Autor: Tris (45 l.) (178.218.232.---)
Data: 2017-03-27 11:08
Szczęść Boże,
Na początku chciałam powiedzieć że wielbię Boga za swoją rodzinę, za miłość jaka w niej panuje, za szacunek i za wszystko czym dobry Pan nas obdarza każdego dnia. Jestem już dość długo po ślubie, mam prawie dorosłe dzieci. Zawsze chodziłam do kościoła, uważałam siebie za osobę wierzącą, ale chyba swojej wiary nie rozumiałam. I dopiero teraz kiedy mam prawie 45 lat zaczynam dostrzegać jak wiele w życiu przegapiłam Bożej miłości. Wiem, że Pan Bóg działa zawsze w moim życiu i że skoro teraz dopiero przejrzałam to znaczy że tak miało być. Ale do czego zmierzam. Otóż mój mąż jest sceptycznie nastawiony do wiary i do Pana Boga. Mamy ślub kościelny, dzieci są ochrzczone, należą do KSM, wcześniej należały do Dzieci Maryi. Udzielają się we wspólnotach kościelnych. Od kilku lat jeżdżę na rekolekcje. Wszyscy chodzimy do kościoła co niedzielę, ja i moje dzieci przyjmujemy sakramenty, mój mąż nie. Był oczywiście w spowiedzi z okazji komunii każdego dziecka i potem przerwa. Nie odczuwa jak twierdzi potrzeby spowiedzi ani komunii. Jakiś czas temu został chrzestnym ojcem, oczywiście przyjął wszystkie sakramenty bo uznał, że dziecku się to należy bo rodzice dziecka mają jeszcze gorszą wiarę niż on. Kiedyś starałam się z nim rozmawiać, tłumaczyć, ale zdałam sobie sprawę, że nic tu nie pomogę, że może go zmienić tylko Łaska Pana Jezusa i od tej pory zaczęłam się za niego modlić. Najczęściej jest to nowenna pompejańska, którą odmawiam z przerwami od kilku lat. Tak jak napisałam na początku, mój mąż jest bardzo dobrym człowiekiem, bardzo go kocham, dlatego zależy mi, aby odkrył czym jest Boże miłosierdzie. Wiem, że Pan Bóg ma dla każdego doskonały plan na życie i wierzę, że chce dobra dla mnie i mojego męża, ale czuję że mimo iż jesteśmy razem w naszej drodze przez życie to często czuję się samotna tak po człowieczemu. Wiem, że Pan Jezus jest ze mną. Mam ostatnio takie marzenie, aby mój mąż kiedyś zechciał pomodlić się ze mną, zawierzyć wszystko Panu Bogu. Oddałam Panu Jezusowi wszystko co mam, moje ciało, duszę, myśli, czyny, pieniądze, prace, trudy,zdrowie, choroby, radość i nieszczęście. Mój mąż nie oddał niczego. Jak to pogodzić? Jak zrozumieć?
|
|