Autor: Maja (---.jmdi.pl)
Data: 2016-11-21 21:26
Chcialabym, żeby mój mąż był niewierzacy. Ale on uznaje się za katolika, tylko nie uznaje księży, nie chodzi do Kościoła, a przez to nie chce ślubu kościelnego. Znalazłam księdza, który nam udzieli ślubu, takiego "cichego". Ale im bliżej tego dnia tym mam więcej wątpliwości, a awanturę, o to, że syn nie posprzatał pokoju mam codziennie. Najchętniej bym się smakowała i odeszła od niego. Raz już tak zrobiłam i jak 4 lata temu spotkałam obecnego męża, pragnęłam stabilizacji, miłości i zrozumienia, a mam? nerwicę, poczucie beznadziejności, strach o syna i strach przed kolejnym dniem... Nawet jak idę z synem do kościoła, bo przygotowujemy się do Pierwszej Komunii Świętej, czuję wstyd przed ludźmi. Mam wrażenie, że za chwilę mnie będą wytykać palcami - ma męża a chodzi sama do kościoła. Zresztą na głupi spacer idę sama z synem... A jeżeli chodzi o komunię to czuję się jak narkoman na głodzie, od ponad 10 lat nie miałam jej w ustach...
|
|