logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Mąż i jego rodzina.
Autor: Ona (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2016-05-26 16:38

W sumie nie wiem po co tu piszę ale błądzę i nie umiem sobie dać rady.
Mój mąż pochodzi z rozbitej rodziny. Ma dwóch braci, jego rodzice mieszkają osobno. Ojciec wyprowadził się do obskurnego domu, gdzie żyje jak menel chociaż nie pije. W swoim życiu przepracował niecałe 15 lat. Siedzi, nic nie robi, tylko grubnie. Mieszka w fatalnych warunkach, na własne życzenie, bo jak mieszkał z rodziną to zadłużył mieszkanie i żona kazała mu się wynosić. Swoimi dziećmi się interesuje tylko wtedy jak trzeba go gdzieś zawieźć albo no wyprać mu rzeczy. To tak w wielkim skrócie o nim. Przepraszam za określenia ale chcę dobrze zobrazować sytuację. Matka mojego męża mieszka sama. Nie miała łatwo w życiu, robiła na półtora etatu żeby sama otrzymać rodzinę. Ale dla niej najważniejsze są pieniądze i prezenty. Ma trzech synów, tak każdemu i partnerkom zatruła życie że nikt nie chciał z nią zamieszkać i każdy wolał wpakować się w ogromny kredyt i iść na swoje niż zostać z nią z dużym pięknym mieszkaniu. Mieszka sama, nie ma partnera, a jak szuka to z takimi oczekiwaniami że głowa boli. Jak każdy brał ślub to nikomu nie pomogła w organizacji, non stop tylko miała jakieś roszczenia, wywyższała się, robiła z siebie nie wiadomo jak wielką panią. Nam funduje regularnie akcje typu: po ślubie obraziła się nie wiadomo o co, pół roku się nie odzywała. Ostatnio w Wielkanoc jak zorganizowałam za nią jedne dzień świąt bo ona chorowała, mąż woził ją z jej domu do naszego, chociaż ma auto, wszystko pod nią. To dwa dni później potrafiła zadzwonić i wydrzeć się na syna że jest taki, siaki, że ma ją gdzieś, że nikt jej nie szanuje itp. I non stop są takie akcje. Dwóch synów się odsunęło. Jeden jest za granicą, odwiedza ją rzadko, a jak już to przywozi jej prezenty. I jemu takich akcji nie robi. Drugi wyprowadził się 500 km od niej, jak ją już raz na jakiś czas odwiedzi to pojedzie, zrobi jej zakupy, zapłaci, to jego też dobrze traktuje. A mój mąż nie daje jej prezentów, nie robi zakupów, bo jej na to nie stać, ale jest na każde zawołanie, wystarczy że ona zadzwoni ze się źle czuje, on już do niej jedzie, 40 km w jedną stronę. Ale to jemu robi te jazdy. Postanowiła nie pracować bo liczyła na to że któryś z synów weźmie ją do siebie i ją będzie otrzymywał a synowe będą koło niej fruwać i ją obsługiwać. To tak w wielkim skrócie o niej. A napisałam to dlatego że mam dosyć tego jak mój mąż do tego podchodzi. On ma niskie poczucie własnej wartości, nie ma tygodnia żeby mówił o sobie że jest głupi i beznadziejny. Jak matka zrobi akcję to on potrafi się do mnie przez miesiąc nie odzywać, albo odzywa się tylko wtedy kiedy musi. Jestem odepchnięta wtedy całkowicie. Nie pamiętam kiedy mąż mnie przytulił, kiedy pocałował, kiedy powiedział kocham Cię. Po każdej akcji z matką nie można do niego dotrzeć. A nawet jak jest wszystko dobrze to on potrafi nagle z dnia na dzień przestać się odzywać do mnie nie wiadomo z jakiego powodu. A po czasie np wychodzi ze myśli o matce bo ona schorowana i sama siedzi, albo o ojcu bo mieszka w takich warunkach. Ja rozumiem troskę, ale ojciec go miał prawie całe życie gdzieś, nie interesował się synem gdzie zamieszka, na ślubie nie był, wnuków nie odwiedza, w ogóle u ans nie bywa. Albo siedział i rozmyślał o matce, że taka schorowana, że sama, że brak pieniędzy. Ale jak ona go poniewiera psychicznie to on się nie odezwie. Jak mną poniewierała jak byłam w ciąży to go to nie interesowało. I ja rozumiem troskę o rodziców itp ale ja jestem wykończona psychicznie. Odepchnięta na dalszy tor. Dlaczego do mnie się nie odzywa skoro ja mu nic nie zrobiłam? Dlaczego nie okazuje bliskości? Siedzę w domu szósty rok bo najpierw jedna córka a potem druga. Wieczorem nie mam z kim porozmawiać a jak z nim rozmawiam to o codziennych sprawach. Jak mam chwilę słabości bo sobie z niczym nie daję rady to zamiast otrzymać od niego wsparcie to jeszcze wyjeżdża do mnie z pretensjami że czego ja chcę. Jak mówię że mam za dużo obowiązków i że mógłby pomóc to przez miesiąc potem łazi i narzeka że on nie ma czasu na swoje rzeczy. Jak to przetrwać? Już dawno postanowiłam że się z nim rozstanę ale póki jestem w domu i zajmuję się dziećmi to mnie na to nie stać. Kocham go ale ja tak dłużej żyć nie mogę. Nic do niego nie dociera. On nie rozumie że ja też mogę mieć chwile słabości, zwątpienia, ze potrzebuję wsparcia, ciepłego słowa, bliskości. A tego nie ma. Za to jest non stop z jego strony narzekanie że to on ma źle, że on nie ma czasu na swoje rzeczy, ze jest głupi i beznadziejny albo jest milczenie bo on siedzi i myśli o rodzicach darmozjadach którzy nie mają dla niego i jego dzieci nic do zaoferowania a ciągle by tylko brali. Pomóżcie proszę.

 Re: Mąż i jego rodzina.
Autor: ruslana (195.117.121.---)
Data:   2016-06-01 15:35

Twój mąż pochodzi z rodziny dysfunkcyjnej, jest uzależniony emocjonalnie od swojej matki i potrzebuje terapii. Bez terapii nie da rady tego uporządkować. Ludzie z rodzin dysfunkcyjnych często nie potrafią okazywać uczuć i wygląda na to, że twój mąż też tak ma. Czy przed ślubem nie widziałaś tego, że twój mąż jest uzależniony od swojej matki, że ona nim manipuluje? Dlaczego więc za niego wyszłaś, skoro teraz myślisz o rozstaniu? Ogólnie ciężko jest żyć z człowiekiem z syndromem DDA/DDD, który nie przepracował swojej przeszłości i problemów na terapii. Dopóki twój mąż nie pójdzie na terapię i nie zerwie pępowiny ze swoją matką, to lepiej nie będzie.

 Re: Mąż i jego rodzina.
Autor: Anna (---.dzierzoniow.vectranet.pl)
Data:   2016-06-01 19:51

Twój mąż to niezwykły człowiek. Nie miał normalnej rodziny, a troszczy się o ojca i matkę. Rzadko teraz spotyka się takich ludzi. Czego ty od niego chcesz? troszczy się też od ciebie, a jak piszesz siedzisz już w domu sześc lat i do tego myślisz tylko o tym, żeby go zostawić, ale na razie nie masz dokąd iść. Kiedyś rodziny mieszkały wspólnie - rodzice i dzieci, czyli były wielopokoleniowe. Teraz młodzi chcą być sami, ale zostają też rodzice - sami. Kto ma im pomagać ? Jak sobie to wyobrażasz? Nie wiem, czy rodzice twojego męża nie chcą pracować. Może w waszej okolicy nie ma pracy. Pokoleniu w wieku 50-60 lat trudno się po przemianach pokoleniowych odnaleźć. To wszystko nie jest takie proste, jak myślisz. Masz dwoje dzieci, ale kobiety z dwójką dzieci pracują, to co ty, powtarzam, robisz w domu? Jeśli rodzice wykorzystują twojego męża, to ty nie robisz niczego innego. Może wejdziesz trochę w jego kłopoty, to będziesz miała o czym z nim rozmawiać. Toż ten chłop pracuje na ciebie, dwoje dzieci i pomaga jeszcze rodzicom. O czym on ma z tobą rozmawiać, skoro pewnie ledwo żyje? Może przestałabyś myśleć tylko o sobie? Jeśli nastawiasz męża przeciwko rodzicom, to pamiętaj - twoje dzieci na to patrzą i kiedyś też zostaniesz sama. Nie zdajesz sobie z tego sprawy? Ogarnij się dziewczyno, żeby on cię nie zostawił prędzej niż ty jego.

 Re: Mąż i jego rodzina.
Autor: Anna (---.dzierzoniow.vectranet.pl)
Data:   2016-06-01 19:54

Ruslano, gdzie Ona pisze o tym, ze rodzice męża piją? Ojciec, wyraźnie pisze, nie pije. Matka też, z tekstu wynika, nie pije. Skąd więc wzięłaś syndrom DDA? Może mąż Onej nie jest uzależniony od matki, tylko pomaga biednym schorowanym rodzicom?

 Re: Mąż i jego rodzina.
Autor: 2398 (---.static.ip.netia.com.pl)
Data:   2016-06-01 22:32

Anna, Dorosłe Dziecko z rodziny Dysfunkcyjnej. Ruslana ma rację, mąż autorki jest Dorosłym Dzieckiem.

Ona, wydaje mi się, że musisz jeszcze raz spojrzeć na sprawę ale od strony męża.
Piszesz, że na każde zawołanie jest gotów jeździć po 40 km w jedną stronę, wysłuchuje wyrzuty jednej i drugiej strony i dziwisz się, że mąż jest zmęczony, nie ma czasu dla siebie. Pewnie, że nie ma, nikt na jego miejscu by nie miał.
Ty też byś była zmęczona i sfrustrowana.
Mąż musi zrozumieć, że nie może być na każde zawołanie matki ale od Ciebie się tego nie dowie bo Twoje słowa odbiera jako atak i to też nie dziwi. Może poradnia rodzinna? lub w łagodniejszej wersji rekolekcje dla małżeństw?
I rozmowa. Twój mąż jest Dorosłym Dzieckiem, rozumuje troszkę inaczej, z każdej strony dostaje ciosy za próbę spełnienia oczekiwań, których od niego wszyscy troje wymagacie. Nic dziwnego, że mu się nie chce oddychać.
Chłopak potrzebuje pogadać z kimś, kto pokaże mu jak z tego wyjść i to niestety nie jesteś Ty.

Nie szastaj tak tym rozstaniem, jesteś na forum katolickim.
Ślubowałaś mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską aż do śmierci.

 Re: Mąż i jego rodzina.
Autor: Anna (---.dzierzoniow.vectranet.pl)
Data:   2016-06-02 04:44

2398, termin DDA odnosi się do Dorosłego Dziecka Alkoholika.

 Re: Mąż i jego rodzina.
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2016-06-02 13:34

Do Anny: tak, ale zauważ, Rusłana podała dwie możliwości: DDA/DDD. Z ukosnikiem. Tak? Dwie możliwosci... A efekty tych syndromów, zespołów problemów doroslych dzieci ze specyficznych rodzin, są w sporej mierze podobne i osoby z obu grup powinny te rzeczy przepracować, każda grupa na swój sposób. Zgadzasz się? Więc chyba nie ma o co kruszyć kopii. Nie warto.

 Re: Mąż i jego rodzina.
Autor: Anna (---.dzierzoniow.vectranet.pl)
Data:   2016-06-02 14:17

Dziewczyny, przykazanie czci dla matki i ojca i nakaz pomagania im obowiązuje niezależnie od DDA, DDD,ADHD. Niczego nie trzeba przepracować w kwestii Dekalogu. 3/4 naszego społeczeństwa jest z rodziny dysfunkcyjnych. Czy to znaczy, że zwalnia nas to z obowiązku czci dla rodziców czy miłości bliźniego? Można sobie dla lepszego samopoczucia przepracowywać, co się chce, tylko do czego to prowadzi ?
Zauważcie, ze Ona zatytułowała swój wpis "Mąż i jego rodzina", czyli jego rodzina to nie jej rodzina. Tym bardziej podziwiam jej męża. Jak to sobie wyobrażacie - kto zajmie się jego rodzicami, jak on pójdzie na skuteczną terapię i uwolni się od uzależnień? A wiecie, ze dzieci mają prawny obowiązek alimentowania rodziców, którzy mają problemy materialne. Z wpisu Onej wynika, ze rodzice jej męża takowe mają. Jeżeli więc on nie będzie im pomagał, jak pomaga, nakaże mu to sąd, tyle że podzieli ten obowiązek równo między braci.
DDD to nie DDA i nie można tego pisać przez ukośnik, ponieważ ona nie pisze o uzależnieniu jego rodziców od alkoholu. Trzeba czytać tekst ze zrozumieniem.

 Re: Mąż i jego rodzina.
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2016-06-02 16:18

Annno:
1. Oczywiście, że wiem, że dzieci mają w potrzebie obowiązek alimentacyjny wobec rodziców.
2. Oczywiście, że wiem, że terapia nie zwalnia z deklalogu, milosci bliźniego, w tym rodziców.
3. Terapia jednak ma pomóc osobie, która ma problemy z niewłasciwym uzależnieniem psychicznym. Co nie oznacza na przykład, że terapia ma zerwać wszelkie więzi i obowiazki. To byłoby szkodliwe. I nikt tu chyba nie sugerował, że terapia ma zniszczyc dobre relacje. Bynajmniej, terapia ma uporządkować relacje, doprowadzić do stanu unormowanego, w innej stylistyce: uleczyć. Zlikwidować lub zmniejszyć chore zależności, pokrzywienia i poranienia. Zestawianie terapii z zerwaniem obowiązków wobec rodziców uważam za niebepieczne nieporozumienie albo i nadużycie. Gdy, jak piszesz, on uwolni się od uzaleźnień, to - piszę ja - nie znaczy, że uwolni się on np. od obowiązku alimentacyjnego. Ergo: nie uważajmy z góry terapii za sprzeciwiającą się dekalogowi, to niebezpieczny sąd, ktory może wywoływac w kimś konflikt sumienia. i nie uważajmy terapii za kaprys, za sztuczkę dla zdjęcia z kogoś odpowiedzialności i za takie tam sobie poprawianie samopoczucia. [Nawiasem: osoba z lepszym samopoczuciem lepiej funkcjonuje społecznie, co nie jest niewazne. Jest pomocne.]
4. Miłość do rodziców nie oznacza nigdy biernego tolerowania kazdej postawy i kazdgo zachowania (to piszę na wszelki wypadek).
5. Nie wykluczam wcale, że i Ona, pisząca, ma zasadniczy problem z oceną sytuacji i relacjami. Zgoda, osobny temat, nie poruszam. Ale to mnie nie upoważnia do negowania rad dotyczących wartości działań terapeutycznych.

Po ostatnie: Proszę nie insynuować czytania bez zrozumienia, bo to bywa krzywdzące albo i obraźliwe. Nie otwiera na dialog, na pewno.

 Re: Mąż i jego rodzina.
Autor: Ona (---.static.ip.netia.com.pl)
Data:   2016-06-02 18:42

Nie twierdze że jestem święta i idealna, każdy ma swoje plusy i minusy. Ale nie umiem sobie poradzić z jego nastawieniem. A już wielokrotnie myślałam o tym że mąż ma złe spojrzenie na relacje z rodzicami.
Anna, troszkę wyhamuj z osądem mojej osoby, nie za bardzo rozumiem jak możesz na podstawie jednego postu tak mnie podsumować że go wykorzystuję, że to ja jestem zła a on jest przecudowny. Nie znasz wszystkich realiów.
Jego ojciec po 14 latach pracy, mając dzieci w wieku szkolnym, postanowił przestać chodzić do pracy, bo go wkurzał kierownik. Jak zaległ na wersalce, tak do tej pory na niej leży. Jego żona musiała zasuwać na dwa etaty aby utrzymać rodzinę. Teraz otrzymuje pomoc z mopsu i jego synowie sami powiedzieli że grosza mu nie dadzą bo tak ich potraktował. A jak przyjdzie wezwanie do sądu to są świadkowie na to że ojciec nie łożył na rodzinę i w takim wypadku on alimentów od synów nie dostanie.
Matka mojego męża chociaż łatwo w życiu nie miała i robiła wszystko co mogła aby synów wychować na porządnych ludzi, to troszkę jej się relacje mylą. Rządziła synami aby ich utrzymać w ryzach a teraz jej się wydaje ze może rządzić synowymi. I nie ma tak ze nie ma pracy bo prace miała, całkiem dobra za odpowiednie pieniądze, ale ja rzuciła, olała, bo stwierdziła w wieku 50-kilku lat ze jej się nie chce już pracować. Dostaje rentę, ma na kontach odłożone kilkadziesiąt tysięcy złotych, wiec wyjaśnij mi dlaczego niby mielibyśmy ja utrzymywać. Poza tym jak to mówisz o współpracy wielopokoleniowej to owszem, młodzi pomagają starszym, ale starsi powinni pomoc młodym. I ja z chęcią poszłabym do pracy ale kto mi się zajmie jedna córka jak wyjdzie o 13 z przedszkola i druga ktora ma 5 miesięcy? A szanowna babcia nie pracuje, siedzi w domu, a wnukami sie nie zajmie.
Tez uważam ze maż przejawia zachowania dysfunkcyjne, jest uzależniony od rodziców, im bardziej oni nim poniewierają tym więcej o nich myśli i rozpacza a nas odsuwa na dalszy plan. Problem w tym ze on nie chce słyszeć o żadnej terapii, bo uważa ze wszystko jest w porządku i czego ja chce. Ja nie umiem go do tego przekonać. Byc możne mam problem z ocena sytuacji, nie przeczę, ale jeśli widzę ze po takim traktowaniu dwóch jego braci się od rodziców odsunęło i żyją radośniej, spokojniej i w zgodzie ze wszystkimi to chyba jest coś na rzeczy.

 Re: Mąż i jego rodzina.
Autor: Ona (---.static.ip.netia.com.pl)
Data:   2016-06-02 19:47

Pisze jeszcze raz bo teraz mam chwilę aby się skupić i odnieść do tego co napisaliście.

2398, problem w tym że mąż w domu nie jest obciążony obowiązkami. Chce gdzieś wyjść, wychodzi, chce zrobić coś swojego, robi. Zdaję sobie sprawę że musi odpocząć od pracy, wyciszyć umysł. Ja mu jego czasu nie zabieram, większość spraw w domu jest na mojej głowie. Głównie to ja ogarniam dzieci, dom, zakupy, i wszystko co z powyzszym związane. Proszę o pomoc w wyjatkowych sytuacjach, jak już naprawdę nie daję rady. Problem jest w tym że on jak ma czas wolny to albo go przeznacza na swoje rzeczy, albo siedzi i rozmyśla jak to jego rodzice mają źle, albo jedzie do nich bo coś trzeba pomóc. A potem do mnie, właśnie do mnie ma pretensje o to że nie ma czasu na swoje rzeczy. Gdzie tu logika? Czy to moja wina? Przecież ja mu tego czasu jego nie zabieram. To dlaczego ma do mnie pretensje?
Nie rozumiem dlaczego moje słowa odbiera jako atak. Ja chcę dla niego dobrze, staram się mu pomagać, tłumaczę mu, wspieram go jak mu ciężko. A ja takiego wsparcia od niego nie otrzymuję. Jak ja mam gorszy dzień to jeszcze dostaję ochrzan że czego ja chcę. Dlaczego? Nie rozumiem tego.
Ja widzę że on potrzebuje pogadać z kimś, i widzę że moje gadanie do niego nie dociera. Problem w tym że on nie chce z nikim gadać bo nie widzi żadnego problemu.
Tak, szastam rozstaniem, bo czasem już nie widzę wyjścia z sytuacji.
Wspieram go w ten sposób wiele lat, bywało dobrze, bywało źle. Zdradził mnie. Jakbym była bez serca i bym go nie kochała i by mi na nim nie zależało, to bym już dawno odeszła. Tylko skoro przysięgałam to chcę zrobić wszystko co w mojej mocy żeby było dobrze.

Anna, tak napisałam, On i jego rodzina. Bo o ile jego braci i ich rodziny traktuję jako swoją rodzinę, o tyle jego rodziców już tak nie traktuję. Dla mnie nie są rodzicami bo wg mnie rodzice nie powinni tak traktować swoich dzieci. Dla mojej teściowej 6 lat temu ważniejsze od mojego zdrowia jak byłam w ciąży i tym samym zdrowia nienarodzonego dziecka wazniejsze było to abym mówiłą do niej mamo. Tak mnie wtedy sponiewierała że mówię jej mamo ale dla mnie matką nie jest i nigdy nie będzie, zniszczyła wszelkie dobre relacje jakie między nami były.

Nie za bardzo Cię rozumiem, to co, mój mąż ma się poświęcić dla swoich rodziców, poświęcić siebie, swoje ja, swoją wartość, swoje życie, swoją przyszłość dla nich? A przepraszam, czy dzieci rodzi się dla siebie czy dla świata? On się na świat nie prosił, a skoro się narodził to ma prawo żyć swoim życiem a nie pod czyjeś dyktando.

Ja mu nie każę przestać kochać rodziców. Ja rozumiem że oni potrzebują i będą potrzebowali pomocy. Jak potrzebuje do nich jechać to nie robię mu wyrzutów, wręcz przeciwnie, sama mu mówię, jedź, sprawdź. Ale brakuje tu logicznego racjonalnego podejścia. Ma niewłaściwe do tego podejście. Jak matka po nim jeździ, poniewiera, wyjeżdża z pretensjami, to powinien się odezwać, przystopować ją, powiedzieć jej żeby go tak nie traktowała. Ale on się nic nie odezwie, a potem to przeżywa, nie rozmawiając ze mną, wycofując się, oddalając się, jakby przechodził myślami do innego świata. I nic wtedy nie zauważa. To że ich kocha to jedno. Ale że pozwala się tak trakować a potem to wszystko przenosi się na naszą rodzinę, mnie, dzieci, to tego nie rozumiem. I nie wiem co mam z tym robić, jak mam reagować. Tłumaczyłam, wspierałam, płakałam, krzyczałam. Przeszłam wszelkie etapy wzlotów i upadków psychicznych i nic.

To jest człowiek który jest wiecznie smutny, niezadowolony. Wszystko i wszyscy mu przeszkadzają. Nie potrafi o nikim powiedzieć dobrego słowa. Nie potrafi powiedzieć przepraszam, kocham. Sama go musiałam uczyć tego że dzieci się przytula, że dzieciom się okazuje bliskość, że one tego potrzebują jak niczego innego. Ja bliskości od niego nie otrzymuję, nauczyłam się z tym żyć. Ale dlaczego do mnie się nie odzywa jak jego matka go sponiewiera? Dlaczego do mnie się nie odzywa jak siedzi i rozmyśla o ojcu który go olał w najważniejszych momentach jego życia? Powinien zrobić wszystko aby jego relacje z jego rodzicami nie miały wpływu na nasze małżeństwo. Nigdy nie zaakceptuję faktu że ma do mnie bezpodstawne pretensje i że pozwala na to aby jego relacje z jego rodzicami odbijały się na nas. Tego nie jestem w stanie zaakceptować.

 Re: Mąż i jego rodzina.
Autor: Anna (---.dzierzoniow.vectranet.pl)
Data:   2016-06-02 20:01

Nie mogę z tobą dyskutować, bo moderator nie umieszcza moich wpisów.

------

Do dyskusji zapraszam tutaj: klik.
moderator

 Re: Mąż i jego rodzina.
Autor: B. (---.96.198.237.ipv4.supernova.orange.pl)
Data:   2016-06-02 21:58

Droga Ona,
Tak to właśnie jest, tak jak to opisujesz. Taki jest człowiek. Można się załamać, prawda?
Tym, co nas uczłowiecza bardziej, co wpaja w nas szlachetność i bezinteresowność, co pomaga nam przywoływać na usta miłe słowa, co pozwala z łagodnością spojrzeć na tyle wad drugiego człowieka, jest wiara w Boga i Jego naukę. Ta nauka jest rewelacyjna i przełomowa. Jest niesamowita i "na oko" jakby niemożliwa do realizowania i niepraktyczna. Nie dosyć, że naczelną zasadą jest miłość Boga i bliźniego, to jeszcze... miłość nieprzyjaciół. Czy to możliwe? I jak to zrobić?
Droga Ona, Chyba nikt z nas, w ogóle żaden człowiek nie jest w stanie przemienić Twoja teściową, teścia, męża czy jego rodzeństwo. Zakładam że braliście ślub kościelny, więc podstawy macie. To co opisałaś, może przemienić Bóg. Może to co napiszę wyda Ci się teraz nierealne. Ale spróbuj wprowadzić w domu zwyczaj np. wieczornej wspólnej modlitwy - np. Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo, a potem (wszystko na głos) modlitwa Twoja za męża i rodzinę, o jakąś ważną dla Was sprawę, modlitwa męża za Ciebie i rodzinę (nawet nieporadna). Z opowiadań ludzi, którzy stosują tę metodę wiem, że jest skuteczna i zmieniła na lepsze życie ich rodzin. Serdecznie Ciebie pozdrawiam, niech Pan Bóg Cię wspiera i prowadzi.

 Re: Mąż i jego rodzina.
Autor: Bea (---.centertel.pl)
Data:   2016-06-09 17:58

Ona->

(...)

Proszę uważniej czytać opublikowane posty. Przynajmniej wpisy Założyciela wątku, jeśli czas nie pozwala na wszystkie.
Powtarzanie jednym zdaniem rady, która wcześniej była szeroko omówiona, jest niepotrzebnym wydłużaniem wątku.

z-ca moderatora


Z sekcji 'Zanim zapytasz' (klik):

16. Do osób odpowiadających administracja kieruje szczególną prośbę o wstrzemięźliwość w krytyce, ostrożność w formułowaniu sądów, poczucie odpowiedzialności, kierowanie się dobrą wolą, miłością bliźniego i chęcią pomocy, a nie poczuciem obowiązku czy potrzebą wtrącenia swoich 'trzech groszy'. Przy każdej odpowiedzi warto pamiętać, że zabierając głos na Forum wypowiadamy się jako członkowie Kościoła. Jeżeli nie potrafimy pomóc komuś słowem, to zawsze pozostaje okazja do milczenia i modlitwy w intencji danej osoby.
Złe słowo
Zastąpić umie bombę atomową.
Jan Sztaudynger

..........
Anna->
Moderacja jest tutaj kuriozalna, to raczej cenzura.

 Re: Mąż i jego rodzina.
Autor: Bea (---.centertel.pl)
Data:   2016-06-10 19:06

Moderatorze, a raczej zastèpco.
czytalam i wypowiedzi autorki i caly wątek. Radziłam z serca, a krótko z braku czasu.
Gdzie było moje złe słowo?
Dziękuję za łatwą ocenę. I raz jeszcze za cięcia, udawadniające, że tu nie ma wolności wypowiedzi. Tam gdzie moderować trzeba, bo za ostro lub nie na temat - nie ingerujecie, a tam gdzie nie ma potrzeby - szukacie problemów.
Żegnam.

----
W wyciętym zdaniu nie było złego słowa. Zdanie świadczyło, że nie prześledziła Pani z należytą uwagą wszystkich wpisów Założycielki wątku.

Przy podejmowaniu decyzji o publikacji uwzględniane są nie tylko intencje autorów, ale także przydatność wpisów. Dzięki selekcji wątki nie wydłużają się nadmiernie i można z nich łatwiej korzystać.

Nie da się zadowolić wszystkich Forowiczów. Ich sugestie odnośnie kształtu forum są nie do pogodzenia.

z-ca moderatora

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: