logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Dlaczego Bóg pozwolił, że straciłem pasję (sport)?
Autor: Gervius (---.play-internet.pl)
Data:   2017-01-23 21:54

Szczerze mówiąc nigdy nie byłem blisko Boga. Jestem wierzący niby , ale nie praktykuje więc wiadomo że ta moja wiara jest nikła. Ale mniejsza z tym. Jestem biedny, życie mnie nie rozpieszcza, wszystko jest przeciwko mnie.
Jedyne co mnie jakoś trzymało i mobilizowalo do życia to sport, robiłem wszystko żeby grać jak najlepiej, trzymalem ścisłą diete, codziennie ciężko ćwiczyłem i trenowałem piłkę nozna, to było całe moje zycie. Teraz już nie mam nic z zycia, zerwalem więzadła w obu kolanach i raczej nie mam szans na powrót do sportu. Nie mogę prawie chodzić, ćwiczyć ani grać nie ma szans ostatnio nawet z rozpaczy rzuciłem dietę i zacząłem się obzerac, czuje się beznadziejnie. Czy to niby Bóg tym chce mnie zachęcić do powrotu do kościoła czy jak. Jedyne o czym myślę to umrzeć. Dlaczego Bóg na to pozwala, wielu ludzi ma wspaniałe życie, ja jedyne co miałem z życia (sport) straciłem. Why?

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił, że straciłem pasję (sport)?
Autor: B. (---.ipv4.supernova.orange.pl)
Data:   2017-01-23 23:33

"nigdy nie byłem blisko Boga. Jestem wierzący niby, ale nie praktykuje"
Nie musi tak dalej być, nie musi tak pozostać. Możesz zainteresować się np RCS-em:
http://www.rcs.org.pl/
Dobre życie można mieć idąc wieloma drogami (aby tylko z Bogiem, żyjąc wg Przykazań Bożych).
Dobrze żyć można będąc sportowcem, będąc piekarzem, kolejarzem czy wykonując inny zawód. KAŻDY człowiek jest słaby, przekonałeś się o tym. Nikt nie wie, czy jutro się obudzi, czy w nocy nie będzie trzęsienia ziemi (patrz Włochy i inne części świata), czy pociąg, którym jedziesz, nie wykolei się. Szpitale i ZOL-e pełne są ludzi, którzy wczoraj byli pełnosprawni. Takie niepewne jest ziemskie życie każdego z nas. Ale człowiek ma duszę, ta żyje wiecznie. Ciało umrze, ale zmartwychwstanie. Celem życia człowieka jest zbawienie.
Nie załamuj się, doświadczenia udoskonalają nas. Popatrz na Mojżesza. Wychowany w pałacu jako przybrany syn córki faraona, książę, w pewnym momencie musiał uciekać. Wiele lat spędził na "wygnaniu", pasąc czyjeś owce. Co wtedy myślał? Czy załamał się? Książę pasący owce... Po latach okazało się, że został wybrany przez Boga, aby wyprowadził Izraelitów z niewoli egipskiej. Jest największym prorokiem w historii.
Będzie dobrze. Pozdrawiam :)

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił, że straciłem pasję (sport)?
Autor: Eizo (---.opera-mini.net)
Data:   2017-01-24 09:04

To nie Bóg sprawił. Zdarzyło mi się nie raz oparzyć, uderzyć się młotkiem w palec, stłuc nogę, nie raz bolał mnie brzuch lub głowa. Czy to wszystko jest sprawką Boga? Nie wydaje mi się. Może spróbuj odnaleźć pasję w innym sporcie, ale zanim powiesz "nie" - spróbuj. Porozmawiaj z lekarzem, być może będziesz mógł wrócić do gry, ale potrzebna jest rehabilitacja. Wiem że łatwo mi pisać, ale nie poddawaj się.

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił, że straciłem pasję (sport)?
Autor: wyszywaczek wredny (---.net.pulawy.pl)
Data:   2017-01-24 10:36

Dlaczego Bóg pozwala, żeby ludzie ponoszący konsekwencje swoich działań zwalali całą odpowiedzialność na Niego?

Sportowcy mają kontuzje. Bóg nie ma tu nic specjalnego do rzeczy.
Więzadła można operować.
Kariera nie jest Bogiem.
Zdrowie nie jest Bogiem.
Fitness nie jest Bogiem.
Wspaniałe życie nie jest Bogiem.

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił, że straciłem pasję (sport)?
Autor: Aneta (77.87.0.---)
Data:   2017-01-24 11:02

Pierwsze: nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną. Twoim bogiem był dotąd sport. Wszystko co miałeś, jedyny sens Twojego życia. I to zostało Ci odebrane. Nie wiem, czy był to celowy Boży plan, czy po prostu nieszczęśliwy (?) wypadek, ale myślę, że jesteś na dobrej drodze do odnalezienia prawdziwego sensu życia - właśnie Boga. Wszystko możemy stracić - pieniądze, zdrowie, rodzinę, ale Bóg nigdy nie przestanie nas kochać.
"Lepiej jest dla ciebie wejść do życia ułomnym lub chromym, niż z dwiema rękami lub dwiema nogami być wrzuconym w ogień wieczny" MT 18,8.
Zatem - nie znamy zamiarów Boga, ale każdy życiowy zakręt warto wykorzystać na zbliżenie się do niego. Wiem co mówię, ja też wróciłam do Boga po traumatycznych przeżyciach związanych z utratą zdrowia.
I jeszcze jedno: nie zazdrość innym ludziom. Zwłaszcza tym, którzy mają "wspaniałe życie". To często tylko maski i pozory, "groby pobielane pełne kości trupich" Mt 23,27. Uwierz mi, każdy cierpi, a często im lepiej wygląda na zewnątrz, tym bardziej cierpi w środku. Piszesz, że myślisz tylko o tym, żeby umrzeć. Ty już umarłeś. Już nie ma Cię takiego, jaki byłeś kiedyś. Teraz pozwól, by Bóg wyprowadził Cię z tej śmierci do nowego życia. Z takich bardziej doczesnych spraw mogę Ci doradzić wolontariat w hospicjum. Nic tak nie pomaga docenić swojego życia, jak kontakt z tymi, którzy są już na ostatniej prostej. To najwięksi mistrzowie życia.

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił, że straciłem pasję (sport)?
Autor: B. (---.ipv4.supernova.orange.pl)
Data:   2017-01-24 16:11

"robiłem wszystko żeby grać jak najlepiej, trzymałem ścisłą dietę, codziennie ciężko ćwiczyłem i trenowałem piłkę nożną, to było całe moje życie"
Gervius, "robiłeś wszystko" po swojemu czy miałeś trenera? Wygląda na to, że sam ustalałeś zasady treningu? Czy stosowałeś właściwą rozgrzewkę? Czy stopniowo, systematycznie poprawiałeś kondycję? Prawdopodobnie popełniłeś jakieś elementarne błędy treningowe. W żadnej dziedzinie nie wystarczy "bardzo chcieć", nawet jak to się kocha. Aby osiągać wyniki, potrzebne jest fachowe przygotowanie.
Biblia odnosi się także i do sportu :) Mówi - "nie na oślep":
"(24) Czyż nie wiecie, że gdy zawodnicy biegną na stadionie, wszyscy wprawdzie biegną, lecz jeden tylko otrzymuje nagrodę? Przeto tak biegnijcie, abyście ją otrzymali. (25) Każdy, który staje do zapasów, wszystkiego sobie odmawia; oni, aby zdobyć przemijającą nagrodę, my zaś nieprzemijającą. (26) Ja przeto biegnę nie jakby na oślep; walczę nie tak, jakbym zadawał ciosy w próżnię, (27) lecz poskramiam moje ciało i biorę je w niewolę, abym innym głosząc naukę, sam przypadkiem nie został uznany za niezdatnego." 1 Kor 9
Autor użył tego obrazu do pokazania, jak musi postępować przy głoszeniu nauki Chrystusa, ale przy okazji jest to pożyteczne i dla sportowca :)
Nie obżeraj się :)
Szczęść Ci Boże. Pozdrawiam.

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił, że straciłem pasję (sport)?
Autor: Maggy (78.11.237.---)
Data:   2017-01-24 19:18

Nie wiem. Czas pokaże co z tego dobrego wyjdzie. Ale to od Ciebie zależy.

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił, że straciłem pasję (sport)?
Autor: Róża (---.146.93.244.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2017-01-24 20:10

Cześć Gervius,

Posłuchaj: (klik).
Najciekawsze od 14 minuty nagrania.
Szczęść Boże.

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił, że straciłem pasję (sport)?
Autor: MP4 (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-01-25 16:55

No widzisz, wszystko zawdzięczałeś Bogu, a wszystko to było dla Ciebie od Boga ważniejsze...

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił, że straciłem pasję (sport)?
Autor: Tionne (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2017-01-26 16:00

Jak sam piszesz byłes daleko od Boga, nie praktykowałes, czyli nie zapraszałes Go do swojego zycia. A teraz zwalasz, że na to pozwolił. Jezus nie pcha się do nikogo na siłe, trzeba Go zapraszac do swojej codziennosci aby działał jak On chce. Moze dobrze ze teraz ci się to zawaliło, a nie znacznie poźniej. Możesz zacząć budowac swoją pasję z Jezusem. Prosic o uzdrowienie (poszukaj w poblizu twojego miejsca zamieszkania 'msze o uzdrowienie'), jednoczesnie leczyc się u lekarzy. Bóg dał ci tą pasję, bo od Niego pochodzi kazdy talent, dobro. Czyn ten sport na Jego chwałe, jak dojdziesz do siebie.

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił, że straciłem pasję (sport)?
Autor: Gervius (---.play-internet.pl)
Data:   2017-01-27 23:10

"Czyn ten sport na Jego chwałe, jak dojdziesz do siebie."

Tyle że ja już raczej nie dojdę do sb, przynajmniej bez bardzo długiej rehabilitacji, a na nią nie mam ani czasu ani chęci, gdybym miał to w jednej nodze to jeszcze ale w obu na raz??? To mogło spotkać tylko mnie. Zresztą przy takiej kontuzji zaznaczając w obu nogach po wyleczeniu jej, praktycznie w większości kontuzja ta się nawraca i znowu uprawiając sport takie więzadło znowu noże się naderwac i to samo od nowa

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił, że straciłem pasję (sport)?
Autor: wyszywaczek wredny (---.net.pulawy.pl)
Data:   2017-01-28 09:12

Oj, biedactwo, zapomniałeś dodać, że przecież się starzejesz, i jak NATYCHMIAST ktoś (Bóg?) czegoś nie zrobi, to i tak nie będziesz mógł grać. Przecież każdy dzień, co ja piszę, każda sekunda działa przeciw tobie.

Znałam zapalonego sportowca, który w latach licealnych poza swoim sportem życia nie widział. Uczyć się nie chciał, szkoły kończyć nie musiał, przecież już zaczynał zarabiać porządne pieniądze (lepsze niż rodzice), a jakby kontuzja, to "zostanie trenerem". Tak było do chwili kiedy wpadł :P ze swoją późniejszą (i obecną) żoną. Nagle sport okazał się najmniej ważną sprawą na świecie. Był ślub, dwoje dzieci, w międzyczasie skończone studia, poważna praca, domek na przedmieściach i... zerwane więzadła w życiu zupełnie niesportowym, też się zdarza (i operacja, wystarczająco na niesportowe życie udana). Gdybyś go zapytał, tak, jest szczęśliwy. A słowo sport w rozmowach nawet nie pada.

A przy okazji. Tak się złożyło, że zapomniałam podlać kwiatki przez ostatnie 3 dni, przy centralnym zdechły, wyglądają na zdechłe nieodwołalnie. A nawet jak wstaną, to będzie nędza, nie profesjonalizm. Ratować czy nie ratować? Powrzeszczeć sobie? Popłakać? Że nie mam czasu ani chęci, i niech mnie ktoś popociesza w ogóle, a ja będę dalej wrzeszczeć, bo ja nieeeee chcę. I w ogóle to dlaczego Bóg pozwolił? :P

PS. Kwiatki naprawdę mi padły. Nie wszystkie, trzy. Jak ktoś chce mnie pocieszać, mile widziane. :) Wrzeszczeć nie będę.

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił, że straciłem pasję (sport)?
Autor: Tionne (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2017-01-28 20:43

To faktycznie, jak może powrócić kontuzja, to lepiej nie leczyć tego i mieć powikłania, tak ze może nie będziesz mógł chodzić, można i tak. Można narzekać, ale po co, nic to nie daje, tylko dołuje. Wybór jest twój.

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił, że straciłem pasję (sport)?
Autor: Gervius (---.play-internet.pl)
Data:   2017-01-29 23:25

"To faktycznie, jak może powrócić kontuzja, to lepiej nie leczyć tego i mieć powikłania, tak ze może nie będziesz mógł chodzić, można i tak. Można narzekać, ale po co, nic to nie daje, tylko dołuje. Wybór jest twój."

No faktycznie może trochę przesadzam, ale już tak mam, zasadniczo często się uzalalem nad sobą, a po kontuzji to już w ogóle. Można powiedziec że w takich sytuacjach uzalanie nad sobą sprawia swego rodzaju przyjemność może to dziwnie za brzmi ale tak jest. Teraz już trochę inaczej patrzę gdy nie mogę grać i w ogóle , daje to do myślenia , można powiedzieć zobaczyć wiele rzeczy których wcześniej nie widziałem, no ale tak czy inaczej nie wiem co robić, w szczególności że jestem klasa maturalna i może moje myśli że tak powiem tragiczne nie biorą się nawet z tej kontuzji bo przyznam że uświadamiam sobie powoli że można żyć bez gry. Tak naprawdę to była tylko zabawa w pilke co mi z tego skoro jest ogromna ilość lepszych ode mnie, ;/ w sumie to powiem że byłem z tym żałosny uważałem się za piłkarza a tak naprawdę nie byłem nikim. No cóż, ale nawet akceptując życie bez sportu nie wyobrażam sobie przyszłości .

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił, że straciłem pasję (sport)?
Autor: EmGie (---.081015177.msitelekom.pl)
Data:   2017-01-30 11:48

Skoro Bóg dał to też może odebrać. A wszystko po to, by dać nam szczęście wieczne.

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił, że straciłem pasję (sport)?
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2017-01-30 12:51

Zdaje się, ze doszliśmy do sedna problemu. Nie chodzi ani o kontuzje, ani o sport, ani o żale do Boga w związku z zerwanymi ścięgnami. Sęk w tym, że chłopak kończący liceum nie ma pojęcia, co robic w życiu, i dlatego szuka pretekstu, by się dla specyficznej przyjemności poużalać nad sobą (bo kontuzja) i przerzucić winę za brak planów, obżarstwo itp. na Niebo.
Zgadza się?

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił, że straciłem pasję (sport)?
Autor: Gervius (---.play-internet.pl)
Data:   2017-01-31 00:27

"Zdaje się, ze doszliśmy do sedna problemu. Nie chodzi ani o kontuzje, ani o sport, ani o żale do Boga w związku z zerwanymi ścięgnami. Sęk w tym, że chłopak kończący liceum nie ma pojęcia, co robic w życiu, i dlatego szuka pretekstu, by się dla specyficznej przyjemności poużalać nad sobą (bo kontuzja) i przerzucić winę za brak planów, obżarstwo itp. na Niebo.
Zgadza się?"

Nie, nie chodzi o to, trudno mi stwierdzić o co konkretnie mi chodzi. Ta kontuzja to jest podsumowanie mojego nedznego życia, podarzania za czymś co jest tylko takim złudzeniem, nawet bym chciał wrócić do Boga, ale szczerze to czy coś się wtedy zmieni, powiedzmy ze poszedłbym do spowiedzi zaczął praktykować no i co? Życie będzie takie samo, wielu ludzi po nawróceniu kompletnie się zmienia i zaczyna cieszyć się życiem i itd. A ja tak bym nie umiał, ja nie potrafił bym się cieszyć życiem bo ja go nie chce. Już nawet nie chodzi mi o te głowę pełną problemów bo zaliczając jest ich ogromną ilość już nie chodzi mi o to że jestem powiedzmy ubogi, ledwo chodzę, mam wiele też innych problemów ze zdrowiem ,mam też mnóstwo fobii, które nawet można uznać za poważne, ciemna strona też czyli masturbacja i pornografia niestety, no i tam kiedyś miałem problemy szkolne których jakoś trudno mi o nich zapomnieć , Widac że jest tego trochę , jak na 19latka to nawet duzo.
Bóg teoretycznie mógłby mnie z tego wszystkiego chyba uzdrowić ale czy się Mu to opłaca nic by z tego nie mial , nic w zamian nie mogę zaoferować, na pewno gdyby się tak stało nie stalbym się nagle jakimś glosicielem Królestwa Bożego że tak powiem bez ironii.
Boję się zaufać w pełni Bogu, bo czy On mi pomoże? Nie wątpię w Jego siłę . Tylko czy On chcialby akurat mnie przemienić, uzdrowić ? Czy będę dla Niego tylko przypadkowym gościem. A co jeśli poddalby mnie próbie i z beznadziejnego życia sprawiłby że będe mial jeszcze gorsze?
Choć trudno mi sobie wyobrazić jeszcze gorsze życie, pewnie można uznać że przesadzam ale gdyby ktoś znal jak wygląda moje życie to by zmienił zdanie.
Wstaje rano i serio nie chce mi się żyć, nie chodzi mi o samobójstwo czy coś takiego, bo to jest po to zeby zwrócić na sb uwagę, a ja tego nie chce , ja chciałbym mieć aby spokój , po prostu żeby mnie nie było.

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił, że straciłem pasję (sport)?
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-01-31 08:15

Ewangelia na dziś Mk 5, 21-43 i komentarz:
http://niezbednik.niedziela.pl/artykul/580/O-co-prosze-O-dar-silnej-ufnosci-i

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił, że straciłem pasję (sport)?
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-01-31 14:31

Gervius, z Twojego ostatniego postu wyjawia się znacznie głębszy problem niż tylko utrata możliwości sportowych czy braku pomysłu na przyszłość.
Masz bardzo zaniżone poczucie własnej wartości, kompleksy i jak na maturzystę małą dojrzałość społeczną.
Wizyta u ortopedy i według zaleceń lekarza operacja rekonstrukcji więzadeł (przeprowadzane z bardzo dobrym skutkiem u czynnych sportowców) lub rehabilitacja. Wiesz, tylko to wymaga własnego działania, aktywności w poszukiwaniu dobrego specjalisty, chęci podjęcia żmudnej rehabilitacji, która nie jest tak spektakularna jak strzelenie gola i oklaski z trybun. Nogi mają Cię nosić do końca życia i Twoje "ja chciałbym mieć aby spokój, po prostu żeby mnie nie było." nie ma najmniejszego znaczenia, nie Ty o tym decydujesz.
Twoja psychika też wymaga podjęcia trudu terapii. Aż dziw, że z takim łzawym nastawieniem do życia byłeś w stanie poddać się ostrym treningom, reżimom diety, dyscyplinie. Radzę Ci psychologa, wybór zainteresowań wymagających aktywności psychicznej i empatii. Dobrej rady udzieliła Ci Aneta - hospicjum, domy dla przewlekle chorych, fundacje charytatywne to miejsca gdzie zderzysz swój aktualny problem z ogromem nieszczęść innych i być może stwierdzisz, że jesteś szczęśliwy.
Jesteś w takim wieku, że żal by życie przeciekało Ci przez palce, to wiek aktywności, wchodzenia w samodzielne decyzje, branie odpowiedzialności za swoje życie kiedy wychodzi się z pod kurateli rodziców. Tylko to wszystko wymaga własnej pracy, trudu, motywacji. Wydaje się, że motywację posiadasz bo po cóż innego byś tu pisał. Chcesz pomocy tylko by ja przyjąć trzeba się na nią otworzyć.
I tego samego-OTWARCIA- wymaga droga z Bogiem.

"Bóg teoretycznie mógłby mnie z tego wszystkiego chyba uzdrowić ale czy się Mu to opłaca nic by z tego nie mial, nic w zamian nie mogę zaoferować, na pewno gdyby się tak stało nie stalbym się nagle jakimś glosicielem Królestwa Bożego że tak powiem bez ironii."

Pan Bóg nie łamie woli człowieka a Ty na razie nie masz woli nawrócenia. Jeśli otworzysz się na Boga to nie masz pojęcia jaki plan na życie przygotował Ci Pan Bóg, może właśnie staniesz się głosicielem. NA PEWNO to przeżyłeś wczorajszy dzień a co będzie jutro czy choćby za godzinę jest już poza Twoim NA PEWNO.

"Boję się zaufać w pełni Bogu, bo czy On mi pomoże? Nie wątpię w Jego siłę . Tylko czy On chcialby akurat mnie przemienić, uzdrowić ? Czy będę dla Niego tylko przypadkowym gościem. A co jeśli poddalby mnie próbie i z beznadziejnego życia sprawiłby że będe mial jeszcze gorsze?"

Tak, tak się stać może ale tylko w Twoim ludzkim postrzeganiu. Boży zamysł nie przewiduje czynić ludziom zła bo nawet jeśli w życiu tak nam się wydaje to tylko po to by wypłynęło z tego dobro. Nieraz coś tracimy by zyskać z Bogiem znacznie więcej.
Gervius, odpowiedź na wszystkie Twoje pytania znajdziesz u Źródła, w Słowie Bożym. Bardzo Cię zachęcam byś nawet powątpiewając w Bożą moc sprawczą, w miłość Boga i pragnienie szczęścia dla każdego najsłabszego człowieka sięgnął do najmądrzejszej księgi świata- Pisma Świętego.
Na razie jesteś w tym miejscu:

"Ale Tomasz, jeden z Dwunastu, zwany Didymos, nie był razem z nimi, kiedy przyszedł Jezus. Inni więc uczniowie mówili do niego: "Widzieliśmy Pana!" Ale on rzekł do nich: "Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę". A po ośmiu dniach, kiedy uczniowie Jego byli znowu wewnątrz domu i Tomasz z nimi, Jezus przyszedł mimo drzwi zamkniętych, stanął pośrodku i rzekł: "Pokój wam!" Następnie rzekł do Tomasza: "Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym!" Tomasz Mu odpowiedział: "Pan mój i Bóg mój!" Powiedział mu Jezus: "Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli". J 20, 24-29

"Gdy zapadł wieczór owego dnia, rzekł do nich: "Przeprawmy się na drugą stronę". Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim. Naraz zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź już się napełniała. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: "Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?" On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: "Milcz, ucisz się!". Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza. Wtedy rzekł do nich: "Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?" Oni zlękli się bardzo i mówili jeden do drugiego: "Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?" Mk 4, 35-41

"Zaraz też przynaglił uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, zanim odprawi tłumy. Gdy to uczynił, wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał. Łódź zaś była już sporo stadiów oddalona od brzegu, miotana falami, bo wiatr był przeciwny. Lecz o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze. Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli. Jezus zaraz przemówił do nich: "Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się!" Na to odezwał się Piotr: "Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie!" A On rzekł: "Przyjdź!" Piotr wyszedł z łodzi, i krocząc po wodzie, przyszedł do Jezusa. Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: "Panie, ratuj mnie!" Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: "Czemu zwątpiłeś, małej wiary?" Gdy wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył. Ci zaś, którzy byli w łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: "Prawdziwie jesteś Synem Bożym". Mt 14, 22-33

Przed Tobą:
"Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą" Mt 7, 7-8

By dojść do:
"A jednak głosimy mądrość między doskonałymi, ale nie mądrość tego świata ani władców tego świata, zresztą przemijających. Lecz głosimy tajemnicę mądrości Bożej, mądrość ukrytą, tę, którą Bóg przed wiekami przeznaczył ku chwale naszej, tę, której nie pojął żaden z władców tego świata; gdyby ją bowiem pojęli, nie ukrzyżowaliby Pana chwały; lecz właśnie głosimy, jak zostało napisane, to, czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują." 1 Kor 2, 6-9

Przytul się do tych słów:
"Nowina, którą usłyszeliśmy od Niego i którą wam głosimy, jest taka: Bóg jest światłością, a nie ma w Nim żadnej ciemności" 1 J 1,5

"Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy.
Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego.
Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi,
ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy.
Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni,
bo ujrzymy Go takim, jakim jest.
Każdy zaś, kto pokłada w Nim tę nadzieję, uświęca się podobnie jak On jest święty" 1 J 3, 1-3

Ku rozwadze:
"Nie polegaj na swoich bogactwach i nie mów: "Jestem samowystarczalny". Nie daj się uwieść żądzom i sile,
by iść za zachciankami swego serca. Nie mów: "Któż mi ma coś do rozkazywania?" Albowiem Pan z całą pewnością wymierzy ci sprawiedliwość. Nie mów: "Zgrzeszyłem i cóż mi się stało?"
Albowiem Pan jest cierpliwy. Nie bądź tak pewny darowania ci win, byś miał dodawać grzech do grzechu. Nie mów: "Jego miłosierdzie zgładzi mnóstwo moich grzechów". U Niego jest miłosierdzie, ale i zapalczywość, a na grzeszników spadnie Jego gniew karzący. Nie zwlekaj z nawróceniem do Pana ani nie odkładaj tego z dnia na dzień: nagle bowiem gniew Jego przyjdzie i zginiesz w dniu wymiaru sprawiedliwości. Nie polegaj na bogactwach niesprawiedliwie nabytych, nic ci bowiem nie pomogą w nieszczęściu." Syr 5, 1-8

Polecam Ci całą Księgę Mądrości Syracha. A dlaczego? Przeczytaj. Spróbuj też pokochać siebie takim jakim jesteś, oddać się Bożemu działaniu ale bez własnego lenistwa.

"powiedzmy ze poszedłbym do spowiedzi zaczął praktykować no i co?"

Pan Bóg działa poprzez akt Twojego zawierzenia w wolnej woli, Sakrament Pokuty i Pojednania po dogłębnym rachunku sumienia, ten sakrament nie jednokrotny tylko systematyczny by z Bożą pomocą wychodzić z uwikłań, słabości, by być w bliskości Boga. Przez świadomy udział w Eucharystii. Przez korzystanie z ziemskich środków pomocy, poprzez ludzi, których stawia na Twojej drodze.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: