Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2015-03-27 04:38
Oczywiście, że dziecko doskonale wie, że robi źle. Wiadomo, że nie każde zło odróżnia, nie zawsze wie, że coś było złe. Ale podstawowe złe rzeczy zna, bo mama tego uczy, powtarza, a czasem dziecko widzi gniew mamy, zdenerwowanie i czuje zło. Nie masz w domu żadnego żywego stworzenia? Przecież nawet pies czy kot wiedzą, że robią źle, jeśli kilka razy ktoś za to na nie krzyknął, czy dał klapsa. Nawet jeśli to dalej robią, to wiedzą dobrze, że trzeba uciekać, gdy się je przyłapie na złym, albo gdy się widzi skutki ich zachowania (rozbitą doniczkę, kałużę na podłodze).
Dziecko może doskonale wiedzieć co robi i pamiętać to przez długie lata, nawet do końca życia. Ale problem jest w czym innym. Dziecko nie do końca rozumie jak wielkie jest zło, które zrobiło. Rozbity wazon przez przypadek (gonienie brata po pokoju) i rozbity wazon na głowie brata w złości może mieć tę samą złą wartość: rozbił się wazon mamy. Oczywiście jedno dziecko rozumie więcej, inne mniej, ale nie wiemy jaka jest jego świadomość do końca. Może mówić że rozumie, mieć świadomość, że źle zrobiło rozbijając wazon, ale nie umie ocenić krzywdy. Doskonale jednak wie, że będzie ukarane, dlatego kłamie, ucieka, przemilcza.
Kolejna sprawa to grzech, szczególnie ciężki. Grzech to nie jest samo zło, ale dotyczy naszego stosunku do Boga. Ateista nie ma grzechu, bo nie wierzy w Boga, ale wobec prawa odpowiada, zamykają go w więzieniu, musi płacić grzywnę itd. Dziecko podobnie, może wiedzieć, że zrobiło źle, uczy się go, że to się nazywa grzech, ale nie do końca rozumie, kim jest Bóg i kiedy wyrządza wobec Boga wielkie zło, czyli grzech ciężki. I znów: próbujemy dzieci uczyć, że to, to i tamto jest grzechem ciężkim, bo musi ktoś tego nauczyć. Ale teologowie mówią, że dziecko do pewnego wieku tak naprawdę grzechu ciężkiego nie popełnia (nawet jeśli spowiada się jako z grzechu ciężkiego), bo go nie rozumie, nie czuje. Aby nauczyć - potwierdzamy dziecku, że to jest grzech ciężki, ale pamiętamy, że mówi to dziecko. Przybliżoną granicą jest pierwsza komunia. Po kilku spowiedziach już się dużo więcej wie.
"Wydaje mi się, że robiłam to z pełną świadomością". Jeśli do dziś to pamiętasz, to mnie się też tak wydaje. Kiedy pies kradnie kawałek mięsa ze stołu, robi to z pełną świadomością ;)) - chowa się, szybko zjada, a jak nas usłyszy, to podkula ogon i ucieka pod łóżko. Miałabyś być głupsza niż pies? Robiłaś to prawie na pewno z pełną świadomością, że to robisz i że robisz źle. Jeśli byłaś wychowywana w wierze, to zapewne takich grzechów zrobiłaś wiele, jak każde dziecko.
"Czy to nie był grzech?" - szczerze mówiąc zastanawiam się, dlaczego w ogóle o to pytasz, bo oczywiście, że to był grzech. Każde zło jest grzechem, dla kogoś kto uważa się za wierzącego. Ale jak już mówiłam, w tym wieku nie popełnia się grzechów ciężkich. (Pomijam w tej chwili fakt, czy taka kradzież zabawki w ogóle byłaby nawet teraz grzechem ciężkim, dla dobra sprawy załóżmy jednak, że tak). Twoje pytanie rozumiem tak: zrobiłam "takie" zło (ustalamy, że to grzech), a nie wyspowiadałam się z tego. Chyba to jest Twój problem, bo gdybyś się wyspowiadała, to pewnie nie byłoby sprawy.
A jeśli wtedy nie był to grzech ciężki, to nic się nie stało, że się nie wyspowiadałaś, bo teraz już wiesz, że nigdy się nie spowiadamy z wszystkich grzechów lekkich, bo nie jest możliwe ich spamiętanie, nie ma też takiej absolutnej konieczności. Nic się więc nie stało.
Kolejną sprawą jest przebaczenie sobie. Tutaj niekoniecznie kierujemy się logiką, czasem jest to po prostu sprawa uczuć, czyli nie do końca zależna od nas. Możemy w ogóle nie czuć żalu za grzech ciężki, albo ogromnie żałować, choć to był tylko grzech lekki. Czasem w grę wchodzi bardziej wstyd niż poczucie grzechu, czasem pycha zwiększa poczucie winy ("JA to zrobiłam, a jestem taka porządna). Czasem to brak wiary, że Bóg nam wybaczył. Nieumiejętność wybaczenia sobie jest (może być) problemem w każdym wieku i trzeba sobie jakoś z tym radzić. Nie ma takiego guziczka w człowieku, który wystarczy nacisnąć i wszystko mija. Trzeba sobie czasem długo tłumaczyć. Czasem trzeba prosić innych, żeby nam to tłumaczyli, bo wtedy łatwiej uwierzyć. Trzeba starać się o tym już nie myśleć. A jeśli z tymi dziecięcymi problemami zupełnie nie radzisz, to najlepiej - choć to nie był grzech ciężki i nie masz takiego obowiązku - po prostu powiedzieć o tym w konfesjonale, tak jak było i jak jest. Że rozumem już wiesz że to nie był grzech ciężki (albo że nadal nie wiesz), ale chcesz to wypowiedzieć, bo strasznie męczy. Konfesjonał także leczy, często samo wypowiedzenie tego na głos - pomaga. Ale nasze uczucia nie zawsze dają nam spokój po spowiedzi. Trzeba to po prostu przyjąć jako prywatną pokutę za zło i cieszyć, że za ten grzech możesz ten ból Bogu ofiarować.
|
|