logo
Sobota, 20 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Czy mogę prosić św. Józefa, by znowu połączył nasze drogi?
Autor: Aniela (193.33.125.---)
Data:   2009-09-11 22:28

Czy mam prawo modlić się do św. Józefa w sprawie męża i prosić o konkretną osobę, czy to nie jest niewłaściwie?
W czasie liceum byłam parą z cudownym chłopakiem. Mieliśmy te same ideały, wartości, byliśmy zgodni. Starałam się przekonać go do Boga, wspólnie chodziliśmy do kościoła. Chłopak się nawrócił. Żyliśmy w czystości. Kiedy dostaliśmy się na studia, do dwóch różnych miast, oddalonych od siebie o parę godzin jazdy. Pojawiły się problemy. Można rzec, szczeniackie. Miłość na odległość była wielkim utrudnieniem. To moja wina, byłam egoistką chciałam być blisko ukochanego. Umówiliśmy się, że przeniosę się do jego miasta, na inną uczelnię. Robiłam wszystko by się przenieść, zdałam dobrze egzaminy. Wtedy mój ukochany wyznał, abym nie zmieniała życia dla niego i została w mieście, w którym studiuje. Rozstaliśmy się jednego wieczora i przestaliśmy się odzywać na długi czas. Chłopak starał się o mnie walczyć, ale ja uniosłam się dumą.
Wkrótce poznałam innego, on również kogoś poznał. Czas jednak pokazał, że ani ja, ani on nie byliśmy się szczęśliwi. Od dawna oboje jesteśmy sami. Od chwili kiedy rozstaliśmy się minęło 5 lat, które były mi potrzebne, abym zrozumiała, że spotkałam cudowną osobę na swojej drodze i którą utraciłam.
Należymy do tej samej grupy przyjaciół, widujemy się sporadycznie. W czasie tych spotkań jedynie zerkniemy na siebie. Nie siadamy obok. Unikamy przypadkowego dotknięcia rąk. W powietrzu unosi się zakłopotanie.
Poza minimalną wymianą informacji. Nie utrzymujemy bliższych kontaktów. On nie wie o moich uczuciach. A ja bałabym się cokolwiek wyznać, minęło tyle lat...
Modlę się do św. Tadeusza Judy, patrona spraw beznadziejnych, żebym wiedziała co robić. Nadal moje serce bije szybciej przy nim. Jednak nie chce całe życie żyć marzeniem o niespełnionej miłości. Czy mogę prosić św. Józefa, aby połączył nasze drogi ponownie? Czy taka prośba jest właściwa? Czy też mam żyć w myśl, "że niezbadane są wyroki Boskie" i czekać. Dziękuje, że przeczytaliście mój list. Proszę o wasze opinie.

 Re: Czy mogę prosić św. Józefa, by znowu połączył nasze drogi?
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2009-09-15 23:08

A na co Ty czekasz? Modlitwa, modlitwą, ale skoro czujesz, że to Twoja wina, to zadziałaj. Nie rozumiem, jak ludzie tak mogą i przez tyle lat. Nie szkoda Ci tego czasu, marnowanego bez sensu? Skoro wtedy byłaś głupia, to teraz pokaż, że zmądrzałaś. Bo nawet jeśli On czeka, to nie masz prawa oczekiwać, że będzie czekał wiecznie i nie masz prawa go tak trzymać. Ludzie kiedy Wy nauczycie się dojrzewać? Rozumiem, gdyby były przyczyny obiektywne, ale jeśli nie ma takich, poza urażoną dumą? Chcesz budować z nim małżeństwo? No to jeśli tak zaczynasz, to Wam nie wróżę niczego dobrego. Zacznij. Dostałaś drugą szansę, na trzecią nie licz. Poproś o rozmowę, powiedz, że Ci to leży na sercu, że wtedy byłaś głupia i się niepotrzebnie uniosłaś i niepotrzebnie zepsuło to Wasze relacje. To nic nie kosztuje, a nawet jeśli nic z tego nie będzie, to łatwiej będzie Wam się rzeczywiście rozstać i zacząć nowe życie. Co za ludzie. Wyuczona bezradność, same platoniczne uczucia, wrócił czas trubadurów. Tu się proszę Księdza zrobił kącik porad Przyjaciółki, albo Filipinki. Chyba napiszę jakiś wiersz o Dulcynei (przepraszam, Anieli), ale wtedy mnie zjedzą.

 Re: Czy mogę prosić św. Józefa, by znowu połączył nasze drogi?
Autor: Bogumiła (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-09-16 01:50

Zastanawiałam się czy jest sens pisać, skoro zasadnicza odpowiedź będzie podobna do posta Michała. Ale może takie wzmocnienie nie zaszkodzi.
Bo oczywiście, że możesz się modlić do Boga poprzez świętego czy wprost. Ale jak konkretnie ma wyglądać ta pomoc Boga? Ja wiem: żebyście byli razem. Ale to jest cel. A jak to Pan Bóg miałby zrobić? Nie patrzycie na siebie, nie rozmawiacie, nie siedzicie obok. To co ma Pan Bóg zrobić? Połamać krzesła, żebyście na siebie wpadli? Podłożyć komuś nogę?

Ty zdecydowałaś o rozstaniu (pisałaś, że on walczył). Ty więc musisz zrobić pierwszy krok. To wcale nie musi być ta najważniejsza rozmowa, tak od razu. Ale zapytaj czy możecie się umówić na kawę, czy możesz go zaprosić na kolację. Zobaczysz jak zareaguje. To że jest sam, wcale nie znaczy, że będzie chciał wrócić. Jeśli odmówi dwa razy i nie poda innego terminu - to nie licz na więcej. Jeśli będzie zainteresowany, to masz szansę. Spotkacie się ze trzy razy i już będziesz wiedzieć, czy mają sens dalsze.

Módl się, aby osiągnąć zamierzony cel. Ale drogę musisz przejść osobiście. Pan Bóg z nim nie porozmawia zamiast ciebie. Jeśli tobie zależy - ty musisz zrobić pierwszy krok. Zawsze kobieta może wykonać pierwszy krok, ale w tej sytuacji - powinnaś. Bo ty odeszłaś. A jeśli nawet okaże się, że on już może być tylko przyjacielem - to przynajmniej nie będziesz na niego czekać do końca życia. Bo teraz budujesz sobie jakąś fabułę w marzeniach i realny świat jest gdzieś daleko.

 Re: Czy mogę prosić św. Józefa, by znowu połączył nasze drogi?
Autor: B. (---.acn.waw.pl)
Data:   2009-09-16 13:58

Pewnie że spróbuj. Najwyżej da Ci kosza, czyli i tak nic nie stracisz :)
Jeżeli już powiesz mu, to daj mu wolność (może się cofnąć w zaskoczeniu) i pozwól jemu działać. Mężczyźni mają to do siebie, że to oni wolą być myśliwymi :)
A jak już dostaniesz to, czego pragniesz, to szanuj to.

 Re: Czy mogę prosić św. Józefa, by znowu połączył nasze drogi?
Autor: Aniela (---.hypnet.pl)
Data:   2009-09-19 14:27

Nie mam odwagi.

 Re: Czy mogę prosić św. Józefa, by znowu połączył nasze drogi?
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2009-09-19 16:23

Świetnie. Mamy tutaj przykład klasycznej starej panny, NA WŁASNE ŻYCZENIE. Jak do tej pory nikt na tym forum nie udowodnił, że jest inaczej. Co więcej, mężatki, które tu działają, zostały nimi również NA WŁASNE ŻYCZENIE c.b.d.u.

 Re: Czy mogę prosić św. Józefa, by znowu połączył nasze drogi?
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2009-09-19 20:36

I jeszcze jedno, wiesz w takim razie po co chcesz się tak modlić? Nie widzę najmniejszego sensu Twojej modlitwy. Powiedzmy to sobie szczerze: daj sobie spokój i nie mieszaj w to Boga.

 Re: Czy mogę prosić św. Józefa, by znowu połączył nasze drogi?
Autor: Joy (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2009-09-20 04:49

"Nie mam odwagi." -
Jeśli wolisz się modlić, żeby św. Józef załatwił za ciebie coś, co ty powinnaś zrobić, to się módl. Tylko potem nie pisz rozpaczliwych postów, że dzwoni ci już ostatni dzwonek, a ty wciąż bez męża.
Czego konkretnie się boisz? Umiesz przynajmniej to nazwać?

 Re: Czy mogę prosić św. Józefa, by znowu połączył nasze drogi?
Autor: Joy (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2009-09-20 06:02

"Jak do tej pory nikt na tym forum nie udowodnił, że jest inaczej."; "c.b.d.u." -
Wydawało mi się, że na tym forum staramy się pomagać ludziom, a nie udowadniać własne racje w oparciu o jednostkowe przykłady :)

 Re: Czy mogę prosić św. Józefa, by znowu połączył nasze drogi?
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2009-09-20 15:59

Teza powszechnie przyjmowana przez uczestników forum brzmi: każdy, kto jest samotny, jest samotny z przyczyn obiektywnych i nie ma w tym jego winy. Tymczasem mamy tu przykład dokładnie odwrotny i (oczywiście niechcący) pokazane mechanizmy, które do niego doprowadziły. Co więcej, nie widać mechanizmów odwracających ten zaklęty ciąg. Stawiam następną tezę; dobrze się stało, jak się stało, bo co najmniej jedna osoba (Aniela) nie jest przygotowana do małżeństwa, z żadnym facetem. Rozstali się po pierwszej kłótni i przez lata nie potrafi wyciągnąć ręki do zgody, pomimo tego, że druga strona próbowała, jak wynika z tej pisaniny. To jak będzie w prawdziwym małżeństwie z kimkolwiek? Ktoś jest gotowy do małżeństwa, to je zawiera. Nie jest gotowy - to zostaje starą panną. I tyle. Jest oczywiście jeszcze problem małżeństw zawieranych z głupoty, w sposób nieprzemyślany, ale o tym w wątku "naukowym".
Joy, masz rację, przeszarżowałem, ale mnie wkurza, że w zasadzie nikt, poza agu, która jest na świeżo, a być może za kilka lat też zapomni, nie uznaje, że może być samotnym z WŁASNEJ WINY. Innymi słowy: Panie Boże, spowiadam się ze swego staropanieństwa, starokawalerstwa, do którego doprowadzili mnie INNI. A do Boga modlę się, by uczynił rzecz sprzeczną samą w sobie, czyli coś czego ze swej natury uczynić nie może. Pytanie w takim razie jaki obraz Boga w sobie nosimy i czego od Boga chcemy? Czy w ogóle jest nam Bóg do czegoś potrzebny, oprócz alibi naszego niedołęstwa (jakim mnie stworzyłeś, takim mnie masz)?
P.S.
Twój cytat jest jednak niekompletny. Pełny cytat zmienia jednak obraz rzeczy, bo dowód dotyczy tego, że to MY jesteśmy wolni. Może kiedyś były takie czasy, że do małżeństwa ludzi przymuszano, ale obecnie w Kościele katolickim, takie małżeństwo byłoby zawarte w sposób nieważny. Przykład Anieli dowodzi, że działa to także w drugą stronę. Naturalnie taka nie musi być reguła, ale to trzeba udowodnić, a Aniela jest pierwszą osobą, która wyraźnie napisała, że czuje się odpowiedzialna za to co się stało, tyle, że nie ma odwagi by to zmienić. W takim razie zamiast modlić się w sposób bezowocny o coś, czego Bóg nie może uczynić, powinna modlić się o własną przemianę, bo ona jest podstawą tego co może być dalej. Chciałbym, by ktoś przeprowadził dowód w druga stronę. Być może mógłbym być mężem innej żony, ale JA do małżeństwa z tamtymi dziewczynami po prostu nie dorosłem, były DLA MNIE zbyt trudne. Może się mylę, ale małżeństwo, skoro ma być powszechne, nie może być jako reguła, aż tak trudne. Więc wniosek jest jeden - my je takim czynimy. Nie ma co udawać doskonałych, skoro takimi nie jesteśmy.

 Re: Czy mogę prosić św. Józefa, by znowu połączył nasze drogi?
Autor: Joy (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2009-09-20 17:04

Jeszcze mała dygresja dotycząca dowodów - na wypadek, gdyby ktoś chciał ów szeroko dyskutowany temat jeszcze rozwijać. Żeby udowodnić, że KAŻDY element zbioru spełnia pewien warunek, nie wystarczy wskazać, że istnieje JAKIŚ element zbioru spełniający ten warunek. Trzeba wykazać, że nie istnieje ANI JEDEN element, który by owego warunku nie spełniał. Natomiast wskazanie chociażby JEDNEGO elementu zbioru nie spełniającego danego warunku, już obala tezę, że KAŻDY element go spełnia.

 Re: Czy mogę prosić św. Józefa, by znowu połączył nasze drogi?
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2009-09-20 19:18

Całkowita zgoda na to co piszesz. Ja tylko posługuję się danymi statystycznymi. I nie wierzę, że te 5, czy 7 mln. ludzi w Polsce jest samotnymi z cudzej winy, a Aniela jest pierwszą osobą, która się do tego przyznaje i dokładnie opisuje jak do tego doszło. Dalej opisuje także precyzyjnie dlaczego sytuacja w jakiej się znalazła jest dla niej w tej chwili bez wyjścia (co nie znaczy, że taka jest obiektywnie). Ja po prostu stwierdzam, że taki mechanizm jednak istnieje i nie jest tak rzadki i wyjątkowy jakby się mogło wydawać. A mówię to na podstawie swojego własnego doświadczenia. Ta moja pierwsza wielka miłość, o której kiedyś już pisałem, trwała 6 lat. I praktycznie cały czas byłem do dyspozycji, choć ze świadomością, że takich jak ja chłopaków, wspaniałych zresztą, uderzających do tej samej dziewczyny, jest kilku. Ale kiedyś wreszcie, niezależnie od uczuć, trzeba sobie było powiedzieć, że to droga donikąd, a życie przecieka mi w bezsensowny sposób przez palce i ja ponoszę za to odpowiedzialność. Nie byłem jedyny. Większość jest żonata, niektórzy już nie żyją. Podobną przygodę ze swojego życia opisywał kiedyś Tis, a myślę, że jest to częstszy przypadek. Problem w tym, co MY robimy ze swoim życiem, nie inni. Zresztą, do Anieli oboje piszemy tak samo. Dostała dziołcha szansę i zamiast prosić Boga, o odwagę i siłę, której jej brakuje, czeka na hokus-pokus, którego nie będzie. Najpewniej nie dojrzała jeszcze do małżeństwa. Oby nie było za późno, gdy już dojrzeje. Bóg może poczekać, ale do tanga, trzeba dwojga. Ten drugi, to też człowiek. Rzeczywistość, z którą się mierzymy, z chwilą, kiedy się na to decydujemy przestaje nas paraliżować. Nie znam innego sposobu na wyzwolenie.
P.S.
To co tu teraz napisałem, w żadnym wypadku nie oznacza, że nie można bardzo pięknie żyć w świeckim celibacie. Można, o ile realizuje się w ten sposób życiowe powołanie. Takich powołań, na podstawie powołań kapłańskich nie będzie wg mnie więcej niż kilkadziesiąt tysięcy.

 Re: Czy mogę prosić św. Józefa, by znowu połączył nasze drogi?
Autor: Aniela (---.hypnet.pl)
Data:   2009-09-20 23:31

Michale, ty pisałeś swoje dywagacje w stylu "każdy, kto jest samotny, jest samotny z przyczyn obiektywnych i nie ma w tym jego winy", a ja umówiłam się z tym człowiekiem. Ba, dojrzałam do małżeństwa, chce kochać. Opisałam część mojego życia, z perspektywy jednej historii, jak możesz od razu tworzyć o mnie powieść w stylu "Przeminęło z wiatrem". Wkładać mnie do jakichś szuflad? Nigdzie nie napisałam, że "nie ma odwagi by to zmienić", za daleko idziesz w swoich subiektywnych wpisach. Napisałam, że nie mam odwagi. Kropka. I już prostuje. Odwagi by być silną, odwagi by wynurzyć nos spod kołdry. Odwagi by uwierzyć, że w końcu przestanę być sama. Ale zmiana swego życia to inna kwestia. Odwagę by zmienić swoje życie - posiadam. Chociaż wiem, że nie mogę na wiele liczyć. Nie jestem pesymistką. Wy wrócilibyście do takiej dziewczyny? Po tylu latach? Otóż jak już wspomniałam, umówiłam się. Michał mnie skreślił, a ja w tym czasie rozmawiałam z człowiekiem z mojej przeszłości, z moją wielką miłością. I obalałam stwierdzenie "przykład Anieli", która godzi się z losem starej panny, a jej bezradność nadaje się do Filipinki", drogi Pitagorasie, phi Michale. W tym miejscu pozostaje mi wstawić wiersz Pawlikowskiej.
"Zwrócono mi moje serce
dane w olśnieniu złotym
wiem już, że nie jest ono
trujące jak szalej,ani wielkie
ani mocne jak serce orlicy
Ze nie broni praw jego
diabeł czarnolicy-ale będę je
nosić dalej, szczęśliwa,
że znów je dostałam z
powrotem"
Wprost nie wyznałam uczuć, ale wyczułam w gestach, słowach, w powietrzu, że należę do przeszłości, jak 17 września. Można do mnie wracać, ale to przynosi tylko ból.
Michał "pan ciętej riposty", nie oczekiwałam słów pocieszenia, ale zanim zaszufladkujesz kogoś pomyśl dwa razy. Obalam twoje stwierdzenia. Jestem młoda, mam dopiero 24 lata. Wiem już, że miłość sprzed laty jest za mną, od dziś to wiem. Ale jestem pewna też w życiu dwóch rzeczy, że bardzo chcę kochać i to, iż Bóg jest dobry. c.b.d.u

 Re: Czy mogę prosić św. Józefa, by znowu połączył nasze drogi?
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2009-09-21 13:40

No, ruszyło. Czasem jeden dobry kopniak załatwia sprawę (ale z tego co widzę, jeden to trochę mało, może jakaś kobieta się zlituje, bo mnie nie wypada). Jeśli o mnie chodzi, to wracałem - przez 6 lat, aż przekroczyłem 30-kę. Inny chłopak czekał dłużej, gdy wreszcie założył rodzinę, to zmarł na raka zostawiając młodą żonę i malutkie dzieci. Bóg daje nam wiele szans, ale błędem jest zostawianie ich bez odpowiedzi i modlitwa: Panie daj jeszcze jedną szansę. To jest sprzeczne z całą duchowością chrześcijańską. Jak kocha to wróci, a jak nie kocha, to trzeba się o tym przekonać. To też jest człowiek, a małżeństwo to trochę więcej niż samo uczucie. I jeszcze jedno ja deklarowałem swoje uczucia i zamiary werbalnie i wielokrotnie, z drugiej strony słyszałem mniej lub bardziej określone "nie" i właśnie dawanie do zrozumienia całej pełni nieokreślonych i sprzecznych odczuć. Kobiety są mistrzyniami w tym względzie (i lubią mieć niezobowiązujących adoratorów). Przynajmniej tak było kiedyś. Nie wiem, może dzisiaj wśród młodzi odbywa się to bardziej bezpośrednio i dosadnie, ale Anusia Borzobochata adoratorów miała do samej śmierci.
P.S.
Czy mogłabyś przybliżyć to "w gestach, słowach, powietrzu"? Ja się raz zaczęło i na forum powiedziało a, to trzeba i b, niech się mężczyźni szkolą.

 Re: Czy mogę prosić św. Józefa, by znowu połączył nasze drogi?
Autor: 38 na karku (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-09-21 17:14

Anielo, za lękiem iść nie należy. Trzeba zaszaleć albo zrezygnować. Ale jeśli zrezygnować, to może lepiej wcześniej zaszaleć?

 Re: Czy mogę prosić św. Józefa, by znowu połączył nasze drogi?
Autor: Joy (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2009-09-21 18:44

Michał, żeby zanegować stwierdzenie: "każdy, kto jest samotny, jest samotny z przyczyn obiektywnych i nie ma w tym jego winy", nie ma potrzeby udowadniać, że KAŻDA osoba, która pomimo deklarowanych chęci nie zawarła związku małżeńskiego, jest winna temu stanowi rzeczy. Nie wiem, czy owa teza, tak jak piszesz, jest: "powszechnie przyjmowana przez uczestników forum". Jeśli miałoby cię to uspokoić, to wyraźnie podkreślę (chociaż chyba to już pisałam), że przeze mnie nie jest. Protestowałam jedynie wobec zupełnie niepotrzebnego, a nawet, moim zdaniem, szkodliwego przegięcia w drugą stronę, do czego, jeśli dobrze cię zrozumiałam, sam się przyznałeś. Zakładam, że po trwającej niemalże dwa tygodnie wymianie spostrzeżeń, udało nam się w końcu ustalić, że mamy zbliżone poglądy :)) Proponuję, żebyś na przyszłość, przede wszystkim skupiał uwagę na tym, o czym staram się pisać wprost, a nie doszukiwał podtekstów, a tym bardziej nie budował na nich całych teorii. To zadziwiające, bo pod tym względem zdajesz się czasem dorównywać niejednej kobiecie ;)))

"Wiem już, że miłość sprzed laty jest za mną, od dziś to wiem." – Anielo, dokładnie o to chodziło - żebyś się przekonała czy da się do tego wrócić, czy nie. I szła do przodu zamiast marnować czas na bezproduktywne marzenia. Nie dziw się, że twoje lakoniczne "nie mam odwagi" zostało odebrane jako: "nie zrobię tego, co proponujecie - wolę pozostać bierna".

 Re: Czy mogę prosić św. Józefa, by znowu połączył nasze drogi?
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2009-09-21 20:09

Chciałbym, ale mając do czynienia z Kobietami nie mogę Joy, nie mogę. Jesteście mistrzyniami w odwracaniu kota do góry ogonem i znajdowania go tam, gdzie go nie ma. Ja jestem tylko Waszym nędznym imitatorem.
P.S.
Wcale nie musiałem ustalać tego, że mamy zbieżne poglądy, natomiast dalej twierdzę, że już trochę nie pamiętasz, jak się zachowywałaś, gdy miałaś tyle lat, ile mają te co tu piszą. Tyle, że my byliśmy jednak trochę bardziej samodzielni, musieliśmy, dzisiaj młódź, taka jakaś niemoc ogarnia "ni mogę, no ni mogę, po prostu ni mogę". Tak się zastanawiam co będzie z kolejnym pokoleniem? Może do tego czasu świat wirtualny rozwinie się w stopniu wystarczającym.

 Re: Czy mogę prosić św. Józefa, by znowu połączył nasze drogi?
Autor: Joy (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2009-09-21 21:10

"Być może mógłbym być mężem innej żony, ale JA do małżeństwa z tamtymi dziewczynami po prostu nie dorosłem, były DLA MNIE zbyt trudne." -
Michał, tutaj służę osobistym świadectwem. Uważam, że mogłabym być żoną mojej drugiej z kolei sympatii (trzeciej zdecydowanie nie). Ale spotkaliśmy się za wcześnie – ja byłam zbyt mało dojrzała, żeby docenić chłopaka i zwiałam. Myślę, że trudności, z którymi musiałabym się zmierzyć w tym potencjalnym małżeństwie, częściowo miałyby inny charakter niż te, które były/są moim udziałem w obecnym. Moje życie wyglądałoby inaczej, a ja po prostu podejmowałabym wysiłek, żeby kochać kogoś innego. Nie wierzę w romantyczne teorie o połówkach stworzonych dla siebie, które muszą się spotkać.
Ślubując miłość mojemu mężowi, miałam świadomość, że nie jest on ideałem, ale uznałam, że damy radę iść razem przez życie. Gdybym i z tego związku się wycofała (a zrobiłam to wcześniej parę razy), mogłabym sobie przypisać grymaszenie i tchórzostwo, chęć wygodnego bezproblemowego życia. Nie kierował mną bynajmniej lęk przed staropanieństwem, bo dzieliła mnie od niego przepaść. Zwyczajnie, zdecydowałam się na trud kochania i tego staram się trzymać. Dla tych spragnionych uczuć, dodam, że nasz związek nie był i nie jest ich pozbawiony. Ale głębiej wchodzić w to zagadnienie nie będę :)))
Kiedy słyszymy opinie, że jesteśmy doskonale dobranym małżeństwem, zaraz to dementujemy, mówiąc, że rezultaty zawdzięczamy przede wszystkim ciężkiej pracy :)))
P.S.
Gdy miałam tyle lat, co spory odsetek dziewczyn tutaj piszących, użalających się nad swoją samotnością, byłam już mężatką. Nie bardzo rozumiem, do jakiego rodzaju wyznań chcesz mnie skłonić :)) Poza tym, co ja mogę, skoro twierdzisz, że nie pamiętam :)))

 Re: Czy mogę prosić św. Józefa, by znowu połączył nasze drogi?
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2009-09-21 22:30

O proszę, to mi tylko potwierdza inną moją teorię. Kobiety WSZYSTKO pamiętają, One mają PAMIĘĆ ABSOLUTNĄ, natomiast znakomicie udają sklerozę, gdy jest mi tak wygodnie (dlatego najczęściej, gdy nadchodzi ich czas awantury, zaczynają od króla Piasta).
P.S.
Jak myślisz, czy Aniela dostała wystarczającego kopniaka, czy ktoś jeszcze powinien jej dołożyć (Osobiście uważam, że lepiej dołożyć dwa razy, niż raz za mało, ale może teraz kto inny?). Kilka dni temu nawet w porywie weny napisałem wiersz do Anieli i o Anieli, ale był tak złośliwy, że go "zdelejtowałem" (miałem obawy, że Moderator to jednak puści, a nie chciałem być przyczyną odkręcenia gazu przez Anielę, może cała w skowronkach przez jakiś czas da nam spokój, do następnej kłótni z chłopakiem)

 Re: Czy mogę prosić św. Józefa, by znowu połączył nasze drogi?
Autor: Joy (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2009-09-22 02:14

Nie Michał, masz stanowczo zbyt niską samoocenę. W odwracaniu kota ogonem doszedłeś niemalże do perfekcji. W tej dziedzinie możesz śmiało konkurować nawet z samą czołówką kobiet (tj. jednostkami wybitnie pod tym względem utalentowanymi).
A ponieważ tak dzielnie starasz się nam dotrzymywać kroku, pisanie do Anieli (o Anieli) radzę ci odłożyć na tydzień. Albo nie - biorąc pod uwagę twoje szczególne talenty - najlepiej na dwa. Zobaczysz, to działa. Możesz w tym czasie zająć się (wyjątkowo) podtekstem ;)
P.S. Czy nie wydaje ci się, że już wystarczająco napracowaliśmy się nad rozwijaniem cnoty cierpliwości Moderatorów?

 Re: Czy mogę prosić św. Józefa, by znowu połączył nasze drogi?
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2009-09-22 10:57

Nie ma sprawy, Aniela jest tak rozanielona, że i tak nie wie co pisze. Może kiedyś, gdy znajdzie się "po drugiej stronie lustra" dane jej będzie doświadczyć rzeczywistości, nie mam zamiaru jej więcej uświadamiać. Chyba mnie nie podejrzewasz o zamiłowanie do syzyfowych prac? Nigdy nie przepadałem za Żeromskim, wręcz przeciwnie, znakomicie się bez niego obywam. Co do cierpliwości Moderatorów, to jej nie doceniasz. A nabywanie sprawności w cnotach polega na ich nieustannym doskonaleniu. Ćwiczenie czyni mistrza. (Jak sobie przypomnę Moderatorów sprzed lat i tych teraz, no to widzę różnicę, istotną.) Nie możemy ich opuszczać w potrzebie, to by było niechrześcijańskie.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: