Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2015-02-05 00:53
Ależ nie twierdzę, ani że dla Ciebie to jest moda, ani że Ty nie chcesz nad sobą pracować. Chcę mocno zaakcentować, że nie bezgrzeszność kierownika duchowego ma największe znaczenie, bo najświętszy i najmądrzejszy kierownik nie zrobi nic, jak ktoś poddający się kierownictwu nie będzie miał odpowiedniej motywacji i nie podejmie pracy nad sobą. Kierownictwo duchowe nie polega na pięknych rozmowach. Natomiast każdy kierownik duchowy (każdy kto podjął się kierownictwa, choćby sam był aktualnie dużym grzesznikiem, czyli aktualnie miał ze sobą większe problemy) może pomóc temu, kto naprawdę chce być święty. Dlatego nie należy szukać idealnego kierownika, tylko szukać własnej świętości.
"I nie chodzi o to, żeby był idealny" - a jednak w jakiś sposób o tym piszesz, skoro tak bardzo wzdragasz się przed usłyszeniem o jego grzechu. Każdy kierownik duchowy popełnia grzechy i jeśli ktoś Ci o tym powie, to nic nie zmienia w Twojej pracy nad sobą. Być może chodziło Ci o co innego, ale to co napisałaś świadczy o takich oczekiwaniach, a ja mam tylko to, co napisałaś. Ciebie powinny obchodzić własne grzechy, a nie grzechy kierownika, na dodatek tylko domniemane grzechy nieznanego kierownika. No pomyśl sama.
"zaufałabym tej osobie, jej duchowość przyczyniałaby się do rozwoju mojej duchowości, dzięki tej osobie Pan Bóg stawałby mi się bliższy a być może gdzieś doszłaby do mnie jakaś niepochlebna plotka na temat tej osoby i moje życie duchowe w jakimś stopniu załamałoby się a nie wiedziałabym czy jest to prawdą czy tylko oczernieniem".
Czyli nie byłoby ważne, że prowadzi Cię do Boga, że wzrastasz przy nim, że Bóg staje się coraz bliższy - ważniejsza byłaby niepotwierdzona plotka? A niechby nawet to było prawdą, to już nie miałaby znaczenia jego pomoc? To wszystko co dobre byłoby przekreślone? Takie czarno-białe postrzeganie świata przeżywamy na poziomie nastolatka. To ogromna niedojrzałość, która zauważywszy coś złego u rodziców natychmiast skreśla ich z listy osób godnych zaufania. Dla nich ludzie są albo biali albo czarni, nie ma nic pośredniego. To jest krótki etap w życiu chyba każdego z nas, ale szybko z tego trzeba wyrosnąć, a własny grzech najlepiej tego uczy.
Człowiek nie jest tylko dobry albo tylko zły. Człowiek bywa czasem bardzo dobry, a czasem zły. Raz mu się udaje, a raz nie udaje. Życie człowieka to wieczna sinusoida. Ale własne grzechy mogą czasem bardzo wiele nas nauczyć. Dużo mniejsze ma znaczenie czy i jakie popełniamy grzechy, ważniejsze jest, czy z grzechami naprawdę walczymy. Czy naprawdę grzechów żałujemy. Doświadczenie grzechu nie przekreśla nikogo jako kierownika duchowego. Może on mieć ogromną wiedzę na temat kierownictwa i ogromne doświadczenie z czasów, kiedy mniej grzeszył. Ta mądrość zostaje na długo i może innych ogromnie ubogacić. Człowiek sam upadający może jeszcze długo innych prowadzić ku Bogu. Ktoś to porównał do przewróconego drogowskazu. Jeśli przed przewróceniem drogowskaz dobrze wskazywał drogę, to i po jego upadku ludzie mogę przez pewien czas dobrze odczytać kierunek. Zresztą, nawet gdybyś znalazła idealnego kierownika, jaką Ty masz gwarancję, że za pół roku nadal będzie idealny? Masz gwarancję, że nie zgrzeszy, nawet bardzo ciężko i nie będą o tym pisać w internecie? Przecież to jest żywy człowiek, za którym też chodzi diabeł. Nawet święty dziś człowiek nie musi zostać świętym jutro. A grzesznik jutro może być święty. Takie jest nasze ludzkie życie.
Zapewniam Cię, że jeśli ktoś zupełnie "nie czuje" Boga, to nie podejmie się prawdziwego kierownictwa duchowego, bo dla niego to będzie nie do wytrzymania. Ale my oczywiście lubimy szukać cudzych win i gdy ktoś odmawia takiej relacji, to piszemy potem na forum, że jaki to z niego kapłan, że miał obowiązek, że nie chce mu się być księdzem. Uszanujmy odmowę, bo ktoś może nie mieć czasu, może nie mieć możliwości psychicznych by prowadzić zbyt wielu ludzi, a może mieć właśnie zły okres w życiu i sam bardzo potrzebować pomocy. I nie musi nam się z tego tłumaczyć.
Każda relacja międzyludzka jest ryzykiem. Ryzykiem jest przyjaźń, bo dajesz siebie, a on Cię może zdradzić. Ryzykiem jest randka, bo otwierasz swoje serce tak bardzo, że ktoś doskonale wie jak można Cię najlepiej zranić. I czasem, nawet po paru latach to wykorzystuje. Kierownictwo duchowe też jest ryzykiem, ale ja bym powiedziała, że akurat najmniej bolesnym, jeśli się dobrze samemu tę relację wykorzystuje. Po pierwsze to nie jest relacja czysto ludzka, wierzymy w działanie Ducha Świętego. Po drugie nawet w wypadku pomyłki kierownika nasze posłuszeństwo jest moralnie dobre przed Bogiem, czyli ostatecznie nie może przynieść nic złego. Po trzecie, to nie jest dożywocie i w każdej chwili można kierownika zmienić. Odejście od niego nie powinno tak boleć jak odejście od przyjaciela czy ukochanego, a jeśli tak boli to znaczy, że... powinniśmy odejść, choćby nawet bolało jeszcze bardziej i nawet gdyby nie było żadnego innego powodu. Bo stało się zbyt ludzką relacją albo uzależnieniem.
"Chciałabym mieć jakieś wsparcie duchowe i w walce przeciw swoim grzechom, i w walce, która – jeśli tak można to wyrazić – toczy się przeciw Kościołowi."
Wszystko to piękne i doskonale to rozumiem. Nie rozumiem natomiast dlaczego tak ważny w tej sytuacji staje się grzech kierownika. Dlaczego nie dajesz prawa kierownikowi duchowemu do grzechu, choć sam Bóg Tobie takie prawo daje. Grzech kierownika duchowego w ogóle nie powinien zaprzątać Twojej głowy. Dla Ciebie najważniejsze będzie to, czy kierownik duchowy Ciebie rozumie (nie musi pochwalać Twojego życia, może je wywracać do góry nogami, ale musi Ciebie rozumieć), czy Ty jego rozumiesz (choćby się serce trochę buntowało, ale czy rozumiesz o co mu chodzi), czy potrafisz się przy nim całkowicie otworzyć (wbrew pozorom gdy kierownik jest wyjątkowo święty i doskonały to nasza szczerość aż do bólu może być coraz trudniejsza) i czy po takiej spowiedzi lub rozmowie nadal chcesz być lepsza i natychmiast wziąć się do roboty. Reszta to sprawa czasu, trzeba się "dograć", nauczyć wspólnego języka, ustalić wspólną drogę - to nie przychodzi od razu.
Jak najbardziej na kierownictwo duchowe trzeba się umówić. Tego się nie da zrobić "przy okazji". Owszem, w konfesjonale zawsze można o wszystko spytać, kapłan może wskazać dobrą drogę, ale to zawsze będzie rzecz wyjątkowa. Podobnie jak zadanie księdzu pytania poza konfesjonałem. Kapłan stara się zapomnieć o każdej spowiedzi. Jeśli się chodzi do spowiedzi to prośba o kierownictwo duchowe jest równocześnie prośbą o pamiętanie moich grzechów. Jakby pozwoleniem na niewyrzucanie z pamięci moich problemów. Także prośba o kierownictwo nie-kapłana jest nie tylko zwykłą rozmową czy zadaniem pytania, ale prośbą o pamiętanie naszych rozmów. Zapewne każdy kierownik duchowy modli się za tego, kim się opiekuje. To jest relacja o wiele głębsza niż zwykła rozmowa.
Ponieważ zawsze istnieje pewne ryzyko, polegające jednak nie na tym, że "stanie się dla mnie przykładem ktoś, o kim - czy to z ust innych ludzi, czy z internetu - dowiem się może czegoś niepochlebnego", ale na tym, że ten sposób mówienia, podejścia do tematu będzie dla mnie niezrozumiały i nie pomaga mi wzrastać - dlatego prosząc o kierownictwo najlepiej ustalić że na początek na przykład na pół roku, bo w tej chwili tego potrzebujesz, a na razie nie chciałabyś decydować, czy potem też będzie Ci potrzebne. Wtedy od razu dajesz furtkę i sobie i kierownikowi - będzie łatwiej się rozstać. Jeśli po pół roku stwierdzisz, że to kierownictwo jest dla Ciebie budujące, to spytasz czy można je przedłużyć na kolejny rok. Jeśli kierownik będzie jednak widział, że to nie ma sensu lub idzie w innym kierunku, może też łatwiej odejść. Bo kierownik też ma prawo w pewnym momencie powiedzieć "poszukaj kogoś innego". Z bardzo różnych powodów.
To parę myśli, żeby Ci pomóc w rzeczach poważnych. Ale dopóki będziesz się zastanawiać nad domniemanymi grzechami nieznajomego jeszcze kierownika duchowego, to na razie sobie to daruj. Zacznij szukać kierownika, kiedy będziesz się chciała zająć swoim życiem, a nie życiem swojego kierownika, i swoimi grzechami, a nie grzechami kierownika. Grzechy kierownika duchowego powinny Cię interesować tylko w dwu przypadkach: jeśliby kierownik duchowy namawiał Cię do grzechu i gdybyś - nawet w tym internecie - dowiedziała się, że jest ekskomunikowany czy suspendowany. Wtedy tak, jest to czas na pożegnanie.
|
|