie uwagi na błędy [...]. Wolałabym sama być tysiąc razy upomniana, niż upominać innych” (Rps C, 23r).

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS