logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Jak pomóc przyjacielowi?
Autor: Bea (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2014-07-22 02:00

Mam przyjaciela-homoseksualistę. Znamy się od wielu lat. To wspaniały, wartościowy człowiek, rozumie mnie jak nikt. Jest pełen empatii, zawsze chętny do bezinteresownej pomocy wobec każdego. Może to niewłaściwe zachowanie dla katolika, ale nie wnikam w jego "grzeszną naturę" - nie odcinam się od niego z tego powodu, bo nie moja rola go osądzać.
W czym problem? Zawsze uważałam go za ateistę - tak się określał jeszcze od czasów szkolnych. Zaznaczam tutaj, że nie krytykuje mojej religii i absolutnie w żaden sposób nie wyśmiewa jej. Kiedyś jednak, w czasie jakieś dyskusji przy piwie, zaczęliśmy poruszać temat religii katolickiej i Boga. Usłyszałam wtedy po raz pierwszy, że on w Boga wierzy, jak najbardziej - ale ma do niego ogromny żal za to, kim jest.
"Taki się urodziłem, taki jestem od zawsze - dlaczego? Słyszałem kiedyś, że tacy jak ja są powołani do wielkiej świętości - ale dlaczego to ja mam się całe życie męczyć? Dlaczego Bóg nie stworzył mnie normalnym? Kościół mnie odrzuca bo jestem gejem - a czy ktoś mnie spytał, czy ja chcę nim być? Może chciałbym mieć to, co wszyscy hetero- kochającą osobę obok; kogoś, kto mnie po prostu pokocha, przytuli; da mi ciepło. Ale przez Niego [Boga] nie mogę, zawsze będę jakimś wyrzutkiem. Jestem napiętnowany społecznie, choć nikogo nie krzywdzę. Mam zamkniętą drogę do sakramentów i jestem skazany na potępienie. Za coś, co nie jest moją winą. Ja wierzę w Boga - ale nie wierzę, że On jest miłością. Bo co to za miłość, kiedy On z góry postanawia, że pójdę do piekła"?.
Tak mniej więcej brzmiał ten monolog. Nigdy nie widziałam go w takim stanie - był jednocześnie wściekły i załamany, przepełniony emocjami (i to nie był wpływ alkoholu - wypiliśmy po jednym piwie dla ochłody). Był szczery jak nigdy w życiu. Nigdy nie wróciliśmy do tej rozmowy - chodzi mi ona jednak po głowie przez cały czas. Słyszałam o duszpasterstwach rodzin niesakramentalnych - nie znalazłam jednak duszpasterstwa dla homoseksualistów. Nie znam żadnego kapłana, który zajmuje się tą tematyką, a czuję, że ów przyjaciel potrzebuje Boga w swoim życiu. Modlę się za niego, ale to chyba za mało... Proszę o pomoc, o jakieś mądre rady, jak pomóc mu wrócić? Dopóki myślałam, że jest ateistą, nie widziałam sensu w nawracaniu - ale skoro jakaś wiara jest, to może należy działać?

 Re: Jak pomóc przyjacielowi?
Autor: pomidorek (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-07-22 09:13

Sam homoseksualizm nie jest grzechem. Grzechem jest współżycie seksualne poza małżeństwem i brak czystości w tej sferze. Kościół absolutnie nie odrzuca homoseksualistów. Bogu i Jego Kościołowi miły jest każdy człowiek. Być może jakieś jednostki czasem nie rozumieją odmienności, ale nie należy tym się zbytnio przejmować.

 Re: Jak pomóc przyjacielowi?
Autor: polk (---.kielce.hypnet.pl)
Data:   2014-07-22 10:48

Muszę przyznać, że bardzo trudne to tematy... Trudne, ale nie są nie do przejścia :) Z Bożą pomocą oczywiście :)
Myślę, że jedną z form pomocy byłoby to, żeby ktoś wreszcie wytłumaczył zarówno Tobie, jak i Twojemu przyjacielowi jakie tak naprawdę jest stanowisko Kościoła w sprawie homoseksualizmu, bo Kościół w żaden sposób nie potępia osób o skłonnościach homoseksualnych, ani nie mówi, że są oni "skazani na piekło". Kościół mówi o uczynkach homoseksualnych, czyli o współżyciu seksualnym osób tej samej płci. Takie uczynki są grzechem.
Do czystości wezwani są wszyscy. Nie tylko homoseksualiści, bo też osoby heteroseksualne są do niej wezwane. Seksualność jest wielkim darem Pana Boga i należy z niej mądrze korzystać. To, że ktoś ma skłonności homoseksualne nie oznacza, że MUSI je realizować. Tak samo, jeżeli ktoś jest orientacji heteroseksualnej nie oznacza, że MUSI ją realizować. Nie koniecznie chodzi o próby realizowania przeciwnego popędu, którego nie ma - bo to absurd. Ale o kontrolowanie. Jeśli chcesz pomóc przyjacielowi, to przede wszystkim módl się za niego. Módl się dla niego o łaskę zrozumienia prawdy, którą przekazuje Bóg.
Poza tym, nie jest do końca takie jasne, czy ktoś się taki urodził, czy nie. Istnieje wiele przypadków, w których takie skłonności są nabyte. I myślę, że warto zastanowić się także nad przyczynami swej orientacji. Dobrze jest zrozumieć siebie, zrozumieć dlaczego jest tak, a nie inaczej. Potrzeba dużo modlitwy w jego intencji, Bea. Pozdrawiam. :)

 Re: Jak pomóc przyjacielowi?
Autor: maaja (---.icpnet.pl)
Data:   2014-07-22 14:42

Co za groch z kapustą. Kościół go przecież NIE odrzuca, NIE zabrania dostępu do sakramentów i NIE skazuje na potępienie. Same skłonności homoseksualne nie są grzechem. Grzech jest wtedy, jeśli Twój przyjaciel żyje w związku erotycznym z innym mężczyzną. Ale z Twojego posta to nie wynika. Wtedy dopiero jest gejem, gdy swoje skłonności akceptuje i według nich żyje. Jeśli tylko "ma skłonności", a na dodatek ich nie akceptuje to jest osobą i niechcianych skłonnościach homoseksualnych. To trzeba odróżniać i wyraźnie o tym mówić
Jest terapia reparatywna Nicolosiego, która daje nadzieje na wyleczenie..
Rzeczywiście nie ma duszpasterstwa dla homoseksualistów. Może to jest jakaś luka. Ale czy Twój przyjaciel na pewno chciałby chodzić do takiej grupy to też nie wiadomo.
Mam w najbliższej rodzinie osobę o niechcianych skłonnościach homoseksualnych - ostro działa w Kościele, w Oazie, duszpasterstwie parafialnym. Czuje się tam jak najbardziej u siebie.
Niechciane skłonności homoseksualne są wielkim cierpieniem. Ale nie skazują na życie poza Kościołem.

 Re: Jak pomóc przyjacielowi?
Autor: hanna (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-07-22 15:16

Kościół nie odrzuca homoseksualistów. I nie jest prawdą, że jeśli ktoś ma taką orientację, to z definicji nie ma prawa do sakramentów. O ile Twój przyjaciel żyje w czystości, sam,
bez partnera seksualnego, ma prawo do sakramentów. Nikt nie jest z góry skazany na potępienie tylko dlatego, że ma taką a nie inną orientację seksualną!
I to są pierwsze dobre wiadomości, które warto mu przekazać.

Warto zapoznać się z "Listem o duszpasterstwie osób homoseksualnych", podpisanym przez kard. Ratzingera (1986).
Np. http://www.oaza.pl/cdz/index.php/dokumenty/173-duszpasterstwo-osob-homoseksualnych.html

 Re: Jak pomóc przyjacielowi?
Autor: Ola W (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2014-07-22 15:31

Można spróbować w grupie "Odwaga" w Lublinie.

 Re: Jak pomóc przyjacielowi?
Autor: Ada (---.docsis.tczew.net.pl)
Data:   2014-07-22 18:08

Oczywiście, że nie masz go osądzać i nikt tego nie robi. Nikt nie potępia homoseksualistów. Kościół potępia czyny gejowskie ale NIGDY człowieka! A to jest ogromna różnica. Może na samym początku postaraj mu się to uzmysłowić. On przez Boga nie jest potępiony, nie jest skazany na piekło ani nie jest winą Boga to, że zmaga się z takim problemem.
Z tego co wiem, choć znawcą w tym temacie nie jestem, to się leczy. Proponuję więc poszukać profesjonalnej pomocy i ludzi, którzy mają do tego predyspozycje. On ma pewne szanse z tego wyjść, jeśli bardzo tego chce.

 Re: Jak pomóc przyjacielowi?
Autor: xc (---.158.216.102.pat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2014-07-22 18:42

Czym innym (niestety) jest nauczanie Kościoła w przedmiotowym temacie, a czym innym praktyka i proza życia codziennego. Mam w sypialni obraz. Byłem kiedyś na wystawie i po prostu mnie urzekł. Kupiłem go i mam. Jakiś czas temu dowiedziałem się, że jego autora niedawno pobito ciężko, ledwo wyżył. Pobiła go grupa młodych ludzi, którym nie podobał się jego "pedalski" ubiór. Prawdę mówiąc nie wiem w jaki sposób człowiek ten zaspokaja swoje potrzeby seksualne, nie interesuje mnie jak się ubiera, nie widziałem go na oczy. Jego obraz jest pierwszą rzeczą, którą widzę po przebudzeniu i raduje mnie on. To co napawa mnie smutkiem i trwogą jest fakt, że dwóch z grupy tych bandytów było do niedawna ministrantami. Nic nie zrozumieli, niczego nie podchwycili, mimo, że mieli podane pod nos.
Co robić? Kochać jak bliźniego swego. Być z nim, nie dyskryminować, nie wykluczać, nie potępiać. Ale z drugiej strony nie bawić się w "robótki ręczne" typu: nawracanie, leczenie, prostowanie dróg życiowych, jeśli nie ma się stosownych kwalifikacji. Bo można, mimo dobrych chęci, zaszkodzić.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: