Autor: Bogumiła z Krakowa (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2013-07-01 09:18
Jeśli tak szybko za te grzechy żałowałaś (bo po nich byłaś już wielokrotnie do spowiedzi, tyle że o tym grzechu zapomniałaś, tak?), to nie mogą to być grzechy przeciw Duchowi Świętemu. Mogą być najwyżej cięższymi niż normalnie grzechami, bo popełnione całkowicie dobrowolnie, wręcz z premedytacją. Chyba każdemu na jakimś etapie życia zdarzało się, że gdy już nie był w stanie łaski uświęcającej, to łatwiej mu było zgrzeszyć i z tego korzystał. Przecież właśnie dlatego mówi się, żeby jak najszybciej po grzechu ciężkim iść do spowiedzi. Oczywiście także dlatego, żeby móc przystąpić do komunii świętej, ale także dlatego, że stan grzechu ciężkiego prowokuje do dalszych grzechów. Bo "nic się więcej nie stanie". I tak nie mogę do komunii. Powiedziałabym wręcz, że to sytuacja normalna. Grzech zawsze pociąga następny grzech. To ten sam mechanizm, co rzucanie śmieci pod nogi, gdy tam już śmieci leżą. Gdy wchodzisz do czyściutkiego pomieszczenia, wysprzątanego salonu, muzeum - to nie przyjdzie Ci do głowy rzucić śmiecia. Ale w zaśmieconym miejscu sobie łatwiej na to pozwolisz. Co z tego, że nie trafiłaś do kosza? Nie podniesiesz, bo i tak obok kosza leży sto papierków. Niestety, jest w nas takie szybkie dostosowywanie swojego zachowania do tego co widzimy, co jest obok. Trzeba mieć trochę mocniejszy kręgosłup, żeby tego nie robić.
Tym samym jest kolejny grzech w stanie grzechu ciężkiego. Dorzuceniem brudu do brudu. Oczywiście, że to złe. Jak pisałam - skoro była taka myśl, że i tak mam już grzech ciężki - to znaczy, że grzech jest bardziej przemyślany i większe zezwolenie, czyli jest gorszy, cięższy. Ale jeśli idziesz do spowiedzi w swoich normalnych terminach, co miesiąc, co dwa miesiące, to znaczy, że jest to Twoja słabość człowieka w grzechu, a nie od razu grzech przeciw Duchowi Świętemu.
Grzech przeciw Duchowi Świętemu to nie jest pojedynczy grzech, jakaś wyjątkowa sytuacja. To trwanie w takim stanie przez długi czas. "A właśnie, że będę grzeszyć, bo co mi Bóg może zrobić, jeśli jest miłosierny? On mi musi wybaczyć". To nie jest pojedynczy upadek, tylko jakaś trwała hardość wobec Boga. Zuchwalstwo, bezczelność. Przypomnij sobie: to był właśnie taki stan? Teraz sobie pogrzeszę parę lat, przecież mogę wszystko, skoro On wybacza. Grzechu przeciw Duchowi Świętemu nie popełnia się przypadkiem, przez zwykłą ludzką słabość. A to dodawanie grzechu do grzechu jest właśnie ludzką słabością. W grzechu ciężkim masz mniej siły, żeby odganiać pokusy. Łatwiej Cię podejść, łatwiej namówić do złego. Złem jest to, że czekasz ze spowiedzią w grzechu ciężkim, zamiast szybko z niego wyjść, więc pozwalasz w pewnym sensie na te pokusy. Popatrz jednak na siebie: czy jest ta zuchwałość, hardość wobec Boga? Patrzysz Mu w oczy i bezczelnie z uśmiechem mówisz: "zgrzeszę, a Ty mi i tak musisz wybaczyć!"
A teraz przeczytaj swoje słowa i popatrz jak bardzo się różnią od takiej postawy: "Strasznie żaluję za to wszyskto. chce poprawy ale nie wiem czy mogę, czy dostane przebaczenie, w ogóle nie wiem, tak bardzo jestem żałosna, nie chce być potepiona".
Co tu widać: zuchwałość czy ból? Bezczelność czy lęk? Ja widzę ból i lęk grzesznika, a nie bezczelnego, zuchwałego gówniarza.
|
|