Autor: J.S. (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2012-02-10 16:36
Włosiennicą rzeczywistą krzywdę trudno sobie chyba zrobić. "Miłości pragnę, nie krwawej ofiary, poznania Boga bardziej niż całopaleń" (Oz 6,6) - odnosi się, o ile rozumiem, do krwawych ofiar Starego Testamentu, które czasem mogły się przeradzać w coś czysto zewnętrznego i nie wpływającego w żaden sposób na tego, kto je składał. Trud związany z noszeniem włosiennicy czysto zewnętrzny nie jest, gdyż dotyczy ciała, które jest świątynią Ducha Świętego, a każdy chrześcijanin wezwany jest do stania się "żywą ofiarą". Jak daleko jesteśmy dziś od życia pokutą na co dzień, od życia cnotą pokuty. Kiedy ten duch tak wielce umknął z Kościoła? Niejeden z nas może być zaskoczony czytając: "Paenitentiam agere" Jana XXIII, a to było przecież tak niedawno. Uwaga, co "wrażliwsi" niech zatkają uszy, zamieszczę cytat z tej Encykliki:
"Oprócz jednak przykrości i bólu, których w życiu nie sposób uniknąć, chrześcijanie powinni składać Bogu w ofierze dobrowolne i chętnie podejmowane umartwienia, idąc śladami naszego Zbawiciela, który, zdaniem Księcia Apostołów, "umarł raz jeden za grzechy nasze, sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby nas ofiarować Bogu, przyprawiony wprawdzie o śmierć cielesną, ale ożywiony duchem" (1 P 3, 18). "Ponieważ Chrystus cierpiał na ciele, i wy uzbrójcie się tą samą myślą" (tamże 4,1). Wierni winni brać przykład i zachętę pod tym względem z wybitnych świętych Kościoła, którzy umartwieniem ciała, najczęściej niewinnego, wprawiają nas w podziw i jakby lęk w nas budzą [wystarczy przypomnieć św. Gerarda Majellę]. Wpatrując się w tych bohaterów świętości jakie by nie mogli i inni za łaską Bożą ich naśladować, zwłaszcza jeśli może mają ciężkie przewiny do odpokutowania. Któż by mógł w to wątpić, że taki rodzaj pokuty szczególnie miły jest Bogu, gdyż pochodzi nie z wrodzonych słabości ciała lub ducha lecz z wolnego i wielkodusznego wyboru jako miła ofiara Bogu.(...)
Niestety, wielu zamiast zachowywać powściągliwość i umartwienie samego siebie, które Chrystus Pan głosi: "Jeśli kto chce iść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój na każdy dzień i naśladuje mnie" (Mt 16, 24), szuka w sposób nieumiarkowany ziemskich przyjemności, szpecąc i osłabiając w sobie szlachetniejsze siły życia. Dlatego konieczną jest rzeczą, by przeciw temu niegodziwemu trybowi życia, który często rozpętuje na niższe instynkty i naraża na niebezpieczeństwo wieczne zbawieni chrześcijanie przeciwstawili się z mocą męczenników i świętych którzy byli zawsze chlubą świętych Kościoła Katolickiego".
Ciekawa jest reakcja większości z nas na samą myśl o jakimkolwiek umartwieniu cielesnym i tak wielka (czy nie przesadna?) nasza pod tym względem ostrożność. Bł. Idzi z Asyżu zauważy: "Gdy człowiek źle chce czynić, nie prosi nigdy o mnogie rady, by to uczynić. Lecz by dobrze czynić, wielu szuka rady, zwlekając długo" i dalej: "Błogosławiony człowiek, który zawsze przed oczyma duszy mieć będzie cierpienia, męki i boleści Jezusa Chrystusa i który dla miłości Jego nie zechce ani nie przyjmie żadnej pociechy doczesnej na tym świecie gorzkim i burzliwym, póki nie osiągnie pociechy niebieskiej życia wiecznego tam, gdzie napełnią się całkowicie radością wszystkie pragnienia jego!".
Trudno też przyjąć argument, że włosiennica miałaby przeszkadzać pełnieniu miłosierdzia, gdyż jak wiemy używała jej tak bliska nam i żyjąca w naszych czasach bł. Matka Teresa z Kalkuty, a nie przypuszczam żeby któraś z osób wypowiadających się tutaj mogła wykazać się taką wiarą (którą możemy wywnioskować z jej uczynków a nie pobożnych i wielce "rozważnych" słów i wyobrażeń) jaką ona się wykazała. Nie mówiąc już o innych świętych których podziwiamy, jak bł. Jan Paweł II, św. Faustyna, św. Teresa, św. Franciszek i tylu innych (jeśli nie prawie wszyscy), a żadnemu z nich umartwienia cielesne nie przeszkadzały na drodze do świętości, a wręcz przeciwnie - stawały się okazją do uwiarygodnienia wypowiadanej modlitwy czynem i ofiarą (gdyż o słowa jest na ogół bardzo łatwo jedynie o czyn, którym należałoby je poprzeć trudno).
Zachęcajmy się więc na tej drodze naśladowania świętych, a nie zniechęcajmy. Mogę jeszcze polecić "Konferencje duchowne" św. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego, w tym temacie zwłaszcza "XIX. O umartwieniu" - gdzie rozprawia się z większością argumentów tutaj przez was przytoczonych i "XX. O środkach umartwiania się", ale ci którzy szukają znajdą i u innych świętych, z łaski Bożej i skorzystają z ich przykładu. Czego i sobie i wszystkim z serca życzę.
A co do miejsca gdzie można kupić włosiennicę - myślę, że można popytać w klasztorach klauzurowych (u Klarysek, Karmelitanek czy w podobnych) bądź nawiązać kontakt z Opus Dei, gdzie umartwienia cielesne się z radością i owocnie praktykuje. W internecie widziałem też zagraniczny sklep z tego rodzaju pomocami do życia modlitwy (właśnie do życia modlitwy, gdyż jak mówi św. Teresa od Jezusa: wygodne życie i modlitwa nie idą w parze).
A i przywołanie przykładu dzieci z Fatimy wydaje się tutaj być na miejscu, bo one bardzo dobrze zrozumiały, że modlitwa ma moc wtedy gdy poparta jest czynami, ofiarą, gdyż nie jesteśmy z natury duchami, ale mamy też ciała, którymi powinniśmy Panu służyć. Te błogosławione dzieci jak bardzo nas zawstydzają. A cóż stoi na przeszkodzie, żebyśmy choć odrobinę, za łaską Boża, brali z nich przykład?
|
|