Autor: kawa (77.236.26.---)
Data: 2011-04-14 17:40
Lęk jest jakoś naturalny, kiedy zaczynamy się przed kimś otwierać bardziej, niż dotychczas. Trzeba go po prostu przyjąć, zaakceptować, zobaczyć, co mi ten lęk mówi.
Dobrze jest, kiedy spowiednik, zwłaszcza stały, dobrze nas zna, zna cały obraz swojego penitenta - i wady, i cnoty, charakter, przyzwyczajenia, upodobania, etc. Wtedy łatwiej jest go prowadzić. Na pewno wiąże się to z tym, że spowiednik (czy kierownik duchowy) będzie z czasem zmieniał zdanie o swoim penitencie, bo będzie lepiej go rozumiał. Pamiętaj, że spowiednik zawsze powinien być po Twojej stronie, być Twoim sprzymierzeńcem i walczyć o Twoje dobro (chociaż czasem będzie Ci się wydawało, że jest wręcz odwrotnie - bywa, że jesteśmy sami dla siebie zagrożeniem i ktoś musi nam to pokazać).
Czy spowiednik patrzy na penitenta przez pryzmat spowiedzi? W ramach sakramentu na pewno tak. Poza nim? Obowiązuje go tajemnica, więc nie może się w osobistych kontaktach kierować wiedzą zdobytą w czasie spowiedzi.
Jak sobie z tym radzić? Zapewne najłatwiej jest, kiedy nie ma się kontaktu ze spowiednikiem poza kontekstem konfesjonału czy rozmów duchowych. Wtedy problem właściwie nie istnieje. Jeśli jednak nie sposób uniknąć kontaktu, bo wynika on z zaangażowania w życie parafii czy grupy duszpasterskiej, potrzeba dużo mądrej dyskrecji z obu stron oraz zaufania. Jeśli jakieś konkretne zachowanie Twojego spowiednika Cię zaniepokoi, powiedz mu o tym. Po jakimś czasie to, czego teraz tak się boisz, stanie się normalne i oswojone.
|
|