logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: Dawid (---.centertel.pl)
Data:   2016-06-27 10:01

5 miesięcy temu urodziła się nam poprzez cięcie cesarskie prześliczna córeczka. Jednak żona popadła wtedy w depresję (ze względu na koszmarne traktowanie przez położne po porodzie, "co z pani za matka, że nie ma pani mleka", "jak można się nie chcieć do dziecka wstać" (24 godziny po "zszyciu" i leżeniu w bólu), "prawdziwa matka wie jak się dzieckiem zajmować, a nie ciągle pyta") - nie było dla mnie takie widoczne, nie poszliśmy do lekarza. Żona wcześniej bała się porodu, ale bardzo liczyła na to, że "zaleje ją" instynkt macierzyński, że napłynie na nią ta fala ciepła i dobrych uczuć jak weźmie do siebie dziecko. Czy to ze względu na jakieś silne leki psycho-aktywne (żona dostała gigantycznego ataku paniki, podczas porodu i 2 zastrzyki czegoś silnego na uspokojenie) czy to ze względu na inne rzeczy mówiła, że zaraz po porodzie jak zobaczyła mnie czy córeczkę to wszytko było jej jedno, nawet czuła jakieś odpychające uczucia do nas. Później przez to traktowanie w szpitalu bardzo się w sobie zapadła. Liczyłem, że jak wrócimy do domu coś się zmieni. Było lepiej, ale wracały do niej co jakiś czas przez ok. 2 miesiące te uczucia rozdrażnienia i obcości do naszej córeczki. Coś zaczęło się zmieniać ok. 3 miesiąca - i od jakiegoś czasu żona świata za naszą Perłą nie widzi.

Jednak okazało się właśnie, że jesteśmy w kolejnej ciąży. To ja jestem u nas ten "kościelny". Żona dystansuje się do kościoła i nigdy nie udało mi się do niej bardziej dotrzeć nawet ze wspólną modlitwą. Przyznam, że za moją namową stosowaliśmy metody naturalne. Doszło do jakiegoś olbrzymiego (7 dni) przesunięcia owulacji. Dosłownie po jednym zbliżeniu okazało się, że "wpadliśmy". Wiedziałem, że żona nie chce kolejnego dziecka, bardzo bardzo mi zależało, żeby go nie było - jednak "przeze mnie" jest. Nie wiedziałem, że tej ciąży żona nie chce tak totalnie. Dostała ataku paniki i depresji. Nie wiem co mam robić. Nie potrafię do niej dotrzeć. Trzęsą się jej ręce, jest cała rozdygotana. Mówi, że nie chce innego dziecka niż naszej córy. Że nienawidzi siebie, Pana Boga, swojego ciała, mnie i tego nowego dziecka. Boi się o bliznę po cesarce, boi się śmierci przed lub w czasie porodu. Boi się bólu w ciąży i 1000 innych spraw.

Ja się boję, że nie dam rady. Boję się samo-spełniającego się proroctwa - dziecka, które po takiej ciąży będzie kłębkiem nerwów i koszmarem dla nas. Boję się naszej roześmianej córci zepchniętej na margines, bo trzeba będzie całą energię poświęcić temu mniejszemu. Boję się, że żona coś sobie zrobi.

Chcę dać radę, wiem że przy minimum dobrej woli nasze drugie dziecko może być tak cudne, roześmiane i bezproblemowe jak nasza Perła. Jednak nie wiem co robić.

 Re: Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: Anna (---.dzierzoniow.vectranet.pl)
Data:   2016-06-27 15:42

Myślę, że zona musi pójść do psychiatry. Nie wiem, jakie leki psychotropowe można stosować w ciąży, ale to problem lekarza. Nie możesz już zmienić sytuacji, która jest - jest pierwsze dziecko i będzie drugie. Możesz zmienić tylko siebie. Żona powinna być leczona zaraz po porodzie. Zdaje się, że zaniedbałeś tego. Jeżeli, jak piszesz, jesteście znowu w ciąży, a ty jesteś wierzący, to jak możesz pisać, ze pierwsze dziecko będzie zepchnięte na margines, bo przyjdzie drugie?
Czy po pierwszej ciąży żony, poszedłeś z nią do Poradni rodzinnej? Gdybyś poszedł, wiedziałbyś, ze zaburzenia cyklu po porodzie to normalna sprawa. Dlaczego winisz za wszystko szpital? Nie wiem, w jak dużym mieście mieszkasz, ale w moim położnice są noszone na rekach z powodu małej liczby urodzin. Jeśli twoja żona wpadła w panikę przed porodem, to wyolbrzymia wszystko, co się wtedy działo. Moja koleżanka była leczona na depresję poporodową kilka lat. Przez pierwsze miesiące w ogóle nie była w stanie opiekować się dzieckiem - odrzuciła je. Obawiam się, ze żona miała zmiany nastroju już przed porodem, ale tego nie zauważyłeś. Idź z nią natychmiast do psychiatry, bo to się może źle skończyć.

 Re: Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: maaja (---.220.109.55.umts.static.t-mobile.pl)
Data:   2016-06-27 15:56

Trudna sytuacja, bardzo. Jeśli jesteś "kościelny", to może masz przyjaciół, znajomych, którzy zechcieliby włączyć się w "krucjatę" modlitwy w Waszej intencji. Jak sie dużo ludzi wytrwale modli, to mogą się dziać cuda. Ja obiecuję chwilę modlitwy.

 Re: Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2016-06-27 15:58

Sam Pan nie da rady. Ale spokojnie. Trzeba koniecznie zgłosić się do lekarza. Bez zwłoki. Dla dobra żony, dziecka, całej rodziny. Późno, ale trzeba. Pańska w tym głowa, jak to przeprowadzić. Nie rozstrzygnę, czy jeszcze psycholog, czy już lekarz psychiatra. Kłopoty po porodzie, brak pomocy przy tzw. baby-blues, czekanie aż się wszystko samo zmieni - może i tu był błąd. Trudno. Ratujmy teraz co można. Ewentualna depresja, lęki, ataki paniki (depresja jest chorobą, chorobę się leczy, medycznie, a przedtem diagnozuje, dziś bardzo łatwo nadużywamy słowa "depresja" i zamazujemy obraz) - wszystko to wymaga pomocy profesjonalnej. Proszę mądrze wybierać lekarza, żeby podzielał Pańskie wartości.
Celem jest stabilizacja psychiczna żony. I dobrostan poczętego dziecka. Jasny priorytet.
I tego sam Pan nie uzyska, bez specjalistów, a już Pan wie, że czekanie, aż się samo ułoży, jest ryzykowne i niesie duże koszty.

A skoro żona boi się o donoszenie ciąży, o bliznę, o to, czy względnie świeżo po cesarce się nie rozejdzie itp., boi się w związku z problemami ginekologiczno-położniczymi - to znowu, trzeba wsparcia medycznego, aby uzyskać jak najlepsze informacje dotyczące przeciwdziałania wszelkim komplikacjom. I to też trzeba przeprowadzić, trzeba się udać do lekarza... Już.

Na przyszłość: nie wiem, jak Pan rozumie "metody naturalne", mam nadzieję, że nie jest to archaiczny kalendarzyk, z którego Pan oblicza owulację.

 Re: Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: Agnieszka (---.icpnet.pl)
Data:   2016-06-27 15:59

Na twoim miejscu poszukałabym dobrego psychologa lub psychiatry. Oni są po to żeby pomagać, na pewno coś doradzą.

 Re: Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: antonima (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2016-06-27 16:19

Człowieku, pomijając wszystko inne, czy nikt Wam nie powiedział, że po cesarskim cięciu trzeba co najmniej rok, jak nie półtora (niektórzy lekarze mówią o dwóch) odczekać do kolejnej ciąży, bo inaczej ryzykuje się wręcz życiem kobiety? Przecież tam jest jeszcze jedna wielka rana, dopiero się goi, nie mówiąc o tym, że organizm wyniszczony poprzednią ciążą. O możliwym pęknięciu macicy nikt Wam nie mówił?

I o tym, że metody naturalne mogą zawieść, bo w ciele kobiety nadal szaleje burza hormonalna?

Inna sprawa: okres połogu, czyli czas, kiedy żona nie powinna współżyć, to co najmniej 4-6 miesięcy. Kiedy Ty ją zaciągnąłeś do tego łóżka? Czego się spodziewałeś - przyjemności dla niej? Miałam cesarkę i wiem, jak to wygląda nawet 6-7 miesięcy po, a co dopiero 3 czy 4... Czy seks z cierpiącą żoną dał przyjemność Tobie?

Puknij się w głowę i teraz daj z siebie wszystko, żeby uratować nie tylko Wasze małżeństwo i rodzinę, ale i życie i zdrowie żony. I więcej odpowiedzialności na przyszłość, bo to, coś tu odwalił, niegodne jest męża, ojca i w ogóle człowieka.

 Re: Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: Bea (---.centertel.pl)
Data:   2016-06-27 17:31

Wydaje mi się, że jesteś b. opiekuńczym i spokojnym mężem i bardzo dobrze, bo takiej opoki żonie teraz potrzeba. Trzeba jej także pomocy terapeuty, psychologa w trakcie ciąży, a może i po porodzie.
Może znajdziecie jakąś szkołę rodzenia, gdzie będziecie razem chodzić, żeby przygotować się na poród?

Ważne też abyście przed porodem poszukali przyjaznego szpitala, obejrzeli, porozmawiali z personelem. A kiedy już wstępnie wytypujecie odpowiednią placówkę, niezbędne będzie porozmawianie z nimi również o problemach i lekach zony, po to by byli na to uwrażliwieni. Co do sytuacji po porodzie, to b. ważny jest podział obowiązków i odciążanie zony. Moze przy pierwszym dziecku mogliby pomoc równiez teściowie?

 Re: Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-06-27 19:34

Wybacz, ale bede brutalna. Przez rok po cesarce NIE WOLNO zajsc w ciaze. Rozumiesz, co to znaczy NIE WOLNO? To znaczy, ze sie nie wspolzyje. Piszesz, ze "bardzo bardzo" ci zalezalo na tym, zeby w ciaze nie zaszla, a w jaki sposob okazales? Ryzyko smierci zony i/lub dziecka jest relatywnie duze. Relatywnie, tzn. o wiele wieksze niz podczas normalnej ciazy. I niestety, nie wystarczy "odrobina dobrej woli", zeby dziecko nie odczulo jej lękow. Za Twoj brak opanowania (bo wybacz, ale nie wierze, zeby kobieta 5 msc po cesarce miala ochote na seks) zaplaci starsze dziecko, mlodsze dziecko i zona. Dobrze, jesli tylko nerwica, a nie zyciem, bo ryzyko ponownego epizodu depresji poporodowej w takiej sytuacji jest olbrzymie. Lepiej juz teraz zastanow sie, co zrobic, zeby nie skonczylo sie dzieciobojstwem i samobojstwem. Licz sie z koniecznoscia hospitalizacji zony i zorganizowaniem opieki nad noworodkiem i roczniakiem. Nie wiem, jak z tego wybrniesz, ale jesli nie masz zadnego wsparcia od rodziny, wzglednie nie stac Cie na oplacenie calodobowej opieki, to byc moze konieczne bedzie oddanie mlodszego dziecka do adopcji. Zycie wystawia wysokie rachunki za brak wyobrazni. A nawet i to to nie rozwiaze wszystkich problemow, jesli ona znow bedzie miala cesarke, bo po cesarce nie wolno dzwigac 12 kg - a tyle bedzie wazyc dziecko 14-miesieczne, ktore trzeba podnosic.

Tekstu, ze wspolzyliscie "tylko raz" i ze bylo "gigantyczne, 7-dniowe przesuniecie owulacji" nawet nie skomentuje, bo zaczne bluzgac.

 Re: Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2016-06-27 20:08

Dawid, bardzo trudna sytuacja w wielu aspektach. Trudna duchowo ze względu na odrzucenie przez Twoją żonę wszystkich, którzy powinni być najbliżsi do miłowania: Bóg, mąż, ona sama. I wydaje mi się, że na tym etapie emocjonalnym żony może być niemożliwe dotarcie do niej poprzez argumenty wiary.

Wygląda na to, że żona przeszła depresję poporodową.
Na nic teraz rozważanie przez kogo, dlaczego - Wasze drugie dziecko jest już w drodze. Ponieważ żona jest w bardzo złym stanie psychicznym, to Ty musisz wziąć logistykę działania na siebie. Potraktować żonę jak dziecko potrzebujące opieki, pomocy, maksimum miłości może nawet z użyciem lekkiej presji, jeśli żona jest zablokowana na pomoc - tak jak wobec dziecka, które boi się zastrzyku.
Trzeba by się raczej skupić jak najszybciej na odbudowaniu poczucia bezpieczeństwa przez działania medyczne. Przede wszystkim znalezienie bardzo dobrego ginekologa-położnika, który poprowadzi żonę w ciąży poczętej w krótkim czasie po cięciu cesarskim. Poprowadzi nie tylko medycznie (jest to ciąża zwiększonego ryzyka), ale włoży też swój trud w zapewnienie żony, że jest doskonale monitorowana, że nic jej nie grozi, że znajdzie pomoc w każdej niepokojącej nawet z punktu medycznego banalnej sytuacji.
Równolegle niezbędna jest pomoc psychiatryczno-psychologiczna, ale tej ze względu na odmienny stan żony radziłabym szukać w ośrodkach katolickich. Przypadkowy psycholog czy psychiatra słysząc o przyczynach takiego samopoczucia żony może wyrazić złe sugestie co do dalszego postępowania.
W gronie rodziny - Ty, rodzice, rodzeństwo, może przyjaciółka otoczcie żonę ciepłem, pomocą, która zdejmie z niej część obowiązków, żeby macierzyństwo, zważywszy dodatkowo na samopoczucie ciążowe, nie jawiło się jako udręka zmęczeniem, niewyspaniem. Może jakieś formy rozrywki poza domem, żeby mogła się nieco oderwać od codziennych obowiązków.
Nie wiem czy to dobry pomysł ale może do rozważenia żeby żona miała poczucie, iż krzywda psychiczna jakiej doznała w szpitalu podczas porodu nie pozostanie bezkarna. Myślę o złożeniu skargi na postępowanie personelu do rzecznika praw pacjenta z uzasadnieniem przyczynowo-skutkowym.
Nie chodzi o to, by kogoś karać bezpośrednio, ale kontrola w oddziale położniczym może przynieść dobre efekty w traktowaniu pacjentek a dla żony świadomość zainteresowania sytuacją jej krzywdy i upokorzenia może też być pomocna.

Nic nie piszesz na temat tego czy żona poza wyrażaniem niechęci do drugiego dziecka wspomina w związku z tym o aborcji. Jeśli taki temat się pojawia a nie docierają do żony argumenty grzechu to może dotrzeć do matczynego serca.
W tym wątku (klik) zamieściłam List do mamy. Ale sytuacja psychiczna Twojej żony jest delikatna więc każda forma dotarcia do niej musi być bardzo wyważona żeby nie wpędzić jej w zastraszenie, poczucie winy.

Dawid, trudna próba przed Wami, ale ufam, że przy pomocy specjalistów będziecie się za kilka miesięcy cieszyć kolejnym dzieciątkiem. Przyszłościowo warto na poważnie zainteresować się metodą NPR. Oczywiście poród w poprzednim
miejscu ze względu na traumę jaką żona przeżyła odpada. Wraz z rozwojem ciąży znajdziecie oddział przyjazny mamie i dziecku odwiedzając go wcześniej, rozmawiając z położnymi
Przykładowy adres poradni katolickiej: (klik).

Uzdrowieńcza moc Pana Boga pomoże Wam w tej trudnej sytuacji.

 Re: Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: Estera (---.165.kosman.pl)
Data:   2016-06-27 21:25

Od strony medycznej: mój ginekolog twierdzi, że ten rok po cesarce to po to, żeby organizm kobiety doszedł do siebie. Jeśli wszystko się dobrze zagoiło, to po pół roku rana już jest bezpieczna, czasem nawet już po 3 miesiącach od operacji ginekologicznej lekarze dają zielone światło na ciążę - więc jest duża szansa, że u Twojej żony ciąża przebiegnie bez powikłań.
Większym problemem jest stan psychiczny żony - i tu, jak już pisali przedmówcy, potrzebny jest psychiatra i/lub psycholog. Są leki, które można w czasie ciąży stosować.
Pomyślcie też o wyborze innego szpitala na poród (najprawdopodobniej będzie to kolejna cesarka) - poczytajcie opinie w internecie, popytajcie wśród znajomych. Nawet jeśli to ma być szpital oddalony od Waszego miejsca zamieszkania, to warto, jeśli otrzymacie tam wsparcie.

 Re: Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: Bea (---.centertel.pl)
Data:   2016-06-27 22:53

Izo!
Nie pisz zdruzgotanemu mężczyźnie o oddaniu jego dziecka do adopcji! Mamy tu pomagać, służyć wsparciem, a nie osłabiać, by ktoś w potrzebie upadał na duchu. I nie jest usprawiedliwieniem wybór takiej, czy innej stylistyki wypowiedzi.

 Re: Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: Maggy (---.static.ip.netia.com.pl)
Data:   2016-06-27 23:11

Izo, cenię Twoje wpisy bo ich ostrość, stanowczość do mnie przemawiają ale tym razem nawet ja, która słodzić raczej nie zwykłam muszę się podpisać pod wpisem Bea, że chyba trochę w ostrości się zagalopowałaś. Może za jakiś czas ten wpis byłby akurat, ale chyba w tym wypadku (obym się myliła) mógł Dawida już i tak zatroskanego przygnębić.
A Tobie, Dawidzie, chciałabym przypomnieć, że nie jesteś sam w tym wszystkim. Proste przypomnienie, a jakoś tak człowiek w lęku o tym zapomina. Nic nie może nam tej świadomości przysłonić ani lęk, ani miłość do drugiego człowieka ani nic innego. Bóg czuwa i jeśli oddasz to wszystko w Jego ręce a swoimi rękoma będziesz robił wszystko co możesz i co powinieneś to nie będzie źle. Dla siebie też znajdź wsparcie w drugim człowieku bo Tobie to wsparcie też potrzebne bardzo jest. Może to być rodzeństwo, przyjaciel, psycholog. Na ile masz sił, troszcz się też o siebie. Nie zapominaj o tym bo walka trwa o rodzinę, o zdrowie żony, dzieci.

 Re: Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-06-27 23:43

Bea, do Dawida musi dotrzec realnosc zagrozenia, zeby zapewnil zonie odpowiednia opieke. Jesli nie chcemy czytac o jego rodzinie w gazetach, to trzeba nim teraz potrzasnac. Przyjemne to nie bedzie, ale trudno, przyjemnie juz bylo - teraz przyszedl rachunek. Bezpieczenstwo zony i dziecka jest wazniejsze niz jego komfort psychiczny. Teraz trzeba mu powiedziec prosto z mostu: tak, istnieje ryzyko, ze zona cos sobie zrobi. Istnieje prawdopodobienstwo, ze skrzywdzi rowniez dziecko, bo samobojstwo rozszerzone popelniaja glownie matki malych dzieci. Niech zastanowi sie, jak przeorganizowac zycie, bo to naprawde nie sa przelewki. Co czwarta osoba z depresją popełnia samobójstwo, a 50% samobojcow bylo u lekarza w tygodniu poprzedzajacym samobojstwo. Byc moze zone trzeba hospitalizowac. Jesli jest z nia naprawde zle, trzeba wezwac karetke i liczyc sie z tym, ze trafi na oddział afektywny na kilkanaście tygodni.

Radze, majac na uwadze doswiadczenia rodzinne. Moja kuzynka popelnila samobojstwo, a wujek w depresji zamordował syna i okaleczył żonę. Przykro mi, ale jestem ostatnią osobą, która będzie głaskać po głowie i mówić, że będzie dobrze. To, czy będzie dobrze, zależy od kroków, jakie Dawid podejmie. I nie będzie to "odrobina dobrej woli".

 Re: Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2016-06-28 01:13

Panie Dawidzie,
proponuję szybko (ale rozsądnie, jeszcze dziś, jeśli Pan to w ogóle czyta!), zrobić porządną LISTĘ konkretnych działań. Krok po kroku. Bez rozczulania się, w pełnej odpowiedzialności. Co, gdzie, kiedy, jak. Jeśli to Panu ma pomóc, zobowiąząć, podtrzymać, to może ją Pan tu umieścić. I tego samego dnia trzeba zacząć konkretnie działać. Ze świadomością, że każde zaniedbanie, każda zwłoka, każde czekanie i każda bezmyślność, każde "nie poszliśmy do lekarza" może mieć bardzo, bardzo złe skutki dla Pańskich bliskich. Nie ma żartów, bierzemy się do roboty! Teraz.

 Re: Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: Estera (---.165.kosman.pl)
Data:   2016-06-28 01:14

Iza - problem w tym, że w Twoim poście nie widać realności, tylko panikę. Osoba spanikowana nie będzie działać.
Piszesz o tym, że trzeba było nie współżyć - ok, tylko jakie to ma TERAZ znaczenie?
Kolejny raz patrzysz też z perspektywy patologicznych doświadczeń Twojej rodziny.
Dodatkowo nie wiadomo skąd wzięłaś statystyki dotyczące samobójstw i hospitalizacji - podane w tej formie nie są miarodajne, podajesz je zbyt ogólnie. Dane ze strony depresja.org wskazują na 15%, nie 25, jak piszesz - to ciągle dużo - niemniej o niemal połowę mniej w stosunku do Twoich wskazań.

 Re: Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-06-28 09:12

Estera, ja pisze z doswiadczenia zyciowego. Koniecznie chcesz, zebym zalinkowala wiecej historii tego typu? Są w mediach co chwilę. Historia, o ktorej wspomnialam, to nie jest patologia w znaczeniu "niziny spoleczne", bo to bylo sakramentalne malzenstwo, wielodzietne i ubogie, ale nieznajdujace sie pod kuratela opieki spolecznej, bo niealkoholowe i wywiazujace sie z obowiazkow opiekunczo-wychowawczych. Wierzące (nawet bardzo) i praktykujące. To byla patologia w sensie: przeciwienstwo fizjologii. Depresja poporodowa to tez jest patologia, bo objawy opisane przez Dawida przekraczaja granice fizjologicznego baby bluesa.

Piszę ostro ze względu na nastepujace sformulowania:
- "Wiedziałem, że żona nie chce kolejnego dziecka, bardzo bardzo mi zależało, żeby go nie było - jednak "przeze mnie" jest. Nie wiedziałem, że tej ciąży żona nie chce tak totalnie." (Bardzo bardzo mu zalezalo, ale nie tak totalnie. Trzeba nim potrzasnac, zeby pozniej nie napisal: Wiedzialem, ze zona moze cos sobie zrobic, ale nie tak totalnie).
- "Doszło do jakiegoś olbrzymiego (7 dni) przesunięcia owulacji. Dosłownie po jednym zbliżeniu okazało się, że "wpadliśmy". (Nie wiem, co stosowal Dawid, ale nie NPR. Jako "koscielny" powinien wiedziec, na czym polega metoda, ale najwyrazniej "koscielny" rowniez nie jest "tak totalnie" - nie na tyle, zeby sie zapoznac z zasadami NPR w ogole, a w szczegolnosci w okresie porodowym).
- "Ja się boję, że nie dam rady." (On nie da rady? A co ma powiedziec zona?)
- "Boję się samo-spełniającego się proroctwa - dziecka, które po takiej ciąży będzie kłębkiem nerwów i koszmarem dla nas." (Znowu egoizm).
- "Chcę dać radę, wiem że przy minimum dobrej woli nasze drugie dziecko może być tak cudne, roześmiane i bezproblemowe jak nasza Perła. " (Zawoalowane oskarzenie).
Mam nadzieję, że tytuł jest dziełem moderatora, a nie Dawida, bo jeśli Dawida, to jest to kolejny kwiatek do tego bukietu.

Do Dawida nie dociera, ze zona jest CHORA, a jej choroba jest potencjalnie smiertelna. Ona nie wezmie sie w garsc, bo to nie jest kwestia "braku minimum dobrej woli" i tego, ze do niej cos nie dociera, tak jak wczesniej proba schrystianizowania (znow zawoalowane oskarzenie). Zrodla statystyk nie pamietam, bo teksty medyczne czytam zawodowo i byla tego fura. Tak, podalam gorna granice widelek, bo szacunki wahaja sie w granicach 15-25%. Trzeba zalozyc najgorszy scenariusz. To nie jest moja zona ani moje dziecko, wiec bynajmniej nie wpadam w panike. Probuje tylko uzmyslowic czlowiekowi, ze musi sie otrzasnac i przestac przerzucac odpowiedzialnosc na innych (szpital, zone, owulacje) oraz podjac radykalne kroki. Po pierwsze - zmienic myslenie, bo to, co zaprezentowal w pierwszym poscie, bardzo zle o nim swiadczy. Rady typu "bedzie dobrze, tylko mysl pozytywnie" nie pomoga mu w zmianie myslenia, tylko utwierdza w tym, co prezentuje, a co jest smiertelnym zagrozeniem dla jego rodziny. Po drugie - musi byc czujny, bo to jest walka o zycie trzech osob. Po trzecie - musi przygotowac plan na najgorszy scenariusz.

Przez pierwsze trzy miesiace nie podaje sie lekow, poniewaz trwa organogeneza:
http://online.synapsis.pl/Zaburzenia-depresyjne-u-kobiet/Czy-mozliwe-jest-leczenie-depresji-w-czasie-ciazy.html W takiej sytuacji moze sie okazac, ze jedyna metoda zapewnienia zonie bezpieczenstwa, jesli istnieje realne zagrozenie samobojstwem, jest hospitalizacja na oddziale afektywnym, czyli nadzor 24h/dobe, ktory jest nie do zapewnienia w warunkach domowych. O tym, oczywiscie, zadecyduje psychiatra (najlepiej, zeby byl to lekarz z IP, bo dobę przed samobojstwem psychiatra leczacy moja kuzynke nie widzial wskazan do hospitalizacji, chociaz szukala u niego pomocy), ale Dawid powinien sie liczyc organizacyjnie z taka mozliwoscia, zeby zycie go nie zaskoczylo.

Trudne slowa? Bez watpienia. Ale lepiej uslyszec trudne slowa od forumowiczki zamiast tragedii niz po tragedii od prokuratora.

 Re: Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: Bea (---.centertel.pl)
Data:   2016-06-28 09:16

Nie rozpamiętujmy przeszłości i nie obwiniajmy Dawida, on musi być teraz silny, żeby pomóc żonie i dzieciom. Gromienie go za wczedniejszą nieweiedzę, czy niefrasobliwość teraz nic nie da.
Dawidzie, koniecznie zacznij działać, ale skorzystaj ze wsparcia osób bliskich i zaufanych oraz specjalistów.
Daj tez znać co u Was.

 Re: Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: Dawid (---.centertel.pl)
Data:   2016-06-28 09:16

Witam.

Dziękuję za każde dobre słowo i za modlitwę. Jest lepiej, sporo lepiej, ale wiem że ciągle dużo jeszcze jest do zrobienia. Akurat urządziliśmy sobie mały zjazd rodzinny (rodzina nic nie wie) i przez kilka dni żona nie będzie sama plus rodzinka dba o dużo śmiechu i wygłupów - to bardzo pomaga, odciąga od czarnych myśli. Także nasza mała panna ma jakiś cudowny okres śmieszkowatości, radości i zachwytu mamą - ona jest chyba najlepszym lekiem.

Izo - powiem szczerze nie pomagasz. Jeśli chcesz mnie wgnieść w ziemię to Ci się udaje. Ja też przeryczałem kilka dobrych chwil w jakiejś toalecie w pracy usiłując zebrać siły i czując jak dużo jest do zrobienia. Tego typu potrząśnięcia przypominają "pomoc" jednnej z położnych w szpitalu: "czego pani tak ryczy, do dziecka trzeba wstać a nie się nad sobą użalać, matką pani jest". Wiem, że 90% położnych to cudowne osoby - sami na takie natrafiliśmy, ale wystarczy jedno, dwa zgniłe jabłka, kilka paskudnych, kąsających zdań i... i ktoś nieprzygotowany potrafi noce przepłakać.

Mój główny problem jest taki, że w "kościelnych" sprawach, myśleniach, działaniach jestem sam. Żona jest od dawna zdystansowana do jakichkolwiek form rozmawiania o rozwoju osobistym (duchowym, emocjonalnym) tak, że trudno było dotrzeć do niej nawet z propozycją pójścia do lekarza w trakcie tego długiego okresu "baby blues". Raz czy dwa byłem gotów pakować się w samochód i prawie siłą ją zawieźć, ale wtedy okazywało się, że wystarczy "przytul mnie" plus długa spokojna rozmowa o tym co ją martwi, boli, przeraża z moimi delikatnymi próbami kierowania ją w kierunku mówienia o tym, co jej się podoba, co ją cieszy, czy nasza córa jest/nie jest chora na N rzeczy, czy chciałaby, żeby jej w naszym domu nie było, czy jej uśmiech jest dla żony szczęściem. Zawsze to pomagało, po każdym takim razie "blues" był coraz rzadszy (zresztą nigdy żona nie doświadczała całkowitego "odpłynięcia", a jeśli tak to potrafiliśmy jak byłem w pracy pół godziny przegadać na telefonie.

Sam niestety też jestem w metodach naturalnych. Łatwo komukolwiek teraz na mnie zwalać różnego rodzaju rzeczy i wyrzucać, że "portkami myślę". Nie łatwo być facetem, którego żona oczekuje adoracji, czeka na podrywanie, itd. Czasami myślę, że największą zbrodnią przeciw kobiecie to odmówić jej seksu gdy ona ma na to ochotę (i akurat nie ma głowy do myślenia o tym "co dalej?") - powiedzą panie coś na to?

To ja znam okresy żony lepiej niż ona sama, to na mnie zawsze ciążyła praca z tym związana. Pomiary temperatury - chyba panie żartują. Żona nie daje się uprosić od N lat bycia razem do 5-6 sekundowego skorzystania rano z termometru elektronicznego i do zapisania wyniku. Niemniej przez te kilka lat przetrwaliśmy na tym archaiczno-elektronicznym kalendarzyku (plus okazjonalnie testy owulacyjne) i grypy, i przeziębienia, i anginy itd. Więc przećwiczyłem prawie wszystko. Poza jednym - powrocie z ciąży.

Nie usprawiedliwiam się - jedynie chciałbym pokazać kontekst.

Plan już jakiś jest. Wpierw wizyta u chirurga ginekologa (ocena blizny), mam nadzieję że też z jakąś jego spokojną rozmową. Chociaż boję się tej wizyty. To on prowadził naszą ciążę i po urodzeniu był bardzo natarczywy co do założenia spirali (to też jest jedyna pretensja żony, że "ja" tego nie chciałem). Dalego temu lekarzowi do kościoła i do prób zrozumienia tego o co wierzącym chodzi. Boję się naciskania, że "trzeba TO skończyć, bo... (1000 powodów tutaj)". I tak bardzo nie czuję się na siłach stawać mu na drodze. Nie wiem co zrobić, gdy tak będzie naciskał, nie wiem.

Dziękuję za informacje o poradniach, może uda mi się żonę tam zaciągnąć. Na najbliższy czas wiem, że najważniejszym jest aby cały czas ktoś był w jej zasięgu. Teraz pierwszy szok, to dygotanie rąk i panika minęły. Pokazanie jej planu przejścia przez tą ciążę, absolutne wykluczenie tamtego szpitala i nastawienie na szukanie takiego, w którym będziemy razem przez cały ten czas widzę dało jej jakiś spokój.

Proszę zrozumieć (dla chcących ustawić mnie pod ścianą, piszących "jak można"), że wiele z tego to duże uproszczenia. Żona nie jest jakąś megierą pomimo że większość co napisałem to jej krytyka. Ja świata poza nią nie widzę, i czuję że ona poza mną też. Jeszcze raz dziękuję za pomoc i proszę o modlitwę.

 Re: Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: Anielka (77.252.205.---)
Data:   2016-06-28 15:22

Dawid,
kilka słów, żebyś porządnie wziął odpowiedzialność za Was, a nie popadł w obwinianie siebie:

1. Połóg trwa 6-8 tygodni, nie miesięcy. Po tym czasie zalecana jest wizyta kontrolna u ginekologa, który sprawdza, czy wszystko się zagoiło i zezwala na współżycie. Zakładam, że tu wszystko było ok.

2. Jak się stosuje metody naturalne, to wypada je dobrze poznać. Pisanie o 'niespodziewanym' przesunięciu owulacji w cyklach poporodowych to jakaś farsa. Po porodzie wszystkie przesunięcia są całkowicie normalne. Dlatego okres poporodowy, jeżeli chce się odłożyć poczęcie, to dłuuuuga wstrzemięźliwość. Wybierz jedną metodę obserwacji cyklu, np. przeczytaj sobie tutaj: http://iner.pl/metoda-rotzera/ i naucz się tego porządnie, przyda się po kolejnym porodzie.

3. Depresja poporodowa to choroba, która według niektórych wyliczeń dotyka nawet 25% kobiet i może wystąpić do roku po porodzie. Niekoniecznie mają na nią wpływ warunki w szpitalu, jakość porodu, czy miłość męża. To piszę na wszelki wypadek, gdybyś miał ochotę poobwiniać się za depresję żony. Choć zrobić rachunek sumienia zawsze warto. Wizyta u lekarza byłaby wskazana. Nie wiem, gdzie mieszkasz, ale może w poradni przyszpitalnej, gdzie rodziła żona zajmują się poporodowymi zaburzeniami nastroju?

4. Prof. Chazan twierdzi, że w ciążę po cesarce można bezpiecznie zachodzić sześć miesięcy po porodzie (a pięć to już prawie sześć). Z tym, że dla żony oznacza to niestety drugą cesarkę. Aby myśleć o porodzie siłami natury, trzeba odczekać minimum 9 miesięcy. A ryzyko pęknięcia macicy będzie już zawsze, blizna wygląda tak samo po dwóch i jak i po dwudziestu latach i tak samo może pęknąć.

5. Szukaj wsparcia dla siebie u mądrych mężczyzn. Może masz kogoś takiego? Jak nie masz, to pozostaje św. Józef.

Sama jestem cztery miesiące po porodzie, być może w ciąży. Ale chcianej, upragnionej, no i bez cc. Powodzenia, dbaj o swoją rodzinę.

 Re: Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: G_JP (---.nycmny.fios.verizon.net)
Data:   2016-06-28 15:37

Nie wiem, czy to będzie duża pociecha, ale może przykład mojej sąsiadki doda trochę otuchy Twojej żonie. Otóż moja sąsiadka ma troje dzieci i wszystkie przyszły na świat poprzez cesarskie cięcie. Sąsiadka jest sprawna i dzieci też. Jeśli chodzi o pielęgniarki nadzorujące poród, to różne się trafiają. Bardzo jest dużo takich, że do rany przyłóż. Jednak ja mam niezbyt dobre wspomnienia po porodzie naturalnym, gdyż mojej pielęgniarce (Azjatce z wyglądu) nic nie pasowało z moich starań wypchnięcia dziecka na świat. Strasznie się przy niej stresowałam (przepraszam za zwrot, ale najchętniej kopnęłabym ją w tyłek, ale po wyjściu dziecka na świat przeprosiłam ją, że nie potrafiłam się zastosować do jej niemożliwych do wykonania wskazówek, gdyż bałam się, czy czegoś dziecku nie zrobi), a prowadząca lekarka był młoda i niedoświadczona. Na szczęście, na sam koniec przyszły jakieś bardziej kompetentne i empatyczne osoby i przy nich złapałam grunt pod nogami. To, co mówiły do mnie, bardzo podniosło mnie na duchu, i wielogodzinny poród zakończył się sprawnie i szybko. Dziecko było OK, tylko mnie trzeba było rehabilitować. Jednak dało się przejść, przez wszystko, i Bogu dzięki za to.

Myślę, że Twoja żona potrzebuje bardzo dużo rozmowy i zrozumienia kogoś, kto dotrze do jej sposobu myślenia, i będzie w stanie jej wytłumaczyć, że mimo przykrych doświadczeń z porodem, jest spora szansa, że z drugim dziecku będzie dużo lepiej niż przy pierwszym. Najprawdopodobniej będzie to planowana cesarka. Bardzo dużo zależy od lekarza, który to zrobi. Dobrze byłoby, aby żona nawiązała z nim kontakt, i by on ją uspokoił. Ty z kolei, powinieneś opracować plan, jak się żoną zająć po przyjściu dziecka na świat, i już jej o tym mówić, by wiedziała, że ma na kogo liczyć.

 Re: Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2016-06-28 19:35

Świetnie, że łapie Pan równowagę i że jest początek planu.
Nie jestem przekonana, że dobrym pomysłem jest konsultacja u konkretnego lekarza proponującego swego czasu antykoncepcję, i z perspektywą użycia niewłaściwych słów i sugestii.
Bardzo by mi zależało, żeby nie wybrał Pan modelu: jakoś się samo poukłada, bo córeczka rozbawi, a goście zajmą, i pogadamy przez telefon... - i żeby nie zaniedbał Pan medycznych rozstrzygnięć dotyczących formy psychicznej żony. Już raz Pan czegoś nie dostrzegł, nie docenił itp., nie wiedział, że tak bardzo... Nie wolno ryzykować powtórki w nadziei, że się samo lub przez przytulenie poukłada. Obawiam się złudzenia pt. "zawsze to pomagalo".

 Re: Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2016-06-28 20:11

Dawid, z mojej strony jeszcze jedna rada odnośnie planowanej kontrolnej wizyty u lekarza. Jeżeli do zabezpieczenia przed nieplanowaną ciążą ma taki stosunek jak piszesz i obawiasz się jego nacisków na aborcję, to odwiedź żonę od wizyty u tego lekarza. Przy tak chwiejnej psychice może ulec namowom niezależnie od późniejszych konsekwencji. Ona tu i teraz nie akceptuje poczętego dziecka i trzeba wykluczyć wszystkie okoliczności, które ją w tej niechęci utwierdzą. Może podaj w przybliżeniu okolicę Waszego miejsca zamieszkania. Na forum jest wiele kobiet, może ktoś doradzi ginekologa, któremu przyświeca troska o matkę i dziecko w każdej sytuacji.

Pod tym linkiem (klik) jest lista lekarzy, którzy podpisali klauzulę sumienia, może będzie dla Was pomocna. Jeżeli żona, bo to jednak ona ostatecznie zdecyduje do którego lekarza pójść, będzie się trzymała dotychczasowego ginekologa, to zrób do czasu wizyty jak najwięcej, żeby rozbudzić w żonie miłość do dziecka. Może wzmiankowany przeze mnie list, może na YouTube fazy rozwoju dziecka. Rób to z dużą subtelnością, żeby nie "przestymulować". A może poinformowanie rodziny, ogólna radość z kolejnego mającego narodzić się dziecka, jeśli to bliska rodzina, zapewnienie, że będą pomocni, podbuduje żonę. Taka informacja może też mieć dla żony aspekt ostrzegawczy na wypadek krążenia myśli w kierunku aborcji. Jeżeli nie przemawiają do żony argumenty wiary, to obecnie jest jeszcze aspekt prawny. Wyrzuć z głowy zarzuty wobec siebie, żebyś nie tracił sił i motywacji po próżnicy. Zasadny wydaje się jedynie ten o niedopracowanej przez Was metodzie NPR. Wdrażaj Wasz plan opieki medycznej. Internet jako kopalnia wiedzy z pewnością wskaże wam odpowiednie miejsca, gdzie można uzyskać kompetentne przygotowanie do stosowania tej metody. Niech dobry Bóg umacnia Waszą miłość, dzięki której obecne trudy przekują się na jeszcze silniejsze uczucie, wzajemne zaufanie.

Mam jedno forumowe dzieciątko w duchowej adopcji i nie można podjąć kolejnego zobowiązania w tym czasie, ale obiecuję modlitwę w waszej rodzinnej intencji, o powrót radości życia dla żony i szczęśliwe narodziny. I na koniec, nie trać czujności wobec żony, kiedy rodzina się rozjedzie. Wiele w tym moim poście słów "może" ale jednak może :) coś będzie przydatne.

 Re: Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-06-28 20:59

@Hanna
100/100.
Reakcja Dawida jest wlasnie taka, jak sie spodziewalam: oskarzajaco-bagatelizujaco-unikajaca.
Wizyta rodziny to bardzo dobra okazja, zeby omowic dalsze kroki.

 Re: Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: Dawid (---.centertel.pl)
Data:   2016-06-28 21:01

Już po wizycie u lekarza. Nie ma mowy o żadnym "usuwaniu", stwierdził że u żony wszystko wygląda super i że będzie cesarka. Pogratulował i kazał to przyjąć jako dar od losu. W ogóle był milszy niż wcześniej.

Żona dalej jest załamana, ale teraz to nie jest "wyjmij to ze mnie" a "czemu będę musiała przez to przechodzić". Zaczyna inaczej mówić o tym co jest problemem - okazuje się że nie dziecko samo w sobie a cały ten zestaw nieprzyjemnych ciążowych przeżyć. Ma już zestaw ultimatum dla mnie co mam, muszę, i bezwzględnie powinienem bo "żeś zrobił to cierp". Trochę czuje się jak walony kijem, ale w duchu duża ulga.

Moja żona jest generalnie osobą, która musi mieć cel. Swój własny cel. Jeśli ktoś ją zamknie w klatce i odbierze kontrolę nad wszystkim to wtedy popada w panikę. Stąd jak mniemam ta trauma po porodzie i pobycie w szpitalu.

Będę próbował nakłonić ją do wizyty u psychologa, ale chyba kluczem jest, żeby to była jej decyzja.

Bóg zapłać za wszelką pomoc, za modlitwę i proszę o więcej tej modlitwy.

 Re: Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: Dawid (---.centertel.pl)
Data:   2016-06-28 22:47

Pani Izo.

Jeździ pani po mnie jak walec. Nie jestem kimś za kogo mnie pani uważa, ale... to nieistotne w sumie. Niemniej wobec innych osób proszę uważać. Może się okazać, że mało z tego pomocy wyjdzie.

 Re: Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: Joanna (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-06-29 06:59

Panie Dawidzie, to nie Iza ma problem, tylko Pan. Jak wielu mężczyzn daje się Pan zwieść chwilowym symptomom polepszenia, biorąc je za koniec problemu. Jeżeli jest to depresja poporodowa to absolutnie wymaga leczenia i nadzoru lekarskiego i nawet nie ma co z tym dyskutować, a już najmniej oczekiwać od 5-mies dziecka i rodziny, że Panu zonę upilnują. Koniecznie trzeba iść do psychiatry jak najszybciej.
Jeżeli okaże się, że żona ma taki charakter po prostu i relacje u Państwa zawsze układały się niestereotypowo (jak dla mnie dość dziwnie) - to ciąża problemy emocjonalne żony pogłębiła, ale jest szansa, ze Pan tymi wdrożonymi przez siebie sposobami poradzi. Dla mnie oskarżanie męża przez lata (tak, potem przez lata) za to, co zrobił jest dowodem, ze tak czy owak Pana żona ma problemy, na które będzie mógł pomóc jedynie psycholog. Może później, w spokojniejszym czasie, ale wpędzanie Pana w permanentne poczucie winy naprawdę skończy się źle dla tego małżeństwa, a i dla zdrowia psychicznego dzieci.
Sytuacja jest niewątpliwie bardzo trudna, zachęcam Pana do ogromnej uwagi i nieustannej modlitwy w Waszej intencji. Niech Bóg obdarzy pana mądrością i spokojem.

 Re: Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: Anna (---.dzierzoniow.vectranet.pl)
Data:   2016-06-29 07:21

Odpowiedzialność za dusze obowiązuje kapłana nawet na forum.
(...)
Oburzające !!!!

---
Odpowiedzialność za publikację postów w tym wątku spoczywa na z-cy moderatora.

z-ca moderatora

 Re: Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: Anna (---.dzierzoniow.vectranet.pl)
Data:   2016-06-29 12:22

Dawidzie,
nie przejmuj się. Dasz radę. Wszystko jest do przeżycia. Jestem pewna, ze będzie dobrze. Pamiętaj, ze dzidziuś pod sercem twojej żony ma już duszę. Jeżeli Bóg ci go dal, to ma w tym jakiś cel. Spróbuj nawiązać kontakt z Oazą Rodzin w twojej parafii. Twoja żona będzie miała wsparcie.
Spokojnie. Wszystko będzie dobrze.

 Re: Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: Dawid (---.centertel.pl)
Data:   2016-06-29 18:07

Tak już ostatecznie, bo nie chcę z tego miejsca bliga robić.

Widzę, że wizyta u lekarza bardzo dobrze na żonę wpłynęła. Akurat temu lekarzowi bardzo ufa. Kwestia jego stosunku do Kościoła, wiary to akurat dla mnie problem, nie dla żony. Mimo też tego i ja uważam go za bardzo dobrego specjalistę (Pan Bóg i przez osła potrafi działać). No i chyba żonie to jest najbardziej potrzebne - poczucie, że jest w jak najlepszych rękach, że jest bezpieczna.

Wizyta u psychologa? Tak! Tak! Tak! Ale nie mogę jej przecież związać i tam zawieść. Mogę? Bo to chyba nic nie da. Ja żonę od lat obserwuję i liczę na jakieś jej otwarcie, ale każdy drobny krok do tej pory był zawsze robiony z jej inicjatywy. Ja mogę tylko pokazać otwartą furtkę.

Jeśli ktoś mógłby polecić kogoś dobrego w Łodzi to bardzo proszę.

 Re: Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: Anna (---.dzierzoniow.vectranet.pl)
Data:   2016-06-29 21:15

Nie jestem z Łodzi, ale może to: klik

Z linków wynika, ze to katolicy.

Z twojej wypowiedzi wynika, ze wiele lat jesteście małżeństwem, a ona jakby nie była przygotowana do macierzyństwa. Musisz koniecznie pójść do psychologa, bo nastroje depresyjne będą wracać.

 Re: Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2016-06-29 21:50

Wykaz katolickich poradni psychologicznych w Łodzi (klik).

Dawid, Iza napisała w ostrym tonie, ale wyjaśniła czym jest to spowodowane - tragediami w gronie bliskich osób. Powtórzę to co już przeczytałeś w większości postów. Przypomnij sobie w jakim Ty byłeś stanie psychicznym, w jakim stanie psychicznym była żona kiedy zamieściłeś tu pierwszy rozpaczliwy post. Obawiam się, że niewiele się zmieniło jeśli chodzi o istotę problemu, a jedynie mogło dojść do maskowania objawów ze względu na okoliczności - rodzina, lekarz. Przypomnij sobie słowa żony "wyjmij to ze mnie", ton jakim to mówiła, towarzyszące temu zachowanie. Niech to będzie dla Ciebie nieustanna czerwona lampka, bo odnoszę wrażenie, że po początkowej panice usypiasz nieco swoją czujność. To jest WASZA rodzina, i WASZE DZIECI, czyli wspólna sprawa i nie powinieneś liczyć na to, że żona przy takiej chwiejności emocjonalnej będzie podejmowała racjonalne decyzje. Chorzy w depresji często nie zdają sobie sprawy z powagi stanu w jakim się znajdują. O najgorszych konsekwencjach depresji napisała Iza. Wyłuskaj z jej wypowiedzi nie ton, który mógł Cię urazić, ale sedno. Związać jej nie zwiążesz, ale może nie cackaj się wobec jej sprzeciwu, tylko postaw warunki argumentując troską, miłością, niepokojem. Mało prawdopodobne, żeby jedna wizyta u ginekologa uleczyła tak głęboki wewnętrznie problem. Nie daj się zwieść pozornej poprawie.

 Re: Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2016-06-29 22:14

Jeśli żona się nie daje zabrać do psychologa, to proszę przynajmniej samemu tam pójść! (ewentualnie do psychiatry). Nie żartuję. Mam takie doświadczenie w bliskiej rodzinie. Dzięki temu rodzina nauczyła się choć trochę rozumieć, odczytywać, reagować, działać. A i był moment, kiedy ojciec dostał receptę dla ponadtrzydziestoletniego syna (no ale lekarz znał tego syna).

 Re: Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-06-29 23:21

Znowu bede ta niedobra, ale musze ostrzec, ze osoby z depresja potrafia udawac poprawe, zeby uspic czujnosc rodziny, a potem zrobic swoje. Kobiety nie godza sie z nieplanowana ciaza w dwa dni, wiec jesli Dawid nie sciemnia / nie mysli zyczeniowo, to zona gra i to jest sygnal bardzo alarmujacy.

 Re: Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: G_JP (---.nycmny.fios.verizon.net)
Data:   2016-06-30 14:53

Zastanawiam się, czy udało się Wam już ochrzcić córeczkę (?). Cesarka, depresja, drugie dziecko w drodze. Dużo tego. Jeśli nie, to też miej na uwadze włączenie dziecka do Kościoła.

 Re: Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: B. (---.96.199.178.ipv4.supernova.orange.pl)
Data:   2016-07-01 07:04

Cytuję Ci fragmenty artykułu, który może być Wam pomocny.
Serdecznie pozdrawiam.

* * *
Poradnia prof. Chazana otwarta!
Na Nowolipiu "pomagają, gdy inni rozkładają ręce".
Poradnia Zdrowego Rodzicielstwa im. św. Jana Pawła II w Warszawie, którą współtworzy prof. Bogdan Chazan, już działa. Przy ul. Nowolipie 9/11 przyjmuje zespół lekarzy, położnych, instruktorów, którzy służą pomocą małżonkom na różnych etapach ich rodzicielskiego życia. Będą towarzyszyć pacjentom oczekującym narodzin dzieci, a także wspierać młodych rodziców i ich maleństwa. To wsparcie kierują zwłaszcza do osób w trudnych sytuacjach: m.in. do małżeństw starających się o poczęcie dziecka, borykających się z niepłodnością, do rodziców nienarodzonych dzieci, u których wykryto wady genetyczne, do kobiet z ciążą zagrożoną, gdy występują komplikacje lub ciąża jest wynikiem gwałtu. Zaletą placówki - szczególnie w sytuacjach kryzysowych - jest jej kompleksowość.
(...)
placówka będzie pomocna kobietom, które chcą być pod opieką ginekologów o przekonaniach katolickich, szanujących godność kobiety, jej płodność i macierzyństwo.

- Pragniemy pokazać, że prokreacja może być przeżywana z radością i poszanowaniem życia, nawet w obliczu poważnych problemów - mówi kierownik placówki ks. Ryszard Halwa SAC, który w razie potrzeby służy pacjentom pomocą duchową.

W poradni na Nowolipu przyjmują ginekolodzy: prof. Bogdan Chazan, dr Maciej Barczentewicz, dr Ewa Ślizień-Kuczapska, dr Mariola Małecka. Można też skorzystać z konsultacji lekarzy innych specjalności: internisty, kardiologa, okulisty, pediatry, neonatologa oraz pod okiem fachowców nauczyć się naturalnych metod rozpoznawania płodności. (...)

Poradnia jest placówką prywatną i za wizyty oraz badania trzeba zapłacić. Jej właściciel - Fundacja S.O.S. Obrony Poczętego Życie - chce wystąpić do Narodowego Funduszu Zdrowia o zakontraktowanie niektórych usług, tak by pacjentki mogły z nich korzystać w ramach ubezpieczenia. Niebawem też w ramach poradni zacznie działać bezpłatny punkt pomocy "SOS dla kobiet", z którego będą mogły skorzystać osoby z poważnymi moralnymi dylematami i problemami zdrowotnymi, wymagającymi natychmiastowej interwencji, a które z powodów finansowych nie mogą skorzystać z komercyjnej wizyty.

Szczegółowe informacje na temat placówki oraz zespołu lekarzy można znaleźć na stronie: www.zdrowerodzicielstwo.pl. Poradnia otwarta jest w dni powszednie w godz. 7-21. Zapisy przyjmowane są telefonicznie.
dodane 15.06.2015
http://warszawa.gosc.pl/doc/2544629.Poradnia-prof-Chazana-otwarta

* * *

Z innej strony:
prof. dr hab. n. med. Bogdan Chazan
Gabinet lekarski
Czerniowiecka 9
02-758 Warszawa
504-191-938
http://bogdanchazan.mylekarze.pl/

Żonie do Warszawy pewnie trudno byłoby dojechać, ale jest prawdopodobne, że w razie potrzeby wskażą kontakty w Łodzi. Ewentualnie masz w razie potrzeby namiar dla siebie, tam na pewno dowiesz się wszystkiego co potrzeba.
Jeszcze raz pozdrawiam. Niech Pan Bóg Was wspiera i prowadzi.

 Re: Żona nienawidzi naszego dziecka, siebie, mnie, Pana Boga.
Autor: Anna (---.dzierzoniow.vectranet.pl)
Data:   2016-07-02 05:36

(...)

Pani Anno!

Bardzo proszę o zaprzestanie forsowania swojego zdania oraz o większą powściągliwość w krytyce, zarówno wypowiedzi Forowiczów, jaki i decyzji moderatorów.
Proszę ewentualnie rozważyć przeniesienie się na Forum Dyskusji.

z-ca moderatora

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: