Autor: Mateusz (31.42.19.---)
Data: 2015-03-31 14:08
Pozwolę sobie zacytować pewne fragmenty Twojego postu, aby lepiej na niego odpowiedzieć:
"Buduje relacje z Bogiem poprzez modlitwę, czytanie Pisma św., staram się pomagać innym, walczyć ze swoimi wadami itd"
W tym przypadku trzeba zapytać, co spowodowało to zintensyfikowanie postaw religijnych. Czy była to prawdziwa, odczuwana wewnętrznie potrzeba zbliżenia się do Boga, czy też wpływ innych osób? Nie neguję tu absolutnie znaczenia dobrego przykładu, który mamy dawać bliźnim. Chcę jedynie powiedzieć, że czasem na takie zachęty, niepoparte jednak rozmową na temat wiary i brak własnego przykładu mogą odnieść jedynie powierzchowny skutek. Zachęcam kogoś do chodzenia do kościoła i uczestniczenia we Mszy świętej? A czy ta osoba może mnie tam spotkać? Jeśli nie-to powstaje problem. Problem braku wiarygodności czynów i postaw. Przede wszystkim jednak każda zachęta-nawet najlepsza i nawet najpiękniejszy przykład własny jest tylko impulsem, który być może doprowadzi osobę zachwianą w wierze to udzielenia Bogu własnej odpowiedzi odnośnie chęci podążania za Nim. Bez własnej inicjatywy żadne książki czy konferencje nie odniosą raczej oczekiwanego skutku, bo są one słowami innych ludzi, a nie Twoimi własnymi przemyśleniami.
"Nie wiem co robić, nie potrafię się nawet w tym momencie zmusić do uczestnictwa we mszy św."
To, że piszesz o zmuszaniu się do uczestnictwa we Mszy świętej to zły znak. Były już na forum pytania o ilościową spowiedź/Eucharystię/modlitwę, tak żeby "było dobrze". A nie o to w tym wszystkim chodzi. Praktykowanie wiary ma być dobrowolną odpowiedzią na zaproszenie od Boga, a nie czymś co robimy jedynie ze strachu przed piekłem. Może spróbuj czasem wejść do kościoła i uczestniczyć w Eucharystii sprawowanej w dzień powszedni? Nawet przechodząc obok świątyni przypadkiem. To naprawdę może pomóc pozbyć się nieprzyjemnego poczucia "przymusu", o którym piszesz.
Życzę właśnie takiej, szczerej i płynącej z serca postawy.
Z Bogiem
|
|