Autor: Bogumiła (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2008-01-06 20:19
Ech, Bogumiły Teofilu, i jak to tak, bez pożegnania odchodzić? A może powiedziałeś do nas po drodze swoje: "Łostóńcie z Bogiem", tylkośmy tego wcześniej nie usłyszeli?
Wzięło mnie na wspominki, do rana czytałam Twoje maile i posty. Nie, śmierci sie nie bałeś. Pisałeś na forum: "Jak każdy z nas zrzuca z siebie zużyte ubranie i przyodziewa nowe, tak jeden raz w życiu - doczesnym i wiecznym - trzeba z siebie zrzucić cielesną powłokę, aby móc wykąpać swoją duszę i "wybielić ją w Krwi Baranka" (por. Ap 7,14). Zaufałeś Bogu. Odnajdywałeś Go najpewniej w przyrodzie. Ciągle powtarzałeś piosenkę: Gdy szukasz Boga, popatrz na kwiaty...
Jednym z pierwszych Twoich postów, które zapamiętałam z mojego pobytu na forum, był właśnie o szukaniu Boga w zwykłych sprawach: "Jeśli tu jest ktoś kto mieszka w Katowicach, to niech spojrzy na niebo. Niech się przyjrzy wspaniałej kompozycji chmur, przesuwających się leniwie po błękicie nieba i niech pomyśli o tym Wielkim, Niedościgłym Artyście, który te cudowne obrazy nam maluje. Boże, jakiż Ty musisz być wspaniały, skoro takie piękno tworzysz". Siadałeś przed Nim tak po prostu, na modlitwie. "W tym pustym kościele, w jego kojącym chłodzie i dostojnym półmroku gapię się na tabernakulum jak wół na malowane wrota i najczęściej o niczym nie myślę. Po prostu chłonę jak gąbka wodę aurę świętości. (...) I chciało mi się zawołać tak jak Apostołowie na górze Tabor: Panie, dobrze, że tu jestem! A jak to będzie wtedy, gdy anioł śmierci wprowadzi mnie do raju... Mam nadzieję na to, ale wyobrazić sobie tego nie potrafię. Pozostaje mi z ufnością czekać na spełnienie się zapewnienia Apostoła: Ani oko nie widziało, ani uchu nie słyszało, co przygotował Bóg dla tych którzy Go miłują. (por. 1 Kor 2,9) I czy można się lękać siostry śmierci?!"
Nie, śmierci się nie bałeś. Ale przecież i życie kochałeś. Tak zwyczajnie - chciałeś tu jeszcze być. Kiedy mówiłeś o swojej rodzinnej miejscowości: "Zatęskniłem za gniazdem, czyli miejscem mego urodzenia. Niestety, tam - dzięki hucie i przerabianiu w niej złomu akumulatorowego - ja nie byłem zdolny do życia. Wprawdzie tam są groby bliskich mi osób, ale jakoś mi do nich nie śpieszno." Śmierć przyjmowałeś jako coś naturalnego dla tego, kto umiera, ale rozumiałeś też ból po stracie najbliższych. Pisałeś: "Niedawno odprowadziłem na cmentarz swojego szwagra, którego bardzo lubiłem i ceniłem, i już wtedy, gdy wiadomość o jego nagłej śmierci do mnie dotarła, nie mogłem powstrzymać łez".
Gdy umarł mój brat, rozumiałeś mój smutek: "Trzeba się smucić, bo każda rozłąka przyobleka nas w smutek. Lecz smutek (...) zamieni się w radość niewysłowioną, kiedy (...) on witał Cię będzie na progu wieczności". Trzeba się smucić - mówiłeś. A my się smucimy po Twoim odejściu. Jak trzeba...
Smucimy się, choć przecież szukałeś Boga naprawdę i już z Nim jesteś, więc Ciebie żałować nie trzeba. Smucimy się, jak zawsze po śmierci bliskich, że już nie ma cię z nami, że pewnych rzeczy już nigdy nie będzie. Takie drobne sprawy: A mieliśmy ten klan Bogumiłych zakładać, razem też z Bogną, i jak to tak teraz bez Ciebie? A obiecałeś mnie przecież, Śląski Pieronie, ugościć swoją wymyśloną potrawą, jak przyjadę. Już się nigdy nie dowiem co to miało być. A kto nas będzie teraz pilnował? "Bogumiłe, i Ty z północy, i Ty z południa, przywołuję Was do porządku." Melduję posłusznie, myślę że w imieniu Bogny też postaramy się być "w porządku".
Czy to ma sens? Popłakałam się solidnie, siedząc nad Twoimi mailami. Ma to sens? Przecież w ogóle się nie poznaliśmy. To przecież tylko internet - aż tak może ludzi połączyć, by płakać? Mało tego, ja też, jak wielu z nas, usłyszałam od Ciebie także szorstkie słowa. A jednak ta szorstkość, którą czasem okazywałeś, była tylko zewnętrzna. Każdy kto Cię poznał bliżej, pogadał dłużej, czuł Twoje gorące serce. Przyznałeś się nie tylko do łez po bliskich. Przyznałeś się też do tęsknoty za nami. "Więc wróciłem do Ligoty no i do wirtualnych przyjaciół. Bardzo mi Was było brak.: - pisałeś. Wirtualnych przyjaciół - tak nas nazwałeś. Bo twoje serce nie było takie szorstkie, jak czasem słowa. Trzeba było tylko do Ciebie się przyzwyczaić.
Pozdrów od nas Twoją Mamę Bronkę, o której tak ciepłe słowa ciągle powtarzałeś. Historię Twoich Rodziców będziemy długo pamiętać. Ciebie też. Do zobaczenia w Niebie. Szkoda, że nie ma tu fotografii, bo jak Cię tam poznamy? Chociaż kiedyś Agata pisała, że w niebie niektóre osoby szybko rozpoznamy się, wystarczy usłyszeć kilka zdań. Ciebie TISie, rozpoznamy na pewno. Twoje słowa były tak charakterystyczne. Może już teraz siedzisz u stóp Boga i tłumaczysz Mu, że miłować i kochać to są zupełnie inne słowa. A może ze zgorszeniem opowiadasz o Ululance Jasnogórskiej?
Na Twoje "Łostóńcie z Bogiem" odpowiadamy, jak nas nauczyłeś: "Boże, prowadź". Nie wiemy jak to jest z tym umieraniem, jak daleka jest Twoja droga, którędy do Nieba przez czyściec. Wiemy tylko, że na pewno trafisz. Boże prowadź. Dziś nie będziemy spierali się na temat czyśćca, czy to daleko, czy długo, czy bardzo. To tylko nasz problem. Ty - jak to pięknie ujęła Calina - Ty już wszystko WIESZ.
Będziemy o Tobie pamiętać w modlitwie. Będziemy o Tobie pamiętać, wchodząc na forum. A Ty pozdrów TAM naszych bliskich. A może jakieś forum pomocy by się tam udało zrobić? My dalej na Ciebie liczymy. Wiesz dobrze, nie odchodzi się na zawsze z forum pomocy. Do wirtualnych przyjaciół się wraca. Bądź z nami dalej, Bogumiły Teofilu. Ja wierzę, że TAM nie zapomina się Ziemi. Podsyłam Ci słowa wiersza ks. Twardowskiego, żebyś pamiętał:
Nie przeminie wszystko, nie przeminie -
kwiaty nie pogasną,
choćby przyszło ręce nam złożyć
i po prostu na wieki zasnąć.
Pamięć czystej przyjaźni zostanie,
smutna cisza świętojańskich ulic -
po odlocie będziemy ziemię
z utęsknieniem do ust jeszcze tulić.
Nasze biedne, ludzkie zmęczenie,
serc otwartych mądra życzliwość -
po odlocie będzie się jeszcze
coś ziemskiego po niebie śniło...
|
|