logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Modlę się o wyjście z nałogu i nic.
Autor: xyxyz (---.toya.net.pl)
Data:   2014-09-02 16:40

Tkwie w nałogu od kilku lat i modle się by zostać uwolnionym, nałóg jest grzechem, więc czemu Bóg nie chce wysłuchać modlitwy? Przecież życie bez grzechu (nałogu) to wola Boża, bo przecież Bóg nie chce bym grzeszył. Jaki ma sens dalsza nadzieja którą mam kilka lat, że pewna sprawa(inna niż nałóg) zostanie rozwiązana? Przez te kilka lat modlitwy, jak tak patrze to, ani z nałogu wyjść nie potrafie, ani ta sprawa nie chce się rozwiązać, tylko cały czas jest gorzej. Cały czas przez nałóg i pewną sprawę jestem rozchwiany psychicznie i nieszczęśliwy, jednak nic do przodu nie idzie, a mam wrażenie, że wręcz się cofam. Jaki to wszystko ma sens?

 Re: Modlę się o wyjście z nałogu i nic.
Autor: nie mam imienia (---.toya.net.pl)
Data:   2014-09-02 16:52

A próbowałeś coś zrobić z nałogiem? Psycholog, terapia, jakiś ośrodek?
Czy tylko modlisz się? Myślę, że Bóg nie jest maszynką do spełniania życzeń, abyśmy my mogli stać się osobami bezczynnymi, które czekają, aż ktoś nam pomoże, załatwi. Módl się o wyjście z nałogu, ale także działaj w kierunku tego wyjścia.

 Re: Modlę się o wyjście z nałogu i nic.
Autor: danusia (178.219.104.---)
Data:   2014-09-02 17:23

Najpierw trzeba odwrócić się od grzechu. Podjąć w sobie taką decyzję. To ewangeliczne wymiecenie mieszkania i dlatego kiedy chcemy iść za Panem to wtedy jesteśmy najbardziej atakowani przez Złego.
Tutaj potrzeba czujności, by do tego czystego mieszkania nie weszło jeszcze więcej gorszych złych duchów.

Nie wiem dlaczego akurat wiążesz swój nałóg z rozwiązaniem jakiejś sprawy, czy to ma jakiś związek?

Myślę, że kiedy odwracamy się od grzechu to Bóg nam błogosławi, czyli mamy co jeść, gdzie mieszkać, w co się ubrać :) Jakże Bogu nie dziękować?

Jeszcze taka mi przychodzi myśl o Twoim, cyt. "Cały czas przez nałóg i pewną sprawę jestem rozchwiany psychicznie i nieszczęśliwy".

Trzeba sobie zadać pytanie dlaczego uczepiłeś się nałogu i pewnej sprawy?

Może trzeba się odwrócić, rozstać z tym co Cię męczy i pójść w przeciwnym kierunku, zająć siebie czymś bardziej absorbującym, pochłaniającym Twoją uwagę.

Jeśli to możliwe wyjść do ludzi i zobaczyć ,że inni mają także problemy, a może uda Ci się pomóc komuś ?

 Re: Modlę się o wyjście z nałogu i nic.
Autor: Elka (---.serv-net.pl)
Data:   2014-09-02 17:29

A co ty robisz w tym kierunku (oprócz modlitwy), by z nałogu wyjść? Podejmujesz jakieś działania, by z tym walczyć? Pracujesz nad sobą? Pan Bóg za ciebie wszystkiego nie załatwi. Może potrzeba poszukać fachowej pomocy? Albo może należałoby znaleźć stałego spowiednika, by przez swoje prowadzenie pomógł ci z tego wyjść? Czy np. odsuwasz od siebie wszystko to, co doprowadza cię do popełniania tego grzechu? Czy uruchomiłeś swoje wszystkie siły, całą determinację, silną wolę i co tam jeszcze, żeby sobie pomóc? Szukałeś mądrej lektury, która o tym traktuje?

 Re: Modlę się o wyjście z nałogu i nic.
Autor: Izabella (---.google.com)
Data:   2014-09-02 17:38

A jaki to nałóg? Chemiczny (alkoholizm, narkomania?) czy niechemiczny (zarlok, masturbacja, seksoholizm, hazard, itp). Wyjście z każdego nałogu wymaga CIEZKIEJ PRACY. Popatrzeć się na naszego Pana, ile kosztowało Go zbawienie nas. Zaufał Ojcu, modlił się w Ogrojcu i co? Został pojmany, ubiczowany, wyszydzony, przeszedł Drogę Krzyżowa i wiele godzin goły (nagi) konal na krzyżu. A Ty może myslisz, ze pomodlisz się i nałóg ci przejdzie? Tak jak Jezus musisz po modlitwie zaprzec się siebie i wziac swój krzyż i iść za Jezusem. W praktyce oznacza to, terapia, rekolekcje, jeśli trzeba to lekarstwa od lekarza, życie sakramentalne. W czasie całego tego procesu będziesz chciał powrócić bo uzdrowienie bardzo boli.

 Re: Modlę się o wyjście z nałogu i nic.
Autor: orelka (---.merinet.pl)
Data:   2014-09-02 17:42

Podstawowe pytanie - czy oprócz modlitwy robisz coś jeszcze - chodzisz na spotkania z grupą terapeutyczną, pracujesz z psychologiem, starasz się odkryć jakie są głębokie przyczyny Twojego nałogu i pracować nad tym?

 Re: Modlę się o wyjście z nałogu i nic.
Autor: Esterka (---.165.kosman.pl)
Data:   2014-09-02 23:31

Grzech z definicji jest świadomy i dobrowolny. W przypadku nałogu trudno mówić o dobrowolności, tak więc nie można łączyć tych dwóch pojęć w jedno. Grzechem jest trwanie w nałogu bez próby wyjścia z niego, nie nałóg sam w sobie. Tylko właśnie: próba wyjścia nie może się opierać o wysłane do Boga żądanie "uwolnij mnie z tego, w co sam się wplątałem", ale też wymaga własnej pracy. Jakiej, to już napisano wyżej: próba dotarcia do przyczyn i praca nad sobą, np. z pomocą terapeuty. Sama modlitwa to jak proszenie: "Panie Boże daj mi na chleb, ale sam mi daj, tak, żebym nie musiał pracować" - taka lekka bezczelność.

 Re: Modlę się o wyjście z nałogu i nic.
Autor: xc (---.190.1.109.rev.sfr.net)
Data:   2014-09-03 07:57

Czy nałóg jest aby na pewno grzechem? Na tym etapie gdy już nad nim nie planujemy, chyba nie.
Ale o tym można przekonać się wyznając grzech w konfesjonale i prosząc o pomoc w wyjaśnieniu tej kwestii.
Jeśli nałóg nie daje żyć, trzeba z nim walczyć. Korzystają z pomocy specjalistów.

 Re: Modlę się o wyjście z nałogu i nic.
Autor: Jerzy50 (---.kamiennagora.vectranet.pl)
Data:   2014-09-03 16:10

Szukasz nie Boga, lecz siebie w sobie samym. Popadłeś w nałóg ponieważ sprzeciwiłeś się Bogu. Poprzez swój sprzeciw otworzyłeś drogę szatanowi i to on uniemożliwia Ci wyzwolenie. Musisz najpierw odrzucić szatana całkowicie, a nie tylko w zakresie, który akceptujesz. Uwolnienie od nałogu nie jest darem Boga dla człowieka, ale Jego łaską, na którą musisz zasłużyć. Czy łatwo jest przyjść do rodziców, których przez lata ignoruje się? A przecież Bóg jest Twoim Ojcem, od którego oczekujesz miłości. Czy nie jesteś w stanie wykrzesać z siebie choćby trochę miłości i obdarzyć nią Ojca? Nie traktuj Boga jak skrzynkę życzeń, bo On MUSI wysłuchiwać nasze żale, pretensje do Niego, a my niczego nie musimy. To, naszym zdaniem, jest Jego obowiązkiem, natomiast my nie mamy żadnych obowiązków wobec Niego. Jakież to smutne i przykre! A przecież, gdy na spokojnie usiądziesz i pomyślisz, przypomnisz sobie słowa, które kołaczą się gdzieś w głębi duszy: będziesz miłował Pana, Boga swego ... A potem, nie wiadomo skąd wypływają wersy Pawłowego hymnu: gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał ... Tak, musisz najpierw stanąć w prawdzie o sobie, by móc, w skruszonym sercu, odnaleźć drogę do Boga. Jeśli odnajdziesz ją, zaufaj Duchowi Świętemu, On resztę dokona sam. Szczęść Boże.

 Re: Modlę się o wyjście z nałogu i nic.
Autor: anna (---.centertel.pl)
Data:   2014-09-08 21:36

Cztery lata temu też się modlilam też byłam nieszczesliwa i miałam sprawę która trwa do dzisiaj. Odnalazł mnie zblakana owce nad przepaścią i wysłuchał mojej modlitwy.
Jezus nie opuszcza nie pogardza Jezus kocha a szczególnie osoby uzależnione.

 Re: Modlę się o wyjście z nałogu i nic.
Autor: Franciszka (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2014-09-16 13:13

"Jezus kocha a szczególnie osoby uzależnione" - A jeśli nie jestem "uzależniona", to mnie nie kocha jakoś "szczególnie"?
Polecam świadectwo "uzależnionego", hazardzisty: http://gosc.pl/doc/2152257.Zawylem

 Re: Modlę się o wyjście z nałogu i nic.
Autor: Madzia (---.rybnik.vectranet.pl)
Data:   2014-09-21 21:21

Polecam wspólnotę 12-krokową np. AA, NA, AŻ, SA
Tam znajdziesz ludzi, którzy mają podobny problem.
Pozdrawiam

 Re: Modlę się o wyjście z nałogu i nic.
Autor: Radosław (---.centertel.pl)
Data:   2023-08-25 08:59

Mam ten sam problem ale pracuje nad sobą upadam ale wstaję. Myślę że Bóg nam tylko może pokierować drogą, drogą jaką mamy iść. Pogody ducha pozdrawiam

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: