logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Jakiej kandydatki na żonę szukają mężczyźni?
Autor: imienia nie zdradzę :) (---.multi.internet.cyfrowypolsat.pl)
Data:   2016-09-20 12:06

Nigdy nie wiedziałam jakie jest moje powołanie. W pewnym momencie może w jakiś sposób zaczęłam brać pod uwagę to, że mogłoby nim być małżeństwo. Problem w tym, że zawsze po pierwsze bałam się tego, że mógłby trafić mnie się mąż, który nie przestrzegałby wartości katolickich, przez którego oddaliłabym się od wiary, który odciągałby mnie od Kościoła, żyłby światowym myśleniem. (Ostatnio sama mam wrażenie, że się oddalam i chciałabym spotykać wręcz jak najwięcej osób do Boga przybliżających). Drugi problem to ten, że wiem, że ewentualny przyszły mąż znalazłby sobie milion lepszych, bardziej zaradnych, niż ja, kandydatek na żonę, które ukończyły dużo lepsze kierunki studiów, potrafią lepiej zadbać o dom, potrafiłyby lepiej wychować w przyszłości dzieci, i w przeciwieństwie do mnie pozytywnie podchodzą do siebie, do życia, innych ludzi itp. Tak często czyta się ponadto o rozwodach, że mimo iż nie wyobrażam sobie ewentualnego przyszłego męża, wyobrażam sobie już jak mnie porzuca dla innej kobiety. Stąd wynika na co dzień ogromny dystans do "reprezentantów" płci przeciwnej, którzy mogliby być potencjalnie przyszłymi mężami, wsparty ogólnie przyjętym przekonaniem, że kobieta ma być "trudna" do zdobycia dla mężczyzny. Oczywiście taki "reprezentant" zauważa to, że stwarza się dystans, ma o to pretensje, a w końcu zrywa znajomość. Może w ogóle mu na niej nie zależało, ale wiadomo przynajmniej na kogo oficjalnie można zrzucić winę. Wtedy zostaje sie z pretensjami - do siebie o to, że jest się taką jaką się jest, że nie ujawniało się uczuć. Do niego - że zainicjował coś, co w ogóle nie powinno mieć miejsca. Może nie wprost, ale jednak, stawia się Panu Bogu pytania - po co ten człowiek stanął na mojej drodze.
Czy z takim podejściem można w ogóle zastanawiać się nad tym czy jest się powołaną do małżeństwa?
Jaka dla dzisiejszych mężczyzn, powinna być kobieta katoliczka, która ani nie chce grać niedostępnej księżniczki, ani nie chce być zbyt "łatwa"? Kobieta, która ma świadomość tego, że mężczyzna też ma swoje uczucia, oraz tego, że są miliony kobiet od niej lepszych, które ktoś rozpatrywany jako potencjalny przyszły mąż może wybrać za żonę zamiast niej. Takiej, która chce swoje życie przeżyć po Bożemu chcąc, aby ewentualny przyszły mąż ją w tym wspierał a nie jej to utrudniał.

 Re: Jakiej kandydatki na żonę szukają mężczyźni?
Autor: Fortepian (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-09-29 00:37

"Czy z takim podejściem można w ogóle zastanawiać się nad tym czy jest się powołaną do małżeństwa?"
A dlaczego by nie? "Bo są niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili; i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili; a są i tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni." - Mt 19,12.

Powołanie do życia w miłości realizuje się albo w małżeństwie albo w bezżenności która jest wyborem a niezdatnością do małżeństwa albo przekonaniem o swojej niezdatności. Tą ostatnią z Bożą pomocą trzeba starać się uleczyć wykorzystując wszelkie dostępne ku temu środki. W Twoim przypadku trzeba zacząć od zmiany podejścia - bo rzeczywiście, co sama zauważasz, rokuje ono problemami.
Pierwsza rzecz - mąż nie jest z przypadku czy przydziału że trzeba się obawiać tego jaki się trafi ale z własnego wyboru. Dobrze jest wiedzieć w ogóle czego się chce - wtedy nie tak łatwo jest polecieć na to co się "trafia".
Druga rzecz - porównywanie się z innymi jest bezsensem bo w zależności od tego z kim się zestawiamy zawsze znajdzie się ktoś lepszy lub gorszy nas - może i miliony kobiet mają lepsze studia od Ciebie, ale są też miliony kobiet ktore nie skończyły żadnej szkoły, nawet podstawowej. Dodatkowo to pokusa której najwyraźniej ulegasz bez najmniejszej walki. I użalasz się nad sobą. Co stoi na przeszkodzie żebyś nauczyła się dbać o dom - to nie jest wielka filozofia ale raczej kwestia chęci - zainteresowała się problemem wychowywania dzieci, zmieniła podejście do siebie, innych i świata? Poza wysiłkiem pracy nad sobą, rzecz jasna.
Trzecia rzecz - czy w ogóle wiesz jaką osobą chcesz dla Boga i siebie? Bo jeśli tak to dla mężczyzny na dłuższą metę nie wykreujesz się na inną.

 Re: Jakiej kandydatki na żonę szukają mężczyźni?
Autor: Joanna (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-09-29 07:08

Twoja postawa bardzo przypomina postawę maszynisty, który nie ruszy w podróż pociągiem, zanim nie będzie miał gwarancji, że na całej trasie będą tylko zielone światła. Czy chciałabyś jechać z takim maszynistą?

 Re: Jakiej kandydatki na żonę szukają mężczyźni?
Autor: Radek (---.dynamic-ra-08.vectranet.pl)
Data:   2016-09-29 07:36

Upraszczając. Na sam początek - pierwsze sekundy - wystarczy że kobieta zachwyci wyglądem, a mężczyzna okaże się szczodry/szarmancki (zasobny na tyle by o nią zadbać). A kolejne 30-40 kilka lat wystarczy już tylko się jakoś dogadać. Mówię to jako mąż z 13 letnim stażem, ojciec dwóch córek.

 Re: Jakiej kandydatki na żonę szukają mężczyźni?
Autor: antonima (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2016-09-29 08:47

Bywaj w miejscach, w których jest większe prawdopodobieństwo spotkania osoby dzielącej Twoje wartości, a jak już będziesz spotykać takich mężczyzn, to przede wszystkim wyluzuj :) Być może Twoim głównym problemem jest to, że patrzysz na każdego nowopoznanego chłopaka jako na potencjalnego męża - to jest do pewnego stopnia zrozumiałe, ale ludzie wyczuwają tego typu "desperację" i wycofują się, bo to odstrasza.

Nikt nie chce czuć się jak preparat pod mikroskopem, drobiazgowo badany pod kątem tego, ile razy w miesiącu się spowiada, czy chodzi do kościoła regularnie, czy nie, czy tylko w niedziele, czy codziennie, czy jeździ na pielgrzymki, odmawia brewiarz itd. Być może mniej lub bardziej świadomie to robisz - nie odpowiadaj mi, tylko się zastanów. Podobnie z kwestiami światopoglądowymi - jeśli po 10 minutach rozmowy zaczniesz "grillować" delikwenta pod kątem tego, czy potępia aborcję i co sądzi na temat eutanazji albo kary śmierci, to choćby i jego poglądy były styczne z Twoimi, może wycofać się rakiem ze znajomości, bo po prostu nie jest gotowy na poruszanie tak poważnych kwestii aż tak szybko.

Druga rzecz to to "odgrywanie trudnej/bycie łatwą". Bardzo łatwo wpaść w pułapkę takiego archaicznego myślenia, że kobieta "ma się szanować" w rozumieniu takim, że jak się uśmiechnie albo swobodnie porozmawia z nieznajomym, to od razu "zdzira" i pokazuje, że chce z nim wskoczyć do łóżka. To nie tak, i mężczyźni (przynajmniej ci normalni) też w taki sposób nie myślą. Wiesz, jak się zachowywać w relacjach z mężczyznami? NATURALNIE. Traktować ich jak ludzi, a nie jak jakichś kosmitów, którzy zachowują się niezrozumiale, ani jak zboczeńców, którym tylko jedno w głowie. Większość mężczyzn, poza tym, że oczywiście patrzy na wygląd, chce też poznać charakter i osobowość kobiety (znowu - nie mówimy tu o takich, który szukają znajomości na jedną noc, bo nimi nie zawracamy sobie głowy). Jak chcesz się do kogoś uśmiechnąć, zaśmiać z jego żartu - zrób to. Jeśli chcesz z kimś zatańczyć, wypić kawę, wino, iść na kolację, do kina - zrób to. Kobietom wydaje się, że zarobią jakieś "punkty uznania", jeśli będą się krygować i udawać, że och ach, ja nie "z tych", co to od razu się zgodzą, ale jak to, panie Zdzisiu, to przecież nie wypada, ja jestem przyzwoitą (cokolwiek to oznacza) kobietą itd. ;) NIE. Takie gierki wyrządzają krzywdę obu stronom, są niewiele lepsze od kłamstwa. Chcesz budować znajomość czy związek na kłamstwie? Sądzę, że nie. No to jeśli ktoś Ci się podoba, to mu to okaż. Jeśli nie, to też mu to okaż. I tyle. Potrzeba tylko trochę odwagi i pewności siebie, a plus jest taki, że one rosną w miarę używania ;)

I jako mężatka mogę Cię zapewnić, że gdy (wartościowy) mężczyzna szuka dziewczyny czy żony, to jej umiejętności prowadzenia w domu znajdują się raczej na dalszych miejscach na liście ;) Sądzę, że mieścisz się pod tym względem w "średniej krajowej", czyli najzupełniej OK, "perfekcyjne panie domu" nie mają jakiejś uprzywilejowanej pozycji startowej. A skoro już o tym mowa, to radzę Ci z całego serca szukać mężczyzny, który jest nastawiony na prowadzenie tego domu razem z Tobą. Nie czekanie, aż żona ugotuje czy posprząta, nawet nie "pomaganie" (bo pomagać w domu to może współlokator albo gość, a nie mąż, który w nim mieszka), tylko właśnie poczuwanie się do pracowania w nim ramię w ramię z Tobą. To samo dotyczy wychowywania dzieci. Sygnały w tym obszarze można rozpoznać już po kilku spotkaniach, a już na pewno wtedy, kiedy poznasz jego rodzinę i zobaczysz, jak tam się relacje układają.

Wrzuć na luz. I powodzenia :)

 Re: Jakiej kandydatki na żonę szukają mężczyźni?
Autor: anu (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-09-30 12:09

Jaka powinna być kobieta katoliczka? Przede wszystkim powinna się trochę wyluzować, przestać się zamartwiać i spojrzeć na mężczyznę jak na kogoś kim jest - czyli człowiekiem. Każdy ma wady, zawsze też znajdzie się ktoś, kto robi od nas coś lepiej albo jest ładniejszy/wyższy/inteligentniejszy itp. Ale nie o to chodzi w miłości, żeby szukać najlepszego modelu jakiegoś domowego sprzętu. Miłość to spotkanie dwojga ludzi, to jest fascynacja tym konkretnym człowiekiem, jego całą osobą, a nie poszczególnymi cechami. Dlatego zamiast udawać niedostępną, ale nie do końca, albo dostępną, ale nie za bardzo - należy być po prostu sobą. Wtedy spotyka się właściwych ludzi na swojej drodze. Życzę powodzenia :)

 Re: Jakiej kandydatki na żonę szukają mężczyźni?
Autor: orelka (---.merinet.pl)
Data:   2016-09-30 13:53

A ja bym się jednak wzięła za to gotowanie i ogarnianie domu. Po pierwsze w posprzątanym domu, po dobrym posiłku łatwiej o pozytywne spojrznie na siebie i świat. Po drugie - kiedy sie człowiek zajmie pożyteczną pracą, to mu wypadają z głowy pomysły, by zgrywać niedostępną bo "kobieta nie może być łatwa" za to może pojawić sie myśl, że jeśli kogoś lubię i dobrze mi w jego towarzystwie i mogłoby z tego wyniknąć coś więcej, to czemu tego nie okazać?
Po trzecie można podczas tych samych prozaicznych czynności można wpaść na pomysł, że nie warto sie zastanawiać, jakiej kandydatki na żonę szukają meżczyźni (bo ilu mężczyzn tyle oczekiwań), ale warto sie zastanowić jakiego kandydata na męża ja szukam.
A po czwarte - jest bardzo wielu bardzo fajnych mężczyzn którzy lubią dobrze zjeść. I może to nie jest dla nich warunek kluczowy, ale niewątpliwie wspólne jedzenie zbliża, ułatwia rozmowę i tak dalej. Randka z gotowaniem w tle moze być dużo bardziej naturalna niż spotkanie w kawiarni. A wtedy i łatwiej się poznać i łatwiej znajomość zacieśniać.

 Re: Jakiej kandydatki na żonę szukają mężczyźni?
Autor: imienia nie zdradzę :) (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-10-02 17:30

Miałam na myśli dystansowanie się w sensie nieokazywania drugiej stronie na początku znajomości, że się za nią tęskni, że się ją lubi, myśli o niej, pragnie jej bliskości itp. I nie piszę o "każdym" nowopoznanym chłopaku, ale o tym, z którym poznajemy się na zasadzie "ty sama i ja sam, może coś z tego wyniknie na przyszłość", z którym znajomość rokuje na przyszłość.
Dla mężczyzn niektóre zachowania są normalne a dla mnie są nie do przyjęcia. Dla nich normalne jest spotykanie się z kimś a pomiędzy spotkaniami zawracanie tej osobie w głowie, pisanie jej, że się za nią tęskni, co chwilę telefoniczne kontrolowanie jej na zasadzie "co robisz, gdzie jesteś, czy za mną tęsknisz", snucie planów na przyszłość uwzględniające tę drugą stronę a jednocześnie cały czas zaznaczanie, że to relacja koleżeńska. Dla mnie albo coś jest relacja koleżeńską, a wtedy nie musi być jedyną, albo jest już czymś więcej. Jeśli jest relacją koleżeńską, to nie dajemy złudnych nadziei, nie wymagamy od siebie wzajemnie okazywania uczuć, poświęcania sobie czasu, nie kontrolujemy drugiej strony, bo nie mamy do tego najmniejszego prawa. I wtedy nie dziwimy się, że druga strona stwarza dystans. Oczywiście relacja "niekoleżeńska" nie musi od razu prowadzić do małżeństwa, bo żeby tak się stało, najpierw trzeba się dobrze poznać, pokochać, przekonać do siebie.
Jeśli jest się koleżanką, to ma się świadomość, że takich koleżanek delikwent może mieć więcej a wtedy kobiecie odechciewa się kontaktów z nim. Ale tak może być w każdym przypadku.
Mam jeszcze kolejne, związane z wątkiem pytanie. Jeśli jeszcze tkwi się w takim układzie, a wierzy się w to, że być może jest się powołaną do małżeństwa, zawsze na swojej drodze można spotkać kogoś trzeciego, kto chce się spotykać i wtedy ma się dylemat - czy mam do tego moralne prawo, czy to będzie etyczne. Może niesłusznie, skoro żeby móc wybrać trzeba mieć w kim wybierać?

 Re: Jakiej kandydatki na żonę szukają mężczyźni?
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2016-10-02 18:44

"Jeśli jest się koleżanką, to ma się świadomość, że takich koleżanek delikwent może mieć więcej a wtedy kobiecie odechciewa się kontaktów z nim. Ale tak może być w każdym przypadku."

- z tego wynika, że mężczyzna może mieć tylko jedną koleżankę? Że nie wolno mu /// nie powinien kolegować się z kilkoma osobami, mimo że jeszcze z żadną nie jest w żadnej głębszej relacji? Od początku chcesz być jedyna - także na płaszczyźnie koleżeńskiej?

 Re: Jakiej kandydatki na żonę szukają mężczyźni?
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2016-10-02 21:55

Granie na dwa fronty zawsze było w moich oczach nieetyczne. Jeśli spotykałam się z jednym mężczyzną, który był dla mnie kimś więcej niż kolegą, spotkania o podobnym charakterze z innymi uważałam za coś złego. Dopuszczałam natomiast relacje czysto koleżeńskie. Ale gdy się orientowałam (przyznaję, że różnie bywało z tą moją domyślnością), że dla jakiegoś kolegi nie jestem zwykłą koleżanką (a on dla mnie był), uznawałam, że należy to szybko wyjaśnić. Straciłam przez to paru "kolegów", oni natomiast znaleźli żony :)

Myślę, że zakończyłabym w fazie początkowej relację, gdyby mężczyzna był nachalny. Czyli ciągle by wydzwaniał, wypytywał, co robiłam, czy za nim tęsknię, albo zapewniałby mnie co chwilę o swojej tęsknocie. Nie tolerowałabym wymuszanej na mnie bliskości. Uciekłabym z takiego związku. Ale w przeciwieństwie do Ciebie bez poczucia winy, tylko z ulgą.

Na tytułowe: wiem, że są tacy, którzy nie gustują w pyskatych ;)

 Re: Jakiej kandydatki na żonę szukają mężczyźni?
Autor: Fortepian (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-10-03 01:16

"Dla mężczyzn niektóre zachowania są normalne a dla mnie są nie do przyjęcia. Dla nich normalne jest spotykanie się z kimś a pomiędzy spotkaniami zawracanie tej osobie w głowie, pisanie jej, że się za nią tęskni, co chwilę telefoniczne kontrolowanie jej na zasadzie "co robisz, gdzie jesteś, czy za mną tęsknisz", snucie planów na przyszłość uwzględniające tę drugą stronę a jednocześnie cały czas zaznaczanie, że to relacja koleżeńska."

Bardzo uogólniasz. Bywają i tacy mężczyźni którzy rozmowę z kobietą starają się "podkręcić" niemal stale do flirtu ale nie jest to norma. Jeśli w istocie jedynie z takimi flirciarzami masz do czynienia to może jest to specyfika środowiska w którym się obracasz albo po prostu na takich zwracasz uwagę.
"Mam jeszcze kolejne, związane z wątkiem pytanie. Jeśli jeszcze tkwi się w takim układzie, a wierzy się w to, że być może jest się powołaną do małżeństwa, zawsze na swojej drodze można spotkać kogoś trzeciego, kto chce się spotykać i wtedy ma się dylemat - czy mam do tego moralne prawo, czy to będzie etyczne. Może niesłusznie, skoro żeby móc wybrać trzeba mieć w kim wybierać?"
Zobacz jak to brzmi smutno - "tkwić w układzie" (a potem utknąć w małżeństwie?). A ten "trzeci" jawi się jak wybawienie... A wracając do pytania - jeśli ten "układ" to taka relacja o której piszesz wcześniej to czy jest w ogóle sens trzymać w zanadrzu takiego uciążliwego "kolegę" o którym piszesz "kobiecie odechciewa się kontaktów z nim" jako potencjalnego małżonka. Natomiast skoro nie jest to taki "czysty" kolega - bo niby może (choć nie musi) być coś więcej w przyszłości - sądzę że uczciwość wobec niego wymagałaby poinformowania go że spotykasz się z kimś innym. I następnie ograniczenia się do zwykłej z nim.znajomości ze względu na uczciwość także wobec tego "trzeciego" który zapewne chciałby się spotykać z Tobą a nie wikłać w jakiś układ z" kolegą - być może kandydatem na małżonka" w tle

 Re: Jakiej kandydatki na żonę szukają mężczyźni?
Autor: orelka (---.merinet.pl)
Data:   2016-10-03 11:01

Strasznie mi te Twoje opisy brzmią zimno i beznamiętnie - "zawraca w głowie", "kontroluje telefonicznie", "tkwi się w układzie", "znajomość, która rokuje" - to nie brzmi jak "lubię kogoś, dobrze mi z nim, chcę z nim być, rozmawiać"
Pobrzmiewa to bardziej kalkulacją niż pragnieniem.

Spotykałam się kiedyś z pewnym chłopakiem. Zrobił mi niespodziankę przyjeżdżając do mnie bez zapowiedzi. Byłam wściekła, że zrobił to bez uprzedzenia, że zepsuł mój plan dnia, że wtargnął w moją osobistą przestrzeń. Kilka tygodni później przestaliśmy się spotykać.
Kiedy ten sam manewr zrobił mój obecny mąż byłam przeszczęśliwa - nie spodziewałam się go tamtego dnia zobaczyć, a tu taka radość. Taka sama sytuacja, a zupełnie inna reakcja.

Być może w tym tkwi problem - nie chcesz bliskości tak szybko, drażnią Cię smsy bo to nie to. Po prostu nie ten człowiek.
I wtedy nie ma sensu tkwić w czymkolwiek. Nie ma sensu ciągnąć relacji, bo moze coś z tego kiedyś wyjdzie. Przeważnie dość szybko wie się, czy się chce, żeby wyszło, czy nie. I jak się nie chce, to nie ma sensu marnować czasu.

 Re: Jakiej kandydatki na żonę szukają mężczyźni?
Autor: imienia nie zdradzę :) (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-10-03 16:52

Bardzo dziękuję za odpowiedzi. Bardzo cenne :)
To co pisałam być może zabrzmiało smutno, zimno i beznamiętnie, ale to z powodu niezrozumienia sprzecznych sygnałów otrzymywanych w takiej relacji.
Mam jeszcze jedno pytanie, którego w tym kontekście nie mogę nie zadać. Na serwisach randkowych jest możliwość pisywania jednoczesnego z kilkoma osobami a wiadomo w jakim celu z takich portali się korzysta. Jak pisywanie z kilkoma osobami ma się do moralności?

 Re: Jakiej kandydatki na żonę szukają mężczyźni?
Autor: Fortepian (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-10-03 18:17

"Jak pisywanie z kilkoma osobami ma się do moralności?"
Normalnie :-) Może być tak że pisanie z jedną osobą będzie niewłaściwe - np. z uwagi na to się pisze. Natomiast jak sama zauważasz - wiadomo w jakim celu korzysta się z takich portali. Sądzę że użytkownicy wiedzą też jak się z nich korzysta, tzn. że nawiązuje się znajomości z różnymi osobami i godzą się na taki stan rzeczy. To od dynamiki i rozwoju tych znajomości - w tym ewentualnych deklaracji czy obietnic - zależy czy uczciwe jest jeszcze rozglądanie się za innymi a nie skupianie na jednej osobie. Osobnym problemem jest to na co zwraca orelka czyli ewentualna strata czasu. Bo niby wydaje się że pisanie z różnymi osobami zwiększa szansę że coś wyjdzie z tego. Jednak patrząc po sobie z tych czasów kiedy jeszcze związki mnie interesowały to muszę stwierdzić że kiedy platali się wokół mnie różni zainteresowani to żaden z nich mnie nie interesował - bo jeśli któryś by mnie interesował to by się tak nie plątał z innymi :-)

 Re: Jakiej kandydatki na żonę szukają mężczyźni?
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2016-10-03 20:22

Proszę pamiętać, że prawo (także moralne) do korespondowania z kilkoma osobami mają obie strony. Tak imienia-nie-zdradzę, jak każdy z jej korespondentów.

 Re: Jakiej kandydatki na żonę szukają mężczyźni?
Autor: anu (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-10-09 09:14

Jak pisywanie z kilkoma osobami ma się do moralności? Można to robić, bo po to są serwisy randkowe, żeby poznawać ludzi. Poza tym, jeżeli idziesz na spotkanie z osobą z portalu randkowego, warto otwarcie powiedzieć sobie o tym, że jesteś poszukująca i pewnie jeszcze się spróbujesz z kimś innym umówić. Tak było w moim przypadku, poznałam mojego męża właśnie za pośrednictwem takiego serwisu. Na początku, kiedy się spotkaliśmy, oczywiste było i dla mnie i dla niego, że możemy jeszcze poznawać innych ludzi i mieć inne randki. Akurat tak się złożyło, że już z nikim innym się nie umówiliśmy, nasze spotkanie wystarczyło, żeby chcieć poznawać się dalej. Ale żadne z nas nie miałoby o inne spotkania pretensji, no bo z jakiej racji.

 Re: Jakiej kandydatki na żonę szukają mężczyźni?
Autor: imienia nie zdradzę :) (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-10-09 15:17

Tak, zgadzam się. Bardziej chodzi mi o to o czym pisze właśnie Fortepian. Dlatego moim zdaniem na początku znajomości nie powinno się składać żadnych deklaracji, obiecywać niczego, snuć wspólnych planów, demonstrować swoich uczuć, bo wiele może się jeszcze po obu stronach zmienić.
Chyba boję się tego, że ktoś, nawet po dłuższym już stażu znajomości, będzie wobec mnie składał deklaracje, obietnice zapewniał o uczuciach, czym mnie do siebie przywiąże, poprzez co sprawi, że myśląc, że to coś więcej niż koleżeństwo będę mieć wyrzuty sumienia jeśli spotkam się, albo chociażby będę korespondować z kimś innym (poprzez co mogę stracić inną wartościową znajomość) a dla niego tak naprawdę nic to nie będzie znaczyło i może z kolei ja dla niego będę jedną z wielu osób, z którymi się spotyka.
Czy mogłabym po takim czasie od założenia wątku prosić, żeby chociaż z dwa słowa napisała w nim Bogumiła? ;-) Wiem, nie mam prawa. Ale żałowałabym, gdybym tego nie zrobiła :-)

 Re: Jakiej kandydatki na żonę szukają mężczyźni?
Autor: orelka (---.merinet.pl)
Data:   2016-10-09 19:39

"Chyba boję się tego, że ktoś, nawet po dłuższym już stażu znajomości, będzie wobec mnie składał deklaracje, obietnice zapewniał o uczuciach..."

To nie bój się tego, co ktoś MÓWI, tylko patrz na to, co ROBI. Wtedy będziesz wiedziała, czy to tylko takie gadanie, czy rzeczywiście jesteś dla kogoś kimś więcej niż zwykłą koleżanką. Patrz na to, czy ta znajomość się zacieśnia, czy spędzacie ze sobą coraz więcej czasu, czy coraz bardziej znacie swoją codzienność - tu i teraz, a nie za kilka lat, kiedy już będziecie mieć domek z marzeń i tak dalej. Patrz na to, jak się dany człowiek zachowuje, kiedy jesteś chora, kiedy masz kłopoty, kiedy poprosisz go o pomoc. I nie, czy bedzie dzwonił i mówił, jak bardzo CIę żałuje, tylko czy przyjedzie, ugotuje Ci rosół i pozmywa naczynia.

 Re: Jakiej kandydatki na żonę szukają mężczyźni?
Autor: 7218 (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2016-10-10 15:49

Autorko,
ile czasu trwa ten "początek znajomości"? Rozumiem, że liczy się go w miesiącach, nie w np. liczbie spotkań czy stopniu zakochania?
Od kiedy zaczyna się dłuższy staż?

Nie chcesz po prostu poprzestać na szukaniu sobie znajomych? tak bez szukania męża.

 Re: Jakiej kandydatki na żonę szukają mężczyźni?
Autor: imienia nie zdradzę :) (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-10-11 22:54

Nie wiem od kiedy zaczyna się dłuższy staż, to raczej pojęcie względne. A znajomych to ja już mam, oni mi powołania odkryć nie pomagają :(

 Re: Jakiej kandydatki na żonę szukają mężczyźni?
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-10-17 04:59

Mam wrażenie, że strasznie to wszystko komplikujesz, a w spotkaniu z drugim człowiekiem najważniejsza jest prostota i prawda.
Ale może po kolei spróbuję się odnieść do Twoich wpisów.

"przyszły mąż znalazłby sobie milion lepszych". Zgadza się, naprawdę tak jest i trzeba się do tej myśli przyzwyczaić. Już w temacie wątku słychać lęk, że Ty nie spełnisz oczekiwań mężczyzny. Chcesz wszystko o nich wiedzieć, żeby się dostosować do ich potrzeb. Tu jest Twój pierwszy, może nawet podstawowy błąd. Nie istnieje taka kobieta (ideał kobiety), której szukają "mężczyźni". Nie ma takiej kobiety, z którą wszyscy mężczyźni chcieliby się ożenić. Nie szukaj ideału i nie próbuj się w niego wpasować. Będziesz wtedy jakimś obcym sobie stworzeniem i nigdy nie będziesz wiedziała jak się zachować, co powiedzieć. Będziesz ciągle o coś pytać, no bo przecież musisz zachować się doskonale. Tymczasem mężczyźni nie kochają jakiegoś ideału kobiety. Konkretny mężczyzna kocha konkretną kobietę. Każdy szuka czegoś innego, co innego jest dla niego ważne, czasem nawet nie do końca umie powiedzieć co. Ale kiedy spotyka konkretną kobietę, wie że nie o to mu chodzi, albo przeciwnie: że właśnie o to. Znam i takie cudze żony, które albo są naprawdę brzydkie, albo kompletnie nie potrafią gotować, albo klną jak szewcy, albo nie potrafią skakać z radości, albo mają tylko zawodówkę, albo nie potrafią się ładnie ubrać - a są kochane przez mężów. Bo dla każdego mężczyzny co innego jest ważne. Ale jedno jest zawsze ważne: żeby być sobą. Nie, to nie tak, że jak będziesz sobą, to każdy Cię pokocha. Tak nigdy nie będzie. Ale po pierwsze, wtedy ktoś Cię pokocha właśnie taką jak jesteś, a nie kogoś, w czyją rolę będziesz całe życie się wcielać, po drugie: łatwo będzie wierzyć, że kocha właśnie Ciebie. Oczywiście, że bycie sobą nie oznacza, że nie musisz nad sobą już pracować. Trzeba się uczyć dla przyszłego męża i gotować, i sprzątać, i ubierać, potem trzeba poznawać jego zainteresowania. Ale w tym wszystkim masz być sobą, a nie małpować innych. On ma pokochać Ciebie, taką jaka jesteś. Jak będziesz go oszukiwać to sobie zrobisz krzywdę. Bo nie dasz rady cały czas grać. Jeśli nie chce Cię właśnie takiej jak jesteś, to odejdź, bo inaczej on kiedyś odejdzie. Owszem, nikt Ci nie da gwarancji, że mąż nie zdradzi, nie odejdzie. Ale największa szansa na udane małżeństwo jest wtedy, kiedy będziesz prawdziwa.

Łatwa - trudna. Moim zdaniem te określenia dotyczą przede wszystkim dotykania ciała. Jeśli mężczyzna najpierw chce poznać Twoje ciało (a nie Ciebie całą), a Ty się na to godzisz, to na pewno dobre będzie określenie "łatwa". I nie chodzi od razu o pójście do łóżka na pierwszej randce, bo dotykanie ciała może mieć ogromną ilość etapów. Łatwa dziewczyna, to ta, która zbyt szybko na zbyt wiele chłopakowi pozwala. A nie ta, która na propozycje wyjścia do kina przez cały tydzień mówi "nie". Albo która bez przerwy "gasi" swoje oczy, żeby nie było widać że jest zakochana. Przecież jak się próbuje z kimś tworzyć związek, to oboje muszą widzieć, że coś się między nimi dzieje. Prawdziwa obojętność czy udawanie obojętności jest zawsze powodem rozstania. Dlatego nie rozumiem stwierdzenia: "Wtedy zostaje się z pretensjami - do siebie o to, że jest się taką jaką się jest, że nie ujawniało się uczuć. Do niego - że zainicjował coś, co w ogóle nie powinno mieć miejsca.". Nie masz być "niedostępną księżniczką". Masz być szczera, otwarta, masz go poznawać i pozwalać się poznać. Pozwolić się poznać (także swoje uczucia), to ryzyko, które się musi podejmować, choć zdarza się, że potem bardziej boli. Masz natomiast się szanować. On ma poznać najpierw Ciebie, a potem dopiero Twoje ciało. "Łatwa" - tak na siłę - można jeszcze powiedzieć o dziewczynie, która nie ma w ogóle swojego zdania, swoich pragnień, i robi tylko i wszystko to, czego chłopak chce, jakby jej w ogóle nie było. Kobieta musi pokazać, że ma swoje pragnienia, musi się dowiedzieć, czy on będzie te pragnienia szanował.

Oczywiście, że kobieta nie może co 5 minut wysyłać SMS o treści: "kocham cię". A jak chłopak to robi, to też trzeba się dobrze zastanowić o co mu chodzi i czy nie jest zbyt zaborczy. Ale to chyba jest normalne, że pomiędzy randkami zajmujemy się swoim życiem? (szkoła, praca, rodzice). Zamiast marnować czas na rozmowie o miłości i tęsknocie można poznawać inną stronę siebie. W niczym nie można przesadzać, także w okazywaniu uczuć. Ale nie da się nauczyć na którym spotkaniu jakie słowa można powiedzieć i ile razy :)) Nie da się wszystkiego przewidzieć, bo to co dla jednej osoby jest normalne, dla innej będzie dziwaczne. Po to właśnie jest okres "chodzenia", żeby to między sobą uregulować. Trzeba patrzeć i rozpoznawać co go już denerwuje czy śmieszy, i mówić co Ciebie denerwuje. Dziesięciu mężczyzn może Ci napisać wykaz wszystkiego czego nie lubią, nie tolerują, lubią, chcą. Weźmiesz to poważnie pod uwagę, a jedenastemu, temu Twojemu, nic z tego się nie spodoba. Ty musisz poznawać tego jednego mężczyznę, którym się zainteresowałaś, a nie stu innych. Bo wyjdziesz za mąż za tego, a nie za stu innych.

"Jeśli jest relacją koleżeńską, to nie dajemy złudnych nadziei, nie wymagamy od siebie wzajemnie okazywania uczuć, poświęcania sobie czasu, nie kontrolujemy drugiej strony, bo nie mamy do tego najmniejszego prawa."
No zgadzam się z Tobą. Ale każda relacja na początku jest koleżeńska i nie zawsze da się konkretnie powiedzieć: o, właśnie w tej chwili przechodzimy na inny etap. To wszystko musi być naturalne.
Natomiast piszesz "Dla mężczyzn niektóre zachowania są normalne a dla mnie są nie do przyjęcia." A potem dajesz przykład, który dla mnie wcale nie jest normalny dla mężczyzn. Po prostu jakiś chłopak taki jest. Może i dwóch. Jak Ci się to nie podoba, to nie wchodź w taki związek. Telefoniczne kontrolowanie świadczy o zaborczości, której trzeba się bać. To już bardziej męskie jest niemówienie o żadnych uczuciach, niemówienie o miłości i tęsknocie, niż powtarzanie o tym w kółko. Ciągłe powtarzanie o koleżeńskiej relacji po którymś z kolei spotkaniu jest też bardzo podejrzane. Bo albo jest się tylko na stopie koleżeńskiej, oboje o tym wiedzą (jakieś kino, wspólny powrót z pracy, obiad między zajęciami na studiach, wypady w większym gronie), a wtedy nie są potrzebne zapewnienia o koleżeństwie. Albo widać, że iskrzy, a wtedy mówienie o koleżeństwie jest jego asekuracją i szkoda sobie zawracać głowę. Niech wróci jak się zdecyduje pogłębiać związek. O graniu na dwa fronty "J" jasno napisała, nie będę się powtarzać.

A to, że masz rację nie zmienia faktu, że spotykamy różnych ludzi, a z tych spotkań przez długi czas nie będzie żadnej miłości. Takie jest życie. Ale to naprawdę nie znaczy, że gdybyś coś inaczej zrobiła, to miłość by była. Może byłoby więcej łez? Więcej nerwów? Więcej bólu? Spotkanie męsko-damskie to nie jest matematyka. Tu nie ma prostych zasad, że najpierw się mnoży i dzieli, a potem dopiero dodaje. Tu w każdym związku wszystko jest nowe i wszystko może być inne.

"Na serwisach randkowych jest możliwość pisywania jednoczesnego z kilkoma osobami a wiadomo w jakim celu z takich portali się korzysta. Jak pisywanie z kilkoma osobami ma się do moralności?"
Nie da się całego życia ująć w tabelki dobre-złe. Podjęcie kilku rozmów naraz nie musi być złe, choć na takich serwisach ja bym wolała robić to po kolei, a nie naraz. Wolałabym się skupić na jednym człowieku naraz, żeby go lepiej poznać. Ale te pierwsze "rozmowy" moim zdaniem spokojnie mogą być naraz. Przecież czasem już po pierwszych listach widzisz, że ktoś Ci zupełnie nie odpowiada. Podziękujesz, przestaniesz pisać. Wybierzesz listy, które Cię zainteresowały. Ale nie wiem co Ty rozumiesz przez słowa "pisywanie jednoczesne". Jak długo miałoby to trwać? Według mnie powinno się dążyć do w miarę szybkiego spotkania w realu, inaczej jest to zawracanie komuś głowy. Rozumiem jeszcze, że na pierwsze spotkanie można umówić się w podobnym czasie z kilkoma, żeby ich zobaczyć, poznać. Dłuższe (wielokrotne) spotkania z kilkoma osobami naraz dla mnie są trochę nieuczciwe. To jest jednak co innego niż spotykać się naturalnie w szkole, pracy, po sąsiedzku. W normalnych warunkach nie dajesz nadziei, bo i tak się spotkacie. Tu ktoś w wiadomym celu poświęca Ci czas. Oczekuje Twojej uwagi. Spotykanie przez dłuższy czas pięciu naraz jest jakimś przedmiotowym traktowaniem człowieka. Jak przymierzanie butów w sklepie. Ale czy da się powiedzieć od którego spotkania trzeba inaczej myśleć? Skoro zdecydujesz się z kimś spotkać po raz drugi, to już jakoś wybierasz na dziś. Czy nie można uczciwie drugiemu powiedzieć: "chcę spróbować z kimś innym, gdyby nie wyszło to będę szukać dalej, wtedy zapytam czy jesteś jeszcze wolny, a na razie czuj się wolny i szukaj u innych." To dla mnie uczciwe podejście i wszyscy z tego portalu powinni rozumieć. To lepsze niż spotykanie się przez parę miesięcy z kilkoma. A przedłużanie listownej korespondencji nie jest niczym złym, ale na tym portalu trzeba by wyraźnie powiedzieć/ustalić, że już z kimś się spotykasz. Jeśli jemu to nie przeszkadza, jeśli będzie to kumplowanie się, to nie widzę nic złego.

Ale fakt, że to portal randkowy nie oznacza, że od strony moralnej każde zachowanie będzie w porządku. Owszem, każdy powinien tutaj rozumieć sytuację, każdy powinien tolerować korespondencję i spotkania z kilkoma osobami. Ale trzeba też pamiętać, że - z drugiej strony - są tu najczęściej osoby, którym już się spieszy. Które nie mają czasu na wielomiesięczne czekanie na podstawową decyzję: czy próbujemy. Dlatego trzeba jak najszybciej dać pierwszą odpowiedź "mam kogoś", żeby nie dawać nadziei, nie zabierać czasu. Nie można przywłaszczać sobie 10 panów i dopiero za rok im powiedzieć": wybrałam Maćka. Każdy tam niecierpliwie szuka, trzeba więc im pozwolić szukać dalej.
Ale jeszcze raz powtórzę: tak jak zawsze - miłości bliźniego nie da się ująć w liczby. Trzeba po prostu myśleć nie tylko o sobie, ale i o drugim człowieku. To nie są buty, które wszystkie można przymierzyć ze dwa razy i dopiero wybrać. To są ludzie, którzy czują, mają nadzieję, przyzwyczajają się, potem tęsknią. Tylko pierwsze (może dwa) spotkania są zupełnie neutralne. Potem w grę wchodzą różnego rodzaju emocje. Nie można się nimi bawić.

"Chyba boję się tego, że ktoś, nawet po dłuższym już stażu znajomości, będzie wobec mnie składał deklaracje.." (i dalej).
Rozumiem lęk przed zranieniem. Ale pisałam już o ryzyku. I w przyjaźni i w miłości jest element ryzyka i nie da się inaczej tego zrobić. Tak, może ktoś Cię przywiązać do siebie, a potem odejść. Tak może zrobić i ktoś z portalu randkowego, i kolega z pracy, i przyjaciel ze wspólnoty parafialnej. Przecież może uciec nawet spod ołtarza. Ale czy ten strach ma spowodować, że nie będziesz szukać, choć tego pragniesz? Zawsze tak będzie, że jak "tracisz" czas na jednego, to możesz przegapić inną znajomość. Ale nie dajmy się zwariować.

"Rozczarowania bojąc się, trwóg siłą
czary odpychasz, żyjąc na ugorze.
Takeś się serce przed goryczą skryło
Że słodkie życie znaleźć cię nie może" (Staff)

 Re: Jakiej kandydatki na żonę szukają mężczyźni?
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-10-17 11:06

Oczywiście popełniłam błąd pisząc w akapicie trzecim: "Łatwa dziewczyna, to ta, która zbyt szybko na zbyt wiele chłopakowi pozwala. A nie ta, która na propozycje wyjścia do kina przez cały tydzień mówi "nie".

Miało być: Ale "trudna" to nie ta, która...

 Re: Jakiej kandydatki na żonę szukają mężczyźni?
Autor: imienia nie zdradzę :) (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-10-17 22:40

Nie wiem jak Ci dziękować Bogumiło, naprawdę :)
Tak, to prawda, mam skłonności do komplikowania nawet nieskomplikowanych rzeczy. Nieumiejętność odnalezienia swojego miejsca w świecie, ogólnopanujące przekonanie o tym, że to mężczyzna powinien być zdobywcą, strach przed odrzuceniem przez drugą osobę - to wszystko jakoś we mnie się miesza, ale odpowiedzi w tym wątku na pewno dają szersze spojrzenie na sprawę :)
W trakcie czytania nasuwają się kolejne pytania, ale postaram się nie rozwijać ich zanadto :) Oczywiście o odpowiedzi mogę tylko prosić, ale nie nalegam ;) Chodzi mi o częste w początkowych tego typu relacjach "zawieszanie w próżni", działające w obie strony, bo i ja nie jestem tu bez winy. Znajomość nabiera tempa, a nagle jedna ze stron albo przestaje pisywać, albo odwołuje spotkanie, co często jest zakończeniem znajomości bez oficjalnego zakończenia z powodu nieumiejętności pożegnania się, wyznania, że to nie to. Czy w takich sytuacjach lepsza jest gorzka prawda czy lepsze jest takie znikanie bez słowa pożegnania? Jedno i drugie może być raniące dla drugiej strony. W zależności od tego którą ze stron się jest, takie postępowanie albo niesie wyrzuty sumienia, albo żal i pytania o co chodzi. Czy będąc osobą zrywającą kontakt wyznawać prawdę? Czy będąc osobą, z którą ktoś zrywa kontakt, dążyć do wyjaśnienia sytuacji? Czy samemu sobie, albo drugiej stronie, dać prawo do znikania bez pożegnania?

 Re: Jakiej kandydatki na żonę szukają mężczyźni?
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-10-18 01:20

W "normalnym" życiu (real) absolutnie trzeba wszystko wyraźnie zakończyć, bo odejście bez słowa jest lekceważeniem człowieka. Wspólnie przeżyty czas, zapewne miły, skoro coś trwało dłużej, zobowiązuje do okazania szacunku i na koniec.
Na portalach randkowych może się zdarzyć inaczej wcale nie przez lekceważenie, tylko tak wyjdzie :) Zaczynasz z pięcioma osobami korespondencje, potem spotkania, potem zaczynasz się w jedno angażować, ale pewna nie jesteś, jeszcze zostawiasz sobie furtkę. A czas strasznie szybko mija i nagle widzisz niedokończone sprawy. Trzeba więc uważać z oceną człowieka, który dłużej milczy. Tutaj jest ten czas oczekiwania czymś normalnym. Przez pewien czas milczenie trzeba właśnie traktować jako niepewność, także z jego strony. Nie złościć się. Po jakimś czasie możesz napisać: "rozumiem, że znalazłeś już inną, więc dziękuję za wspólny czas". Albo go to sprowokuje i odpisze, albo jak nie odpisze masz pewność, że tak jest.

Od strony osoby, która kończy. Uważam, że szacunek do człowieka wymaga napisania/powiedzenia, że zainteresowałaś się poważniej innym, więc choć nie wiesz czy to na pewno wyjdzie, to (jak wyżej) dziękujesz za wspólny czas na portalu czy już w realu. Niepewność jest zawsze dużo gorsza niż zła prawda. Prawda, choć czasem boli, daje wolność w dalszych krokach. Nie marnujesz czasu, nie czekasz. Nie marnujesz cudzego czasu. Decydując się na portal każdy wie doskonale, że wybiera się tylko jednego/jedną, a nie wszystkich. Musi się innych pożegnać, nawet gdyby wszyscy byli super. To na pewno dużo mniej boli niż rozstanie w realu, gdy spotykasz się z jedną osobą.

"Czy będąc osobą zrywającą kontakt wyznawać prawdę? Czy będąc osobą, z którą ktoś zrywa kontakt, dążyć do wyjaśnienia sytuacji?"
Nawet w realu bywają osoby, które mówią "żegnaj" (jeśli mówią) przez SMS czy maila. Nie stać ich na odwagę pożegnania się osobiście. Myślę, że strach wynika przede wszystkim z tego, że spodziewają się wielu pytań, oczekiwania wyjaśnień, maglowania: a dlaczego, a co ja zrobiłam źle, a co ci się nie spodobało, a gdybym to zmieniła...
Takie pytania nie mają sensu. W życiu męsko-damskim nie wszystko da się wyjaśnić: dlaczego ten nie, a ten tak. Jeśli się nie zdarzyło coś wyjątkowo złego (molestowanie, pobicie, kradzież itp), to nie ma sensu dążenie do wyjaśnienia "dlaczego". Czasem się nie da wyjaśnić. Nie zaiskrzyło i już. Albo zaiskrzyło, ale potem zgasło. Nie pytaj "dlaczego", bo to nie ma sensu. Daj mu spokojnie odejść. Podobnie i Ty. Nie tłumacz szczegółów, bo możesz sprawić większą przykrość. Jeśli już, to powiedz mu coś miłego (ale prawdziwego). Powiedz, że niestety musiałaś wybrać jednego.

Jeśli rozstajemy się z kimś w złych emocjach, to trudno coś radzić, bo te emocje pewnie zadziałają i zawsze zrobi się przykra sytuacja, łatwiej o wypominki. Jeśli natomiast trzeba komuś powiedzieć "nie", bo jest ktoś inny, to lepiej mówić jak najmniej. Z miłością. Żeby nie psuć tego co było. Nigdy nie wiesz, czy znów się kiedyś nie spotkacie. W podobnych lub zupełnie innych relacjach.

 Re: Jakiej kandydatki na żonę szukają mężczyźni?
Autor: imienia nie zdradzę :) (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-10-18 22:45

Tym bardziej dziękuję za rozszerzenie mojego spojrzenia na te kwestie :)
Może jeszcze coś wyjaśnię. Z tym łatwa-trudna miałam na myśli nieokazywanie przez kobietę, że zależy jej na danej relacji. Ogólnie przyjęło się, że to mężczyzna ma bardziej się starać, szukać itp. Wiadomo też, że wszystko co trudno było zdobyć bardziej się potem docenia niż coś, co przyszło nam zbyt łatwo. Wiedza ta potem sprawia, że w relacji nie jest się szczerą. A może inaczej. Sprawia, że można popsuć coś, co mogło mieć ciąg dalszy. Ale też cały czas ma się tą świadomość, że jeśli mężczyzna już na początku żąda od kobiety wyznawania od uczuć, to za chwilę może chcieć czegoś więcej a wtedy nie trudno o to, żeby w jego słowach "wyłapywać" aluzje o podtekstach, których tak naprawdę może wcale tam nie było, ale to jest kolejnym pretekstem, przez który traci się zaufanie. Pewnie to przewrażliwienie.
Kiedy kobiecie źle jest w takim stanie, w jakim się znajduje - gdy nie potrafi po prostu znajdować radości życia, zaczyna jej szukać i myśli, że może tym razem jest jakaś nadzieja, ale jest powściągliwa w okazywaniu uczuć, których sama do końca nie jest pewna - może w końcu "obudzić się" z doświadczeniem zarzutów kierowanych w swoją stronę - że jej nie zależy, że niczego nie inicjuje a przecież on się starał. I ma kolejną nauczkę - jestem zła, bo albo moje uczucia są platoniczne, albo spóźnione, ale zawsze "nie takie jakie być powinny" i "nie wtedy kiedy być powinny" . U kogoś, kto zastanawiał się - i cały czas zastanawia się nad swoim ewentualnym powołaniem do samotności - pojawiają się też wyrzuty sumienia, że wtedy kiedy traciło się czas na "randko-nierandki", na "rozwiązki", które oficjalnie nigdy nie były związkami, spotkania i korespondencje, które nie wiadomo do czego miały prowadzić, ograniczało się czas, który mógł służyć pogłębianiu relacji z Bogiem bezpośrednio, pogłębianiu duchowości itp. I ogólnie dalej nie wie się czemu to wszystko ma służyć :)) Przepraszam, że nadal piszę w tym wątku, to jest silniejsze ode mnie :)

 Re: Jakiej kandydatki na żonę szukają mężczyźni?
Autor: imienia nie zdradzę :) (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-10-22 11:57

Chciałabym jeszcze raz bardzo podziękować Bogumile i wszystkim, którzy udzielili w tym wątku odpowiedzi na moje pytania.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: