logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Powołanie, czy zwykłe 'chcę'?
Autor: Jak to jest? (78.10.63.---)
Data:   2014-11-20 21:38

'Powołanie zawsze pochodzi od Boga'.

Najpierw ktoś ma zamiar pójść do zakonu, czuje takie powołanie. Chce służyć Bogu i ludziom. Od dziecka jest bardzo religijny. W jego życiu jest bardzo dużo religii.
Później idzie na studia, rzuca i wstępuje do zakonu.
Po pewnym czasie stwierdza, że to jednak nie to i zajmuje się czymś innym. Bóg się nie pomylił, bo niby jak?
Człowiek też nie, skoro to powołanie przez samego Boga.

 Re: Powołanie, czy zwykłe 'chcę'?
Autor: hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2014-11-21 00:48

"Dużo religii" w czyimś życiu od dzieciństwa nie musi oznaczać powołania do zakonu.
Czyjeś wystąpienie z zakonu nie znaczy pomyłki Boga (Bóg się z definicji nie myli), ani nawet nie musi znaczyć, że człowiek ten nie miał powołania do życia w zakonie.
Człowiek oczywiście mógł się pomylić. Mógł sobie wmówić powołanie do życia zakonnego. Inni mogli mu je zasugerować. I dlatego wstąpił. Mógł niedobrze odczytać wezwanie, trafić do nie tego zgromadzenia. Mógł też sobie sam (lub inni pomogli) wmówić brak powołania, opuścić zakon z powodów innych niż brak powołania. I dlatego wystąpił.
Nie wiem, czemu służy opowiastka o jakimś człowieku. Abstrakcyjne gdybania niekoniecznie pomogą, a o pomoc zwykle tu chodzi, nie o roztrząsanie potencjalnych kazusów.

 Re: Powołanie, czy zwykłe 'chcę'?
Autor: wyszywaczek (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-11-21 08:25

Najpierw dziewczyna chodzi z chłopakiem, bardzo się kochają, przechodzą porządną katolicką formację, także przedmałżeńską, decydują się na ślub, mają dziecko. Kiedy synek kończy 10 lat, zmieniają zdanie i wnoszą sprawę o rozwód. Było powołanie czy nie? Bóg się pomylił?
Przypadek autentyczny.

Dla jasności: ironia. :P Nie pytanie.

 Re: Powołanie, czy zwykłe 'chcę'?
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2014-11-21 11:47

Utarło się, że o powołaniu mówimy, kiedy ktoś przekracza próg seminarium/zakonu. A to trochę za wcześnie. Na początku może być (a może zawsze jest?) zwykłe "chcę" (najlepiej to widać gdy ktoś się nawraca, bo wtedy natychmiast myśli o klasztorze, po prostu myli pojęcia "świętość" z "powołaniem"). Podobnie ktoś może na początku chcieć założyć rodzinę. Jednak ani przyjęcie do klasztoru nie przesądza jeszcze o powołaniu, ani jak pierwszy raz zrobimy z kimś buzi-buzi. Po to jest okres nowicjatu/seminarium/ i okres narzeczeństwa, żeby się przekonać czy rzeczywiście to ma być moje życie. O prawdziwym powołaniu mówimy, gdy podejmujemy ostateczną decyzję: chcę tak żyć na stałe, a druga strona też tego chce. Bo w zakonie mogą powiedzieć, że absolutnie żadnego powołania nie widzą, a narzeczony może w każdej chwili odejść. Wtedy zadajemy sobie drugie pytanie: może to nie ten człowiek, może to nie ten zakon. A może jednak nie to powołanie. Umiejętność podjęcia ostatecznej decyzji też jest świadectwem powołania (ślub małżeński lub zakonny) i od tej chwili mamy być temu wierni powołaniu. Przestańmy patrzeć na ludzi, którzy po roku, dwóch odeszli z klasztoru, jak na zdrajców. Poszukiwanie swojej drogi nie jest niczym złym. Ten czas pobytu w klasztorze lub czas miłości do kogoś nigdy nie jest czasem zmarnowanym, jeśli tylko ktoś miał dobrą wolę. Może to będzie bardzo potrzebne doświadczenie w innym powołaniu.

Jak już wspomniałam, ludzie bardzo często odkrycie Boga w swoim życiu i pragnienie świętości traktują jak powołanie zakonne/kapłańskie. Zapominają, że do świętości jest powołany każdy człowiek. Na każdej drodze życia. Niejednokrotnie robimy krzywdę komuś pobożnemu, gdy mu wmawiamy, że "ma powołanie", równocześnie nie dopuszczając myśli o jego wyjściu z klasztoru po roku. Ludzie świeżo nawróceni, którzy w swej gorliwości są gotowi zrobić dla Boga wszystko, powinni być właśnie powstrzymywani przed podejmowaniem w takim stanie euforii ostatecznych decyzji. Powinni zaczekać, aż pierwsze uczucia miną. Podobnie jak zakochani powinni odczekać ze ślubem, bo za miesiąc może się okazać, że się w ogóle nie znają. Powołanie, jeśli jest, nie ucieknie tak szybko. Co innego odwlekanie decyzji całymi latami, - to już świadczy o niedojrzałości lub ucieczce przed odpowiedzialnością.

 Re: Powołanie, czy zwykłe 'chcę'?
Autor: Franciszka (185.45.217.---)
Data:   2014-11-21 12:44

To "chcę" jest bardzo ważne, bo ma moc sprawczą. Bez niego człowiek nie ma szans na odkrycie swojego życiowego powołania. Pan Bóg nie ingeruje w ludzkie "chcenie", bo tak kocha każdego człowieka, że daje mu wolność wyboru. Pan Bóg nie narzuca "powołania". Tylko "woła" każdego człowieka po imieniu (por. Iz 43, 1) i czeka na jego decyzję, na otwarcie drzwi do ludzkiego serca.
Daje również sakramenty, te widoczne znaki Swojej niewidzialnej Łaski, Miłosierdzia. Słyszałam ostatnio zdanie, że z powołaniem jest odwrotnie, jak pisze autor wątku: gdy człowiek wybiera swoją drogę życiową nawet niezgodnie z wolą Bożą, ale przyjmuje sakrament małżeństwa lub kapłaństwa lub po prostu potwierdza ten wybór swoją deklaracją przed ołtarzem, składając ślub, to Pan Bóg niejako akceptuje ten wybór. To Pan Bóg przychyla się do naszych decyzji. Jakiekolwiek by nie były te decyzje, to one są nasze, bo pochodzą z naszych głów, wybieramy je, kierując się rozumem lub sercem, czyli uczuciem. Jednak zawsze są nasze.
Dlatego jest bardzo ważne, by przy wyborze powołania nie kierować się tym, co mówią inni. Niestety są też ludzie bardzo wrażliwi na opinię swojego środowiska. Jeśli tylko dlatego podejmują decyzję o małżeństwie, to nie powinni za bardzo liczyć na powodzenie. Podobnie jest z powołaniem do zakonu.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: