Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2016-06-28 09:12
Estera, ja pisze z doswiadczenia zyciowego. Koniecznie chcesz, zebym zalinkowala wiecej historii tego typu? Są w mediach co chwilę. Historia, o ktorej wspomnialam, to nie jest patologia w znaczeniu "niziny spoleczne", bo to bylo sakramentalne malzenstwo, wielodzietne i ubogie, ale nieznajdujace sie pod kuratela opieki spolecznej, bo niealkoholowe i wywiazujace sie z obowiazkow opiekunczo-wychowawczych. Wierzące (nawet bardzo) i praktykujące. To byla patologia w sensie: przeciwienstwo fizjologii. Depresja poporodowa to tez jest patologia, bo objawy opisane przez Dawida przekraczaja granice fizjologicznego baby bluesa.
Piszę ostro ze względu na nastepujace sformulowania:
- "Wiedziałem, że żona nie chce kolejnego dziecka, bardzo bardzo mi zależało, żeby go nie było - jednak "przeze mnie" jest. Nie wiedziałem, że tej ciąży żona nie chce tak totalnie." (Bardzo bardzo mu zalezalo, ale nie tak totalnie. Trzeba nim potrzasnac, zeby pozniej nie napisal: Wiedzialem, ze zona moze cos sobie zrobic, ale nie tak totalnie).
- "Doszło do jakiegoś olbrzymiego (7 dni) przesunięcia owulacji. Dosłownie po jednym zbliżeniu okazało się, że "wpadliśmy". (Nie wiem, co stosowal Dawid, ale nie NPR. Jako "koscielny" powinien wiedziec, na czym polega metoda, ale najwyrazniej "koscielny" rowniez nie jest "tak totalnie" - nie na tyle, zeby sie zapoznac z zasadami NPR w ogole, a w szczegolnosci w okresie porodowym).
- "Ja się boję, że nie dam rady." (On nie da rady? A co ma powiedziec zona?)
- "Boję się samo-spełniającego się proroctwa - dziecka, które po takiej ciąży będzie kłębkiem nerwów i koszmarem dla nas." (Znowu egoizm).
- "Chcę dać radę, wiem że przy minimum dobrej woli nasze drugie dziecko może być tak cudne, roześmiane i bezproblemowe jak nasza Perła. " (Zawoalowane oskarzenie).
Mam nadzieję, że tytuł jest dziełem moderatora, a nie Dawida, bo jeśli Dawida, to jest to kolejny kwiatek do tego bukietu.
Do Dawida nie dociera, ze zona jest CHORA, a jej choroba jest potencjalnie smiertelna. Ona nie wezmie sie w garsc, bo to nie jest kwestia "braku minimum dobrej woli" i tego, ze do niej cos nie dociera, tak jak wczesniej proba schrystianizowania (znow zawoalowane oskarzenie). Zrodla statystyk nie pamietam, bo teksty medyczne czytam zawodowo i byla tego fura. Tak, podalam gorna granice widelek, bo szacunki wahaja sie w granicach 15-25%. Trzeba zalozyc najgorszy scenariusz. To nie jest moja zona ani moje dziecko, wiec bynajmniej nie wpadam w panike. Probuje tylko uzmyslowic czlowiekowi, ze musi sie otrzasnac i przestac przerzucac odpowiedzialnosc na innych (szpital, zone, owulacje) oraz podjac radykalne kroki. Po pierwsze - zmienic myslenie, bo to, co zaprezentowal w pierwszym poscie, bardzo zle o nim swiadczy. Rady typu "bedzie dobrze, tylko mysl pozytywnie" nie pomoga mu w zmianie myslenia, tylko utwierdza w tym, co prezentuje, a co jest smiertelnym zagrozeniem dla jego rodziny. Po drugie - musi byc czujny, bo to jest walka o zycie trzech osob. Po trzecie - musi przygotowac plan na najgorszy scenariusz.
Przez pierwsze trzy miesiace nie podaje sie lekow, poniewaz trwa organogeneza:
http://online.synapsis.pl/Zaburzenia-depresyjne-u-kobiet/Czy-mozliwe-jest-leczenie-depresji-w-czasie-ciazy.html W takiej sytuacji moze sie okazac, ze jedyna metoda zapewnienia zonie bezpieczenstwa, jesli istnieje realne zagrozenie samobojstwem, jest hospitalizacja na oddziale afektywnym, czyli nadzor 24h/dobe, ktory jest nie do zapewnienia w warunkach domowych. O tym, oczywiscie, zadecyduje psychiatra (najlepiej, zeby byl to lekarz z IP, bo dobę przed samobojstwem psychiatra leczacy moja kuzynke nie widzial wskazan do hospitalizacji, chociaz szukala u niego pomocy), ale Dawid powinien sie liczyc organizacyjnie z taka mozliwoscia, zeby zycie go nie zaskoczylo.
Trudne slowa? Bez watpienia. Ale lepiej uslyszec trudne slowa od forumowiczki zamiast tragedii niz po tragedii od prokuratora.
|
|