logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Podrabiałam podpisy, nie uczylam się, wagarowałam.
Autor: Hania (78.9.140.---)
Data:   2015-05-26 16:53

Witam. :)
Na początku zaznaczę, że chciałabym uzyskać pomoc, ponieważ nie wiem czy popełniam wiarołomstwo czy nie. Proszę tego nie uznać za głupie. Potrzebuje pomocy!
Kilka miesięcy temu miałam poważny problem z uczeniem się. Byłam leniwa, nie chciało mi się uczyć, miałam pełno nieobecności, ale sobie je usprawiedliwiałam - podrabiałam podpisy mamy, kłamiąc pisałam tam, że szłam np. do okulisty. Byłam leniwa i tak wiem, że to moja wina. Skończyłam z tym i od 14 kwietnia chodzę cały czas do szkoły. Przysięgłam Bogu ostatecznie (pod przysięgą), że będę chodzić do szkoły i nie będę opuszczać lekcji, wyjątkiem są np takie lekcje, jak np chodzę coś ogłaszać, jestem chora, zwolniona, lub są błahe lekcje (np. apel gdzie nie będzie sprawdzanej obecności - wtedy można wyjść). W sumie chodzi tu o samą nieobecność. Rodzice nie wiedzą o moich nieobecnościach, godziny nieusprawiedliwione są nadal, ale obiecałam Bogu, że jak będę chodzić do szkoły to On nie ześle na mnie kary, np właśnie takiej że rodzice się nie dowiedzą o tych nieobecnościach czy coś mi źle pójdzie w szkole, nauce, z ocenami. JESZCZE DZIŚ TRZYMAM SIĘ TEJ PRZYSIĘGI, bo zdaję sobie sprawę z tego jak poważnym grzechem jest wiarołomstwo, krzywoprzysięstwo. Jest to grzech śmiertelny. Ja wiem, że zraniłabym tym Boga, któremu coś przysięgłam, a także zesłałabym sama na siebie karę. Może to dziwne co tu piszę, ale ja nie miałam innej opcji wtedy jak tylko przysięgnąć Bogu, że nie będę tak opuszczać lekcji. A jak opuszczę w sposób, że po prostu sobie nie będę nie przychodzić na lekcje (pomijając te wyjątki, które opisałam na początku typu że będę coś ogłaszać itd), to Bóg mnie ukarze. Powiedziałam do Niego, że jak złamię obietnicę, to niech mnie ukarze. Było to jedynym rozwiązaniem, żebym trzymała się tej przysięgi i chodziła do szkoły. Udało się, ale...
Mam bardzo poważny problem z informatyką. Mój nauczyciel wymyśla zadania, z których wszyscy mają jedynki. Naprawdę, z ręką na sercu powiem, że tego nie ma w książce (jak robić akurat te zadania) oraz nie ma tego w internecie, żeby to poćwiczyć, trenować. Pan "wytłumaczył" nam tydzień temu mniej wiecej o co chodzi, ale NIKT tego nie rozumiał. Jutro się posypią jedynki. A ja mam bardzo kiepską sytuację z informatyki i gdy zarobię tą jedynkę, mogę mieć 1 na koniec roku szkolnego. Już jestem zagrożona. Ale naprawdę, staram się bardzo i mi te zadania kompletnie nie wychodzą. A "pomoc" z informatyki odpada, bo do tego muszę zawołać informatyków, ale nikt nie ma czasu i bym musiała i tak czekać długo na to by się umówić, żeby ktoś mi to wytłumaczył. A pan nie daje tego poprawić i leci szybko z tematami. Z informatyką nie jest tak łatwo, nie radzę sobie z tym przedmiotem, a "korepetycji" nie ma co teraz brać, gdy już jest koniec roku szkolnego, a w 2 i 3 kl LO nie ma tego przedmiotu. Jednakże, gdy jutro dostanę tą 1, mój los będzie bardzo marny. Naprawdę, już wcześniej na lekcji jak mieliśmy czas starałam się to poćwiczyć, ale mi to nie wychodzi. A część "informatyków" nawet nie ma pojęcia, o co chodzi z tymi zadaniami, ponieważ NAUCZYCIEL SAM JE STWORZYŁ, więc nie ma tego ani w książce, ani w internecie.
Przysięgłam Bogu, że będę chodzić do szkoły, ale jutro jest ta informatyka i ten sprawdzian, na 100%. Nie umiem nic, a 1 na 100% tak samo bym dostała. Nie mam pojęcia co robić. Nie chcę złamać przysięgi Bogu, bo wiem że to by Go zraniło, a także ciągnęło za sobą karę, która będzie właśnie skutkiem tego złamania. Ja wierzę, że Bóg jest miłosierny ale czuję, że zesłałby na mnie tą karę, której tak bardzo nie chcę! A na informatykę nie mogę pójść. Dodam, że pan za nieobecności nie wstawia jedynek ani nic, po prostu jest puste pole, nie mamy żadnych ocen i on tego nie bierze pod uwagę.
Co robić? Nie chcę złamać tej przysięgi i być ukarana przez Boga, ale też nie chcę dostać 1... Bardzo proszę Was o zrozumienie i wsparcie :(

 Re: Podrabiałam podpisy, nie uczylam się, wagarowałam.
Autor: xc (---.180.63.208.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2015-05-26 19:40

Co robić? Z tego co nam Pani tu opisała wynika, że doskonale orientuje się Pani i ma pełną świadomość co źle zrobiła a co dobrze.
Po prostu nie oglądać się, tylko nie robić tego. A na sprawdzian iść. Napisać go i czekać na wynik. A potem nauczyć się tego, czego Pani nie umie i poprawić ten wynik.
Nie uczy się Pani dla Boga, dla przysięgi, dla nauczycieli. Uczy się Pani tylko i wyłącznie dla siebie. Nauczy się Pani, to będzie miała. Nie nauczy się, to nie będzie miała. Krótka piłka. Nikt nie musi Pani wspierać ani być wyrozumiałym. To nie ta historia.
Do roboty!!!

 Re: Podrabiałam podpisy, nie uczylam się, wagarowałam.
Autor: hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2015-05-26 23:33

Handel z Panem Bogiem nie ma sensu. A Ty tak się zachowujesz. Próbujesz niemądrej umowy: ja będę chodziła do szkoły, zobowiązana pod przysięgą, więc Ty, Boże, nie możesz dopuścić, by rodzice się dowiedzieli o nieobecnościach. Skoro chodzę do szkoły, to nie możesz pozwolić na złe oceny... Gdybym przestała chodzić do szkoły, to byś mógł spowodować złe oceny, za karę...
No nie żartuj, Haniu, proszę.
To zabawne lub oburzające. Dyktujesz Bogu warunki?
Twoja przysięga nie wiąże Boga. Bóg jest wolny.

A Twoim obowiązkiem, bez względu na przysięgi, jest pójść do szkoły. Ewentualna jedynka jest do poprawienia. I nie jest ona konsekwencją tego pójścia do szkoły. Gdybyś wcześniej nie opuszczała lekcji i gdybyś wcześniej zauważyła problem z informatyką, byłyby szanse na to, że jutrzejsza ewentualna jedynka nie ważyłaby na ocenie semestralnej. Prawda?

 Re: Podrabiałam podpisy, nie uczylam się, wagarowałam.
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2015-05-27 10:29

Pomysł jest świetny, choć zapewniam Cię, że nie jesteś pierwszą, która to wymyśliła. My generalnie mamy takie właśnie pomysły, tyle, że jedni z tym walczą, a inni nie.
- "Panie Boże, przysięgam, że nie będę (...wpisać własną obietnicę), chyba że będzie okazja, potrzeba, albo po prostu będę chciała to zrobić."
I tej obietnicy dotrzymujemy, oczywiście. Przecież jak nie ma okazji, to nie grzeszymy. Jak nie ma potrzeby, to nie kłamiemy, nie kradniemy, nie zabijamy. Robimy to tylko wtedy, gdy z jakiegoś powodu chcemy tak zrobić. A pomiędzy jednym grzechem a drugim jesteśmy w porządku :))))

- Zachowam czystość (chyba że się trafi okazja).
- Nie będę się kłócić z rodzicami (chyba że mnie zdenerwują).
- Nie będę oszukiwać (chyba że od tego będzie zależeć coś, na czym mi zależy).
- Będę co niedzielę chodzić do kościoła (chyba że będzie padało albo nie będzie mi się chciało).
- Będę całkowitym abstynentem (z wyjątkiem "osiemnastek" wszystkich znajomych oraz ślubów tychże znajomych, no i chrzcin, a jeszcze przecież i sylwestrowa zabawa).

W każdym Wielkim Poście po szczerej hojnej obietnicy już po tygodniu zastanawiamy się jak by tu na nowo "zrozumieć" własną obietnicę, żeby dało się uwolnić od ciężaru. Pewnie każdy choć przez chwilę tę pokusę przeżył. Nie każdy tej pokusie się poddał. Różnica jest jednak jeszcze taka, że złamanie obietnicy czasem jest grzechem, kiedy sam ten czyn zawsze jest grzechem, choć nie zawsze ciężkim. A poważna przysięga ma jeszcze rzeczywiście ten dodatkowy wymiar: oprócz niepoważnego traktowania Pana Boga, dodatkowo samo złamanie przysięgi.

Nie wiem ile masz lat, ale ja osobiście zbyt poważnie Twojej przysięgi nie traktuję. To chwila emocji i potrzeb, ale nie było w tym pełnej świadomości przysięgi (Kim jest Ten, komu przysięgasz). Nastolatki często przysięgają, z byle jakiego powodu i przede wszystkim to jest złe, że bez zastanowienia. Nie sądzę, żeby to miało moc prawdziwej przysięgi, ale porozmawiaj o tym w konfesjonale.
Obietnica jednak była Bogu dana - tutaj nie ma wątpliwości. I trzeba się uczyć wypełniać swoje obietnice, a nie rezygnować po miesiącu. Tym bardziej, że nie chodzi tu o zjedzenie cukierka, co samo w sobie przynajmniej nie jest złe, tylko o niewypełnianie swoich obowiązków, co już jest złe. Konsekwencje już sama widzisz: nie znasz informatyki, która w dzisiejszych czasach jest jednak bardzo ważna. A skoro "wszyscy mają jedynki" ("Pan "wytłumaczył" nam tydzień temu mniej więcej o co chodzi, ale NIKT tego nie rozumiał. Jutro się posypią jedynki"), ale innym tak nie zaszkodzą jak Tobie, no to widzisz te konsekwencje nieobecności.

To w tym wieku, za młodu, człowiek uczy się odpowiedzialności, a solidne wypełnianie obowiązków teraz - będzie przez całe życie procentować. Jak się nauczysz lawirować, to będziesz kiedyś takim pracownikiem, taką żoną i taką matką. Przyjdzie problem, to będziesz uciekać. Powinnam teraz napisać: "a od poważnych problemów nie da się uciec". Niestety, uważam, że od każdego problemu można uciekać, tylko jeśli uda się to mnie, to na pewno konsekwencje poniesie kto inny: moi bliscy lub współpracownicy.
Życia nie można zacząć od jutra. Ono może zależeć od Twojego "dziś".

 Re: Podrabiałam podpisy, nie uczylam się, wagarowałam.
Autor: ja (---.rev.ndi.net.pl)
Data:   2015-05-27 17:34

Moim zdaniem nauczyciel też "człowiek". Zapytaj kiedy będzie mógł jeszcze raz to wytłumaczyć, pewno prowadzi kółko, zapytaj kiedy możesz przyjść. A jeśli faktycznie cała klasa nie zrozumiała tematu, to poproście wszyscy, aby pan mógł to jeszcze wyjaśnić, rozjaśnić, wytłumaczyć.

 Re: Podrabiałam podpisy, nie uczylam się, wagarowałam.
Autor: Pax (---.interkar.pl)
Data:   2015-05-28 14:44

Rodzice i tak się dowiedzą przy najbliższej wywiadówce. Więc takie szantażowanie Pana Boga nie ma sensu. To co się stanie to zwyczajna naturalna konsekwencja Twoich własnych, dobrowolnych decyzji. Jakby ktoś zaczął wagarować z pracy to się z nim automatycznie rozwiązuje umowę o pracę.
Radzę przyznać się rodzicom wcześniej do swoich wpadek i obiecać, że już więcej tak nie zrobisz bo rozumiesz, że tak nie można.

 Re: Podrabiałam podpisy, nie uczylam się, wagarowałam.
Autor: O. Jan, omi (65.95.207.---)
Data:   2015-05-29 13:05

"On nie ześle na mnie kary", "zesłałabym sama na siebie karę" - Przez 5 lat byłem kapelanem szpitali i tam nauczyłem się, że nie powinienem nigdy używać słowa "kara". Czyżby Pan Bóg chciał się mścić? Uważam, że właściwsze byłoby słowo "nauka". Pan Bóg chce pouczyć, że zrobiliśmy coś złego. że na przyszły raz będziemy mądrzejsi.
Szkoda tylko, że mądrzejsi stajemy się po takiej nauce. Zaufanie Bogu może nas ochronić od skutków braku nieroztropności. Przecież Pan Bóg w przykazaniach zawarł to wszystko, co może być dla nas złem, cierpieniem, jeśli według tej nauki żyć nie będziemy.
Ale Pan Bóg wie, że jesteśmy słabi, że bez Jego pomocy nie możemy wytrwać w dobrem, że nieraz zdarza nam się sobie szkodzić, chociaż wiemy, że tego nam czynić nie można.
Podziwiam w jednej z piosenek słowa: "kochać to znaczy powstawać". Jak najszybciej. I w tym jest coś z prawdziwej mądrości.

Szczęść Boże

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: