Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2015-11-27 02:07
Przede wszystkim bardzo się cieszę i serdecznie gratuluję, że potrafiłaś przełamać lęki i znów zaczęłaś chodzić na mszę świętą. To bardzo ważne, bo w tak ciężkiej sytuacji, jaką przecież masz, musisz skądś brać siły do życia. Jeśli jeszcze tego nie zrobiłaś, to kolejnym krokiem będzie powrót do częstej spowiedzi. Masz za kogo się modlić, masz za kogo ofiarowywać komunie święte - szkoda byłoby marnować takich możliwości. Przecież tak po ludzku biorąc, jesteś bezradna wobec choroby męża i dziecka, swojej też, więc wszystko w rękach Boga. Musisz być jak najbliżej Niego, żeby to wszystko wytrzymać.
A różaniec? Tylko przypadkiem nie próbuj sobie wmówić, że lepiej było bez mszy świętej, więc może z nich zrezygnować. Na pewno nie. To już lepiej byłoby zrezygnować z różańca, ale na pewno nie ma takiej potrzeby.
Oczywiście, że ideałem jest modlić się na paciorkach różańca, rozważając równocześnie tajemnice. Ale to co jest ideałem naprawdę nie zawsze się udaje. Każdy z nas ma takie problemy. Raz mu to idzie lepiej, raz gorzej. Czasem szukamy złotego środka: osobno prowadzimy rozważanie tajemnicy, a potem już tylko odmawiamy "zdrowaśkę", skupiając się na słowach modlitwy. A jak są większe problemy, to te rozważania odczytujemy, zamiast prowadzić własne myśli. Każdy sposób jest dobry. Każdy z nas ma często rozproszenia na modlitwie. A Ty jeszcze dodatkowo musisz próbować ocenić (nie wiem czy zawsze się da), czy jakaś trudność nie wynika z Twojej choroby. Albo czy wysiłek pójścia między ludzi nie powoduje potem jakiegoś wewnętrznego rozdrażnienia czy rozkojarzenia. Ale jeszcze raz powtarzam: każdy z nas, nie tylko podczas odmawiania różańca, może mieć większe lub mniejsze trudności ze skupieniem. Nie przejmuj się tym. Módl się tak jak DZISIAJ umiesz. Każdy dzień jest inny. To co wychodziło wczoraj, nie musi dzisiaj się udać. Podobnie jak to, co wczoraj się nie udawało, dzisiaj może okazać się dużo łatwiejsze. Przypomnę Ci, że dopiero co uważałaś, że nie dasz rady iść do kościoła z lęku przed ludźmi. A teraz dajesz radę. :)) Dzień dniowi nierówny. Może po prostu więcej energii skupiasz na tej mszy świętej, a potem brakuje sił. Ale rozproszenia będą zawsze.
Nie rozumiem wprawdzie słów: "moje usta wypowiadają różne zdania, które nie są modlitwą, są one wbrew mojej woli", bo to równie dobrze może być skutek Twojej choroby, jak i pewna forma modlitwy językami, a przede wszystkim zwykłe nieuważne wypowiadanie słów przy zajmowaniu się myśleniem o tajemnicach. Nie czuję o co Ci dokładnie chodzi, na czym to polega. Ale cokolwiek to było, nie przejmuj się tym, bo to jest najmniej ważne. Pan Bóg bierze z naszej modlitwy to co jest najlepsze :))
|
|