Autor: Pani T. (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data: 2016-05-09 16:26
"Czy jest jakaś różnica między tym, kiedy kapłan udziela błogosławieństwa ogólnego, a tym, kiedy błogosławi jedną osobę, która szczególnie potrzebuje?".
Nie można powiedzieć, że jedno błogosławieństwo jest silniejsze, a drugie słabsze. Obie formy błogosławieństwa są tak samo ważne, a ich owocowanie zależy od otwartości naszego serca. Bóg może udzielić wszelkich łask - zarówno przez błogosławieństwo indywidualne, jak i ogólne.
Wskazałabym dwie różnice. Pierwsza to przeżycia afektywne osób, które przyjmują błogosławieństwo, co wyraźnie widać w poprzednich postach. Druga to względy praktyczne.
Zacznę od końca :-) Każdy, kto uczestniczył kiedykolwiek w obrzędzie indywidualnie udzielanego błogosławieństwa, wie, ile to może trwać czasu - zwłaszcza jeśli jest to połączone z modlitwą wstawienniczą. Pewnie dlatego w wielu wypadkach bywa to niemożliwe, a niektórzy kapłani patrzą na to nieprzychylnie. Dużo ludzi, mało księży, krótkie przerwy między Mszami itd. Jednak jeśli nasze serce jest pokorne i otwarte na łaskę Bożą, to z pewnością błogosławieństwo ogólne "zadziała" tak samo.
Wydaje mi się, że powszechnie przyjętą formą jest błogosławieństwo indywidualne przy szczególnych okazjach np. jubileuszach czy ślubach, Mszach za chorych oraz czasami na zakończenie rekolekcji lub we wspólnocie itd.
Dużą zasługę promowania błogosławieństwa indywidualnego (czasami również utwierdzania innych w błędzie, jakoby to błogosławieństwo było lepsze od innego) mają ruchy posoborowe. Będąc na Mszy św. w takich ruchach, można często spotkać się z błogosławieństwem indywidualnym. Zdarza się, że przystępują do niego wszyscy lub proszą o to pojedyncze osoby po liturgii.
Udzielanie indywidualnego błogosławieństwa zależy - jak mi się wydaje - od pewnej intuicji duszpasterskiej. Widać to bardzo wyraźnie. Jedni księża mają duże opory przed taką działalnością, inni robią to nagminnie.
Druga różnica to nasze przeżycia. Asystując przy modlitwie wstawienniczej, widziałam nieraz wielkie emocje na twarzy ludzi, czego nie spotyka się przy błogosławieństwie ogólnym. Te emocje nie zawsze wynikają z pobudek religijnych. Dla wielu osób przeżyciem jest często sam bezpośredni kontakt z księdzem, a tym bardziej jeśli jest to człowiek znany.
Byłam świadkiem sytuacji, kiedy kobiecie nie udało się podejść do błogosławieństwa indywidualnego do "wymarzonego" księdza, gdyż nagła zmiana miejsc sprawiła, że pobłogosławił ją inny ksiądz. Ta osoba obróciła się na pięcie i jeszcze raz poszła do indywidualnego błogosławieństwa do uprzednio wybranego kapłana. Niestety, nie dało się ukryć, że owa pani była wściekła jak osa przy poprzednim błogosławieństwie, a po drugim - była zachwycona. Na szczęście takie przypadki, mam nadzieję, nie są częste.
Jeśli zaś mówimy o prawdziwych pobudkach religijnych, to indywidualne błogosławieństwo może być dla kogoś wielkim przeżyciem, zwłaszcza jeśli rzadko do niego przystępuje. To rodzaj bardzo zindywidualizowanej troski Kościoła o każdego człowieka.
Może też się zdarzyć, że widzimy większe owoce błogosławieństwa indywidualnego, ponieważ bardziej się na nie otwieramy duchowo, jesteśmy bardziej gorliwi. Często wiąże się to z chęcią poszukiwania duchowych fajerwerków. Osobiście nie uważam tego za dobrą postawę, ale pozostawiam każdy przypadek do indywidualnej analizy przez osobę kompetentną - jakiegoś spowiednika czy kierownika duchowego.
|
|