logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: znowu ja (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-05-26 21:44

Jakie są powody nieodnalezienia swojego życiowego powołania? Co człowiek, który nie odnalazł powołania, robił w życiu źle? W którym momencie postępował nieodpowiednio?
Zastanawiam się jeszcze nad jedną kwestią - czy jest możliwe, że człowiek powołany przez Pana Boga do danego stanu nie będzie mógł swojego powołania zrealizować ze względu na brak czy to odpowiedniego przyszłego współmałżonka/współmałżonki, czy zakonu, czy nie ma takiej możliwości, gdyż zawsze niezrealizowanie powołania leży po stronie powołanego, który to powołania nie odczytał właściwie?

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: Perdifficilis (---.skytech.pl)
Data:   2015-05-26 23:10

Błąd w rozeznawaniu powołania polega - moim zdaniem - w pierwszej kolejności na tym, że zakłada się jakoby Bóg przygotował nam "jedyną właściwą" drogę. On daje pewne propozycje, czasem bardziej czasem mniej wprost. Czasem daje wyraźną "dowolność" i przekonanie o tym, że dał wybór co do różnych ścieżek na równych warunkach.
Czy więc powołany może zrobić coś źle? Tak. Odejść od Boga. Powołanie do świętości jest uniwersalne i w tej sprawie rzeczywiście można postąpić źle i wybrać potępienie.
W rozeznawaniu bardzo też przeszkadza nadmierne skupianie się właśnie na tym by mieć pewną odpowiedź ze strony Boga, lub na sobie i tym czego chcemy. W naszych pragnieniach mieszka Duch. Ostatecznie rozeznawanie to czytanie tego co Bóg w nas zasiał i odpowiedź na to w zupełnej wolności - bez zakładania czegokolwiek. Czy warunki mogą przeszkodzić? Moim zdaniem nie. Mogą świadczyć o tym, że może nie do końca jeszcze jesteśmy wolni w tej decyzji.
I rzecz ważna: jestem całym sercem przekonany, że z chwilą przyjęcia jednego z sakramentów związanych z wyborem drogi życiowej, nie ma już mowy o pomyłce. Wybór potwierdzony autorytetem Kościoła jest wyborem trafnym. Wahania w tej materii osobiście uważam za zrodzone na gruncie emocjonalnym. Po przyjęciu sakramentu rozeznanie dotyczy już tylko i aż tego jak żyć by z owej drogi czynić drogę do świętości.

Być może ma to znaczenie, więc dodam, że piszę z perspektywy młodego mężczyzny, po dwukrotnym pobycie w wyższym seminarium duchownym, ukonczeniu studiów teologicznych i aktualnie marzącego nieśmiało o świętej rodzinie :)

Pozdrawiam

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: hmm (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-05-26 23:19

Powolanie masz takie jakie sobie wybierzesz. Masz patrzec na swoje predyspozycje i pragnienia i na ich podstawie modląc się zdecydowac co w zyciu chcesz robić. I to zrealizować. Pan Bóg w raju nas nie ubezwłasnowolnił pozwalając zjeść z zakazanego drzewa więc dlaczego uważasz, że w tej chwili miał(a)byś być pozbawiony decydowania o samym sobie? Bóg Ci błogosławi i zachęca byś Ty wybrał swoje powołanie i je zrealizował. A nie jest Tyranem, który coś przed Tobą zakrywa i teraz każe Ci po omacku wstrzelić się w jakiś jego zamysł...

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2015-05-26 23:22

Pan Bóg nie powołuje do niemożliwego. Nie igra z ludźmi. Jest realistą. Nie może być tak, że powołuje do zakonu i z góry odbiera możliwość znalezienia się w nim. Pan Bóg powołuje do konkretnego zakonu. Na pewno nie do tego, który powstanie 150 lat po śmierci powołanego. Bóg sobie nie przeczy. Jedno więc możemy spokojnie wyłączyć: niezrealizowanie powołania nie jest "z winy Boga", nie jest z Bożej decyzji.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: kdybx (109.206.193.---)
Data:   2015-05-27 09:40

Dopóki żyjemy dopóty mamy szansę na realizację powołania - świętości. Jeśli chodzi o to, jak to ma wyglądać, to nie należy patrzeć na Pana Boga zbyt fatalistycznie, że określa warunki do szczęścia i jak źle się skręci to już po ptokach. Bóg również reaguje na nasze wybory, wciąż i na nowo stwarza warunki do realizacji powołania do świętości, specjalne dla Ciebie.
Nie wiem ile masz lat, ale niektórzy znani święci dopiero pod koniec życia nawrócili się i rozpoczęli wielkie dzieła, np. zakładali klasztory, szpitale itd.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: Matto (---.nette.pl)
Data:   2015-05-27 13:22

Należałoby odgraniczyć dwie rzeczy: nieodnalezienie powołania i jego niezrealizowanie. Jeśli człowiek nie jest świadomy swojego powołania, wówczas po prostu przeżywa swoje życie, ba, być może nawet przeżywa je w sposób bardzo pobożny, tyle, że nie w małżeństwie, ani też nie w zakonie/kapłaństwie, jak również nie dostrzegając szczególnych szans dla czynienia dobra w swojej samotności. Ot, po prostu żyje sam każdego dnia.
Czym innym jest niezrealizowanie powołania: wówczas bowiem mamy świadomość tego, że nasze miejsce jest w konkretnym stanie życia, z drugiej strony jednak zdajemy sobie sprawę, że chcieć nie znaczy móc. Chciałbym jednak przestrzec przed umieszczaniem odpowiedzialności jednoznacznie po stronie tego, który swojego powołania nie zrealizował. Tak mogłoby być jedynie w przypadku, gdy sama osoba powołana w pewnym momencie swojego życia powiedziałaby świadome i stanowcze "nie" i zaczęła robić coś dokładnie odwrotnego. Tymczasem życie daje wiele przykładów choćby osób, którym wydawało się, że znalazły "miłość swojego życia" i otworzyły się przed tą drugą osobą tak bardzo, jak to tylko możliwe. A potem zostały odrzucone jak śmieci, często bez jakiegokolwiek wytłumaczenia, a już tym bardziej bez słowa "przepraszam". Takie osoby często nie są w stanie więcej otworzyć się wobec drugiego człowieka i w efekcie żyją samotnie. Czy w takim wypadku również powiedziałbyś, tak jak w swoim poście, że wina leży wyłącznie po ich stronie? Gdybyś tak postąpił wyrządziłbyś tym wszystkim osobom dodatkową krzywdę, choć przecież nawet ich nie znasz. Konkluzja w tym przypadku jest taka, że nadmierne generalizowanie naprawdę rzadko przynosi korzyści, zarówno nam, jak i innym.
Podobnie sprawa ma się z życiem zakonnym-zakonów na tyle dużo, że jeśli tylko czuje się powołanie w tym kierunku, na pewno wybierze się coś dla siebie.
To taka dłuższa wersja odpowiedzi. Gdybym bowiem miał odpowiedzieć krótko - nie da się nie odnaleźć powołania, o ile idzie się za Chrystusem. Bo powołaniem każdego człowieka, niezależnie od stanu, czy miejsca w którym żyje, jest uzyskanie stanu świętości i dojście do nieba.
I tej krótszej wersji trzymałbym się na Twoim miejscu, jeśli wątpliwości zaczynają się zbytnio mnożyć.
Z Bogiem

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: Robson (---.static.chello.pl)
Data:   2015-05-27 16:14

"Jakie są powody nieodnalezienia swojego życiowego powołania?"

Jest tylko jedno życiowe powołanie dla wszystkich: świętość. Wybór drogi do niej jest ważny, ale drugorzędny (tylko proszę nie odbierać tego jako lekceważenie sprawy!).

Być może w Niebie dowiem się, że gdybym został zakonnikiem lub księdzem to "pisane" mi było np. być Doktorem Kościoła wyniesionym na ołtarze. Pewnie niejeden kapłan lub osoba konsekrowana przekona się, że "lepiej" aby wstąpili w małżeństwo lub żyli samotnie. Martwić się z tego powodu nie będziemy, bo poznamy dokładnie jak Bóg prowadził nas po drodze którą MY wybraliśmy.

Z Bogiem,
R.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: Maciej (---.elpos.net)
Data:   2015-05-27 17:09

Matto powyżej napisał dobrze: "Bo powołaniem każdego człowieka, niezależnie od stanu, czy miejsca w którym żyje, jest uzyskanie stanu świętości i dojście do nieba."
Dopisałbym jeszcze że celem życia jest chwała Boga. Powołani jesteśmy przede wszystkim do chwalenia Boga w tym życiu i w przyszłym. Żeby to jakoś uporządkować. Człowiek, który ma bojaźń Boga, modli się szczerze aby nie obrazić Boga, uczestniczy z miłości do Boga w Eucharystii i przyjmuję w Komunii Św Jezusa realizuje podstawowe powołanie, to co Bóg chce. Więc jeśli trwa w tym co wyżej wymieniłem, to niepotrzebnie musi analizować dodatkowo czy już się minął niechcący z powołaniem. Czas dla Boga to czas teraźniejszy. Jednym z kryterium realizacji swojego powołania jest życie w prawdziwej wolności. Serce człowieka ogarnia pokój Boży czy to będąc w małżeństwie, w zakonie czy w samotności. Nie trzeba na siłę wbrew sobie czegoś szukać czego nie jest się pewnym. Skoro Bóg się nie spieszy to tym bardziej człowiek nie powinien. Wszystko w swoim czasie. Bóg wie jak pokierować krokami człowieka jeśli dodatkowo ze chce do czegoś powołać. Ale dopóki nic nie jest sie pewnym to zostaje podstawowe powołanie do świętości" chwała Boga, sakramenty, modlitwa itp..

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: maTis (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2015-05-27 22:00

Maciej wielkie dzięki za Twój post. Nigdy jeszcze nie czytałem tak ciekawych słów o powołaniu. Wprowadziły one dużo pokoju we mnie. A całą wiadomość pozwoliłem sobie skopiować.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: Franciszka (---.45.217.26.citimedia.pl)
Data:   2015-05-28 11:12

nie będzie mógł swojego powołania zrealizować ze względu na brak czy to odpowiedniego przyszłego współmałżonka/współmałżonki, czy zakonu" -
"Jesteśmy powołani, aby wyrażać zachwyt i wdzięczność za życie otrzymane w darze oraz by przyjmować z radością i przekazywać Ewangelię" - (Evangelim Vitae Nr 84). Czytając Pismo Święte, dokumenty Kościoła, przynajmniej te powstałe w naszych czasach, napisane przez ostatnich, świętych i błogosławionych Papieży, odkrywamy czym jest nasze powołanie. Pan Bóg ma swoją filozofię i nie myśli po ludzku, dlatego nie można byś pewnym, kto i jak nie odnalazł lub zmarnował swoje powołanie, np. czy osoba, która próbowała być siostrą zakonną, ale ostatecznie została żoną i matką, czy ta, która dotrwała do śmierci w zakonie, bo umiała skutecznie ukrywać swoje wady, a jednocześnie przekonywać otoczenie o swoich rzekomych zaletach.
Co do braku współmałżonka, to o. Jacek Salij ciekawie odpowiada na to pytanie w książce "Nadzieja poddawana próbom": http://mateusz.pl/ksiazki/js-npp/js-npp_43.htm

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: znowu ja (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-05-28 19:46

Powołanie jako to główne, do świętości, tak, wiem, i dziękuję za to w jaki sposób o tym piszecie.
Skupiam się tu nad tym powołaniem nieodnalezionym, w rozumieniu jakie przytacza Matto. Życie zgodnie ze swoim powołaniem, tym do konkretnego stanu, to odpowiedź człowieka na Bożą propozycję, tę najodpowiedniejszą dla niego. Co jednak zrobić w sytuacji, gdy tych Bożych propozycji w ogóle nie dostrzegam, gdy naprawdę nie wiem co zasiał we mnie Duch Święty, mimo że gorąco modlę się o rozeznanie? Wszystko przemawia za tym, że moim powołaniem jest życie bez powołania do konkretnego stanu. I chyba tylko do tego mam predyspozycje ;( Chciałabym móc wybrać, ale nie mam w czym wybierać. Jeśli nie dostrzegam tych propozycji z własnej ślepoty, co mam robić, żeby przejrzeć?
I a propos wyboru, czasami ktoś mówi mi, że teraz już nie mam wyboru, że na wybory jest za późno, bo muszę czym prędzej znaleźć sobie męża. Takie wypowiedzi odbieram jako upokorzenie i trudniej jest się wtedy skupiać na czymkolwiek innym. Powołanie to służba Bogu i ludziom, ale ludzie oczekują ode mnie tego, czego ja nie jestem w stanie im dać - wyjścia za mąż i rodzenia dzieci.
Problemem nawet nie jest brak współmałżonka, ale brak lub niedostrzeganie tej Bożej propozycji w ogóle. Ktoś tu pisał, że niektórzy nawracali się dopiero pod koniec życia. Czyli i dla mnie jest nadzieja ;) Może do odnalezienia powołania potrzeba takiego prawdziwego nawrócenia a ja jeszcze go nie przeżyłam. No i tu nasuwa się kolejne pytanie, w jaki sposób nawrócić się tak w pełni ;)
Życie po tej stronie jest zbyt kruche, żeby tylko je przeżywać a ja je właśnie tylko je przeżywam.
Urzekające są Wasze odpowiedzi, choćby to, że "Bóg również reaguje na nasze wybory, wciąż i na nowo stwarza warunki do realizacji powołania do świętości, specjalne dla Ciebie". Piękne.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: danusia (178.219.104.---)
Data:   2015-05-28 21:03

Szczerze mówiąc przeżyłam już 34 lata małżeństwa ale nie wiem czemu w ogóle nie czuję, że jestem żoną :P Poważnie. Jednak wiem, że moim Oblubieńcem jest Jezus Chrystus, tak od zawsze, to niezwykła więź i pasja życia z Nim. Teraz może napiszę coś odnośnie wątku i postawionych pytań:

1. Jakie są powody nieodnalezienia swojego życiowego powołania?
Odp. Brak nawrócenia. Ślepi przewodnicy. Brak miłości.

2. Co człowiek, który nie odnalazł powołania, robił w życiu źle? W którym momencie postępował nieodpowiednio?
Dziwne pytania. Zamknął się na łaskę Bożą.

3. Zastanawiam się jeszcze nad jedną kwestią - czy jest możliwe, że człowiek powołany przez Pana Boga do danego stanu nie będzie mógł swojego powołania zrealizować ze względu na brak czy to odpowiedniego przyszłego współmałżonka/współmałżonki, czy zakonu, czy nie ma takiej możliwości, gdyż zawsze niezrealizowanie powołania leży po stronie powołanego, który to powołania nie odczytał właściwie?

Słyszałam i czytałam, że to co Pan Bóg pragnie byśmy wypełnili, to wypełnimy to. Oczywiście chodzi tu o osoby, które współpracują z łaską czyli także Duch Święty prowadzi często w zawiłościach życia. Samo powołanie do życia i miłości Boga i bliźniego jest zaproszeniem do życia w chwale Boga, bo chwałą Boga jest żyjący dobrze człowiek.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: Franciszka (213.158.221.---)
Data:   2015-05-28 22:08

Szukaj i nie ustawaj w poszukiwaniach. Uparcie twierdzę, że każdy człowiek jest powołany do miłości. Ośmielę się przypomnieć, że Bóg powołuje człowieka do do życia - tego wiecznego, by kiedyś wpaść w ramiona Ojca, który nas umiłował do końca. Nie ma co kombinować nad tym, czego nie ma. bo tak to rozumiem, że nieodnalezione powołanie jest czymś, czego nie ma. Wierz mi, że nie da się rozdzielić tego, co stworzył i przygotował dla nas Pan Bóg od naszego ludzkiego podziału życia na różne formy, jak małżeństwo, zakon. Pomyśl, że były czasy, kiedy nie istniały zakony. Obecnie też nie we wszystkich religiach występują takie formy życia. Dlatego czytaj w Piśmie Świętych, jak Pan Bóg powoływał swoich proroków, od Mojżesza (w Starym Testamencie) do Apostołów z Nowego Testamentu. Szukaj swojego sensu życia wszędzie. Korzystaj z rekolekcji, przyłącz się do wspólnoty religijnej, rozwijaj swoją wiedzę religijną poprzez lektury duchowe, wreszcie - żyj życiem sakramentalnym, bo sakramenty, jak Komunia i sakramentu pokuty mają tu wielkie znaczenie.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: pomi (---.7.ftth.classcom.pl)
Data:   2015-05-28 22:45

Może Szkoła Modlitwy Słowem Bożym w krakowskim Centrum Formacji Duchowej by Tobie pomogła? (klik). Odnajduję swoje powołanie czytając Słowo Boże. I to nie jest prosty wybór: małżeństwo-zakon. Na razie robię to czego zawsze pragnęłam a nawet nie myślałam że mogę to robić. Mam nadzieję że resztę rozeznam w odpowiednim czasie.
Ktoś powiedział, że Bóg dostraja swoje słowa do miary człowieka. Czyli mówi tak żebyśmy mogli zrozumieć. Najważniejsze żeby Mu dać czas i przestrzeń. Wejść z Nim w rozmowę.
I być spokojna. Bo nerwy nigdy nie są dobrym doradcą. Zresztą Bóg mówi Miłością a nie batem lęku.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: danusia (178.219.104.---)
Data:   2015-05-29 16:55

@ znowu ja
"Chciałabym móc wybrać, ale nie mam w czym wybierać. Jeśli nie dostrzegam tych propozycji z własnej ślepoty, co mam robić, żeby przejrzeć?"

Myślę, że jeśli swoje życie oddajesz Ojcu Niebieskiemu, och jaka ulga, o nic się nie martw :) Bóg nas wychowuje, kształtuje poprzez zdarzenia życia, osoby, które prowadzą do mądrości. Wciąż wybierasz, tylko może nie tak jak chciałby świat czy nawet "duchowe schematy ludzkie". Pytasz o to, by przejrzeć? Takich rzeczy może tylko dokonać Pan Bóg, bo On jest sprawcą naszych przemian wewnętrznych. Człowiek może tylko dokonywać zmian zewnętrznych np. zmienić miejsce zamieszkania, wymienić meble w mieszkaniu, zerwać z chłopakiem itp. Samo wnętrze jest bardzo trudne do zmiany na pstryknięcie. To długi proces. Pozostaje więc życzyć Tobie i sobie ogrom miłości i miłosierdzia Bożego, które dokonuje przemiany jakże zaskakującej, bo z mocy Ducha Bożego.
Szczęść Boże

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: Tionne (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2015-05-29 20:34

Nie wiem co zrobic, żeby przejrzeć, sama mam z tym troche problem. Może trzeba założyć okulary wiary. Zeby uwierzyć Bogu, że On chce dla nas naprawdę dobrze. Bo chce, i wierzę w to. Tym bardziej, że proszę o to, zeby byc spełnionym, szczęśliwym i na swoim miejscu. I proszę Boga, zeby nie pozwolił zmarnowac mojego powołania. I dobrze odczytywac znaki. Ostatnio zaczełam sie 'porownywac' do Marsa, Wenus. Planety te istnieją, ale tak naprawdę to co one nam dają, jakies korzysci? moze tego nie wiem. Tez nie mam jakiegos konkretnego zadania. A moze mam, tylko wydaje się, ze nie mam. A moze po prostu na wszystko przyjdzie czas. Trzeba starac się byc ze sobą szczęsliwym i starac sie zasłuzyc na swoje mieszkanie w niebie.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: Martha78 (---.protonet.pl)
Data:   2015-05-30 11:47

Nie mam wykształcenia teologicznego, więc jeśli coś będzie nie tak, to proszę o korektę.
Droga "znowu ja", wydaje mi się, że powołanie obejmuje całe nasze życie, ale podzieliłabym je na 3 obszary.
1. Przedmówcy piszą, że najważniejsze jest powołanie do świętości. To takie powołanie "ogólne", ale zarazem najważniejsze dla naszego tu i teraz a przede wszystkim dla życia wiecznego. Tu nie może być pomyłki; to powołanie wpisuje w nasze serca Bóg. Owszem, z realizacją mamy zwykle pod górkę, ale ten chrześcijanin, który nie odnalazł takiego powołania, po prostu źle szuka i owszem, dla człowieka ochrzczonego zwykle bywa tak, że wina leży po jego stronie.
2. Drugie, takie "podpowołanie" powołania do świętości to coś, co tradycyjnie przyjęło się rozumieć jako wybór drogi kapłańskiej/zakonnej bądź drogi małżeństwa. Od jakiegoś czasu na równi stawia się, kontrowersyjnie, świadomy wybór samotności jako właśnie powołania. Wybór tej drogi wymaga naszej dojrzałości, więc kto nie umie "odnaleźć", musi pracować nad swoją dojrzałością. To najbardziej niebezpieczny wybór, ponieważ wybierając bo nam się wydaje, bądź z jakichkolwiek niskich pobudek (co ludzie powiedzą, mama każe, rodzice szantażują itp.) poranimy siebie, poranimy przyszłego współmałżonka, dzieci, zgorszymy odejściem z zakonu itp. Chyba każdy domyśla się o co mi chodzi; w szczególnej pamięci mam zawszę mamę koleżanki, która całe życie była nieszczęśliwa, ponieważ odczuwanie powołanie do zakonu, a uległa szantażowi swoich rodziców i później, pomimo pozornie szczęśliwej rodziny, ona szczęśliwa nie była, a swoje nieszczęście przelewała na męża i dzieci. O ile sprawa z wyborem stanu całkowitego poświęcenia Bogu i sprawa samotności jest prosta (tak mi się przynajmniej wydaje), to sprawa powołania do małżeństwa komplikuje się. Bywa, że nie ma w tym winy zainteresowanego. Jako winę widziałabym jedynie to, co KK widzi jako część przeszkód do ważnie zawartego małżeństwa - niedojrzałość, nałogi plus wszystkie wady, które sprawiają, że nie możemy być wartościowymi, odpowiedzialnymi małżonkami. Wiem, że część bardzo wartościowych osób pozostaje sama, pomimo wyraźnego powołania do małżeństwa i rodzicielstwa. Nie wiem dlaczego tak. Nawet nie wiem, co z tym zrobić, jak tłumaczyć. Spotkałam się wielokrotnie, przy okazji jakiś rekolekcji, z tłumaczeniem, że można z tej niemożności realizacji powołania uczynić ofiarę. Nie wiem, czy ja byłabym w stanie.
3. Trzecia sprawa to już kosmetyka. Wybór zawodu, wybór konkretnego zakonu itp. Nie wiem, czy ktoś dziś jeszcze patrzy na wybór zakonu jak na wybór powołania. Rozmawiam z młodymi - w 95 % myśli jedynie o tym, czy wybór będzie wiązał się z pieniędzmi, czy da szeroko rozumiane "perspektywy". Chyba nawet współcześnie te zawody, które wiązano z powołaniem - lekarz, nauczyciel, pielęgniarka, wybierane są z innych pobudek niż "powołaniowe". Na szczęście to ostatnie powołanie nie jest dane raz na zawsze; możliwe, a czasem konieczne czy wskazane, są zmiany:)))
A na koniec trochę z własnego doświadczenia. Odczuwałam każde z tych powołań (to "drugie" i "trzecie") bardzo wyraźnie, więc wybacz "to znowu ja", jeśli jakoś nie umiem wczuć się w Twoje położenie. Jeśli chodzi o powołanie to wybierałam niejako na przekór swoim skłonnościom do zamykania się w swoim świecie. Jestem osobą spokojną, małomówną. A tu muszę zawodowo wychodzić do ludzi, czasem pojedynczo, czasem do małej grupy a przeważnie do dużej grupy; chyba jestem jakoś autentyczna w tym co robię, bo potem ludzie przychodzą do mnie. Muszę dużo mówić, w dodatku zachowując sens tego, co mówię ;) Wracam z pracy i dzieci od progu bombardują mnie uściskami i swoimi sprawami. Niekończące się rozmowy. Wraca mąż - rozmowy niemalże do północy. Tak jestem bardzo, bardzo szczęśliwa, ale zasypiając mam wrażenie, że coraz silniej odczuwam powołanie do zakonu klauzurowego, albo jakiejś formy życia eremickiego :)))

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: znowu ja (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-05-31 21:09

Gorąco dziękuję za odpowiedzi.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: Sandra (---.centertel.pl)
Data:   2015-06-02 14:59

znowu ja - jestem w takiej samej sytuacji jak Ty. Mam 24 lata i szukam swojego powołania w życiu. Też słysze czasem od niektórych osób że już nie mam czasu na szukanie, powinnam czym prędzej brać ślub. Jednak najważniejsze żebym sama wiedziała co jest dla mnie najlepsze i 'to' odnalazła :)
Z Bogiem

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: Jo (---.f-net.pl)
Data:   2015-06-02 21:28

Pozwolę sobie jeszcze dopisać kilka groszy. Mam 26 lat i też żyje samotnie. Już to akceptuję i nawet odnajduje w tym szczęście.
Będąc nastolatką myślałam że wezmę ślub w wieku 20 lat i założę rodzinę. Potem jakoś czas leciał. W tym momencie nie widzę siebie w roli żony i matki. Im starsza jestem tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu ze małżeństwo jest nie dla mnie. Zastanawiam się dlaczego bo dla zdecydowanej większości małżeństwo to sprawa jasna i oczywista. Zadaje sobie pytanie czy przypadkiem nie z wygodnictwa bo wg mnie małżeństwo to badzo trudna sprawa. A może dlatego ponieważ bycie w związku kojarzy mi się w pewnym stopniu z życiem w grzechu. Wiem że można trafić na chłopaka który poczeka - ja nie trafiłam. A może dlatego nie umiem być w związku bo w sprawach dot seksualności jestem bezkompromisowa. Jestem pobozna, niektórzy mówią że za bardzo. Nie wyobrażam sobie życia bez Boga. A sądzę że bycie w związku uniemożliwi mi bycie w takiej relacji z Nim jaką mam teraz lub do jakiej dążę. Myślałam o zakonie ale tak po cichu. Trochę się boję większego zaangażowania w życie w Kościele. Wiem że się na to nie zdecyduje.
Tak więc żyje w samotności ze świadomością ze nie nadaje się ani do małżeństwa ani do zakonu. Powołanie do świętości - jasne. Ale człowiek musi mieć jakąś drogę ku niej. I to jest w życiu w samotności najtrudniejsze. Nie wiadomo co się robi, po co, dla kogo, dlaczego. Człowiek żyje trochę po omacku. I w ciągłej niepwnosci czy to co robi jest dobre czy tylko tak mu się wydaje.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: danusia (178.219.104.---)
Data:   2015-06-02 22:05

@ Jo
Kiedyś czytałam świadectwa osób, które odnajdywały się już w późnym wieku, a konkretnie: Mężczyzna został wdowcem z dwójką małych dzieci, a po sąsiedzku mieszkała "stara panna". Została mamą i żoną, jakby czekała na ten czas :)
Dziwne odnoszę wrażenie, kiedy ludzie układają, planują życie. Może jestem nieżyciowa? Bardziej poddaję się temu, co przychodzi :)
Na marginesie, skąd wiesz, czy nie trafisz na pobożnego? ważne żebyś robiła swoje tzn. Boże, a będzie dobrze.
Pozdrawiam

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: znowu ja (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-06-02 23:35

Jo, właśnie wczoraj, gdy chciano mnie z kimś swatać, uświadomiłam sobie, że mnie też bycie w związku kojarzy się z - jak to ujęłaś - w pewnym stopniu życiem w grzechu. Tak więc nie jesteś w tym odosobniona a myślałam, że tylko ja tak mam.
Mogłabym podpisać się pod Twoimi słowami, m.in.: "A sądzę że bycie w związku uniemożliwi mi bycie w takiej relacji z Nim jaką mam teraz lub do jakiej dążę". Te słowa dokładnie opisują, jaki jest powód tego, że mimo oczekiwań otoczenia nie jestem przekonana co do tego czy to moja droga. Bałabym się tego, że narzeczony czy mąż przesłoniłby mi Boga, że często musiałabym wybierać pomiędzy nimi oboma, że byłabym zbyt uległa. Z tym, że małżeństwo też jest powołaniem, ono też jest od Boga, jednak nie dla wszystkich.
Przyłapałam się kiedyś na tym, że z ludźmi, którzy wyraźnie odnaleźli swoje powołanie i są w nim szczęśliwi, lubię przebywać, gdyż to ich bycie na swoim miejscu rozpala jakieś światełko w ciemności, jest w tym obecny Bóg nawet jeśli te osoby o Nim nie mówią, ale we mnie też zarazem pojawia się jakaś nutka zazdrości, że w przeciwieństwie do mnie wiedzą którą drogą iść przez życie.
Niepewność, życie po omacku - właśnie. Jestem pewna, że Pan Bóg prowadzi nas wszystkich przez życie, ale chciałabym mieć świadomość, że dobrze odczytuję Jego działanie i właściwie na nie odpowiadam.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: Jo (---.centertel.pl)
Data:   2015-06-02 23:41

Nie twierdzę że nie trafię na poboznego :) może i pojawi się taki człowiek na mojej drodze. Ale sęk w tym że w życiu samotnym jest mi względnie dobrze lecz czegoś brakuje. Nie wiem tylko czego. Wiem że coś muszę zrobic, ale nie wiem co. Coś jest moim zadaniem tu na ziemi ale nie wiem co. A może to tylko kobiece wahania i rozterki?
Chciałam zaznaczyć ze wg mnie w życiu w pojedynkę samotność nie jest największym problemem. Można ją zaakceptować i polubić. Jak wspomniałam wyżej ja nie widzę się ani w roli żony ani zakonnicy. Trudność jest gdzie indziej. W małżeństwie lub zakonie człowiek jakoś tak pewniej, trzezwiej stąpa po ziemi. Wie po co tu jest. A żyjąc w pojedynkę jest się zawieszonym jakby w próżni. Nie wie w jaki sposób się realizować.
Tak ja to widzę na dzień dzisiejszy :)

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: ruslana (195.117.121.---)
Data:   2015-06-03 07:51

Jo, ja też niedawno rozeznałam u siebie powołanie do życia w samotności i wydaje mi się, że to prawdziwe powołanie. Tylko cały czas się zastanawiam, czemu ta moja samotność ma służyć? Nie wiem po co mam żyć tu na ziemi i dla kogo. Małżeństwo i zakon daje konkretne obowiązki itd., a samotność? Cały czas się zastanawiam nad tym. Po co Bogu moje istnienie i do czego mu jestem potrzebna?

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: Maciej (---.elpos.net)
Data:   2015-06-03 10:37

do Jo:

Kwestia tego czy w samotności się czuje dobrze czy źle (subiektywne odczucie) nie może być kryterium do rozeznawania czy realizuje sie powołanie czy nie. Może być tak, że człowiek w samotności może źle się czuć a jednak otwierać sie na miłość Boża w wierze i widzieć w tym sens życia. Pewne oczyszczenia, niesienie krzyża przyjmować. To co napisałaś że "czegoś ci brakuje" to mogą być dwie przyczyny:

1. niestateczne zaangażowanie w szukaniu Boga - serce odczuwa że jest letnie, leniwe itp i ma sie poczucie ze czegoś brakuje - (człowiek pragnący sie modlić ma doświadczenie wypełnienia serca Bogiem pośród złego i dobrego samopoczucia)

2. uparte analizowanie samotności (skrupuły) czy czegoś nie zrobiłam jeszcze przy jednoczesnym przy czym otwierasz sie na miłość Boga (zakładając że wierzysz głęboko, całym jestestwem), myślenie, że skoro nie mam okazji do robienia czegoś dobrze to mam wyrzut sumienia.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: pomi (---.7.ftth.classcom.pl)
Data:   2015-06-03 13:31

Jest wiele świętych mężatek i mężów, którym współmałżonkowie nie zdołali przesłonić Boga :) tak myślicie to może warto popracować nad swoją wiarą. Sorki ale wszyscy do klasztoru iść nie mogą. Zaryzykuję - tylko tacy którzy wiedzą że współmałżonek im Boga nie zasłoni. Zresztą słuchanie lęków nie prowadzi do rozpoznania powołania.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: Jo (---.centertel.pl)
Data:   2015-06-03 14:49

#Ruslana
No właśnie mam podobnie. Czemu to ma służyć? Jak się realizować - w konkretach? Ja staram się nałożyć sama sobie pewną dyscypline co nie jest łatwe. Brak pewności czy to co robię jest faktycznie dobre czy tylko tak mi się wydaje.

#Maciej
Z dwóch opcji jakie tu podałeś myślę że mnie dotyczy 2. Wiesz, jak człowiek żyje w pojedynkę to musi się gdzieś zaangażować, musi szukać okazji do dobra bo inaczej zwariuje :) ja mam nieustanne poczuje ze robię za mało albo nie to co trzeba. Ze moge jakoś więcej, inaczej, lepiej. Trudno mi to opisać. I właśnie z tym wiąże się to co pisałam wyżej wraz z Ruslana - celowość. Po co? Dla kogo? Dlaczego? Jak? Co? Pytań jest dużo i nie zawsze łatwo jest na nie odpowiedzieć

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: orelka (---.merinet.pl)
Data:   2015-06-03 15:35

Może to zabrzmi - jak to zwykle u mnie - prowokacyjnie, ale nie wierzę w powołanie do samotności.
W szczególności nie wierzę w takie, kiedy człowiek dochodzi do wniosku, że jest powołany do samotności i pyta, co wobec tego zrobić ze swoim życiem.
To powinno być - na zdrowy chłopski rozum - odwrotnie.
Najpierw człowiek wymyśla, co chce ze swoim życiem robić, a potem ewentualnie dochodzi do wniosku, ze w związku z tym rezygnuje z małżeństwa, bo jego życiowy cel takiej ofiary wymaga.

Czyli nie jest powołaniem do samotności sytuacja, w kŧórej przez długi czas nie znajduje się męża/żony, gdy się nie wie, czego się w życiu chce, gdy się boi wstępować w związek małżeński i tak dalej.

Z szukaniem powołania jest trochę tak, jak z szukaniem pracy - czasem ma się szczęście i od razu trafia się tam, gdzie człowiek się dobrze czuje, gdzie wykorzystuje swoje umiejętności i możliwości i gdzie praca sprawia satysfakcję, a czasem trzeba się trochę naszukać. W szczególności, gdy się nie do końca wie, czego się szuka.
Wtedy trzeba próbować różnych rzeczy - wchodzić w rozmaite relacje międzyludzkie, żeby zobaczyć, czy to jest właściwa droga, odwiedzać zgromadzenia zakonne, angażować się w rozmaite przedsięwzięcia.
Ale najgorzej jest, gdy człowiekowi jest w zasadzie dobrze, tak, jak jest. Trochę czegoś brakuje, trochę za czymś się tęskni, trochę uwierają naciski rodziny, ale w sumie to jest dobrze, tak jak jest.
Wtedy bowiem się nie ma motywacji do tego, żeby rzucić wszystko i pójść za Nim. A tym właśnie jest odkrycie powołania. Każdego.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: Maciej (---.elpos.net)
Data:   2015-06-03 16:42

*orelka

Wszystko co napisałaś jest otwarte do przemyślenia. Ale tylko wtedy gdy ma się Boga na pierwszym miejscu. Czyli doświadczenie wewnętrzne (rożnie natchnienia Ducha Świętego) z okolicznościami zewnętrznymi razem się scalają w jedno. Natomiast słusznie podkreślasz, że złem jest nic nie robić (i nie chodzi tu o to że najpierw coś robimy a potem dopiero się zastanawiamy czy dobrze zrobiliśmy), bo gdyby tak ludzie postępowali ze najpierw działają a potem przemyślą czy dobrze wybrali to by było szaleństwo bez rozeznania czyli powierzenie sprawy Bogu. Chodzi o współpracę z łaską uświęcającą - jak wyżej napisałem, że

1 doświadczenie wewnętrzne czyli działanie Ducha Świętego do czegoś kieruje do jakiegoś wyboru,

2 przy czym też musza iść okoliczności zewnętrzne że Bóg postawia różnych ludzi na drodze w celu wyboru powołania.

Jeśli z tych 2 brakuje 1 to zostaje ogólne podstawowe dążenie do świętości.

Jeszcze jedna kwestia w sprawie znalezienia powołania dotyczące osób, które nie wstąpiły w związek małżeński. W Biblii mamy o tym fragment. Pan Jezus mówi:

Bo są niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili; i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili; a są i tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje!» (Mt 19,12)

i o wyższości dziewictwa

Uważam, iż przy obecnych utrapieniach dobrze jest tak zostać, dobrze to dla człowieka tak żyć. Jesteś związany z żoną? Nie usiłuj odłączać się od niej! Jesteś wolny? Nie szukaj żony! Ale jeżeli się ożenisz, nie grzeszysz. Podobnie i dziewica, jeśli wychodzi za mąż, nie grzeszy. Tacy jednak cierpieć będą udręki w ciele, a ja chciałbym ich wam oszczędzić. Mówię, bracia, czas jest krótki. Trzeba więc, aby ci, którzy mają żony, tak żyli, jakby byli nieżonaci, (1 Kor 7, 25-29)

-------

Duch Święty to imię własne i nie pisze się skrótem.
moderator

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: danusia (178.219.104.---)
Data:   2015-06-03 17:11

@ znowu ja

""A sądzę że bycie w związku uniemożliwi mi bycie w takiej relacji z Nim jaką mam teraz lub do jakiej dążę". Te słowa dokładnie opisują, jaki jest powód tego, że mimo oczekiwań otoczenia nie jestem przekonana co do tego czy to moja droga. Bałabym się tego, że narzeczony czy mąż przesłoniłby mi Boga, że często musiałabym wybierać pomiędzy nimi oboma, że byłabym zbyt uległa."

To już problem wyobraźni, bo to co piszecie obie z "Jo" wygląda tak, jakbyście nie miały kontaktu z ludźmi poprzez służbę. Wtedy rodzą się takie dyrdymały. Najczęściej współczesny człowiek wszystko przeczytał i wszystko już wie ale brakuje tego najważniejszego... :) Może i żyjemy w czasach przewrotnych, mało jest ludzi pokornych, którzy zwyczajnie żyją.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: Jo (---.f-net.pl)
Data:   2015-06-03 21:09

Dziękuję za powyższe wpisy. Po czesci się zgadzam a po czescie nie. Być może wynika to z tego ze nie wyraziłam się zbyt jasno.
@ Danusia
"to co piszecie obie z "Jo" wygląda tak, jakbyście nie miały kontaktu z ludźmi poprzez służbę. Wtedy rodzą się takie dyrdymały".
Może racja, przemyśle to. Jednak jeżeli o mnie chodzi to staram się angażować w różne sprawy. Poza pracą zawodową pracuje również wolontaryjnie. Częściej mnie nie ma w domu niz jestem. Czasami mam problem żeby znaleźć wolny czas tylko dla siebie. Staram się organizować dzień tak żeby na wszystko mi starczyło: i praca, i pomoc innym i praktyki religijne. Czasem się udaje czasem nie. Spotkania ze znajomymi muszę umawiać wcześniej żeby nie wypadło mi nic innego. A to co napisałaś zabrzmiało trochę tak jakbym była osobą która tylko siedzi w domu, nic nie robi i sie nudzi. I z tych nudów przychodzą jej do głowy takie rzeczy. Efekt wyobraźni.
Pozwolę się z tym nie zgodzic. Dziękuję jednak za Twój wpis, przemyśle to czy może jednak nie ma w tym jakieś prawdy. Być może również ja nieprecyzyjne się wyraziłam stad taka Twoja opinia.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: Ј (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2015-06-03 21:44

"Bałabym się tego, że narzeczony czy mąż przesłoniłby mi Boga, że często musiałabym wybierać pomiędzy nimi oboma, że byłabym zbyt uległa".

Czyli postrzegasz ewentualnego męża jako kogoś, kto będzie psuł Twoją relację z Bogiem. Tylko dlaczego tak miałoby się stać? Dlaczego miałabyś wybierać między Bogiem a nim? Czy zakładasz, że zakochasz się bez opamiętania i poślubisz człowieka, który z Bogiem nie będzie się liczył i Ciebie od Niego odciągał, i że będziesz mu we wszystkim ulegać? Mimo że dla Ciebie zamążpójście wcale nie jest celem numer jeden w życiu? Uważasz, że nie ma już na świecie żadnego prawego mężczyzny, który by uszanował Twoje pragnienie dążenia do świętości? Czy ono jest aż tak bardzo kruche, że każdy, kto poszedłby razem z Tobą przez życie, by je stłumił?
A nie brałaś nigdy pod uwagę, że właśnie małżeństwo niosące ze sobą codzienne wyzwania mogłoby Ci pomóc przeciwstawiać się własnej uległości, którą – zdaje się – postrzegasz jako swoją słabość? :)

"A sądzę że bycie w związku uniemożliwi mi bycie w takiej relacji z Nim jaką mam teraz lub do jakiej dążę".
To brzmi bardzo wzniośle, ale mnie nie przekonuje. Jeśli pragnienie budowania relacji z Bogiem domaga się samotności, ale nie niesie ze sobą konkretnego pomysłu na życie, nie wiąże się z ukierunkowaniem na dobro bliźnich, to może kryć się za nim zwykłe życiowe wygodnictwo. W Twoim przypadku może to być również rozpaczliwe szukanie argumentów, które obroniłby Cię (chociażby wewnętrznie) przed naciskami taty na Twoje zamążpójście. Do tychże argumentów zaliczam też Twoje próby znalezienia powołania przez wielkie "P".

Bynajmniej nie próbuję Cię przekonać, że Twoją drogą jest małżeństwo. Przyglądam się jedynie Twoim argumentom za "nie". Dotychczas najmocniejszym wydaje mi się brak kandydata. Pozostałe są naciągane ;)

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: Jo (---.f-net.pl)
Data:   2015-06-03 23:21

@ J
Pierwszy cytat nie jest mój więc nie będę się wypowiadać :) to pytanie do "znowu ja"

Druga rzecz: dla mnie używanie określenia "życie w samotności", "powołanie do samotności" itp. wcale nie oznacza bycie jakimś odludkiem. To nie jest zamknięcie się w domu i patrzenie tylko na czubek własnego nosa. To po prostu zycie w pojedynke. I tyle. Choć określenie "samotność" ma negatywną konotację, kojarzy się dla niektórych ze smutkiem czy nawet depresja. o mnie nie. To po prostu życie bez tego momentu przełomowego jaki następuje w przypadku małżeństwa i kapłaństwa/zakonu który wyznacza pewien azymut, potwierdza słuszność wybranej drogi. A sądzę że taki moment (slub małżeński/zakonny, święcenia) potwierdzający drogę jest dobry w życiu czlowieka. W życiu w pojedynkę tego momentu brak.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: ruslana (195.117.121.---)
Data:   2015-06-04 12:38

Jo, w życiu w pojedynkę też jest taki moment. Można przyjąć, np. świecką konsekrację (dziewice konsekrowane, instytuty świeckie).

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: danusia (178.219.104.---)
Data:   2015-06-04 19:20

@ Jo
"Ale sęk w tym że w życiu samotnym jest mi względnie dobrze lecz czegoś brakuje. Nie wiem tylko czego. Wiem że coś muszę zrobic, ale nie wiem co. Coś jest moim zadaniem tu na ziemi ale nie wiem co."

"ja mam nieustanne poczuje ze robię za mało albo nie to co trzeba. Ze moge jakoś więcej, inaczej, lepiej. Trudno mi to opisać. I właśnie z tym wiąże się to co pisałam wyżej wraz z Ruslana - celowość. Po co? Dla kogo? Dlaczego? Jak? Co? Pytań jest dużo i nie zawsze łatwo jest na nie odpowiedzieć

"Jednak jeżeli o mnie chodzi to staram się angażować w różne sprawy. Poza pracą zawodową pracuje również wolontaryjnie. Częściej mnie nie ma w domu niz jestem. Czasami mam problem żeby znaleźć wolny czas tylko dla siebie.... A to co napisałaś zabrzmiało trochę tak jakbym była osobą która tylko siedzi w domu, nic nie robi i sie nudzi."

@ znowu ja
"Jo, właśnie wczoraj, gdy chciano mnie z kimś swatać, uświadomiłam sobie, że mnie też bycie w związku kojarzy się z - jak to ujęłaś - w pewnym stopniu życiem w grzechu. Tak więc nie jesteś w tym odosobniona a myślałam, że tylko ja tak mam."

Takie zestawienie cytatów :)
Wszystko już jasne. Moja odpowiedź dla Ciebie "Jo" już znając Twoje nowe treści oraz "zaangażowanie" w życie a jednak czegoś Ci brak, może zwyczajnie brakuje Twojego kontaktu z samą sobą dlatego też nie ma właściwego złączenia z Panem Jezusem. Wiesz to nie chodzi o ilość tylko o jakość. Służba, bo takiego słowa użyłam wobec Ciebie oznaczać ma twoje głębokie więzi z drugim człowiekiem. One zazwyczaj powstają jak najpierw masz te więzi z Bogiem samym :)
Nie masz być automatem tylko piękną Kobietą, która nosi tajemnicę.
Kochana, życzę Ci tego, nie spiesz się, bądź blisko Pana.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: Ј (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2015-06-04 19:23

Jo, odpowiadałam w zasadzie Autorce wątku, która "pożyczyła" Twoją myśl. Teraz będzie coś do Ciebie.
Jeśli 26-letnia dziewczyna, która myślała kiedyś o małżeństwie i czyniła w tym kierunku jakieś kroki, już z małżeństwa zrezygnowała, stwierdzając, że skończy się to grzesznym życiem, to w jej postawie mnie coś nie gra. Wygląda mi to na dorabianie teorii, która usprawiedliwi zaniechanie dalszych prób pójścia tą drogą. Zastanawia mnie, czy przyczyną odkrycia "powołania do samotności" nie jest w jej przypadku chęć chronienia siebie przed kolejnym rozczarowaniem?
A może to "tylko" narastające wygodnictwo? Bo ani małżeństwo, ani zakon nie wchodzi w rachubę. Chociaż to drugie rozwiązanie też brała po cichu pod uwagę. A zarówno w zakonie, jak i w małżeństwie trzeba by się zaangażować, zadeklarować, może podporządkować na dłuższy czas. Natomiast w tzw. "powołaniu do samotności" bez określenia jego celów - nie. Można wybierać raz to, raz w tamto, na co aktualnie przyjdzie ochota. Na przykład na chwilę obecną można zdecydować się na budowanie wyjątkowej więzi z Panem Bogiem, która nie ma żadnych szans na rozwój ani w małżeństwie, ani nawet w zakonie. Nie, ja tego "powołaniowego" argumentu tak łatwo nie kupię. :)

Podobnie jak Orelka uważam, że prawdziwe powołanie do samotności jest czymś wtórnym, wynikającym z poświęcenia się dla jakiegoś szczytnego życiowego celu, którego nie da się pogodzić z małżeństwem. Jeśli tego celu brak, to nie można mówić o żadnym powołaniu, a jedynie o życiu samotnym (w pojedynkę), które oczywiście nie musi zaraz oznaczać izolacji, smutku, depresji itp. (Nie będę tego dalej rozwijać, bo temat jest na forum szeroko omówiony w innych wątkach).

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: Tionne (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2015-06-04 20:52

Myslę, że może byc tez tak, że powołanie można dopiero odkryć w momencie poznania właściwej osoby (mąż/żona). Chociaż wczesniej nie czuło się powołania do małżenstwa. Tak samo z powołaniem do zycia konsekrowanego, wydaje mi się, że moze byc, wtedy przyszly ksiądz moze w jednym momencie otrzymuje jakies wewnętrzne pragnienie, które jest tajemnicą, i sam pewnie tego nie rozumie. Ale to jest tak silne, że decyduje się na realizację kaplaństwa. A tez wczesniej nie myslał, o tym powołaniu, moze wrecz przeciwnie, mogł myslec o tym, ze chce się ożenić. A tu nagle jedna chwila, wszystko się odwraca o 180 stopni.
Moze nie potrzebne jest zbytnie skupianie się na słowie -powołanie-.
Nie jest to łatwe, ale trzeba zyć prosto, zwyczajnie, a dla kazdego coś bedzie dobrego w odpowiednim czasie. Tak, ze mozna byc nieźle zaskoczonym.
Kiedys z jedną kolezanką rozmowa zeszla na temat chlopaka, chyba, że ona miala wychodzic za jakis czas za mąż. A ja wtedy wypaliłam, że szukam powołania. a ona, że co? potem sie domyslilam, ze ona chyba nawet nie wiedziala o czyms takim jak 'powołanie'. Dla niej bylo oczywiste, ze kobieta wychodzi za mąż. Zresztą obracalm sie w takim srodowisku, gdzie moje bliskie kolezanki tak wlasnie myślaly - ze kobieta ma wyjsc za mąż i koniec. I powiem, ze ich przyklad, szczegolnie jednej, mnie tak pociągnął (jak jakis magnetyzm, tajemnica; tylko tej kolezanki bo juz jest szczesliwa jako zona), ze mysle, ze w 95 proc mam powolanie do malzenstwa. A czy bedzie to samotność to czas pokaże. Nawet sobie czasem mowie, ze jak wyjde za mąż to tylko 'dzięki' niej. Oby tylko trafic do nieba. Choc czasem mysle, ze nie zasluguje na niebo, bo nic dobrego nie robie dla kogos i w ogole jakbym byla z innej planety czasem tak czuje.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: danusia (178.219.104.---)
Data:   2015-06-04 20:55

@Jo

"To po prostu życie bez tego momentu przełomowego jaki następuje w przypadku małżeństwa i kapłaństwa/zakonu który wyznacza pewien azymut, potwierdza słuszność wybranej drogi. A sądzę że taki moment (slub małżeński/zakonny, święcenia) potwierdzający drogę jest dobry w życiu czlowieka. W życiu w pojedynkę tego momentu brak."

Oczywiście wcale tak nie musi być. Nie odrzucajmy Ducha Świętego, który ożywia i prowadzi. Mam cały czas takie wrażenie w tym wątku, istniejącego przymusu. Dużo młodych ludzi nie może się odnaleźć, często z powodów ekonomicznych ale głównie z błędnego przekazu, jaki niesie współczesność. Boimy się odpowiedzialności, bo rzeczywistość jest nazbyt ruchoma, nie mamy poczucia bezpieczeństwa. Stąd brak zwyczajności, znoszonej w pokorze dnia. Szukamy, wymyślamy.

Wracając do ślubów, przyrzeczeń, święceń, czyli porządku ludzkich norm. Ileż osób wychodzi, rzuca, podważa, układa na nowo itp. itd. ?

Duch Święty jest najlepszym przewodnikiem. Nie wyszłabym za mąż ale dzięki Bogu dojrzałam do tego, co znaczy kochać i wiem, że żadne normy jakie ustalają "zjadacze chleba", nie są adekwatne do przychodzącej rzeczywistości.

Choćby Pan Jezus zwraca uwagę na pożądanie w myślach, a przecież pragnienie bycia z ludźmi, którzy miłują, jest niejako zdradą swojego stanu małżeńskiego czy zakonnego. W ogóle jest w tym tak wiele sprzeczności albo miłość jest źle rozumiana. Mistyk swoim sercem obejmuje w sobie wiele istnień i uczestniczy w ich życiu, bo taka jest Boża natura, łączy, nie dzieli. Jednak ciało zmysłowe wyznacza granice i stąd wątek o powołaniu. Raz już tu pisałam,że każdy jest powołany do miłości Boga i bliźniego i przy tym pozostanę, mimo 34 letniego sakramentu małżeństwa na siłę.
Szczęść Boże

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: znowu ja (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-06-04 23:01

Może z tym przesłonięciem przesadziłam troszeczkę i nie wiem czy jest sens się w to zagłębiać przy braku możliwości pójścia tą drogą. Chciałam napisać, że gdybym miała mieć męża, chciałabym, żeby liczył się z Bogiem, żył z Nim w bliskiej relacji, nie zaszkodziłoby, gdyby był święty ;). Napiszecie, że sama mam najpierw starać się być święta, ok. Tylko chciałabym, żeby ewentualny przyszły mąż mnie do Boga przyciągał a nie od Niego oddalał, chciałabym przy nim wzrastać duchowo a nie upadać, bo gdyby miało być inaczej to wolałabym, żeby w ogóle się nie pojawiał, tak jak dotychczas. Wiem, że są prawi mężczyźni, ale wielu facetów nawet tych chodzących na Msze w życiu codziennym nie liczy się z Bogiem, niektórzy odciągają swoje żony od Kościoła, zmuszają je do podejmowania złych wyborów. Wracając do takiego ogólnego rozeznawania – Maciej pisał o współgraniu doświadczeń wewnętrznych z okolicznościami zewnętrznymi. U mnie zewnętrzne, jedyne z jakimi miałam do czynienia, to takie, że wszyscy (może poza obecnym i byłym proboszczem, którzy widzieliby mnie w zakonie) chcą, żebym miała męża i dzieci a jednocześnie nikogo, kto mógłby być przyszłym mężem, jeszcze nie spotkałam. Czyli wygląda na to, że Pan Bóg nie widzi mnie w małżeństwie. Może On wie, że lepsza dla mnie jest samotność. Zdarzało mi się też myśleć o zakonie, ale zakonnic też Pan Bóg jakoś nie stawiał na mojej drodze. Jestem beznadziejnym przypadkiem.
Po prostu nie wiem którą drogą iść przez życie i biorę „pod lupę” wszystkie, ale tak jak piszecie może zbytnio to analizuję, bo najważniejsze jest powołanie do świętości, do tego żeby swoim życiem chwalić Boga. Tego postaram się trzymać. I Wasze odpowiedzi (w dużej mierze właśnie odpowiedzi panów)– bardzo pomagają w oddalaniu od siebie frustracji, że nigdy nie odnajdę swojego miejsca w świecie.
Jeśli można, Danusiu, chciałabym Cie spytać o to dlaczego katoliczce ma być obojętne to jaką relację z Bogiem miałby mieć jej ewentualny przyszły mąż, żeby nie były to dyrdymały i o co konkretnie chodzi z tą służbą?
Tionne, Ty nie robisz nic dobrego? No przestań. Gdy jest jakiś interesujący mnie wątek na forum, Ty jesteś jedną z osób, których odpowiedzi zawsze czytam z ciekawością, bo sporo dobrego wnoszą w moje postrzeganie Boga, wiary, w życie moje i na pewno wielu osób czytających.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: danusia (178.219.104.---)
Data:   2015-06-05 15:28

@ znowu ja
"Jeśli można, Danusiu, chciałabym Cie spytać o to dlaczego katoliczce ma być obojętne to jaką relację z Bogiem miałby mieć jej ewentualny przyszły mąż, żeby nie były to dyrdymały i o co konkretnie chodzi z tą służbą?"

Nie wiem z jakiego fragmentu mojej wypowiedzi odczytałaś coś, z czego wypłynęło Twoje zawiłe pytanie :P?

Czy z tego może fragmentu?: "To już problem wyobraźni, bo to co piszecie obie z "Jo" wygląda tak, jakbyście nie miały kontaktu z ludźmi poprzez służbę. Wtedy rodzą się takie dyrdymały. Najczęściej współczesny człowiek wszystko przeczytał i wszystko już wie ale brakuje tego najważniejszego... :) Może i żyjemy w czasach przewrotnych, mało jest ludzi pokornych, którzy zwyczajnie żyją."

Dlatego będę strzelać i postaram się wejść w Twoje mokasyny, by zrozumieć, o co pytasz?

Wyznanie wiary w Boga, to przede wszystkim obecność człowieka prawego, sprawiedliwego, który kieruje się zasadami, a nade wszystko prawdą i bezinteresowną miłością. Czasem może być tak, że Ty będąc katoliczką pokochasz poganina i siła miłości jako daru Bożego, zawiedzie was na szczyt wiary. Odwrotności tej sytuacji nie rozwinę, bo inteligencji nie brak, więc każdy sobie dopowie. W zasadzie jeszcze zwrócę uwagę, co akurat mnie najbardziej boli, to kłamstwo i takie filozoficzne dorabianie teorii. Można na tym "zjeść zęby". Bóg w swoim przekazie jest niezwykle prosty.
Wyżej w tym wątku coś już pisałam o służbie, ale jeszcze uściślę, co mam na myśli. Skoro osoba nie ma problemu istnienia społecznie, czyli praca, wolontariat, znajomi, więc jaki problem w znalezieniu męża? Według mnie, problem tkwi w tych, tej, osobie. Nie czuje się gotowa? Boi się ryzyka, odrzucenia, podołania czemuś, co może ją przerosnąć? Małżeństwo, to nie tylko duch ale psychika, która w łączeniu w jedno ciało może nie udźwignąć lub wyniszczyć siebie i bliskich, z którymi stanowimy rodzinę.

Powodzenia.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: Tionne (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2015-06-05 20:11

Znowu ja, cieszę się, że moje wypowiedzi wnoszą w twoje postrzeganie nutkę nadziei i mnie samej troche pomagają ;)
Dobry łotr na krzyzu za zalowanie grzechów, dostał od Jezusa obietnice nieba i to juz dziś. Jest to piekny przykład, ze szansa jest zawsze.
A propos tego w ogole zycia ziemskiego - wszystko to marność. Jak pisze Kohelet w calej swojej księdze. 12 rozdział Koheleta przeczytaj. Powodzenia.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: znowu ja (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-06-06 08:50

Miało być tak: "Jeśli można, Danusiu, chciałabym Cie spytać o to dlaczego katoliczce ma być obojętne to jaką relację z Bogiem miałby mieć jej ewentualny przyszły mąż, jakie pragnienia ma mieć, żeby nie były to dyrdymały i o co konkretnie chodzi z tą służbą?"
Ponieważ czas naglił, część zdania skasowałam, ale nie tak jak powinnam.
Wciąż mam zbyt mało czasu, żeby odpisywać tu tak jak chciałabym, ze względu na więzi z innymi ludźmi właśnie, zarówno żyjącymi jak i zmarłymi.

"Nie czuje się gotowa? Boi się ryzyka, odrzucenia, podołania czemuś, co może ją przerosnąć?" Gotowa na co Danusiu? Boi się odrzucenia przez kogo? Podołania czemu? Pisałam, że ja żadnych Bożych propozycji, poza życiem w pojedynkę, nie dostrzegam, a Ty zdaje się zarzucasz mi, że przed czymś uciekam. Mam znaleźć sobie męża, takiego co to niechby pił i był, byle był? Przecież piszę, że nie wiem co jest moim powołaniem.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: Jo (---.f-net.pl)
Data:   2015-06-07 11:02

"Skoro osoba nie ma problemu istnienia społecznie, czyli praca, wolontariat, znajomi, więc jaki problem w znalezieniu męża?"

Zauważyłam pewną prawidłowość. Gdy ktoś mówi że ze chce małżeństwa to ludzie mówią "super, extra! Realizuj się jako mąż/żona. Świetnie jest tworzyć rodzinę..." itp. Gdy ktoś mówi że idzie do seminarium/zakonu to ludzie mówią "super, ekstra! Współczesny świat potrzebuje świadków, ludzi gotowych do służby Bogu" itp. A gdy ktoś mówi że żyje w pojedynke to w odpowiedzi słyszy "pewnie dlatego bo nie trafiłaś na odpowiedniego człowieka. Nie można żyć egoistyczne. Nie trać nadziei. Zmień towazystwo a na pewno kogoś znajdziesz. Widocznie szukasz nie tam gdzie trzeba. Czego się boisz? Tylko tak Ci się wydaje" itp.

Brak jest akceptacji takiego życia przez społeczeństwo, dlatego potem trudniej jest takiej osobie zaakceptować jej stan.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: znowu ja (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-06-07 21:39

Jo, słuszna uwaga.
Franciszka podała link do tekstu o. Jacka Salija, w którym pisze on coś strasznie ważnego o samospełniającej się przepowiedni osób samotnych. Pisze też o „uciekaniu w małżeństwo”, zawieraniu małżeństwa z lęku przed samotnością, nieuważnością w wyborze współmałżonka, dalej jest też o rozbijaniu cudzych małżeństw.
Nie chciałabym wiązać się z kimś z lęku przed samotnością. Jeżeli mam się z kimś wiązać, chcę, żeby było to naturalne, a nie sztuczne. Nie chcę niczego na siłę.
O samotnych pisze się czasem tak jakby wszyscy wybierali takie życie ze względu na chęć zrobienia światu na złość swoją samotnością. Być szczęśłiwą/ym, pomimo tego, że wszyscy wmawiają człowiekowi, że żyjąc w pojedynkę musi być nieszczęśliwy, to dopiero jest zadanie.
Cieszę się, że Maciej zauważył, że „Kwestia tego czy w samotności się czuje dobrze czy źle (subiektywne odczucie) nie może być kryterium do rozeznawania czy realizuje sie powołanie czy nie”. To miałoby zastosowanie w każdym powołaniu, także tam, gdy ludziom w ich powołaniu jest źle mimo mającego wcześniej miejsce tego momentu przełomowego, jakim jest ślub czy przyjęcie święceń. W każdym powołaniu jest jakiś krzyż, w powołaniu do życia w pojedynkę przynajmniej jakąś belką tego krzyża jest właśnie to niezrozumienie przez otoczenie. Jakie wygodnictwo może być w życiu człowieka, któremu wszyscy wmawiają, że musi być nieszczęśliwy, że nie ułożył sobie życia, że na starość nikt nie poda mu szklanki wody? Chyba wygodniej byłoby komuś takiemu właśnie związać się z pierwszą lepsza osobą płci przeciwnej. Znajoma, także samotna, rozbiła czyjeś małżeństwo, czyjąś rodzinę. Ma „nie męża” i dziecko, postrzegana jest jako osoba szczęśliwa, ale jak ma się jej życie do jej powołania?
Co do służby i egocentryzmu, przemyślę sobie jak to jest u mnie, ale boli takie podejście do osób samotnych, w którym wszystkim zarzuca się, że nie potrafią kochać, służyć. Jeśli ktoś taki pracuje w wolontariacie, no to jeszcze przejdzie. Ale jeśli nie pracuje to jest egoistą. Może i jest, ale ktoś taki często nie bierze urlopu wtedy kiedy chciałby go wziąć (np. w czasie świątecznym), albo zostaje po godzinach w pracy, wykonując obowiązki, które powinna wykonywać w tym czasie pracownica będąca matką a która jest na zwolnieniu. Czasem osoba samotna musi pracować za dwie całymi miesiącami, gdy koleżanka będąca matką jest na urlopie macierzyńskim czy wychowawczym. Bywa tak, że matki, gdy trzeba zająć się ich dziećmi, nie mają oporów przed zwracaniem się po pomoc do osób samotnych, ale nie pomyślą, że osoby nie mające dzieci też czasem mogą potrzebować pomocy. Niejednokrotnie ze względu na cudze dzieci osoba samotna musi przeorganizować sobie czas i nikt nie pyta jej co o tym sądzi i czy tego chce. I często to osoby samotne zawożą do kościoła, lekarza starsze osoby z rodziny czy sąsiadów, na których zawożenie inni nie mają czasu, wysłuchując przy tym cierpliwie jak wspaniałych zięciów i wnuki czy prawnuki mają pasażerowie czy pasażerki, jak cudownie te dzieci czy wnuki poukładały sobie życie. Bo osoby mające rodziny nie mają czasu dla swoich rodziców, ale przecież ktoś ten czas dla nich musi znaleźć. I osoby samotne wiedzą, że muszą robić to, czego nie zrobią osoby, które pozakładały rodziny.
To co piszę nie jest walką z nikim z odpowiadających, bo każdej i każdemu z Was jestem wdzięczna za to co Wy pisaliście. Danusi za pytania, na które na początku się oburzyłam, również, na spokojnie je przemyślę. I przepraszam, jeśli moja reakcja była zbyt gwałtowna, ale niełatwo przyjąć wiadomość, że nie potrafi się kochać, że takie życie to wygodnictwo.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: iaksjdudn (109.206.193.---)
Data:   2015-06-07 22:26

"Skoro osoba nie ma problemu istnienia społecznie, czyli praca, wolontariat, znajomi, więc jaki problem w znalezieniu męża?"
Co za krótkowzroczność. Może po prostu żadna z osób, z którymi się spotyka, nie jest odpowiednim kandydatem? To okropne winić kogoś za to, że jest samotny, choć stara się nie być. Pewnie są sytuacje, w których winę znajdzie się również w osobie samotnej, ale mnóstwo jest osób, które chcą, szukają i - nic! Wtedy radzi im się wyluzować, przestać się fiksować na znalezieniu męża itd. Jedyne co trzeba - to przestać słuchać dobrych rad (zwłaszcza osób, które znalazły współmałżonka) i przestać się im tłumaczyć ze swojego sposobu życia. A jak już ktoś akceptuje swój stan, ma relację z Bogiem, jest otwarty na potencjalne zmiany w życiu - co to kogo w ogóle obchodzi? Dzięki podobnym osądom wiele dziewczyn żyje w nierokujących związkach lub źle wychodzi za mąż - ze strachu przed tą straszną samotnością.
"Znowu ja", oklaski dla Ciebie za ostatnią wypowiedź. Może w końcu osoby posiadające rodziny - tak wspaniale realizujące swój obowiązek jako wartościowego członka społeczeństwa - docenią osoby samotne i zgodzą się, że te ostatnie są jednak nieodzownie potrzebne do funkcjonowania świata.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: malutka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-06-08 16:36

Nie wiem, jakie jest Twoje powołanie, Ty sama musisz to odkryć. Sama nie wiem, jakie jest teraz moje powołanie, bo to, co mi się wydawało kiedyś, dziś widzę inaczej. Piszesz o samotności, o tym, co inni pisali. Zgadzam się z Tobą, że samotność nie zawsze wybiera się z wygodnictwa, po prostu czasem tak bywa, bo albo kogoś się nie spotkało albo spotkało się niewłaściwą osobę albo człowiek nie poszedł do Zakonu, bo siebie tam nie widzi. Chyba większe wygodnictwo można znaleźć w małżeństwie, bo nie jest się samemu, czy w Zakonie, bo tam ma się Wspólnotę i ułożone życie. Nie wiem, skąd u ludzi przypuszczenia, że samotność wybiera się z wygodnictwa i egoizmu. Nie lubię, gdy na człowieka patrzy się przez pryzmat Jego powołania, jakby to ono było najważniejsze, a gdzie jest człowiek? W każdym powołaniu można nie umieć kochać, dlaczego tylko w samotności? Tak samo Ktoś może wyjść za mąż bez miłości, byle mieć męża i żyć z Nim bez miłości, można nie kochać, będąc w Zakonie. Można nie kochać też w samotności, ale to nie determinuje tego, że Ty akurat nie kochasz. "Znowu ja" żyj swoją codziennością, rób to, co najlepiej umiesz, wychodź do ludzi i szukaj swojego szczęścia, módl się o nie. Z czasem może je odkryjesz i swoją drogę? Tego Ci życzę.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: Ј (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2015-06-09 06:35

"Nie wiem, skąd u ludzi przypuszczenia, że samotność wybiera się z wygodnictwa i egoizmu".

Te przypuszczenia biorą się m.in. stąd, że do takich motywacji otwarcie przyznaje się niemało osób, które wybrały życie w pojedynkę. A na świecie zapanowała wręcz moda na bycie singlem. Trudno więc w ogóle o tym nie wspominać. Należy jednak wystrzegać się stwierdzeń, że każda samotność podyktowana jest egoizmem. I także nie powinno się mówić, że to właśnie małżeństwo wiąże się z większym wygodnictwem. To też jest niesprawiedliwy zarzut, godzący z kolei w małżonków.

Niektóre osoby samotne bardzo mocno nalegają, by przyznać im prawo do tzw. powołania do samotności, chociaż nie mają wyraźnego celu w życiu ukierunkowanego na dobro bliźnich, którego nie da się pogodzić z małżeństwem. Kiedy patrzy się na to z boku, to czasem wygląda to tak, jakby próbowały one ukryć i przed sobą, i przed otoczeniem prawdziwe przyczyny życia w pojedynkę. A tymi przyczynami wcale nie musi być egoizm ani wygodnictwo. Może to być również chęć stłumienia w sobie pragnienia założenia rodziny, które kiedyś w nich tkwiło. Bo niespełnienie pragnień potrafi bardzo boleć.

"Nie lubię, gdy na człowieka patrzy się przez pryzmat Jego powołania, jakby to ono było najważniejsze, a gdzie jest człowiek?"
Malutka, ale jak tu nie mówić o powołaniu, skoro ktoś uporczywie drąży ten temat :)


"Zdarzało mi się też myśleć o zakonie, ale zakonnic też Pan Bóg jakoś nie stawiał na mojej drodze".

Znowu ja, nie wiem, czy należy to traktować jako skrót myślowy, czy kryło się za tym oczekiwanie jakichś wyjątkowych, a przypadkowych spotkań z siostrami zakonnymi, bez inicjatywy z Twojej strony. Jeśli to drugie, to może nie odrzucaj definitywnie drogi zakonnej, tylko rozważ ją na nowo - w sposób poważny. I podobnie w poważny sposób rozważ otwarcie się na ewentualne małżeństwo, nawet jeśli w tej chwili nie masz na oku żadnego kandydata.
Przeczytałam ponownie Twoje starsze wątki, w których pisałaś o powołaniu. I tym razem uderzyła mnie mocno jedna rzecz. To uczucie zazdrości, kiedy osoby z Twojego otoczenia łączyły się w pary...
Rozumiesz do czego zmierzam? Czy Twoje nieodnalezienie powołania nie wynika z tego, że czekasz na jakieś wyjątkowe znaki, a lekceważysz to, co się kiedyś w Tobie odzywało? Czy przyznanie się, że widzisz się w małżeństwie, na które nie ma na razie widoków, byłoby dla Ciebie wielką życiową porażką? Czy może przyniosłoby Ci to w końcu ulgę?

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: znowu ja (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-06-09 17:15

J, skąd wiesz co pisałam wcześniej? Należysz do osób moderujących forum czy poznajesz po stylu, w jakim piszę? ;)

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: malutka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-06-09 19:15

J, nie wiem, czy istnieje powołanie do samotności, czy to tylko droga, którą człowiek kroczy, bo nie wybrał innej lub nie mógł wybrać. Jeśli człowiek się w niej realizuje dla bliźnich, to ma takie powołanie? Zapewne w każdym samotnym tkwią jakieś przyczyny życia w pojedynkę, ale tylko on sam je zna. I masz rację, że nie zawsze jest to egoizm i wygodnictwo. Tak samo może być z wyborem małżeństwa, nie przeczę, że zawiera się je z miłości, ale nie zawsze też tak jest. Co do tego, czy powołanie jest najważniejsze, to chodziło mi o to, że najpierw powinien być człowiek, a później Jego powołanie, bo czasem mam wrażenie, że jest ono ponad wszystkim, a osoby, które jakiegoś powołania nie wybrały, traktuje się jak gorsze, bo nie mają do niczego przynależności. Najbardziej znaczącym powołaniem jest chyba powołanie do miłości, bez względu na to, jaką drogę się wybrało, tylko nie zawsze udaje się je realizować.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: znowu ja (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-06-09 20:06

„Czy przyznanie się, że widzisz się w małżeństwie, na które nie ma na razie widoków, byłoby dla Ciebie wielką życiową porażką? Czy może przyniosłoby Ci to w końcu ulgę?”.

Pewnie przyniosłoby cierpienie, bo chcieć a móc to dwie różne sprawy. A nic by w moje życie nie wniosło, jeśliby przyjąć, że Pan Bóg chce, żebym żyła solo ;) Czy nie jest tak, że Pan Bóg, nie dając ludziom czasem tego, czego oni chcą, może ich przed czymś chronić? Mogę myśleć, że coś byłoby moim największym szczęściem, ale być może Pan Bóg wie, że to np. wyprowadziłoby mnie na manowce, oddaliło od Niego. Liczę się z tym, że człowiek, nie wiedząc wszystkiego, co wie Bóg, może chcieć – nieświadomie – czegoś, co byłoby dla niego złe. Dlatego chciałabym wiedzieć czego chce dla mnie Pan Bóg, żeby móc przyjąć to jako swoją wolę. Bo z tej Bożej i mojej woli na pewno wyszłoby coś dobrego a z tej mojej i tylko mojej nic dobrego nie wyjdzie ;) Na razie widzę się wszędzie a jednocześnie nigdzie.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: znowu ja (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-06-09 20:17

iaksjdudn, malutka i J - po wysłaniu mojej odpowiedzi z 7.06 wpadłam w panikę, że już nikt nie odpisze, tzn. że odpowie mi milczenie świadczące o tym, że wszystkim Wam zabrakło miłosiernych słów na to co napisałam, albo że wywieziecie mnie stąd na taczce co najmniej, dlatego dziękuję, że odezwałyście się jeszcze ;)

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: Tionne (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2015-06-09 22:32

"Mogę myśleć, że coś byłoby moim największym szczęściem, ale być może Pan Bóg wie, że to np. wyprowadziłoby mnie na manowce, oddaliło od Niego."

Myślę, że tak własnie Bóg moze nas chronić nie dając czegos, co nam w naszym wyobrazeniu dałoby nam szczęście i spełnienie. A Bóg wie, że ktoś z danym zestawem cech, nie nadaje się do zamązpojścia. Mimo, że ta osoba widzi się w małżenstwie, ale tylko swoimi oczami wyobrazni, czy to patrząc na inne szczesliwe małżenstwa. Zapominając o tym, że te osoby spełnione w małzenstwie są indywidualnymi ludzmi, które akurat naprawdę w rzeczywistosci się nadają do tego powołania. A nie tylko w marzeniach. Osobiscie nie bede miała pretensji do Boga, jak nie spotkam przyszlego męża. Bo myslę, ze tzn. ze sie nadaje, albo zeszlabym na gorszą drogę. Zresztą Bóg jest sprawcą dobra. Więc mógłby sprawic, bym zakochała sie ze wzajemnoscią np iles tam lat temu w koledze z ulicy... Dla mnie to tez znak, ze jesli nic sie nie zmienia, to moze trzeba sie bedzie pogodzic z tym stanem rzeczy. Ale jestem otwarta na moje powołanie do miłości, szcześcia, i nie zamykam się na zadną z drog, tylko dlatego bo nic się nie zmienia. Bo jak powiem Bogu - nie chce zadnej milosci/powołania, tylko niech bedzie ta milosc w samotnosci. To Bóg uszanuje moją wolną wolę. A tak otwartosc pokazuje, ze jestem gotowa na prawdziwą miłośc wszędzie, nie tylko w samotności. Mimo, że moze na koncu zycia okaze się, że jednak bede sama, to wiem, ze byłam otwarta na miłość w kazdym powołaniu.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: znowu ja (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-06-09 23:05

Z tym chronieniem przez Boga ludzi może być też tak, że Pan Bóg chroni przede mną jakiegoś ewentualnego delikwenta, który miałby być moim mężem, bądź też ewentualny zakon, do którego mogłabym się wybrać. On jakoś całościowo nas wszystkich ogarnia, inaczej na wszystko patrzy.

Szkoda jeszcze, że w trakcie rekolekcji po Mszach są często nauki dla dzieci, młodzieży i … niestety nie dla wszystkich dorosłych, ale dla małżonków i rodziców. Pełno nas, osób żyjących w pojedynkę, a jakoby nikogo z nas nie było ;)

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: Ј (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2015-06-09 23:07

"A nic by w moje życie nie wniosło, jeśliby przyjąć, że Pan Bóg chce, żebym żyła solo ;)"

A jeśliby przyjąć, że Pan Bóg wcale tej Twojej solówki nie chce oglądać? :)) Natomiast chce, żebyś w końcu przyznała się do własnych pragnień, które On zasiał w Twoim sercu, a nie starała się nieustannie wymyślać, czym Go zadowolić? Może chce Ci dać czas, żeby te pragnienia w Tobie urosły i dojrzały? Na przykład po to, żebyś nie próbowała się ich wyprzeć i nie spanikowała, jak przyjdzie co do czego? ;))

Czy rzeczywiście postawa prawdziwej otwartości na wszystkie drogi, bez wykluczenia małżeństwa (niekoniecznie szybkiego, na jakie nalega tato), nie wniosłaby spokoju do Twojego życia? Przecież teraz się szarpiesz. Koniecznie chcesz wiedzieć, co zrobiłaś źle, że nie udało Ci się podjąć przełomowych życiowych decyzji. Ale czy to od Boga usłyszałaś, że już minął termin? Czy zaczęłaś tak myśleć pod wpływem nacisków ludzi?

Czy naprawdę się obawiasz, że z Bożą pomocą nie poradzisz sobie z pragnieniami pochodzącymi od Niego, gdyby nie zostały zaspokojone szybko lub wcale? Czy przypuszczasz, że On tylko potrafi budować w Twoim życiu zapory, żebyś przypadkiem nie wlazła w szkodę? ;)

PS. Wiem, że pisałaś wcześniej, bo poznaję po stylu. Jesteś nie do podrobienia. ;))

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2015-06-10 00:08

Czy brałaś pod uwagę, że istnieją inne możliwości, inne drogi powołania, niż tylko małżeństwo albo życie zakonne, a jeśli nie one, to ta niechciana samotność?

PS. Przy odrobinie wprawy styl jest rozpoznawalny, nawet gdy ktoś nieprofesjonalnie starałby się go zatrzeć.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: orelka (---.merinet.pl)
Data:   2015-06-10 11:12

Mnie przyniosło dużą ulgę, gdy powiedziałam sobie wyraźnie, ze TAK - jestem powołana do małżeństwa, TAK - bardzo cierpię z powodu niemożliwości zrealizowania tego powołania teraz i nawet TAK - bardzo zazdroszczę innym parom.

To było takie... uczciwe.

W dodatku dodawało sił, gdy ktoś próbował mi wmówić, że może moje powołanie jest inne, może czas pogodzić się ze swoją samotnością i tak dalej.

Wtedy mówiłam, że to bzdury, że mam zamiar szukać nawet do końca życia, a przyznam, że małżeństwo to nie moja droga dopiero wtedy, gdy mnie pochowają jako pannę.

Z drugiej strony - to wymagało. Wymagało działania. Nie tkwienia w stanie "nie wiem, co jest moje powołanie" tylko uczciwego powiedzenia sobie "to, co robisz w tej chwili nie przybliża cię ani na krok do jego realizacji - nawet jeśli jest przyjemne i - być może - wygodne".
I zaczęłam te działania podejmować.
Jeszcze nie jestem mężatką, ale podejmuję kolejną próbę rozeznania "czy to TEN?"
Tylko... właśnie... Samo nie przyszło.
Dużo wysiłku włożyłam w to, by do tej próby doszło.
A pierwszym krokiem było uczciwe zapytanie siebie czego - tak naprawdę NAPRAWDĘ - pragnę.
I mam wrażenie, że Bóg często czeka właśnie na tę uczciwość.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: znowu ja (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-06-10 23:10

Ależ chyba właśnie chce oglądać solówkę, bo żadne zewnętrzne znaki nie wskazują na to, że nie chce.

„Natomiast chce, żebyś w końcu przyznała się do własnych pragnień, które On zasiał w Twoim sercu…” Ale takie pragnienia jeszcze musiałby w jakimś drugim sercu zasiać. Jak nie sieje, to znaczy, że nie chce ;)

„Czy naprawdę się obawiasz, że z Bożą pomocą nie poradzisz sobie z pragnieniami pochodzącymi od Niego, gdyby nie zostały zaspokojone szybko lub wcale?”. Boję się, że mogłoby okazać się, że nie były zaspokojone dlatego, że to nie od Niego były. Może okazać się też, że nie nadaję się ani do małżeństwa, ani do zakonu, nawet gdybym tego bardzo chciała, bo ani w jednym, ani w drugim by ze mną nie wytrzymali.

To wy jesteście nie do podrobienia ;)

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: n_ (---.derkom.net.pl)
Data:   2015-06-10 23:20

Orelka o jakim wysiłku mówisz? Z tego co się rozglądam wokół siebie to jakoś żadna zamężna koleżanka wysiłków nie musiała czynić, przyszło samo i to szybko. Boli mnie, że jedni ludzie dostają męża/ żonę jak prezent z nieba, od razu i bez gadania, a inni latami się borykają ze swoją samotnością. Nie rozumiem tego. Chciałabym mieć taki problem jak założycielka wątku, przynajmniej bym miała wymówkę.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: orelka (---.merinet.pl)
Data:   2015-06-11 09:27

Ja z kolei znam tylko jedną osobę, która nie robiąc nic znalazła dobrego męża. Chociaż też się nie upieram, że nic nie robiła, bo może cała praca byłą wewnątrz.

U mnie te poszukiwania wymagają bardzo dużo wewnętrznej pracy.
Nie jestem osobą, która łatwo nawiązuje znajomości, nie obracam się w środowisku, które sprzyja nawiązywaniu wielu nowych znajomości (a to podstawa w poszukiwaniach), jestem zasadnicza i (jak twierdzą niektórzy) koszmarnie uparta.
Otwarcie się na drugiego człowieka sprawia mi dużą trudność.

Dodatkowo nie interesują mnie związki "na pół gwizdka" - chcę małżeństwa i to takiego z przytupem, żeby się przez nie Boża miłość na świat rozlewała w obfitości.

To wszystko wymaga ode mnie wewnętrznego i zewnętrznego otwierania się na innych. I to jest praca. Z jednej strony wymaga czynnego nawiązywania znajomości (jeździłam na różne wyjazdy i wycieczki, chodziłam na Msze dla singli, byłam zarejestrowana na portalu randkowym), z drugiej - przełamywania się (to znaczy na przykład spotkania się z kimś, kto na pierwszy rzut oka mi nie do końca odpowiada, bo raz - może jak go bliżej poznam, to będzie lepiej, a dwa - nawet jeśli nie - to zawsze, każde takie spotkanie czegoś uczy)
Co więcej - będąc obecnie w związku - też muszę pracować. Nawet intensywniej, bo o ile poszukując, mogłam sobie tłumaczyć, że jeśli komuś nie odpowiada moje zachowanie, to jego problem, o tyle teraz to jest już mój - nasz problem.

Czasem miałam też pokusę, żeby sobie pomyśleć, że inni dostali coś bez wysiłku, a ja się muszę męczyć. Ale zaraz sobie myślałam, że pewnie ci, którzy nie mogą chodzić, też pewnie zazdroszczą mi zdrowych nóg, które mam "bez wysiłku". Więc zamiast starać się zrozumieć, jak to jest, powinnam być wdzięczna Panu Bogu, że mam dwie zdrowe nogi i mogę jechać na wycieczkę w góry - i szukać.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: Ј (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2015-06-11 17:47

Znowu ja, nie wiem, czy powinnam potraktować poważnie Twój ostatni wpis, czy uznać go za żart niewymagający większej uwagi. Jeśli to pierwsze, to podsumuję to tak: odnoszę wrażenie, że nie tylko nie starasz się dowiedzieć, jakie propozycje ma Pan Bóg dla Ciebie, ale próbujesz Mu dyktować, w jaki sposób powinien Ci je przedstawić. Niedługo chyba dojdziesz do tego, że ma to być list z pieczęcią gwarantującą autentyczność. ;))

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: n_ (---.derkom.net.pl)
Data:   2015-06-11 20:09

Orelka pięknie to napisałaś. Dzięki :)

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: znowu ja (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-06-13 00:16

Oj tam od razu list z pieczęcią. Nie, niekoniecznie. Pan Bóg od nas też nie wymaga pisemnych podań (pewnie dlatego, że znając nas wie, że zbyt dużo potwierdzeń odbioru musiałby podpisywać;)), więc i ja nie będę tego wymagać. Ale może tak choć smsik? Króciuteńki ;)

Sama już nie wiem jak mam się starać dowiedzieć, J.

Bardzo Wam dziękuję za odpowiedzi, za życzenia. Za odpowiedzi o podstawowym powołaniu do świętości, życia wiecznego. Za odpowiedzi o Bożym prowadzeniu, o nierozdzielaniu tego, co stworzył i przygotował dla nas Pan Bóg od naszego ludzkiego podziału życia na różne formy. Dziękuję za wnikliwą analizę przynajmniej dwóch moich wątków (awansowałam już na trolla czy jeszcze nie?). Za pytania, które stawialiście. Za podzielenie się swoimi doświadczeniami i przemyśleniami. Za każdą odpowiedź. Za moderowanie wątku.

Wszystkim, którzy jeszcze szukają, a również tym, którzy już znaleźli swoją drogę, życzę tego Bożego pokoju. Dziękuję za to, że wnieśliście go w sporych ilościach w ten wątek swoimi odpowiedziami.

Podziękowania nie zamykają wątku. Będą aktualne, gdyby ktoś coś jeszcze chciał dodać od siebie ;)

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: ruslana (195.117.121.---)
Data:   2015-06-13 11:34

Powołanie rozeznawałam powołanie prawie 2 lata i nie mogłam go odnaleźć, więc zawarłam z Panem Bogiem pewną umowę. Było to w grudniu. Powiedziałam do Pana Boga, że ma czas do Wielkanocy i do tego momentu ma mi powiedzieć jakie jest moje powołanie. I powiedział! Reakcja była natychmiastowa :) Nie musiałam czekać do Wielkanocy, żeby się dowiedzieć, jakie jest moje powołanie. Od razu dostałam tyle znaków, które przemawiały za jedną drogą i nie miałam już wątpliwości, że to jest moje powołanie.

Są ludzie, którzy rozeznają swoje powołanie całe życie i nie mogą się zdecydować. Ja uważam, że z rozeznaniem nie trzeba się spieszyć, ale też nie wolno tego przeciągać w nieskończoność. Jeśli ty nie wybierzesz, to życie za ciebie wybierze.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: Tionne (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2015-06-13 14:02

Nawet otrzymując 'list od Boga' czy cos podobnego, to pewnie miałabyś problem z rozeznaniem czy to od Boga? lub mozna zinterpretowac cos po swojemu, z takimi znakami tez nie jest łatwo. Powołanie odczytuje się w głębi serca. Narazie dojrzewaj i nie szarp się - ze to nie, bo nie i już. Tez nie rozumiem, ze niektorzy są szczesliwi, a niektorzy czekają, czekają i nic. Wazne prosic Boga o Miłość taką prawdziwą, niezaleznie w jakim stanie. Bóg powinien w odpowiednim czasie wysłuchać. Bo jak nie prosisz, to jest to obojętne i Bóg moze nie zainterweniować. Bo szanuje naszą wolną wolę. No i mamy wytlumaczenie na sąd ostateczny, ze prosilismy o miłość. A przeciez Bóg jest dawcą miłości. Więc moze nam dać ją przez jakąś osobę w konkretnym czasie, miejscu. On moze obdarowac. Jest sprawcą, więc moze dac szczęście tak jak On chce tego dla nas.

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: malutka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-06-13 16:32

Mam pytanie do tego wątku jeszcze. Czy można mieć 2 powołania? Jeśli ktoś myślał o małżeństwie, a nie spotkał nikogo i żyje w samotności, to do czego ma powołanie? Przychodzi mi na myśl też sytuacja, gdy np. wdowa wstępuje do zakonu, jak np. św. Rita. Jakie jest wtedy powołanie tych osób i czy ma to jakieś znaczenie, jeśli człowiek może iść tak naprawdę każdą drogą?

 Re: Przyczyny nieodnalezienia powołania.
Autor: ruslana (195.117.121.---)
Data:   2015-06-13 17:49

Też się nad tym zastanawiam, czy można mieć 2 powołania. Wielu świętych tak miało. Czytałam ostatnio świadectwa kapłanów, którzy w młodości po maturze wstąpili do seminarium, ale po kilku latach odeszli z niego. Ożenili się, mieli dzieci, a po śmierci żony już na emeryturze zostali kapłanami. Jeden z takich kapłanów, którego świadectwo czytałam, powiedział, że jedno powołanie nie wyklucza drugiego. Więc może coś w tym jest.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: