Autor: Jerzy50 (---.kamiennagora.vectranet.pl)
Data: 2015-10-10 09:32
Dawniej dużo mówiło się o bojaźni Bożej. Dzisiaj wielu ucieka od tego określenia, gdyż słowa te nie pasują rzekomo do Miłosierdzia Bożego i do wszechobecnej Miłości Stwórcy. Tymczasem wewnętrzna bojaźń Boża nakazuje człowiekowi wyjątkowy szacunek do Boga, nakazujący traktowanie Go z czcią i uwielbieniem, gdyż nie jest to nawet najlepszy kumpel, lecz Ten, od którego zależy los tego świata. Świadomość, że w modlitwie rozmawiamy z samym Bogiem, wymaga, byśmy zachowali wyłączność naszego ciała i myśli wyłącznie dla Niego. On w naszej modlitwie jest najważniejszy (i nie tylko w modlitwie). Rozmawianie z nawet najlepszym kolegą, trzymając ręce w kieszeniach, uchodzi nie tylko za brak taktu, ale wręcz przejaw lekceważenia rozmówcy. Tak samo rozmowa z Bogiem wymaga tej szczególnej postawy, gdy uznajemy Go za kogoś, kto ma dla nas szczególne znaczenie: dał nam życie, podtrzymuje nas w nim, okazuje nam życzliwość, obdarza niewyobrażalnie wielką miłością, karmi nas Swoim Ciałem, daje nam obietnicę życia wiecznego, otacza nas swoją opieką i chroni przed największym naszym wrogiem, jakim jest szatan. Jakżeż nie czcić Tego, który daje nam tak wiele, samemu odbierając od nas tak niewiele? W naszym stosunku do Niego winna dominować miłość, w słowach i sercu. Przede wszystkim w sercu - szczera miłość, niczym nie przykrywana, gdyż trudno mówić o nabożnej czci, gdy słowa - sobie, a myśli - sobie.
Szczęść Boże.
|
|