logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Henryk Seweryniak
Dobra i zła samotność
Mateusz.pl
 


Samotność kleryka

Chcę w tym miejscu udzielić osobistej (i łącznej) odpowiedzi na trzy pytania zadane przez "Więź": "Czym jest dla Księdza samotność: potrzebą, wyzwaniem, przekleństwem? Czy ona pomaga czy przeszkadza - w życiu i w twórczości? Czy można być twórcą nie będąc samotnym?"

Otóż, samotność była dla mnie zawsze bardziej potrzebą niż przekleństwem. W seminarium często ostrzega się przyszłych księży przed samotnością i uczy, jak przed samotnością bronić się. Wiele z tego jest mądre i sensowne. Ale niekiedy jest to taka trochę pruderyjna, trochę poetycka, dobrze brzmiąca "przykrywka" dla problemów erotycznych czy seksualnych związanych z wyborem celibatu. Uważam, że w wychowaniu seminaryjnym trzeba to wszystko wyraźniej porozróżniać i inaczej ponazywać.

Piszę tak również dlatego, że jak daleko sięgam pamięcią, nigdy nie byłem samotny w sensie pozostawania w stanie pozostawienia samemu sobie. Miałem chwile tęsknoty i pragnień, tych wyśpiewanych przez Leszka Długosza: "w niedzielne letnie popołudnie, gdy kulę smutku toczy demon" i tych bardziej określonych, ale nie samotności. Tłumaczę to przede wszystkim jako dowód tego, jak wiele Jezus wnosi w życie człowieka, i dowód pełni, którą Ewangelia na pewno daje.

Jestem wszelako świadom, że każdy z nas przeżywa te sprawy odmiennie. Jestem też świadom niebezpieczeństw. Ktoś powiedział mi: "Często uciekasz przed ludźmi pod pozorem, że musisz przygotować wykład, coś tam przeczytać, napisać... A życie przetacza ci się ponad głową". Zabolało mnie to. Zawsze myślałem, że w życiu księdza, nawet najbardziej otwartego, musi być także coś z pustyni, klasztoru, "tajemniczego ogrodu" - parę godzin na medytację, modlitwę, spisanie paru myśli do pamiętnika czy do kazania, na mocowanie się z celibatem. W życiu nauczyciela akademickiego ta potrzeba jest równie wyraźna - przygotowywanie habilitacji nazwałem kiedyś "samotnością długodystansowca" i coś w tym jest. A jeśli te dwa powołania ze sobą się łączą?

Przyznaję, nie umiem połączyć księżowskiej konieczności bycia dla innych, zwłaszcza w konfesjonale czy w jakiejś grupie, z samotnością klerka. Potrzebuję dużo czasu i ciszy na przemedytowanie i kompozycję każdego arytykułu, kazania, wykładu czy recenzji. Dlatego "zamykam się". Może i przesadzam z jednej strony z przyjmowaniem tzw. kuszących propozycji, a z drugiej - z nie odbieraniem telefonów czy nie odpowiadaniem na dzwonki. Tylko co począć z tymi, którzy tak chętnie, niekiedy z urzędu (w przekonaniu, że mają do tego pełne prawo), niekiedy całkiem sympatycznie, ot tak po koleżeńsku, a niekiedy chorobliwie ("tylko ksiądz profesor może mi pomóc"), okradają z czasu i dobrej samotności?

Przesadzam być może z innego również względu. Myślę o relacji mowy i pisma w naszym życiu. Dla wielu spośród nas twórczość to przede wszystkim wspomniane już pisanie. Dlatego uciekamy od pogaduszek, z zebrań, z kaw, z uroczystych inauguracji. Wyłączamy telefony, dzwonki. Pozwala to zebrać myśli, opracować dokładnie temat, pociągnąć go do tzw. końca. Tak musi być. Trzeba jednak i w tym zatrzymać się i zrobić rachunek sumienia. Bo oto od jakiegoś czasu każdy wykład muszę napisać, najmniejszą rozmowę przygotować. Wszystko układam w punkty, zaczynam celować w tworzeniu planów... Czy nie tracę spontaniczności? Czy nie obrastam w perfekcjonizm? Nie wiem. I nie wiem, czy już się poprawię. Piszę młodszym pod rozwagę.

ks. Henryk Seweryniak
 
poprzednia  1 2 3 4
Zobacz także
o. Ryszard Andrzejewski CSMA
„Nie mów: «Zgrzeszyłem i cóż mi się stało?» Albowiem Pan jest cierpliwy. Nie bądź tak pewny darowania ci win, byś miał dodawać grzech do grzechu. Nie mów: «Jego miłosierdzie zgładzi mnóstwo moich grzechów». U Niego jest miłosierdzie, ale i zapalczywość, a na grzeszników spadnie Jego gniew karzący” (Syr 5, 4-6). Czy człowiek swoimi grzechami jest w stanie umniejszyć godność Boga? Czy może Boga zdetronizować? Odpowiedź jest tylko jedna: Żadną miarą!
 
Monika Cieplińska-Gostek

Marzenia, marzenia, marzenia… Kto z nas ich nie miał? Czym one tak naprawdę są? Marzenia to nasze własne tęsknoty za tym, czego nie mamy, a co chcielibyśmy mieć. Dotyczyć mogą każdej sfery naszego życia osobistego lub zawodowego. Mogą brać w nich udział wszystkie zmysły oraz nasza własna wyobraźnia. Często rodzi się jednak pytanie: Czy dobrze jest marzyć?

 
Natalia Rakoczy
„Mam trzydzieścioro dzieci i wszystkie kocham!” – uśmiecha się s. Nikola. Od dwóch lat prowadzi świetlicę dla dzieci zagrożonych wykluczeniem społecznym, które pochodzą z rozbitych i patologicznych rodzin. Wielokrotnie są to dzieci z ogromnym głodem miłości, które w świetlicy znajdują wreszcie miejsce, gdzie czują się kochane i akceptowane. Już nie są anonimowe... 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS