logo
Sobota, 20 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Wybiórcze podejście do nauczania Kościoła.
Autor: Ania (31.178.27.---)
Data:   2015-06-28 18:24

Szczęść Boże,
Zastanawia mnie jedna rzecz. Nie dotyczy to akurat mnie, ale bliskiej mi osoby. Uważa ona bowiem, że wiara katolicka nie polega na tym, żeby przyjmować wszystko, co mówi Bóg i Kościół, ale wybierać sobie to, z czym się zgadzamy. Ta sama osoba jednocześnie jest praktykującą katoliczką, ale popiera homoseksualizm i in vitro. Czy samo popieranie takich rzeczy jest już grzechem ciężkim? Próbowałam jej przetłumaczyć, że wiara polega na tym, że przyjmujemy wszystko, co mówi Bóg, wszystkie jego zasady, ale ona uważa to za fanatyzm i prosi, żebym podała konkretne cytaty z Biblii, które potwierdzą, że musimy stosować się do wszystkich zasad. Sprawa dotyczy mojej najlepszej przyjaciółki, chciałabym ją jakoś przekonać, że nie ma racji. Nie wiem w jaki sposób mogę jej pomóc.

 Re: Wybiórcze podejście do nauczania Kościoła.
Autor: Perdifficilis (---.skytech.pl)
Data:   2015-06-29 10:37

Oj, to temat na dłuuuugi wywód.

W telegraficznym skrócie można podać kilka argumentów:
- prymat Piotra, ustanowiony i potwierdzany w wielu miejscach Ewangelii. Nie tylko dotyczy władzy hierarchicznej, ale i doktrynalnej ("a ty ze swej strony utwierdzaj swoich braci" Łk 22,32, o pasaniu owieczek itd. ogólnie dobrze przeczytać w tym kontekście wszystkie 4 wersje Ewangelii)
- listy św. Pawła do Tymoteusza, w którym zleca mu strzeżenie depozytu wiary jako ustanowionemu przezeń biskupowi
- zapewnienie Chrystusa, że "Duch was wszystkiego nauczy" J 14,25nn jako poręka prawdziwości nauczania Kościoła
- list św. Piotra, w którym przypomina, że żadne proroctwo Pisma nie jest do prywatnego wyjaśniania, co wskazuje na konieczność istnienia organu, mającego prerogatywy do głoszenia obowiązującej wykładni - czyli Urzędu Nauczycielskiego Kościoła 2P 1,20.

To tak na teraz kołata mi się w głowie, choć argumentów jest o wiele więcej (semestr teologii fundamentalnej :3 ). Poza tym o tych dwóch konkretnych sprawach, które są kością niezgody mówi wprost Pismo i nie ma co tu się czepiać Kościoła:
- "Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego." 1 Kor 6,9-10 (przypominam, że to już Nowy Testament. Stary jeszcze ostrzej wypowiadał się o homoseksualistach. I są też fragmenty dotyczące kobiet pałających do siebie żądzą, żeby nie było że parytety zaburzone).
- co do in vitro, w pierwszym rzędzie obowiązuje zasada "nie będziesz miał bogów cudzych obok Mnie" - Pismo mówi wyraźnie, że Panem życia i śmierci jest tylko Bóg. Manipulowanie przy poczęciu w pierwszej kolejności jest stawianiem się na miejscu Boga jako Stwórcy. Dalej wchodzi też oczywiście "nie zabijaj" jeśli chodzi o zarodki itd. Że nie wspomnę o szkodliwości procedury in vitro (nie zależnie od konkretnej metody) tak dla kobiety, jak i dziecka.

Pozdrawiam.

 Re: Wybiórcze podejście do nauczania Kościoła.
Autor: adam (---.t-mobile.co.uk)
Data:   2015-06-29 11:26

Czyli co chcesz zrobić? Wytłumaczyć ślepemu jak wygląda kolor zielony? Wiem, że to boli, ale nic na siłę.
Milosierdzie rozciagasz czynem, słowem i modlitwą. Tam gdzie fizycznie nie możesz dotrzeć, dotrzesz modlitwą.
Bóg się o każdego, absolutnie o każdego upomni. Nawet o twoją koleżankę. Zbyt wiele kosztowała Go ta dusza, by poszła na zatracenie. Każdy z nas otrzyma światło wiary, miłosierdzia. Potem to od nas zależy współpraca z tą łaską. Dlatego też człowiek sam wybiera: zbawienie czy potępienie, bo Bóg nikogo nie potępia.

Dlatego też ufaj Bogu i módl się za koleżankę.

Dlaczego człowiek więc nie dostaje tych łask na pewnym etapie życia? Bo nimi by wzgardził. Żadna łaska nie jest zmarnowana, ci co wzgardzają nimi, Bóg przeznacza je dla innych.

Wiara nie polega na przyjmowaniu wszystkiego. Wiara polega na coraz głębszym poznawaniu Boga. Przez to poznanie Jego Miłości zaczynamy poznawać co Bogu jest miłe, a co nie. Zaczynamy wówczas wewnętrznie poznawać grzech - utratę Boga. Im bardziej poznajesz Jego Miłość tym bardziej jej pragniesz, nie chcesz już ranić Boga swoimi niedoskonałościami, grzechami. Bóg wówczas daje światło co do wielu spraw.
Na ten przykład: jak wytłumaczyć, że seks pozamałżeński jest grzechem? Bo kościół tak uczy? Nie! Grzech trzeba duchowo pojąć. Nie znaczy to, że masz zgrzeszyć zaraz. Trzeba się modlić o światło poznania. Wtedy nauka Kościoła zaczyna mieć sens. Bóg każdemu kto pragnie wytłumaczy na swój sposób, tak by zrozumiał. Duch Święty działa gdzie chce i jak chce, ale wszyscy jesteśmy jednością.

Nie można nawracać na siłę.

 Re: Wybiórcze podejście do nauczania Kościoła.
Autor: xc (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2015-06-29 11:36

To nie jest takie łatwe. Ludzi na Ziemi jest jakieś 7 miliardów, z czego chrześcijan jakieś 2 miliardy, z czego ponad połowa to katolicy wszystkich obrządków (bo "nasz" rzymski obrządek jest jednym z wielu, choć najliczniejszym).
I chciałby by Pani aby wszyscy mieli takie same poglądy w wszystkich sprawach?
"Gdyby Bóg chciał abyśmy byli jednakowi, to stworzyłby nas z twarożku homogenizowanego a zrobił nas z ziemi" - powiedział kiedyś pewien mądry żyd i ja się pod tym podpisuję. A ziemia, gleba to minerały, metale cenne ale i śmieci, kał i butwiejące resztki. Wszystko tam jest.

Do mniej więcej XIII wieku powszechnym był pogląd, że rozum jest jednolity, rozdzielony "po ludziam", każdy ma go po trochę. Jeden więcej, drugi mniej, Aż tu nagle ... (tak jak w dobrej bajce) pojawił się facet z bogatej italskiej rodziny rodem, który wybrał pracę naukową (jakbyśmy powiedzieli dziś) w żebraczym, właśnie co powstałym, zakonie zamiast dobrej "fuchy" gdzieś w porządnie zaopatrzonym opactwie lub kancelarii królewskiej, i powiedział: nie, to nie tak. Każdy z nas, ludzi ma swój rozum, indywidualny, niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju, dar od Boga. Każdy go dostał. I każdy ma wolną wolę, indywidualną, jednostkową, niezależność daną mu także od Boga, w którą Darczyńca nie ingeruje. A szczególnym przypadkiem tego rozumu jest coś co nazywa się sumieniem, czyli taki mechanizm, który pozwala nam świadomie, dobrowolnie i bez obcej ingerencji, decydować o tym co dobre a co złe. Ten facet to Tomasz z Akwinu. Kościół uznał go za świętego i Doktora Kościoła a jego system myślenia na trwale zakorzenił się w teologii i filozofii.

Dychotomia, na którą Pani wskazała, jest absurdalna. Co to znaczy "popierać homoseksulizm?". Nie jestem specjalistą ale według mnie homoseksualizm to jest takie coś, w którym osobnik określonej płci odczuwa pociąg seksualny do osobnika tej samej płci: mężczyzna ma pociąg o mężczyzn, kobieta do kobiet, podczas gdy w zdecydowanej większości populacji kobiety odczuwają pociąg do mężczyzn a mężczyźni do kobiet. I co ja mam do poparcia lub nie poparcia tego? To jest, bez względu na to czy mi się to podoba czy nie. Załóżmy, że nie podoba mi się to, no i co? Podoba mi się zachód słońca i zapach wydobywający się z kuchni mojej sąsiadki ale czy można powiedzieć, że ja popieram zachód słońca i czy popieram zapachy kuchenne? Homoseksualizm bliźnich, sam w sobie, jest dla mnie (heteroseksualnego) zjawiskiem ciut niezrozumiałym ale nie mogę ani poprzeć ani się mu przeciwstawić. On po prostu jest. Można popierać (albo nie) zachowania płynące z tej czy innej postawy seksualnej, można poprzeć (albo nie) postawy, poglądy, filozofie, narracje, argumentacje itd. osób homoseksualnych. Ale samego homoseksualizmu nie da się poprzeć albo nie. Tak jak nie da się poprzeć koloru oczu, włosów, skóry. Można oczywiście potępiać (albo chwalić) ludzi dlatego, że mają taki lub inny kształt nosa, kolor oczu lub skóry ale to już inna historia.

Dlatego nie widzę tu żadnego musu: ja osoba wyznająca chrześcijaństwo (czyli naśladowca Jezusa z Nazaretu) w formie katolickiej nie muszę popierać lub nie popierać homoseksualizmu.
Może mi się nie podobać (i mam prawo dać temu wyraz) to że np. ktoś twierdzi, że jest lepszy/gorszy, zna się lepiej/gorzej na tym lub owamtym dlatego, że ma inaczej ode mnie zaspokaja swój popęd seksualny, ale (powtarzam) to nie jest to samo co popieranie/nie popieranie samego homoseksualizmu.

Tak wiara to przyjmowanie tego co mówi do nas Bóg. Ale nie przyjmowanie bezrefleksyjne. W przeciwieństwie do muzułmanów nie zakładamy, że jesteśmy bezwolnymi "psami Allaha", którzy są całkowicie zdeterminowani przez to co rozkaże Pan. My wierzymy, że Bóg jest z nami, jest wśród nas. Nie jest odległym, nieczułym demiurgiem. Jest tu i teraz i wchodzimy z Nim w relację. Także relację sprzeciwu. Bóg pozwala nam (dzięki Miłości) na wolność a wolność to także wolność do błędu/grzechu. Wolność, która objawi się tym, że grzeszymy ale mamy szansę wyjść z grzechu. Wybór zależy do nas, istot stworzonych na "obraz i podobieństwo" Stwórcy.
Proszę przypomnieć sobie Biblię. Abraham posłuchał pokornie Pana. Wyszedł z Ur, poszedł z synem na Górę Moria. Ale taki Jonasz uciekał, Jakub walczył wręcz z Bogiem fizycznie (Rdz 32). Lot był posłuszny Panu ale z Panem też się potrafił targować o losy mieszkańców Sodomy i Gomory (Rdz 19).
Wiara rzeczywiście płynie z tego co mówi Bóg. Ale Bóg nie przekazuje nam informacji poprzez układ trzewi psa lub owcy (jak ponoć robili to greccy bogowie), nie poprzez układ kart czy ślady linii papilarnych dłoni ale mówi do nas Słowem Objawionym na kartach Biblii. Wypadałoby zapoznać się z tym co tam jest napisane i umieć wskazać stosowne miejsca świadczące o tym, że nasz pogląd płynie z konkretnej inspiracji lub jest wyrazem Boskiego nakazu. Żaden wstyd i żadna trudność. Kościół nie zmusza wiernych do czytania Biblii. Kto nie chce, nie może, nie umie czy z innego powodu, może codziennie chodzić do kościoła i słuchać czytań. Za pewien czas będzie miał przyswojoną całą Biblię. Oczywiście pod warunkiem, że skoncentruje się na nich.

Ja myślę, że ta Pani koleżanka może Pani pomóc. Może Pani pomóc zastanowić się nad tym w co Pani wierzy, skąd ta wiara się bierze, jak się wyraża.
To nie są głupie pytania.

 Re: Wybiórcze podejście do nauczania Kościoła.
Autor: Matto (---.nette.pl)
Data:   2015-06-29 11:49

Niestety, Twoja koleżanka się myli droga Aniu. Pójść za Chrystusem to znaczy przyjąć wszystko to, co On mówi, a nie wybierać sobie to co bardziej nam pasuje. Kościół nie potępia osób homoseksualnych za samą ich orientację, lecz potępia sposób, w jaki dają one jej "upust". Czy owa koleżanka czytała Kpł 18,22? Ten werset wyraźnie zakazuje współżycia między osobami tej samej płci.
Jeśli zaś chodzi o in vitro, Biblia mówi, że poczęcie ma mieć miejsce w małżeństwie, chociażby Rdz 2,24. Pytasz, czy samo popieranie tych dwóch rzeczy jest grzechem. W takim razie ja zapytam inaczej: a czy może nie być grzechem nazywanie zła dobrem i dążenie do jego rozprzestrzeniania się w świecie pod płaszczykiem dobrych pozorów? Oczywiście, że nie. A co do wybiórczego stosowania w życiu zasad religijnych, możesz Aniu polecić koleżance lekturę Apokalipsy św. Jana (Ap 3,15-16) na temat takich właśnie osób, które chcą zapalić "Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek", jak mówi znane ludowe powiedzenie. Niech przemyśli, czy dalej chce tak postępować, czy może warto się zmienić? Z Twoją pomocą, na którą przecież może liczyć. Prawda?
Z Bogiem

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: