Autor: 9834 (---.free.aero2.net.pl)
Data: 2017-01-17 16:47
"mąz utwierdza się w przekonaniu, że najwyraźniej wszystko jest OK, zona nie jest az tak zmęczona, znaczy że obowiązki jej nie przytłaczają, wysypia się, czyli on nie musi w tej kwestii niczego zmieniać. Po drugie, przyzwyczaja się, ze "zona nie odmawia", chocby padała na pysk ze zmęczenia, więc każda kolejna ewentualna odmowa zony może sie kończyc z kolei jego większą frustracją, kłótnia itp. Po trzecie, mówiąc wprost, żona po pewnym czasie w końcu wybucha, bo ma dość traktowania jej ciała jak, przepraszam, worka na spermę, kiedy tylko pan mąż "ma potrzebę"."
Jak się ma głupiego męża, którego traktuje się w dodatku jak zwierzątko do wytresowania, a nie partnera do rozmowy i mierzy się własną miarą, bez brania pod uwagę, że może ma nieco inne zapotrzebowanie na zbliżenia cielesne w małżeństwie - pewnie się z powyższym zgodzę.
Przecież orgazm nie jest ani podstawą udanego małżeństwa, ani nawet jednym z jego kryteriów. Oczywiście samo sedno wypowiedzi antonimy jest dla mnie zrozumiałe - nie spychać na bok problemów tylko rozmawiać i zmieniać rzeczywistość małżeńską. Tylko, że wyciąganie pochopnych wniosków, jakoby zbliżenie bez pełnej satysfakcji seksualnej miało prowadzić do tych wszystkich okropnych konsekwencji, które wymienia, wydaje mi się nadużyciem. Autorka wątku nie pisze, że mają jakieś problemy małżeńskie - pisze, że jest zmęczona wymagającą rzeczywistością i nie ma ochoty na seks, a mąż ma. Może stoi za tym coś więcej, a może nie. Pisze natomiast wprost, że ona sama "ma znikome potrzeby w tym względzie". I o to tutaj chodzi, w tym temacie - ona ma znikome, a mąż nie. Dla mężczyzny seks jest czymś w rodzaju zapewnienia o miłości - kobiecie wystarczy pocałunek, przytulenie, a nawet czasem woli po prostu pobyć sobie w ramionach mężczyzny. Czy wtedy, gdy potrzebuje jego wsparcia, tych wspomnianych 10 minut wsparcia w jego ramionach, on ma najpierw zacząć jej wyliczać, co powinna zrobić żeby je otrzymać? Może ugotować lepszy obiad, a może bardziej przyłożyć się do sprzątania? Czy to ją lepiej do niego nastawi? Warto rozmawiać, jasne, ale gdy ktoś prosi o chwilę uwagi, okazania należnej mu miłości, to naprawdę warto aż tak obwarowywać to różnymi roszczeniami? Osobiście uważam, że lepiej napełnić zbiornik miłości człowieka, a potem pogadać o tym, co można w życiu zmienić.
Oczywiście może być też tak, że mąż wymaga pełnego zaangażowania żony w przeżywanie tych wspólnych chwil bliskości. Wtedy może rosnąć napięcie, o którym wspomina antonima i faktycznie problem robi się bardziej skomplikowany. Jednak - przypomnę raz jeszcze - tego nie wiemy. Może autorka wątku dopowie?
Nie analizuję całej sytuacji autorki wątku, bo jej nie znam. Odnoszę się jedynie do tytułowego problemu.
|
|