Autor: Bogumiła (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2009-03-16 13:07
Inaczej się patrzy na przeszłość, inaczej na przyszłość.
Przeszłość: czy mówiąc, że jesteś studentką, chciałaś coś ukryć albo zmienić rzeczywistość przed kapłanem, czy tylko "tak ci się powiedziało"? Bo jeśli chciałaś ukryć, że aktualnie nic nie robisz, że czasu masz ogrom a nie znajdujesz chwili na modlitwę, jeśli chciałaś, żeby cię uznał za mądrą wykształconą osobę, a nie rozmawiał jak z dzieckiem itp. Każdy powód świadomego przeinaczenia sytuacji podczas spowiedzi, jest zły, jest więc grzechem. Jego ciężar zależy od tego, na ile udało ci się zamieszać w głowie spowiednikowi. Na ile to zmienia obraz ciebie. Nie przychodzi mi do głowy żadna sytuacja, gdzie mogłoby to być grzechem ciężkim (stwierdzenie, że studiujesz), ale teoretycznie można założyć, że taka sytuacja istnieje. Ale im mniej to zmieniało twój obraz, im mniej było świadomie, tym mniejszy grzech. Jeśli natomiast tylko tak ci się powiedziało, bez żadnego powodu, to o żadnym grzechu mowy być nie może. Natomiast mógł być zwykły wstyd, jeśli na wstępie mówisz co innego, a w trakcie co innego i kapłan zwrócił na to uwagę. Wstyd występuje nie tylko łącznie z grzechem. Także łącznie z głupotą lub pomyłką. Jeśli więc nie chciałaś oszukać, a grzechy powiedziałaś szczerze, to nie myśl już o tym, spowiedź była ważna i dobra.
Przyszłość: spowiedź ma sens, gdy chcesz powiedzieć, jaka jesteś naprawdę. Każde nieprawdziwe słowo w konfesjonale jest czymś niepoważnym. Ja bym potwierdziła słowa kapłana: nie przygotowałaś się dobrze do spowiedzi. Nie w sensie wyliczenia grzechów, bo tego nie wiem. W sensie nastawienia, w sensie pokazywania prawdy o sobie. Ten przykład, to jest obiektywnie głupstwo. Nie jest głupstwem pytanie: dlaczego ci to przyszło do głowy - zmieniać swoją sytuację? Jestem pewna, że to "bez powodu". Ale czy to nie znaczy, że prawda nie jest dla ciebie aż tak ważna w życiu? Jeśli się nie kłamie świadomie, to rzadko zdarza się "kłamstwo" nieświadome. Ale się zdarza. Natomiast dobre przygotowanie się do spowiedzi zakłada nie tylko wyliczankę grzechów, ale także ocenę siebie np. pod kątem wykorzystywania czasu. W rachunku sumienia powinien pojawić się ten temat: już nie studiuję, jeszcze nie pracuję - co robię z czasem? Czy nie marnuję życia? Czy staram się go wykorzystać dla rozwoju siebie i pod jakim kątem? Wtedy w podświadomości byłoby hasło: nie studiuję. To, że nic teraz nie robisz, to JEST ważne. To wręcz może nawet być w pewnych sytuacjach grzechem (nie mówię, że jest, ale w rachunku sumienia i o tym należy pomyśleć). Spowiednika nie interesuje co robiłaś parę miesięcy temu, jeśli nie ma to wpływu na grzechy, jeśli nie staje się okolicznością czegoś. On potrzebuje wiedzieć jaka jesteś dziś, ewentualnie co robiłaś od ostatniej spowiedzi. W "przedstawianiu" się chodzi o jak najkrótsze przekazanie swojej sytuacji: mam męża czy nie, uczę się czy pracuję, wiek. Nie muszę mówić wszystkiego, ale lepiej nie powiedzieć nic, niż podać nieprawdę. Kapłan zapyta, jak będzie trzeba. A nie tylko kłamstwo świadome, ale także "bylejakość" wypowiedzi może sprawiać wrażenie, że coś przeinaczasz czy koloryzujesz i nie można ci do końca wierzyć. Nieprawda w drobiazgach jest bardzo niebezpieczna w konfesjonale, bo łatwo się do niej przyzwyczaić. Nie wolno tego robić. Nawet w głupstwach. Masz mówić to co jest naprawdę. Teraz. Dziś.
|
|