logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Eucharystia
Autor: paskalina (---.chello.pl)
Data:   2003-08-08 01:12

W jednym z ostatnich postów HansMaria powołując się na książkę księdza Malińskiego napisał "że nawet bez przyjmowania Komunii Msza jest ważna, bo cała jest sakramentem".
Był taki okres w moim życiu, zaraz po nawróceniu, że przez rok nie chodziłam do spowiedzi, bo nie umiałam odczuć skruchy z powodu pewnego grzechu i obiecać poprawy. Uznałam, że taka spowiedź, gdzie robię perskie oko obiecując poprawę, to jawna kpina z Boga i sakramentu pokuty, więc już lepiej wstrzymać się dopóki nie będę miała siły pokonać permanentnego grzechu, w którym żyłam. Pokonać przynajmniej na tyle, by mieć dobrą wolę przestać go popełniać, przynajmniej chcieć spróbować i wreszcie odczuć skruchę.
Po pewnym czasie przestałam też chodzić na mszę, bo żyjąc w grzechu nie mogłam przystępować do komunii, a uważałam, że mój udział w roli 'gapia' tylko Boga obraża.
Po roku skruszona jak syn marnotrawny poszłam do spowiedzi. Chociaż wciąż się bałam, że popełniania grzechu nie zaprzestanę, to jednak wreszcie uświadomiłam sobie jego zło i wreszcie odczułam skruchę - powiedziałam Bogu 'Panie, Ty wiesz, że bez Twojej pomocy nie dam rady'. Bóg mnie wysłuchał, skłonność do tego grzechu ustąpiła, jestem w Kościele i staram się codzień przystępować do komunii. W kościele na mszy widzę, że część osób wcale nie przystępuje do komunii - myślę, że może są w takiej sytuacji jak kiedyś ja. Ale ja przestałam wtedy chodzić na mszę, a oni chodzą co niedzielę, wciąż nie przystępują do komunii i wydają się nie cierpieć ani nie wstydzić specjalnie z tego powodu - czasem siadają w pierwszych ławkach. Msza oczywiście sama w sobie jest sakramentem, ale czy ktoś z Was umiałby mi wytłumaczyć w jaki sposób jest sakramentem dla kogoś, kto w niej nie uczestniczy w pełni, 'asystuje' tylko nie uczestnicząc w najważniejszym wydarzeniu - komunii - z powodu przedłożenia grzechu nad eucharystię? Czy takie uczestnictwo jest wypełnianiem woli Boga? Czy raczej nie stanowi jakiejś 'prowizorki' dającej nam miły komfort, że co prawda żyjemy w grzechu permanentnym, ale na mszy jesteśmy, więc nie jest z nami tak źle? Czy nie lepiej w ogóle zaprzestać, zobaczyć, co się bez mszy traci, zobaczyć swoją nędzę, gdy żyjemy z dala od Boga, stęsknić się za Chrystusem i wrócić już nie jako widz, ale jako syn marnotrawny? Czy namawianie do takiej 'prowizorki' nie jest rozwadnianiem prawd wiary? Ja wiem, że nie chodzenie w niedzielę na mszę to grzech ciężki, ale przecież u Jakuba (2, 10) czytamy: "Choćby ktoś przestrzegał całego Prawa, a przestąpiłby jedno tylko przykazanie, ponosi winę za wszystkie. Ten bowiem, który powiedział: Nie cudzołóż!, powiedział także: Nie zabijaj! Jeżeli więc nie popełniasz cudzołóstwa, jednak dopuszczasz się zabójstwa, jesteś przestępcą wobec Prawa."
Nie chodzi mi tu oczywiście żeby ktoś zrezygnował z mszy, bo zdarza mu się popełnić grzech, choćby ciężki, chodzi mi o życie w stanie permanentnego grzechu ciężkiego, z którego nie chcemy zrezygnować. Jak wyleczyć się z takiego grzechu, jeśli nie odczuwamy skutków rozłąki z Bogiem choćby poprzez nieuczestniczenie w mszy?
Zaznaczam, że nie chcę polemizować z księdzem Malińskim, chcę po prostu zrozumieć sens takiego połowicznego uczestnictwa. Pozdrawiam.

 Re: Eucharystia
Autor: Piotr Szymanski (---.wroclaw.sdi.tpnet.pl)
Data:   2003-08-08 15:54

Ja widze taki sens:
Bog przez eucharystie dziala zawsze. Nawet w niewierzacyh i nieochrzczonych (kiedys byl nawet podzial na masze katechumenow i wiernych, i do kolekty we mszy mogli uczestniczyc niewierzacy a potem tylko wierni, jakby Bog nie dzialala w tych nie wierzacych przez poczatek mszy, to po co mieliby przychodzic?).

Zamykanie sie na eucharystie i nie przychodzenie, to troche zamykanie furtki Bogu.

Ja w sumie przystepowalem do komunii z grzechem ciezkim na sercu, bo uwazam ze jesli sie zaluje za grzech ciezki i pojdzie do spowiedzi tak szybko jak wroci z nieobecnosci kierownik duchowy, to mozna pojsc do komunii, bo przeciez bez tej komunii nie sposob przezyc dnia.

 Re: Eucharystia
Autor: Ala (---.bn.com.pl)
Data:   2003-08-08 16:26

Paskalino,

Nie własnymi siłami zwalczamy grzech. Nic nie możemy, wierz mi, absolutnie nic uczynić bez łaski Bożej. Skruchą jest już świadomość, że zgrzeszyliśmy przeciw Miłości Bożej i pragnienie poprawy, choć wiemy, że po ludzku prawdopodobnie znów upadniemy. Prosić wtedy Boga trzeba: "Panie, bez Twojej łaski nie dam rady, ale chcę to zmienić".Nie chodzi tu o wylewanie łez potokami (choć i taka skrucha może być oczywiście dobra i szczera), a uświadomienie sobie, że Nasz Ojciec nas kocha, obdarza miłosierdziem i łaską do wytrwania w postanowieniu poprawy.Gdybyśmy polegali na uczuciach,na własnych zdolnościach, to większość z nas odpadłaby na starcie;)

Jeśli opieramy się na sobie, żeby "zatęsknić", mimo dobrych intencji, postępujemy jednak kolejny krok ku złu. Moim zdaniem lepiej przyjmować Komunię Świętą, która podtrzymuje nas przy życiu niż trwać w śmierci grzechu i czekać kiedy -wedle własnej oceny! bo przecież nie Bożej- będe zdolny do przyjęcia Ciała i Krwi Chrystusa. A On przychodził i przychodzi do prostytutek, celników, chorych i wszystkich "niegodnych".We własnych oczach często potwornie się potępiamy, często wskutek poczucia winy, nawet nie żalu, ale wszak nie jesteśmy doskonali. Łaska Boża ze szczyptą naszych starań wydaje piękne owoce.

Msza święta wreszcie to Ofiara doskonała, niezależnie od tego czy na niej jesteśmy czy nie. Sama unikałam przez pewien czas Mszy, bo zdawało mi się, że nie ma sensu w niej uczestniczyć jeśli nie mogę przyjąć Jezusa w Eucharystii. To bardzo błędne myślenie i przestrzegam przed nim.Msza to także Słowo Boże, modlitwa braci i sióstr, tam cały czas działa łaska Boża.Nie jest dobrze więc jej unikać tylko dlatego, że nam się wydaje, że "pójdę, jak już bedę godny".Proponuję rozważyć, co będzie większym dobrem: pójśc na mszę i skorzystać z sakramentu Eucharystii, lub choćby pójśc na mszę czy nie chodzić na nią wcale, łamiąc Przykazanie Miłości. Notabene, całkiem niedawno było na tym forum świadectwo chłopaka, który doznał niesamowitej łaski podczas Mszy świętej:)

A co do tej "prowizorki"- Czy modlisz się o żywą wiarę dla członków Kościoła?Nie wolno nam się gorszyć innymi ludźmi, bo skąd wiesz czy na zewnątrz nie wyglądają jak gdyby nigdy nic a w środku nie cierpią?Jeśli mimo wszystko wydaję Ci się i czujesz ból, że Kościół nie płonie miłościa, tym żarliwiej módl się za nas, wszystkich grzeszników, aby wyjednać nam wszystkim miłość, której wciąż w nas tak mało...


Serdecznie pozdrawiam, nie poddawaj się:)

 Re: Eucharystia
Autor: magdalena (---.ny5030.east.verizon.net)
Data:   2003-08-08 17:55

Zaciekawilo mnie to co napisalas i podobne mysli tez mi na mysl przychodza, chociaz jestem calkowicie za tym, by osoby w stanie grzechu 'permanentnego' takze chodzily na Msze Sw. Wydaje mi sie, ze bedac w takiej blizszej obecnosci Chrystusa (ktory jest obecny w Eucharystii) byc moze bardziej zatesknia za Nim i sie szybciej nawroca? Poza tym sa tez osoby zyjace w grzechu (mam na mysli zwiazki nie poblogoslawione), majace dzieci, a jednak chca by te ich dzieci byly blisko Boga i Kosciola (choc tu tez trudna sprawa, bo podobno przyklad rodzicow ma przeogromne, jesli nie najwieksze, znaczenie w wychowaniu), to dobrze, iz jednak na Msze chodza.
Spotkalam sie z taka opcja w Ameryce (nie pamietam juz czy w Kanadzie szy w USA), ze zacheca sie tu osoby nie mogace przystapic do Komunii Sw, by podchodzily wraz z innymi w 'kolejce' do Komunii Sw lecz ze skrzyzowanymi na piersiach rekami, co wowczas ma oznaczac ze Komunii nie przyjma, lecz kaplan ma ich poblogoslawic "zamiast" udzielic Komunii. Troche dziwne mi sie to zdaje i sama nie wiem co o tym myslec, bo czy tego typu propozycje nie sa , jak mowisz, 'prowizorka' dajaca mily komfort, ze nie jest 'tak zle'? Czasem to mam wrazenie, ze niewlasciwie pojmowana tolerancja zaczyna sie wkradac powolutku do pewnych spraw, co zdaje sie wiecej moze zaszkodzic niz pomoc, ale to tylko taka moja mysl, co mnie nachodzi, bo nie mam najmniejszego zamiaru podwazac autorytetu Kosciola, ktory kocham calym swoim sercem.

 Re: Eucharystia
Autor: HansMaria (---.swic.dialup.inetia.pl)
Data:   2003-08-08 20:27

Na Mszy jest proklamowane Słowo Boga, które ma moc przemieniać nasze życie. Dla mnie przez całe lata - gdy tęskniłem za Bogiem i gdy zdarzało mi się być na Mszy - centralnym momentem była chwila, gdy mogłem wypowiadać słowa: Panie nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja. Słowo Boże proklamowane we wspolnocie wiernych mówi do nas inaczej - działa inaczej - o tym mówi wielu duchownych także. Niby przygotowują kazanie, a potem się okazuje, ze to samo Słowo Boga mowi do nich inaczej i coś innego wiernym - poza planem ustalonym wczesniej - mowią. I wazna rzecz - chrześcijaństwo nie jest moralizmem. Wyobraź sobie osoby zyjące w związkach, które nie są małżeństwami (osoby w nowych związkach po rozwodach). Czy Kościól ma prawo kazać im wstrzymać się od seksu? Nie! Ludzie popełniają błędy i potem często cierpią nie mogać iść do Komunii, ale są słabi i nie są wstanie ponieśc krzyża czystości, żyjąc w takich związkach. Co z nimi? mieliby nie chodzić na Mszę?
Szkoda, że w naszym Kościele tak mało mówi się tym, że samo Słowo Boże jest równie ważne jak obecność Chrystusa w Ciele i Krwi. Sam Chrystus jest niejako Słowem Boga - jest Słowem, bo Słowo Boga jest tak skuteczne, że staje się Ciałem Jakże często rodzice pytają dzieci - by sprawdzić czy były na Mszy - o czym było kazanie? A nie tak powinni pytać - powinni pytać o Słowo Boga - o lektury z Pisma - a nie o kazanie, które jest rodzajem echa. Polecam Ci Peskalino tę książeczkę ks Malińskiego, o której wspomniałem kiedyś ("Siedem moich wtajemniczeń)

 Re: Eucharystia
Autor: lidia (---.sympatico.ca)
Data:   2003-08-09 02:40

Paskalina
Rezygnujac ze Mszy swietej, poniewaz nie mozemy przystapiec do Komunii z powodu grzechu ciezkiego popelniamy nowe grzechy:
"Pamietaj, abys dzien swiety swiecil". Mowiac, ze wrocimy na Msze, gdy uporamy sie z popadaniem w ten sam grzech ciezki, obrazamy Pana Boga pycha, bo przeciez nic sami z siebie uczynic nie mozemy, ale "wszystko moge w Tym, ktory mnie umacnia" A skad mozemy miec pewnosc, ze wystarczy nam czasu i sily, by wrocic na Msze swieta, by wrocic do Boga? Nie znamy planow Bozych, czy pamietasz slowa z przypowiesci o czlowieku, ktory planowal gromadzenie skarbu: Pan Bog powiedzial do tego czlowieka: "Glupcze, jeszcze tej nocy zazadaja twojej duszy od ciebie". Nie wolno nam czekac, odwlekac, zawsze musimy byc gotowi, a przynajmniej probowac. A skad wiesz, ze zamiast zatesknic za Bogiem, nie oddalimy sie od Niego jeszcze bardziej. Rezygnujac ze Mszy swietej rezygnujemy z pomocy Bozej, a jesli swiadomie zaprzestajemy uczestnictwa we Mszy swietej, bo kiedys sie nawrocimy, a przy okazji Bog odpusci nam i ten grzech, to w moim rozumieniu (nie wiem, moze sie myle) jest to na pograniczu grzechu przeciwko Duchowi Swietemu.
Bez wzgledu na to, w jakim stanie jest nasza dusza, uczestnictwo we Mszy swietej jest zawsze wazne, wrecz konieczne, chociaz nie jest ono pelne (kiedy dzieci przystepuja do I Komunii swietej, mowimy, ze jest to ich pierwsze
p e l n e uczestnictwo we Mszy swietej), a jesli nie mozemy przyjac Komunii sakramentalnej, zawsze mozemy i powinnismy zjednoczyc sie z Chrystusem w Komunii duchowej i tym bardziej Go blagac, by wyzwolil nas z grzechu, ktory oddziela nas od Niego.
Mysle,ze nie powinnismy posadzac ludzi, ze przychodza na Msze swieta jak widzowie. Nie znamy przyczyn, dlaczego nie przystepuja do Stolu Panskiego,
to tylko Bog i oni sami wiedza. Na pewno sa wsrod nich tacy, ktorzy tylko zaliczaja “pojscie do kosciola”, bo tak sie przyzwyczaili, bo taka tradycja,
bo …., moznaby wyliczac wiele rzeczy, ktore nie maja nic wspolnego z przyjsciem na spotkanie Pana w Uczcie Eucharystycznej, ale w kazdym kosciele jest tez wielu ludzi, ktorzy nie przystepuja do Komunii swietej chociaz nie maja grzechu ciezkiego, ale sa obarczeni jakims nieuzasadnionym lekiem, obawa, nie pamietaja, ze to wlasnie Komunia gladzi grzechy powszednie.
Jesli jestesmy w stanie grzechu ciezkiego, to juz odlaczylismy sie od Boga, czy w takim razie mamy rezygnowac ze Mszy, by dalej poglegiac oddalenie, przepasc?
Nawet ci, albo raczej szczegolnie ci, ktorzy przychodza tylko “zaliczyc” Msze, sa tymi, o ktorych Ojciec troszczy sie najbardziej. Nigdy nie wiemy, kiedy Bog poruszy ich serce. “Duch tchnie, kedy chce.. Wystarczy posluchac tak licznych swiadectw o tym, jak Jezus wszedl w zycie roznych ludzi.
Jedno jest jednak pewne, nie wyleczymy sie sami z grzechu, ktory popelniamy pernanentnie, z ktorego nawet w tej chwili trudno nam, czy nie chcemy zrezygnowac. Przypomniala mi sie w tej chwili scena z Zacheuszem, ktory przeciez byl grzesznikiem i tylko z ciekawosci, a nie z potrzeby serca chcial zobaczyc Jezusa, a Jezus wszedl w jego zycie i uzdrowil go.
Tak wiec na pewno, w zadnym wypadku nie wolno nam rezygnowac z uczestnictwa we Mszy swietej.
Pozdrawiam Cie Paskalina. Mam nadzieje, ze nie napisalam nic, co moze byc uznane za "wytykanie", a jesli tak jest to prosze Admina, by zrobil "ciach"
Z Bogiem.

 Re: Eucharystia
Autor: Tadeusz (---.cn.net.pl)
Data:   2003-08-09 18:29

Bardzo głębokie pytanie.

Posłużę się na początku jednym świadectwem.
Otóż pewna osoba starała się przystępować do Komunii św. podczas każdej Mszy św.
Stało się tak jednak, iż nagrzeszyła i wahała się, czy przystąpić do Komunii św.
Wtedy w duszy usłyszała słowa: „Jak będę mógł ci pomóc, skoro mnie nie chcesz przyjąć?”
Wtedy przystąpiła.
Zaraz po Mszy świętej okazało się, iż ta rada była prorocza.
Trzeba było stoczyć pewien ważny duchowy pojedynek słowny z otoczeniem, który zakończył się zwycięsko – jak mniemała ta osoba – dzięki owemu posłuszeństwu.

Całkowicie odradzam przystępowania do Komunii św., jeżeli ktoś ma pełną świadomość grzechu ciężkiej materii, ale gdy ktoś na co dzień stara się być blisko Boga, takie sytuacje nie są częste, gdyż Łaska skutecznie chroni przed całkowitym odłączeniem przez Boga.

Trzeba rzeczywiście starać się podczas każdej Mszy św. przystępować do Komunii św. (nie częściej niż raz dziennie) i jeżeli to nie jest możliwe, korzystać z Sakramentu Pokuty, aby nie trwać w grzechu ciężkim.

Gdy jednak z przyczyn obiektywnych, bądź subiektywnych, powodowanych różnymi komplikacjami, czy też procesem nawracania, nie można przystępować do Komunii św., to jak najbardziej jest sens uczestniczyć we Mszy św., w której dokonuje się największa Tajemnica naszej wiary i która jest przede wszystkim Ofiarą przebłagalną za grzechy całego świata, a zatem także i nasze. Zawsze Msza św. jest najpierw Ofiarą przebłagalną, a potem dopiero dziękczynną. Bezpośrednia Obecność Boża jest jakościowo całkiem inną sytuacją, niż każdy inny sposób łączności nawiązywany przez Łaskę. Tam jest sam Pan – Źródło Miłości, które promieniuje na otoczenie i wspomaga grzesznika. To Boże Miłosierdzie, które pochyla się nad grzesznikiem. W końcu Łaska zwycięży, jeżeli będzie dobra wola i wytrwałość. Chodzenie na Mszę św. wyraża pragnienie skończenia z grzechem, a to jest zawsze pierwszy krok do skończenia z nim.

< Jak wyleczyć się z takiego grzechu, jeśli nie odczuwamy skutków rozłąki z Bogiem choćby poprzez nieuczestniczenie w mszy?

Nie możemy odczuwać takich skutków, gdy nie poznaliśmy, czym jest owa łączność. Bóg nas musi sam pierwszy odnaleźć, ale my to musimy ułatwić. My, albo – częściej - inni ludzie. Wtedy jest to wstawiennictwo.
Ktoś kiedyś przez przypadek znalazł się w kościele podczas Mszy św. i to zaowocowało nawróceniem.

Ludzie lubią pielgrzymować do miejsc objawień w różnych celach. Jednak jedynie ci doznają Łaski nawrócenia, którzy mają dobrą wolę i nie kieruje nimi jedynie ludzka, lub – co gorsza - szatańska ciekawość. W tych miejscach jest szczególne Źródło Łaski, najczęściej Najświętsza Maryja Panna, Pośredniczka łask. Tam udają się grzesznicy, niekiedy zaciągani przez najbliższych, w nadziei tychże, iż to pomoże zerwać z grzechem i nawrócić się. Akt wolnej woli, bez udziału którego nic nie może się wydarzyć, jest tu decydujący, a tym jest zgoda, nawet gdy nie ma jeszcze wiary.

Podobnie podczas Mszy św. Ważne jest jednak, aby uczestnik godnie uczestniczył we Mszy św., tj. z prawą wolą i szczerą intencją. A także dostosowywał się do wszystkich norm zwyczajowych.

Myślę, że tu chodzi o coś innego. Chodzi o zachowanie czystych świętych Źródeł Łaski. Jest ważne, aby Msza św. pozostała na zawsze tą Najświętszą Ofiarą – najpierw przebłagalną za grzechy całego świata i by Najświętszy Sakrament nie został zaprzepaszczony. Msza św. nie może zatem niczego utracić ze swej istoty.
Msza św. jest głównym źródłem nieskończonych łask i to natychmiast.

Tu jestem niezwykle radykalny i z całą mocą swoją, i nie tylko - będę bronił tych wartości, które decydują w całokształcie, czym jest Msza św. i Najświętszy Sakrament.
O zagrożeniach było wiele. Tu tylko zachęcam do zajrzenia, np. pod adres:
Żeby bowiem móc się bronić, trzeba mieć czym się bronić.

http://www.taw.republika.pl/ozz.html

Pozdrawiam.

 Re: Eucharystia
Autor: paskalina (---.chello.pl)
Data:   2003-08-09 21:00

Dziękuję serdecznie za Wasze przemyślenia.
Chyba jednak niedokładnie sformułowałam moje pytanie. Piszecie o katechumenach, dzieciach przed I-szą komunią, Zacheuszu - bardzo słusznie. Ale mnie nie chodzi o tych, którzy przygotowują się lub którzy idą z ciekawości jak Zacheusz (sama zabieram do kościoła moją malutką siotrzenicę i staram się 'wyciągać' jak najczęściej mojego kolegę, który jest niewierzący). Mnie chodzi tylko o ten jeden przypadek - gdy człowiek WIERZĄCY przedkłada trwanie w grzechu nad komunię, czyli np. casus ludzi, o których pisze HansMaria: "osoby zyjące w związkach, które nie są małżeństwami (osoby w nowych związkach po rozwodach). Czy Kościól ma prawo kazać im wstrzymać się od seksu? Nie!"
Otóż wydaje mi się, że owszem, Kościół MA prawo - może nie tyle kazać, co wymagać od nich życia w czystości, bo popełniając cudzołóstwo grzeszą przeciw 6-mu przykazaniu. Czy Kościół, zamiast wymagać od nich zerwania z grzechem, ma wymyślać dla nich formy zastępcze? Czy forma zastępcza nie jest odbierana jako pewnego rodzaju przyzwolenie?
Co robi z naszym życiem seks, że nawet osoby wierzące nie potrafią zeń zrezygnować, kiedy staje się on powodem ich rozłąki z Bogiem?
Przeanalizujcie, co dzieje się w Kościele anglikańskim. Na rzecz seksu rezygnowali sukcesywnie z tylu pouczeń Jezusa. W końcu doszło do tego, że parę dni temu został wybrany na biskupa pierwszy zadeklarowany homoseksualista, będący po rozwodzie (zostawił żonę i 2 dzieci), żyjący w związku z innym mężczyzną.
Gdyby swego czasu ksiądz na spowiedzi nie zabronił mi kategorycznie trwania w grzechu pod groźbą nie udzielenia rozgrzeszenia, nigdy bym się nawet nie starała od niego uwolnić, bo nawet nie czułam konsekwencji tego grzechu, wydawało mi się, że wszystko jest ok. Gdyby proponował kompromis - rozgrzeszenia nie dostaniesz, ale przychodź do spowiedzi po błogosławieństwo, być może dalej bym w nim trwała... A on powiedział jasno - albo się jest katolikiem, albo się nim nie jest.

p.s. Moralizm - 1. istnieje obiektywne prawo moralne obowiązujące każdego człowieka. 2. postawa praktyczna lub teoretyczna uznająca wartości moralne za podstawowe, mające nawet zastąpić wszystkie inne.

HansMaria, w moim pojęciu moralizm i chrześcijaństwo przenikają się doskonale. Jedno bez drugiego nie funkcjonuje.

 Re: Eucharystia
Autor: HansMaria (---.swic.dialup.inetia.pl)
Data:   2003-08-12 13:54

Jeżeli chrześcijaństwo jest moralizmem i działa na zasadzie: staraj sie być dobrym, a będziesz zbawiony, to oznacza to tylko tyle, że do zbawienia nie jest potrzebny żaden Odkupiciel, bo ja sam mogę sie zbawić siłą woli. Z jakiegoś powodu nie wystarczył Dekalog, z którego Chrystus uczynił potem absurd, bo coś nie do przestrzegania - w Kazaniu na Górze podniósł poprzeczkę niewyobrażalnie. Dlaczego? Bo chrześcijaństwo jest przemianą serca - jest darem od Boga - jest pójściem na łatwiznę Boga - to powiedzenie - po dostrzeżeniu własnej nędzy i po konfrontacji z Dekalogiem, którego nie sposób wypełnić, bo jestesmy z natury grzeszni - przyjdź i zrób to za mnie Panie! I zdarzają się przypadki, że ludzie w "drugich" związkach dostają taką przemianę i taką świadomość i jedna z osób mowi: koniec z sexem. Ale taka postawa nie jest przez nia wypracowana - to oświecenie przez Boga - uzdolnienie - przemiana swiadomości. To gruntowna przemiana swiadomości, która nie jest efektem jakiegoś mantrowania i wmawiania sobie: to jest złe, to jest złe, to jest złe... Podobnie nie sposob sobie wmowić miłości nieprzyjaciół. Nie sposób samemu nastawić drugi policzek (Kazanie na Górze nie jet metaforą a tylko wezwaniem do świętości, która mozna dostać gratis, gdy pozwolimy Chrystusowi w nas działać). I dlatego ja - grzesznik straszny - mam prawo o tym mówić nawet wtedy, gdy nie mam takich postaw (mam nadzieję, ze jeszcze nie mam, ale że kiedyś...). I dlatego ten grzeszny ksiądz może z ambony mowić, co dobre a co złe, choć sam upada tak często - bo chrześcijństwo nie jest moralizowaniem. Nie jest naśladownictwem prostym, bo do takiego czegoś - do takiej metody zbawienia - starczy Dekalog własnie i własne siły. I pycha - pycha, która generuje zwycięstwo - domniemane tylko - nad własnym grzechem. Buddysta ucieka od pokus - panuje nad swoim ciałem - a chrześcijanin, ktory ma naturę Jezusa Chrystusa może chodzić po wodach śmierci i nie bać się o swoje zycie, bo zabezpiecza je Ktoś. Św Piotr o własnych siłach mógł sobie popływac po jeziorze. A Jezus nie powiedział: staraj sie chłopie! kombinuj! To Jezus uzdolnił Piotra do chodzenia po wodzie. Nawiasem mówiąc marzy mi się taka wiara, bo ostatnio pływałem kajakiem i bolały mnie ręce od wiosłowania. Gdybym miał wiare, to zapchałbym kajak do brzegu bez kłopotu.
Szkoda, że nie podałas maila Paskalinko, bo to co pisze jest jakby poza regulaminem forum i jest szansa, że nie przeczytasz tego, co tu wstukałem, ale może Admin będą łaskawi dziś?

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: