logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Anselm Grün
Dlaczego mnie to spotkało?
Wydawnictwo Święty Wojciech
 


Po co cierpienie? Jak Bóg może na nie pozwalać? Czy bezsens cierpienia nie jest dowodem na to, że Bóg nie istnieje? "Czym sobie na to zasłużyłem?" – to pytanie zadaje sobie wiele osób przeżywających chorobę, śmierć, katastrofy. Także codzienne cierpienie, jak rozpad związku czy strata miejsca pracy przynosi wiele wątpliwości. Nie znajdujemy odpowiedzi na to, dlaczego miłosierny Bóg do tego dopuszcza. 

 

Wydawca: Wydawnictwo św. Wojciecha
Rok wydania: 2008
ISBN: 978-83-7516-110-6
Format: 140x205
Rodzaj okładki: Miękka
Ilość stron: 170 s

 
Kup tą książkę
 
   

 
Cierpienie jako wyzwanie duchowe
 

W tradycji chrześcijańskiej cierpienie uważano zawsze za duchowe wyzwanie. Amerykański franciszkanin Richard Rohr stwierdził: "Duchowość w najlepszym tego słowa znaczeniu oznacza to, co człowiek robi ze swoim cierpieniem" [25]. Zdaniem o. Rohra duchowość ma moc przemieniania ludzi. Krzyż Jezusa stanowi dla niego "narzędzie przemiany" naszych cierpień. Słowa Jezusa o dźwiganiu własnego krzyża dla wielu chrześcijan stały się kluczem do zrozumienia, jak powinna wyglądać nasza postawa wobec cierpienia: "Kto nie dźwiga swego krzyża, a idzie ze Mną, nie może być moim uczniem" (Łk 14, 27). Dotykające daną osobę cierpienie przyjmowała ona jako krzyż, którym obarczył ją Bóg. Ludzie zawsze byli świadomi tego, że krzyża nie można sobie wybrać. Przygniata on po prostu nas i nasze życie. Dotyka nas. Staje na naszej drodze. Przyjęcie krzyża już od dawna ratowało chrześcijan przed załamaniem się pod ciężarem cierpienia, a zarazem stanowiło wyraz zaufania, że naśladują oni w ten sposób Chrystusa i jednoczą się z Jego postawą. Słowo głoszone przez Jezusa dawało wielu ludziom odwagę do brania na siebie krzyża w taki sposób, że nie odbierał im on radości życia. Szczególnym przykładem takiej postawy jest dla mnie moja ciotka, którą w czasie II wojny światowej, a także w latach powojennych dotknęło wiele cierpień. Jej mąż poległ na wojnie. Musiała sama prowadzić gospodarstwo, często doświadczając wrogości różnych ludzi. Później wskutek choroby zmarły jej dzieci. Doświadczając tego wszystkiego, nigdy nie przestała jednak cieszyć się życiem. Gdy spytałem ją kiedyś, jak jest w stanie to wszystko znieść, odpowiedziała tylko, że każdy musi dźwigać swój krzyż. Świadomość niesienia krzyża umożliwiła jej zatem afirmowanie tego, co ją spotykało, zamiast uskarżania się na swój los, i dała ufność w to, że krzyż poprowadzi ją do zmartwychwstania, do nowego życia.
 
Ważny prąd mistyki chrześcijańskiej stanowi mistyka Krzyża. Jej istota polega na przybliżaniu się do Chrystusa oraz jednoczeniu się z Nim poprzez Krzyż. Mistyka Krzyża stanowi szczególną formę mistyki Chrystusa. Jednym z pierwszych jej przedstawicieli był Bernard z Clairvaux. Dla niego ukrzyżowany Chrystus wypełnia treść prawdziwej filozofii. Uważa Go nie tylko za przykład w cierpieniu, lecz naśladując Go i upodabniając się do Niego w swoim życiu, doświadcza z Nim głębokiej wspólnoty losu. Wyraźnie widać to w słynnych wizjach, w których Chrystus oswobadza swe ukrzyżowane dłonie, obejmując nimi Bernarda.
 
Św. Franciszek upodabnia się do Ukrzyżowanego do tego stopnia, że nosi na swym ciele Jego rany. W niemieckiej mistyce Krzyża najważniejszą rolę odegrały kobiety. Naśladowanie Krzyża oznaczało dla nich traktowanie własnego cierpienia jako zerwania ze światem oraz unicestwienie w nim własnej woli. Cierpienie miało oczyszczać człowieka i coraz bardziej upodabniać go do Chrystusa. Współcierpiąc wraz z Jezusem, kobiety te doznawały przemiany w Tego, którego ukochały. Z kolei dla niemieckiego mistyka Henryka Suzo [26] cierpienie przyjmowane przez człowieka z ręki Boga to znak wybrania przez Boga, tak samo, jak Męka Jezusa stanowiła znak, że Bóg w swej łaskawości zwrócił się ku ludziom [27].
 
Temat cierpienia podejmowali stale również inni mistycy niemieccy, Mistrz Eckhart [28] i Jan Tauler [29]. Mistrz Eckhart przedstawił swą mistykę cierpienia przede wszystkim w traktacie "O odosobnieniu" (Von Abgeschiedenheit). Na pierwszy rzut oka jego rozwiązanie wydaje się być podobne do tych proponowanych przez stoików, którzy dążyli do tego, by stać się nieczułymi na cierpienie. Mistrz Eckhart uważa jednak, że odosobnienie umożliwia człowiekowi to, by "zarówno wobec spotykającej go miłości, jak i cierpienia, zaszczytów, zniewag i obelg być tak nieporuszonym, jak ołowiana góra [...] wobec słabego wiatru" [30]. Słowa te pokazują, że Eckhart nie ma na myśli stoickiej nieczułości, lecz przyjemność i radość, których źródłem jest Bóg. Dla tego, kto odnajduje radość w Bogu, cierpienie przestaje być czymś niebezpiecznym. Eckhart spopularyzował wyrażenie "cierpienie bez cierpienia". Może doświadczyć go człowiek, który cierpi dla Boga. Jesteśmy jednak do tego zdolni wyłącznie dlatego, że sam Bóg w Jezusie Chrystusie stał się człowiekiem, by wraz z nami cierpieć. Owa solidarność Boga umożliwia nam branie na siebie "cierpienia bez cierpienia": "Każde cierpienie, które dla Boga znosi człowiek dobry, znosi on w Bogu, zaś Bóg znosi jego cierpienie wraz z nim. Czy moje cierpienie jest w Bogu i czy Bóg cierpi wraz ze mną, jak cierpienie może być dla mnie cierpieniem, skoro cierpieniu odebrane zostaje cierpienie i moje cierpienie jest w Bogu oraz jest ono Bogiem? Zaprawdę, jako i Bóg jest prawdą, i tam, gdzie znajduję prawdę, znajduję zawsze mojego Boga, który jest prawdą, tak również – nie mniej i nie bardziej – gdy znajduję szczere cierpienie dla Boga i w Bogu, znajduję moje cierpienie jako Boga" [31]. Są to odważne słowa. W cierpieniu spotykam ostatecznie samego Boga, który cierpiał dla mnie w Jezusie. W ten sposób cierpienie staje się miejscem najbardziej intensywnego doświadczenia Boga, drogą do zjednoczenia się z Nim. Cierpienie jest dla Eckharta "najszybszym rumakiem, który powiezie was do owej doskonałości, [...] albowiem nikt nie rozkoszuje się wieczną słodyczą bardziej niż ci, którzy wraz z Chrystusem pogrążają się w największej goryczy. Cierpienie jest bardziej gorzkie niż najbardziej gorzki piołun, lecz wytrwanie w cierpieniach jest słodsze nad najsłodszy miód; nic nie zniekształca ciała człowieka bardziej niż cierpienie, lecz nic nie zdobi duszy bardziej niż wytrwanie w cierpieniach" [32]. Eckhart zdaje sobie zatem sprawę z goryczy, która wiąże się z przeżywaniem cierpienia; nie przemilcza jej. Cierpienie postrzega jednak jako bardzo głębokie doświadczenie Boga. W Bogu zaś człowiek nawet w najbardziej gorzkim cierpieniu smakuje Jego słodyczy. 

__________________________________
Przypisy:

  [25] Richard Rohr, Hoffnung und Achtsamkeit. Spirituell leben heute, Freiburg 2005, s. 33.
  [26] Bł. Henryk Suzo (1295-1366) – niemiecki dominikanin; autor m.in. Książeczki wiecznej Mądrości - przyp. tłum.
  [27] Gemma Hinricher, Kreuzesmystik, [w:] Praktisches Lexikon der Spiritualität, b.m.r., s. 737.
  [28] Mistrz Eckhart, właściwie Johannes Eckhart (ok. 1260 - ok. 1328) – niemiecki filozof i teolog, uważany za głównego przedstawiciela tzw. nadreńskiej szkoły mistyki – przyp. tłum.
  [29] Jan Tauler (ok. 1300-1361) – niemiecki dominikanin - przyp. tłum.
  [30] Alois Maria Haas, Gottleiden - Gottlieben. Zur volkssprachlichen Mystik im Mittelalter, Frankfurt 1989, s. 135.
  [31] Meister Eckhart, Die deutschen Werke, t. 5 Meister Eckharts Traktate, Josef Quint (red.), Stuttgart 1963, s. 53,20-54,6; Alois Maria Haas, Gottleiden - Gottlieben..., s. 403.
  [32] Alois Maria Haas, Gottleiden - Gottlieben..., s. 138.

Zobacz także
Maxim Tomas SDS
Znaczna liczba mężczyzn i kobiet przejawia głęboko osadzone skłonności homoseksualne. Osoby takie nie wybierają swej kondycji homoseksualnej; dla większości z nich stanowi ona trudne doświadczenie. Powinno się unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji. Osoby homoseksualne są wezwane do czystości...
 
Ewelina Del Fiaco

Miłość nie tyle musi się rozwijać, ale czemuś służyć, owocować. Płodność i rodzicielstwo wydają się najbardziej naturalną formą owocowania miłości w małżeństwie, choć trzeba podkreślić – nie jedyną. Jeśli miłość nie jest płodna, łatwo się degeneruje. Daliśmy sobie wmówić, że płodność to kłopot i problem. Środki antykoncepcyjne nazywamy lekami, a cóż takiego one leczą i jaki problem usuwają? 

 

O tym, co mówi Kościół o radzeniu sobie z niepłodnością, w rozmowie z Eweliną Del Fiaco opowiada Tomasz Łukowski – doradca rodzinny, mąż od 37 lat, ojciec trzech synów i dziadek pięciorga wnucząt.

 
Dariusz Kowalczyk SJ

W życiu współczesnych ludzi można zauważyć pewien paradoks. Otóż z jednej strony lansuje się typ człowieka, który sam jeden kieruje swoim życiem, zgodnie z własnymi upodobaniami, z drugiej zaś – szerzy się wiara w przeznaczenie oraz lęk przed tym, co przypadkowe i groźne w swojej nieobliczalności. 

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS