logo
Czwartek, 28 marca 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Nikt nie dba o moje interesy.
Autor: Adelbert (---.dip0.t-ipconnect.de)
Data:   2017-05-24 10:30

Jestem człowiekiem życzliwym i pomocniczym ale nie potrafię odczuc w mojej postawie obecności Boga. Zapraszam Go ale i nie wiem czy przychodzi, czy wspiera mnie w moich stosunkach z innymi ludźmi.
Problem w tym, ze zbyt często rzucam "perly przed wieprze" jak również pragnę by ludzie wokół mnie rozwijali sie i zylo im sie wygodniej. To mnie wypala i frustruje. Ja sam sie nie rozwijam i nie jestem szczęśliwy i często nikt nie dba o moje interesy.

 Re: Nikt nie dba o moje interesy.
Autor: M. (---.rudaslaska.vectranet.pl)
Data:   2017-05-24 13:22

Słowa o rzucaniu pereł są dość mocne i należałoby poprzeć je konkretnym przykładem. Wtedy można by wyciągnąć jakiś wniosek odnośnie Pana postawy do innych i ew. coś doradzić.

 Re: Nikt nie dba o moje interesy.
Autor: antonima (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-05-24 17:37

Może zamiast na siłę uszczęśliwiać innych, zajmij się uszczęśliwieniem siebie. Może Tobie się wydaje, że jesteś dobroczyńcą wszystkich dookoła, a oni Twoimi dłużnikami, ale ludzie nie lubią, jak się im bez pytania ulepsza życie. Może wcale nie chcą Twoich "darów"? Może nie odbierają Cię jako tak życzliwego i pomocnego, jak sam sobie się wydajesz?

 Re: Nikt nie dba o moje interesy.
Autor: Ona (---.dynamic.kabel-deutschland.de)
Data:   2017-05-24 17:43

Po przeczytaniu twojego postu przyszlo mi do glowy kilka uwag.
1. 'Ja sam sie nie rozwijami nie jestem szczęśliwy'.
Dlaczego sie nie rozwijasz? Moze pora zaczac.

2. 'często nikt nie dba o moje interesy'.
W tym swiecie ziemskim to niestety nic niezwyklego, nie jestes jedyny w takiej sytuacji; mimo to nie oznacza to, ze sami przez to mamy sie stac egoistami.

3. 'Problem w tym, ze zbyt często rzucam "perly przed wieprze" jak również pragnę by ludzie wokół mnie rozwijali sie i zylo im sie wygodniej.'
Czy aby nie oczekujesz od Boga czego w zamian za to, ze pomagasz innym? Bog nie dziala na zasadzie, ze ty cos zrobisz dla Niego, a on dla Ciebie. Kontakt z Bogiem to nei handel wymienny.

4. 'Jestem człowiekiem życzliwym i pomocniczym ale nie potrafię odczuc w mojej postawie obecności Boga. Zapraszam Go ale i nie wiem czy przychodzi, czy wspiera mnie w moich stosunkach z innymi ludźmi.'
W pierwszym zdaniu swojej wypowiedzi dostales odpowiedz. Nie wiesz czy Bog Cie wspiera w kontaktach z innymi? A ja wiem: wspiera Cie. Gdyby Cie nie wspieral i nie natchnal Cie by byc wrazliwym na problemy innych nie bylbys czlowiekiem zyczliwym i pomocnym wobec innych :) Wiec tak naprawde sam sobie odpowiedziales na swoj problem w pierwszym zdaniu.

 Re: Nikt nie dba o moje interesy.
Autor: Adelbert (---.dip0.t-ipconnect.de)
Data:   2017-05-24 21:18

Jestem slaby w konkutowaniu. Mam przeczucie, ze Bog chce bym prezentowal postawę sportowa. uczciwie konkurował z innymi ludźmi o miejsce w życiu. Czasem błogosławi mi w rzeczach, które mogą zapewnić mi przewagę nad innymi ludźmi. No ale ja chce współpracować, pomagać i w ten sposób trace przewagę nad innymi.
Wielokrotnie miałem taka sytuacje, ze usuwałem trudności z życia mojego znajomego i jego stracha sie poprawila tak, ze nie potrzebowal pracy dla mnie. A gdybym tego nie zrobił to byłby zależny ode mnie.
Np. ktoś pracuje za stosunkowo niska stawke i ja sie nod nim lituje, podaje sposób jak znaleźć lepsze zajecie, kursy, lekarzy, terapie a moze powinienem tego nie robić, niech żyje na niskim poziomie i bawi sie i wtedy bede miał np. kogos co pomaluje mi okna, czy rabie drzewa za niska stawke

 Re: Nikt nie dba o moje interesy.
Autor: 77 (---.7.ftth.classcom.pl)
Data:   2017-05-24 21:37

Może warto zacząć od modlitwy o uzdrowienie swego serca? Zdaje mi się, że dużo w Tobie jakiegoś nieuporządkowania... Proś Pana, żeby Cię poskładał. Ja tak się modlę. Modlę się też za wszystkich, których spotykam, zwłaszcza za tych, których nie rozumiem, i którzy mnie nie rozumieją. Proś pokornie Boga, a On nie zostawi Cię bez odpowiedzi.

 Re: Nikt nie dba o moje interesy.
Autor: Mateusz (31.42.19.---)
Data:   2017-05-25 18:43

Widzę, że masz problem, który często obserwuję u innych ludzi. Powiem więcej, kiedyś dotyczył on mnie samego, więc pozwól, że podzielę się z Tobą moimi przemyśleniami na ten temat, które w moim przypadku doprowadziły do jego rozwiązania - a miejmy nadzieję, że będzie tak również w Twoim. Odpowiadając pozwolę sobie przytoczyć odpowiednie fragmenty Twojego posta, aby odnieść się do niego w sposób bardziej czytelny. Tak więc po kolei:

„Jestem człowiekiem życzliwym i pomocniczym ale nie potrafię odczuć w mojej postawie obecności Boga”.

To częste zmartwienie wielu osób wierzących, choć jego rozwiązanie jest całkiem proste. Twierdzisz, że jesteś życzliwy i pomocny, a mimo to nie odczuwasz satysfakcji, która w mniejszym lub większym stopniu powinna być odczuwalna w przypadku każdego dobra, które dokonuje się z naszym udziałem? Cóż, w takim razie są dwie możliwości. Pierwsza wiąże się z błędnym postrzeganiem własnych czynów, kiedy sami wmawiamy sobie, że jesteśmy uczynni, a de facto tak nie jest. Prawdziwa życzliwość i udzielana na różne sposoby pomoc przynajmniej w części przypadków spotyka się z jakąś reakcją ze strony osoby/osób, którym pomogliśmy. Nie, nie twierdzę, że mają to być wręczone pieniądze-tego nawet nie powinniśmy się domagać, za wyjątkiem przypadków gdy pomoc została wyświadczona w ramach wykonywanej przez nas pracy. Choć i wtedy można z niej zrezygnować. Chodzi tu raczej o zwykłe, proste „dziękuję”, czy nawet sam uśmiech. Są to bowiem sygnały potwierdzające, że nasza pomoc była skuteczna. A o to przecież chodzi, prawda? Co zaś tyczy się związku Boga z Twoimi dobrymi czynami-to On sam Cię do nich uzdalnia, więc zapewniam, że za każdym razem, gdy robisz coś, co jest miłe w Jego oczach, On jest przy Tobie.

„Zapraszam Go ale i nie wiem czy przychodzi, czy wspiera mnie w moich stosunkach z innymi ludźmi”.

Bóg przychodzi do nas z pomocą za każdym razem, kiedy się do Niego uciekamy. Z Twoimi wątpliwościami ponownie związane są dwie zasadnicze kwestie:
- obecność każdej osoby, także Boga, który jest jak najbardziej osobowy trzeba chcieć zauważyć, to znaczy odezwać się do niej, starać się rozpoznać jej działanie(bo skoro danej rzeczy, którą chcieliśmy osiągnąć nie osiągnęliśmy sami, to musiał tu zainterweniować ktoś inny - człowiek lub Bóg).
- relacje z innymi ludźmi są warunkowane nie tylko przez Twoje osobiste starania, ale również przez wolną wolę tych osób. Chciałbyś na przykład zostać czyimś przyjacielem, ale on uważa, że nie ma takiej możliwości? Bóg może podsunąć tej osobie jakąś myśl na Twój temat, że być może warto zapytać innych o to, jak Cię postrzegają, czy po prostu dać Ci drugą szansę, ale to, co stanie się z tą myślą zależy już wyłącznie od tej osoby. Nie wyjdzie? Trudno, spróbuj poszukać współpracownika/kolegi/przyjaciela gdzie indziej. A do tamtej osoby nie chowaj urazy, bo nie warto.

„Problem w tym, ze zbyt często rzucam "perły przed wieprze" jak również pragnę by ludzie wokół mnie rozwijali się i żyło im się wygodniej”.

Ach, czyli masz tak zwany „syndrom miłego faceta”, tak? Polega on właśnie na tym, że ktoś chce uszczęśliwić wszystkich dookoła, bo uważa, że później to inni ludzie pomogą jemu. Cóż, czasem tak się zdarza - ale jeszcze częściej nie. Zwykle rozwój wypadków wygląda tak, że Ty pomagasz komuś, on-tak jak sam piszesz - rozwija się i osiąga swoje cele, następnie znika i więcej o nim nie słyszysz, o bezpośrednim spotkaniu nie wspominając. I wtedy to Tobie jest przykro(jeśli przejmujesz się takimi rzeczami), a nie tamtej osobie. To również kiedyś mnie dotyczyło i dlatego wypracowałem podejście „na kierowcę autobusu”. Kierowca autobusu (mam tu szczególnie na myśli te dalekobieżne) prowadzi pojazd, który nie należy do niego, lecz do właściciela firmy przewozowej, dla której pracuje - podobnie jak Ty nie wybrałeś sobie talentów, na podstawie których możesz pomagać ludziom, tylko otrzymałeś je od Boga. Po drodze na poszczególnych przystankach pewni ludzie wysiadają, inni dopiero wsiadają. Zakładając, że ta firma przewozowa zatrudnia wielu kierowców zastanówmy się - jakie są szanse, że przypadkowy pasażer spotka się jeszcze kiedyś akurat z tym jednym, konkretnym, który kiedyś go wiózł? Praktycznie zerowe. A jednak zobacz - ostatecznie usatysfakcjonowany będzie zarówno ten pasażer(bo dojedzie na miejsce), jak i kierowca(bo na koniec miesiąca otrzyma wypłatę). Podobnie jest w życiu - Ty pomagasz innym, z którymi być może więcej się nie spotkasz, ale Bóg to widzi i kiedyś w niebie otrzymasz swoje wynagrodzenie, a być może nawet otrzymasz jego zadatek (np. szczęśliwe życie rodzinne) już tu na ziemi. Czego osobiście Ci życzę.

 Re: Nikt nie dba o moje interesy.
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2017-05-25 20:42

Dajesz coś ludziom, ale nie dajesz do końca. Bo wciąż liczysz na jakąś formę rewanżu. Twoje "hojne" serce podlicza tylko straty.
Jeśli naprawdę nauczysz się cieszyć z cudzego szczęścia, pomnożysz własne.

 Re: Nikt nie dba o moje interesy.
Autor: Estera (31.25.249.---)
Data:   2017-05-26 11:22

Wiesz, jestem generalnie spokojnym człowiekiem. Ale kiedy ktoś mi pomaga, niby bezinteresownie, a potem żąda rewanżu, to mam ochotę mu tę jego pomoc przemocą w gardło wcisnąć. Zwłaszcza tę, o którą nie prosiłam.

 Re: Nikt nie dba o moje interesy.
Autor: 77 (---.7.ftth.classcom.pl)
Data:   2017-05-26 16:48

Bóg Cię zaprasza do miłości, obdarza godnością dziecka Bożego - wolnego i szczęśliwego.
Jak rozeznałeś powołanie do stawania do konkurencji?

 Re: Nikt nie dba o moje interesy.
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2017-05-26 17:13

A kto w ogóle powiedział, że życie chrześcijańskie polega na konkurencji? na rywalizacji? Na walce o "miejsce w życiu"? Skąd pomyśl, że Bóg oczekuje, by ktokolwiek w jego imię konkurował, i to o miejsce w życiu? By szukał przewagi nad innymi? Konkurencja zakłada walkę z kimś, może i przeciw komuś. Myślisz, że Bóg tego właśnie chce? Dlaczego?
Bóg, w imię którego św.. Paweł Apostoł prosi: "jedni drugich brzemiona noście" (Gal 6), miałby sugerować: wygraj z z bliźnim, pokonaj go, wykorzystaj jego słabość?
Postawa: gdybym nie pomógł komuś w zdobyciu lepszej pracy, lepszych warunków życia itp., miałbym taniego robotnika do malowania moich okien, byłaby bardzo interesowna. Na zasadzie: mogę pomóc, ale nie pomogę, niech komuś nadal się gorzej wiedzie, a ja skorzystam na tym. Myślę, że sam wiesz, jak fatalnie to wygląda.

 Re: Nikt nie dba o moje interesy.
Autor: Adelbert. (---.dip0.t-ipconnect.de)
Data:   2017-05-28 12:30

Bardzo dziekuje za wszystkie odpowiedzi. W temacie ktory poruszylem, cierpię bardzo i doznaje porazek a przez internet ciężko stawiać taki problem jak i cos poradzić.
Jednakże kazda z nich zblizyla mnie do przyczyny mego problemu.
W wyniku wielu modlitw i Eucharystii, Bog oswietlil, że Jego Przykazanie Milosci zostało we mnie zaatakowane przez demona. "a bliźniego swego jak siebie samego"
Atak demona byl na to, ze bliźni moi sa dla Boga, więcej warci ode mnie. Potem Bog oświetlil mi dlaczego uwierzylem klastwu diabla, bo demon zaatakował tez pierwsza czesc "Będziesz milowal Pana Boga swego..." a ja kocham uporzadkowany, zdrowy świat, kocham swoich bliźnich.
Przykazanie Miłości Boga i bliźniego jest Boża odpowiedzia i tez rada jak podchodzić do problemów w życiu, które pochodzą ze świata i od ludzi.

Bog wzywa mnie do zajęcia Nim i zajecia sie soba. Natomiast zle wychowanie powoduje, ze zajmuje sie światem bez pytania sie Boga czy tego On chce.
Chodzi o to, ze wielu ludzi, których znam, automatycznie, bez zastanowienia zajmuje sie tylko soba. A inni maja im służyć.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: