Autor: xc (---.adsl.inetia.pl)
Data: 2015-06-29 11:36
To nie jest takie łatwe. Ludzi na Ziemi jest jakieś 7 miliardów, z czego chrześcijan jakieś 2 miliardy, z czego ponad połowa to katolicy wszystkich obrządków (bo "nasz" rzymski obrządek jest jednym z wielu, choć najliczniejszym).
I chciałby by Pani aby wszyscy mieli takie same poglądy w wszystkich sprawach?
"Gdyby Bóg chciał abyśmy byli jednakowi, to stworzyłby nas z twarożku homogenizowanego a zrobił nas z ziemi" - powiedział kiedyś pewien mądry żyd i ja się pod tym podpisuję. A ziemia, gleba to minerały, metale cenne ale i śmieci, kał i butwiejące resztki. Wszystko tam jest.
Do mniej więcej XIII wieku powszechnym był pogląd, że rozum jest jednolity, rozdzielony "po ludziam", każdy ma go po trochę. Jeden więcej, drugi mniej, Aż tu nagle ... (tak jak w dobrej bajce) pojawił się facet z bogatej italskiej rodziny rodem, który wybrał pracę naukową (jakbyśmy powiedzieli dziś) w żebraczym, właśnie co powstałym, zakonie zamiast dobrej "fuchy" gdzieś w porządnie zaopatrzonym opactwie lub kancelarii królewskiej, i powiedział: nie, to nie tak. Każdy z nas, ludzi ma swój rozum, indywidualny, niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju, dar od Boga. Każdy go dostał. I każdy ma wolną wolę, indywidualną, jednostkową, niezależność daną mu także od Boga, w którą Darczyńca nie ingeruje. A szczególnym przypadkiem tego rozumu jest coś co nazywa się sumieniem, czyli taki mechanizm, który pozwala nam świadomie, dobrowolnie i bez obcej ingerencji, decydować o tym co dobre a co złe. Ten facet to Tomasz z Akwinu. Kościół uznał go za świętego i Doktora Kościoła a jego system myślenia na trwale zakorzenił się w teologii i filozofii.
Dychotomia, na którą Pani wskazała, jest absurdalna. Co to znaczy "popierać homoseksulizm?". Nie jestem specjalistą ale według mnie homoseksualizm to jest takie coś, w którym osobnik określonej płci odczuwa pociąg seksualny do osobnika tej samej płci: mężczyzna ma pociąg o mężczyzn, kobieta do kobiet, podczas gdy w zdecydowanej większości populacji kobiety odczuwają pociąg do mężczyzn a mężczyźni do kobiet. I co ja mam do poparcia lub nie poparcia tego? To jest, bez względu na to czy mi się to podoba czy nie. Załóżmy, że nie podoba mi się to, no i co? Podoba mi się zachód słońca i zapach wydobywający się z kuchni mojej sąsiadki ale czy można powiedzieć, że ja popieram zachód słońca i czy popieram zapachy kuchenne? Homoseksualizm bliźnich, sam w sobie, jest dla mnie (heteroseksualnego) zjawiskiem ciut niezrozumiałym ale nie mogę ani poprzeć ani się mu przeciwstawić. On po prostu jest. Można popierać (albo nie) zachowania płynące z tej czy innej postawy seksualnej, można poprzeć (albo nie) postawy, poglądy, filozofie, narracje, argumentacje itd. osób homoseksualnych. Ale samego homoseksualizmu nie da się poprzeć albo nie. Tak jak nie da się poprzeć koloru oczu, włosów, skóry. Można oczywiście potępiać (albo chwalić) ludzi dlatego, że mają taki lub inny kształt nosa, kolor oczu lub skóry ale to już inna historia.
Dlatego nie widzę tu żadnego musu: ja osoba wyznająca chrześcijaństwo (czyli naśladowca Jezusa z Nazaretu) w formie katolickiej nie muszę popierać lub nie popierać homoseksualizmu.
Może mi się nie podobać (i mam prawo dać temu wyraz) to że np. ktoś twierdzi, że jest lepszy/gorszy, zna się lepiej/gorzej na tym lub owamtym dlatego, że ma inaczej ode mnie zaspokaja swój popęd seksualny, ale (powtarzam) to nie jest to samo co popieranie/nie popieranie samego homoseksualizmu.
Tak wiara to przyjmowanie tego co mówi do nas Bóg. Ale nie przyjmowanie bezrefleksyjne. W przeciwieństwie do muzułmanów nie zakładamy, że jesteśmy bezwolnymi "psami Allaha", którzy są całkowicie zdeterminowani przez to co rozkaże Pan. My wierzymy, że Bóg jest z nami, jest wśród nas. Nie jest odległym, nieczułym demiurgiem. Jest tu i teraz i wchodzimy z Nim w relację. Także relację sprzeciwu. Bóg pozwala nam (dzięki Miłości) na wolność a wolność to także wolność do błędu/grzechu. Wolność, która objawi się tym, że grzeszymy ale mamy szansę wyjść z grzechu. Wybór zależy do nas, istot stworzonych na "obraz i podobieństwo" Stwórcy.
Proszę przypomnieć sobie Biblię. Abraham posłuchał pokornie Pana. Wyszedł z Ur, poszedł z synem na Górę Moria. Ale taki Jonasz uciekał, Jakub walczył wręcz z Bogiem fizycznie (Rdz 32). Lot był posłuszny Panu ale z Panem też się potrafił targować o losy mieszkańców Sodomy i Gomory (Rdz 19).
Wiara rzeczywiście płynie z tego co mówi Bóg. Ale Bóg nie przekazuje nam informacji poprzez układ trzewi psa lub owcy (jak ponoć robili to greccy bogowie), nie poprzez układ kart czy ślady linii papilarnych dłoni ale mówi do nas Słowem Objawionym na kartach Biblii. Wypadałoby zapoznać się z tym co tam jest napisane i umieć wskazać stosowne miejsca świadczące o tym, że nasz pogląd płynie z konkretnej inspiracji lub jest wyrazem Boskiego nakazu. Żaden wstyd i żadna trudność. Kościół nie zmusza wiernych do czytania Biblii. Kto nie chce, nie może, nie umie czy z innego powodu, może codziennie chodzić do kościoła i słuchać czytań. Za pewien czas będzie miał przyswojoną całą Biblię. Oczywiście pod warunkiem, że skoncentruje się na nich.
Ja myślę, że ta Pani koleżanka może Pani pomóc. Może Pani pomóc zastanowić się nad tym w co Pani wierzy, skąd ta wiara się bierze, jak się wyraża.
To nie są głupie pytania.
|
|