Autor: wyszywaczek wredny (---.net.pulawy.pl)
Data: 2016-12-01 09:47
Znaczy tak. Najpierw warto zdefiniować te "wielkie rzeczy". Potem "pozwolenie się prowadzić".
Ad 1. Wielkie rzeczy rzadko bywają atrakcyjne. Jak patrzę na ten (epitet) świat, to "normalne życie pracującego męża i ojca" staje się towarem deficytowym i już samo w sobie jest wielkie.
Nie wiem, czego oczekujesz. Chcesz lewitować (czy odwrotnie: padać?), czytać w myślach, rozeznawać strasznie wielkie sprawy, być prorokiem albo jeszcze co? Oczekujesz, że Bóg "coś zrobi" i coś się zmieni, ktoś się nawróci, będzie łatwiej i przyjemniej? Sam nie wiesz, czego oczekujesz, bo nie umiesz zdefiniować tych "wielkich rzeczy"?
Co do dziwnych zjawisk - zdarzają się, ale rzadko. I rzadko są potrzebne.
Co do tego, że Bóg coś zrobi - hm, z Biblii raczej wynika, że jak Bóg coś Osobiście robi w czyimś życiu, to wcale nie po to, żeby było łatwiej. I ja na przykład się 10 razy zastanawiam zanim Go poproszę o interwencję. :P Bo to generalnie ryzykowne jest.
Konkludując: wydaje mi się, że wielkie rzeczy a. są wymagające i b. raczej nie są spektakularne.
Ad 2. "Pozwolenie się prowadzić" polega głównie na życiu według Dekalogu i nauki Kościoła. Tak po prostu i bez wybierania, co ja na ten temat myślę, co mi się podoba, co abso0lutnie nie, co mi nie leży, co może jutro, a co na starość.
Jest teoria, że "pozwolenie się prowadzić" polega na tropieniu Boga w swoim życiu. Np. odnajdywaniu swoich konkretów w czytanym Słowie i kierowaniu się w decyzjach tym, co przeczytam. Do pewnego momentu to działa, pod warunkiem, że nie wyłączysz rozumu i nie odłączysz swojej interpretacji Słowa od nauki Kościoła w jej całokształcie. Ale i nawet wtedy nie działa zawsze. Zwykle po pierwszym zachłyśnięciu się, jak to fajnie, jak Słowo mnie prowadzi, przychodzi czas, kiedy Słowo zaczyna się z życiem kompletnie rozjeżdżać i niczego już nie tłumaczy. Czasem to mija, czasem nie. :P
Konkludując: zaufanie i pozwolenie się prowadzić też nie jest specjalnie widowiskowe ani słodkie.
Jeżeli obiektywnie nie ma nic, co robisz "nie tak" (skonsultuj z Dekalogiem i nauką Kościoła), to właśnie pozwalasz się prowadzić i właśnie dzieją ci się wielkie rzeczy. Może kiedyś je nawet zobaczysz, chociaż niekoniecznie. :P Fajerwerków oczekiwać nie warto.
|
|