logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Stanisław Wysocki OC
Czy śmierć boli?
List
 


z o. Stanisławem Wysockim, karmelitą, kapelanem szpitalnym,
rozmawiają Marta Wielek i Anna Dąbrowska
 
 Jakiś czas temu przygotowywaliśmy numer LISTU, w którym szukaliśmy recepty na „ból życia". Ojciec pracuje w miejscu, gdzie z jednej strony, bardzo mocno doświadcza się tego, że życie boli, a z drugiej, nieustannie styka się ze śmiercią. Czy śmierć też boli?
 
Rozumiem, że mam odpowiadać na wasze pytania nie z punktu widzenia teologii, ale na podstawie moich doświadczeń związanych z pracą kapelana?
 
A dlaczego Ojciec to rozdziela?
 
Odpowiem wam historią, która zadecydowała o tym, czym się teraz zajmuję. Po dziesięciu latach wykładów teologii moralnej zrobiłem sobie rok przerwy i pojechałem do Rzymu, żeby się dokształcić. Aby zarobić na swoje utrzymanie, zostałem kapelanem w jednym ze szpitali. Miało to być takie tymczasowe zajęcie. Którejś nocy zawołano mnie do starszego pana, mniej więcej osiemdziesięcioletni ego. Pamiętałem go, bo codziennie przyjmował Komunię św., a to na Zachodzie ewenement. Przyszedłem trochę zdenerwowany, bo była druga w nocy, czas najlepszego snu. Powiedział wprost: „Ojcze, pomóż mi umrzeć". Poczułem się tak, jakby ktoś przyłożył mi pałą. Jak mam mu pomóc? Co powiedzieć? Co robić? Usiadłem i zacząłem: „Przyjmujesz Komunię, jesteś w stanie łaski uświęcającej, nie masz o co się martwić...". A on na to: „Nie, nie". Ciągnąłem dalej: „Sakrament chorych też przyjąłeś...". „Nie, nie o to chodzi". „No to może się pomodlimy" - rozpaczliwie próbowałem coś zrobić, na coś się przydać. Wtedy chwycił moją dłoń i powiedział: „Posiedź przy mnie i potrzymaj mnie za rękę". Siedziałem więc i nie odezwałem się już ani słowem. W mojej głowie jednak się gotowało: „No, proszę, moralisto - pomyślałem - powiedz teraz coś temu staruszkowi. Taki jesteś mądry z twoimi doktoratami i książkami? On ma gdzieś twoją wiedzę, twoje poglądy na sens cierpienia, on chce tylko nie być sam...". Wkrótce zasnął, bardzo spokojnie. Przez sen trzymał mnie jeszcze za rękę, potem jego uścisk trochę się rozluźnił. Zapadł w głęboki sen, więc wstałem, jeszcze go pobłogosławiłem i wyszedłem. Nazajutrz dowiedziałem się, że już się z tego snu nie obudził.
 
To był punkt zwrotny w moim życiu. Stwierdziłem, że nie potrafię być jednocześnie naukowcem i kapelanem. Albo jedno, albo drugie. I tak chwilowe zajęcie przeciągnęło się już na siedemnaście lat. Wolę więc mówić o tym, co widziałem, niż o tym, co przeczytałem.
 
W takim razie prosimy o odpowiedź kapelana: czy śmierć boli?
 
Raczej nie. Po tylu latach pracy mogę powiedzieć, że tysiące ludzi umarło mi na rękach albo gdy się obok nich modliłem, albo kiedy udzielałem im sakramentu namaszczenia chorych. Wśród nich były może dwie lub trzy osoby, po których widać było, że odchodzą w bólu. Pamiętam pewnego czterdziestoletniego mężczyznę; umierał na raka. Odchodził świadomie niepojednany z Bogiem, ale też niepogodzony z własnym życiem i z jego nieuchronnie nadchodzącym końcem. Całym sobą bronił się przed świadomością rychłej śmierci i odrzucał ją ze złością; ten stan trwał do końca.
 
Zmarł bardzo gwałtownie, aż przykro było patrzeć. Oczywiście nie mam pewności, ale jako patrzący z boku mógłbym powiedzieć, że jego śmierć bolała. Zazwyczaj jednak jest inaczej. Ludzie, których odwiedzałem przez ostatni tydzień ich życia, często dusili się, męczyli, a w pewnym momencie wszystko się wyciszało, uspokajało, jakby miała nastąpić poprawa... I wtedy umierali. Dlatego myślę, że nie było wiele przesady czy naiwności w tym, jak św. Franciszek nazywał śmierć. To rzeczywiście „siostrzyczka", bo przychodzi z łagodnością czy nawet z czułością.
 
Czas poprzedzający jej przyjście bywa jednak nawet bardzo bolesny. Obserwowałem to wiele razy. Taki ból duszy.
 
Ból duszy? Co Ojciec ma na myśli?
 
Ból fizyczny sygnalizuje, że coś się dzieje z ciałem. Jeżeli trwa za długo, człowiek uświadamia sobie, że jego ciało jest kruche, że może nie zdążyć zrobić tego, co zaplanował, a co wydawało mu się przecież dobre i potrzebne. Zaczyna sobie wtedy zadawać pytania, które wcześniej dla niego nie istniały. Wśród nich są te fundamentalne: „Dlaczego?", „Dlaczego ja?", „Dlaczego teraz?". Ten moment to początek cierpienia, które nazywam bólem duszy. Ludzi, których spotykam, boli nie tyle śmierć, co świadomość końca ich życia, zawalenia się ich świata. Widzę to często w szpitalu: przyszłość zaplanowana i nagle ni stąd ni zowąd rozległy zawał serca. Prowadził zdrowe życie, uprawiał sport, oszczędzał się, a tu zawał. Ledwo go uratowali. Rozpętuje się wtedy burza myśli: „Jak to się stało? Co teraz?".
 
 
 
1 2 3 4  następna
Zobacz także
Fr. Justin
W każdym życiu istnieją chwile wewnętrznego szczęścia: przeżycia harmonii i bezpieczeństwa, wolności i wiedzy, pewności i siły, pokoju i radości, miłości i bycia kochanym... Może to być przeczucie tego, co znaczy "być w niebie". Czy pytanie: Gdzie jest niebo?, jest sensowne?
 
Łukasz Kaczyński

O macierzyństwie, potrzebach mam rezygnujących dobrowolnie z pracy zawodowej oraz konieczności wewnętrznego rozwoju a także o początkach akademii dla matek opowiada Marcelina Metera – żona, matka czworga dzieci, familiolog oraz tłumacz i redaktor, założycielka Akademii Mamy Róży, w rozmowie z Łukaszem Kaczyńskim

 
Ewa Olszewska
Gdy słyszę „przepis na szybko”, skojarzenia mam dość jednoznaczne. Lakoniczny, konkretny, prosty, w znaczeniu niezłożony, kilkuskładnikowy i – co niezmiernie ważne – powszechny. Inaczej mówiąc, jeśli postąpię zgodnie z przepisem, osiągnę cel. Jedynym warunkiem jest ścisłe przestrzeganie zaleceń, bez własnych pomysłów, wariacji, ulepszeń czy uproszczeń, które mogłyby tylko zaszkodzić. Tyle na wstępie o formie naszych rozważań. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS