Autor: Ona (---.static.ip.netia.com.pl)
Data: 2016-06-02 19:47
Pisze jeszcze raz bo teraz mam chwilę aby się skupić i odnieść do tego co napisaliście.
2398, problem w tym że mąż w domu nie jest obciążony obowiązkami. Chce gdzieś wyjść, wychodzi, chce zrobić coś swojego, robi. Zdaję sobie sprawę że musi odpocząć od pracy, wyciszyć umysł. Ja mu jego czasu nie zabieram, większość spraw w domu jest na mojej głowie. Głównie to ja ogarniam dzieci, dom, zakupy, i wszystko co z powyzszym związane. Proszę o pomoc w wyjatkowych sytuacjach, jak już naprawdę nie daję rady. Problem jest w tym że on jak ma czas wolny to albo go przeznacza na swoje rzeczy, albo siedzi i rozmyśla jak to jego rodzice mają źle, albo jedzie do nich bo coś trzeba pomóc. A potem do mnie, właśnie do mnie ma pretensje o to że nie ma czasu na swoje rzeczy. Gdzie tu logika? Czy to moja wina? Przecież ja mu tego czasu jego nie zabieram. To dlaczego ma do mnie pretensje?
Nie rozumiem dlaczego moje słowa odbiera jako atak. Ja chcę dla niego dobrze, staram się mu pomagać, tłumaczę mu, wspieram go jak mu ciężko. A ja takiego wsparcia od niego nie otrzymuję. Jak ja mam gorszy dzień to jeszcze dostaję ochrzan że czego ja chcę. Dlaczego? Nie rozumiem tego.
Ja widzę że on potrzebuje pogadać z kimś, i widzę że moje gadanie do niego nie dociera. Problem w tym że on nie chce z nikim gadać bo nie widzi żadnego problemu.
Tak, szastam rozstaniem, bo czasem już nie widzę wyjścia z sytuacji.
Wspieram go w ten sposób wiele lat, bywało dobrze, bywało źle. Zdradził mnie. Jakbym była bez serca i bym go nie kochała i by mi na nim nie zależało, to bym już dawno odeszła. Tylko skoro przysięgałam to chcę zrobić wszystko co w mojej mocy żeby było dobrze.
Anna, tak napisałam, On i jego rodzina. Bo o ile jego braci i ich rodziny traktuję jako swoją rodzinę, o tyle jego rodziców już tak nie traktuję. Dla mnie nie są rodzicami bo wg mnie rodzice nie powinni tak traktować swoich dzieci. Dla mojej teściowej 6 lat temu ważniejsze od mojego zdrowia jak byłam w ciąży i tym samym zdrowia nienarodzonego dziecka wazniejsze było to abym mówiłą do niej mamo. Tak mnie wtedy sponiewierała że mówię jej mamo ale dla mnie matką nie jest i nigdy nie będzie, zniszczyła wszelkie dobre relacje jakie między nami były.
Nie za bardzo Cię rozumiem, to co, mój mąż ma się poświęcić dla swoich rodziców, poświęcić siebie, swoje ja, swoją wartość, swoje życie, swoją przyszłość dla nich? A przepraszam, czy dzieci rodzi się dla siebie czy dla świata? On się na świat nie prosił, a skoro się narodził to ma prawo żyć swoim życiem a nie pod czyjeś dyktando.
Ja mu nie każę przestać kochać rodziców. Ja rozumiem że oni potrzebują i będą potrzebowali pomocy. Jak potrzebuje do nich jechać to nie robię mu wyrzutów, wręcz przeciwnie, sama mu mówię, jedź, sprawdź. Ale brakuje tu logicznego racjonalnego podejścia. Ma niewłaściwe do tego podejście. Jak matka po nim jeździ, poniewiera, wyjeżdża z pretensjami, to powinien się odezwać, przystopować ją, powiedzieć jej żeby go tak nie traktowała. Ale on się nic nie odezwie, a potem to przeżywa, nie rozmawiając ze mną, wycofując się, oddalając się, jakby przechodził myślami do innego świata. I nic wtedy nie zauważa. To że ich kocha to jedno. Ale że pozwala się tak trakować a potem to wszystko przenosi się na naszą rodzinę, mnie, dzieci, to tego nie rozumiem. I nie wiem co mam z tym robić, jak mam reagować. Tłumaczyłam, wspierałam, płakałam, krzyczałam. Przeszłam wszelkie etapy wzlotów i upadków psychicznych i nic.
To jest człowiek który jest wiecznie smutny, niezadowolony. Wszystko i wszyscy mu przeszkadzają. Nie potrafi o nikim powiedzieć dobrego słowa. Nie potrafi powiedzieć przepraszam, kocham. Sama go musiałam uczyć tego że dzieci się przytula, że dzieciom się okazuje bliskość, że one tego potrzebują jak niczego innego. Ja bliskości od niego nie otrzymuję, nauczyłam się z tym żyć. Ale dlaczego do mnie się nie odzywa jak jego matka go sponiewiera? Dlaczego do mnie się nie odzywa jak siedzi i rozmyśla o ojcu który go olał w najważniejszych momentach jego życia? Powinien zrobić wszystko aby jego relacje z jego rodzicami nie miały wpływu na nasze małżeństwo. Nigdy nie zaakceptuję faktu że ma do mnie bezpodstawne pretensje i że pozwala na to aby jego relacje z jego rodzicami odbijały się na nas. Tego nie jestem w stanie zaakceptować.
|
|